pokój standard

może na apartament go stać nie było (pewnie w miliardach się płaci za jedną noc), ale dostali fajny pokoik, całkiem przestronny i luksusowy. dopiero co przylecieli, więc andy padał z nóg. podziękował bojowi hotelowemu za przywiezienie ich bagażu i nawet dał napiwek. - i jak? - zapytał leę, która piszczała z podnietki cały czas.

- nie wie, kto ci wybierał ten hotel, ale ten ktoś ma bardzo dobry gust - śmiała się do wieży eiffela, którą na pewno teraz widziała zza okna. a potem podeszła do niego od tyłu i przytuliła się do jego pleców. - kocham cię, andy. jesteś najlepszym facetem jakiego spotkałam i to nie ze względu na ten cały paryż - wymruczała mu słodko do uszka. - ale ogólnie, pod każdym względem!- tak jej się zebrało na czulości.

pewnie kupił za pięć funtów tą wycieczkę na gruponie czy czymś takim xd - jaaasneee... ja, lea. jaka z ciebie material girl! - objął ją jakoś tak, jak stała. ale było mu niewygodnie to odwrócił się do niej przodem i pocałował w środek ust. - ja ciebie też kocham, najmocniej na świecie. - objął ją mocno i podniósł nieco wyżej. - podoba ci się? bo w sumie jeśli nie to nie wiem... zapłaciłem z góry, ale możesz spać na balkonie. - kiwnął w tamtą stronę głową.

xd weź się nie śmiej, moja chrzestna tak jedzie xd i moi rodzice w poniedziałek też, ale nie stamtąd, ale też do paryża. a ja muszę siedzieć i zakuwać do matury :c:c:c nawet zanuciła sobie pod nosem piosenkę madonny, ale że nie znała tekstu to sobie nie pośpiewała. - ojaa, andy, tak na pewno zamieniłabym to wyglądające na super wygodne łóżko na jakiś twardy leżak na balkonie! - zaśmiała się. jeżeli w ogóle tam mieli leżak, bo skoro to nie był apartament, to może nie. może tylko zwykłe krzesło xd cmoknęła go zaraz w usta, żeby się nie obraził. - jest naprawdę nieziemsko - uśmiechnęła się, przymykając oczy, bo nadal nie wierzyła, że jest w paryżu. na weekend, bo na weekend, ale i tak się liczy! zastanawiała się czy andy ma siły na spacer nad sekwaną albo po montmartre , bo ona jak najbardziej.

moja przyjaciółka też xd ale jakoś pod koniec wakacji. pufa xd z grochem jako wypełnienie! w ogóle rozwalił mnie tekst anthona o tym, że hunter ma czarną duszę xd nie, żebym ich szpiegowała i szukała wzmianek o enid. on niestety nie miał. nie znosił lotów samolotem, więc mogą zacząć spacery od jutra. postawił ją przed sobą. - to będzie epicki weekend. - chciał narobić milion zdjęć i wstawiać je na fejsa. ale oni sobie robią same gołe foty to pewnie nie będą się nadawać na publikację i jedynie obkleją sobie nimi sypialnię i będą zamykać ją na klucz, by nikt tam się nie dostał. zwłaszcza marie czy inne jego rodzeństwo.

spoczko, zaraz enid może mieć smsa xd - mmmm, inaczej nie może być! - nie przestawała się uśmiechać tak cały czas, aż zaczęła się z tego wszystkiego śmiać i pewnie latać po pokoju jak wariatka. ok, może nie aż tak. - jejku, andy, nawet nie wiesz jak się cieszę, że jestem tutaj z tobą - zacieszała cały czas. - kiedy idziemy zobaczyć wieżę eiffela? - zapytała, opierając łokieć o jego ramię i patrząc mu w oczy.

okok xd
- dostałaś jakiegoś paraliżu mięśni twarzy? - wbił jej palucha w policzek i sam też się zaśmiał. - jestem szczęśliwy, że takim wyjazdem mogę ci dawać szczęście. - tym bardziej, że ostatnio mieli jakiś dziwny czas i w sumie często się kłócili i nie jedli już razem. bo każde wychodziło wieczorami, nawet nie tłumacząc się z tego. a to niespecjalnie mu się podobało! w końcu chciał mieć niejako nad nią kontrolę. może nie absolutną, ale lubił mieć nad wszystkim pieczę i ostatnie zdanie. powinna prosić go o pozwolenie na wyjście! xd - a nie możesz jej pooglądać z okna? - zaśmiał się i ucalował ją w czoło. - nie wiem, skarbie. dzisiaj jest późno. i w sumie jestem padnięty. - westchnął i odsunął od niej by wziąć te walizki, a przynajmniej swoją i położyć ją na łóżku, by wszystko powyjmować. - będę musiał dać koszule do wyprasowania. - westchnął.

- ała! - zaśmiała się, chociaż zrobił jej dziurę w poliku, a ona wykręciła mu tego niegrzecznego palucha. ale potem znów, po jego słowach nie mogła się nie uśmiechać, więc żeby więcej nie robił jej krzywdy, po prostu pocałowała go czule w usta, podśmiechując się pod nosem. nigdy mu się to nie uda! bo ona raczej była przyzwyczajona do wolności i lubiła mieć prawo do wolności, skoro każdy takie posiadał. pewnie w tym czasie jak on poszedł do walizek, to lea usiadła sobie w fotelu z nogami na siedzeniu, wcześniej zdejmując buty oczywiście. i tam przy oknie siedziała i gapiła się na tą wieżę. - ok, niech ci będzie, dzisiaj możemy pooglądać ją sobie z pokoju, ale jutro przygotuj się na to, że będziesz dwa razy bardziej padnięty niż dzisiaj - pewnie miała zamiar przejść caly paryż pieszo. - och, daj spokój! - wstała jak oparzona do tego łóżka - ja ci mogę je wyprasować, tylko chyba nie wiem czy mają tu żelazko i deskę do prasowania..... - no jak chciała mu pomóc, to nie miała jak. jaka szkoda xd

tak... tak. wykręciła.. co najwyżej go złapała i poudawała, że robi dobrze jego palcu, bo nie zapominajmy, że to predator i nic go nie zniszczy. jak vinca, swoją drogą. spojrzał na nią rozbawiony. - lea? skarbie... - westchnął, bo momentami była taka nieobyta! zupełnie, jakby pierwszy raz ją wypuścili z domu czy coś takiego. pocałował jej czoło. - kocham cię. w domu pozwolę ci wyprasować całą swoją szafę. zgoda? - pewnie nie, bo lea była leniem śmierdzącym i specjalnie dzisiaj proponowała pomoc, bo wiedziała, że to nie wypali. jaka cwaniarka! może nie była taka głupia za jaką ją miał?

hahaha, dobra, może być i tak! oczywiście, że udawała tylko taką głupią xd - nie wiem czy w domu będę miała taką ochotę, jak dziś - westchnęła teatralnie, wygładzając materiał koszuli, jeszcze tej w walizce, tak zamiast ją wyjąć. i poszła po swoją walizkę, chociaż nawet nie wiedziała czy jest sens się rozpakowywać, skoro pojutrze będzie musiała się znów pakować! a to na pewno było takie męczące. - moje ciuchy pewnie też są całe pogniecione - mruknęła z niezadowoleniem - w ogóle nie chce mi się ich rozpakowywać - stwierdziła w połowie wywalania ciuchów z walizki, bo dopiero potem miała zamiar je układać czy wieszać. - może chodźmy zjeść coś dobrego...? hm? - uśmiechnęła się słodko, mrugając oczkami.

on ładnie wyjmował wszystko z walizeczki. w sumie to miał tylko kilka par gaci, ze dwie pary spodni i maksymalnie cztery koszule. buty miał na stopach. jeszcze zapakował kosmetyczkę, którą odrzucił gdzieś na bok. nie spakował się tak jak lea, jakby wyjeżdżała na wieki. spojrzał na nią. - to się nie rozpakowuj. - wzruszył ramionami, bo co go to w sumie obchodzi. spojrzał na telefon hotelowy i ziewnął. - a nie chcesz zamówić czegoś do pokoju? - podrapał się po czole, ale w sumie jeśli bardzo chciała zjeść w restauracji to spoko. dla niej w końcu wszystko.

- ojeju, ale jesteś marudny... - pokręciła głową, bo ona w przeciwieństwie do niego miała duże pokłady energii i pewnie najchętniej poszłaby sprawdzić na te schody o północy czy rzeczywiście mozna przenieść się o parę dekad wstecz, tak jak w filmie allena xd ale zaraz się uśmiechnęła, bo nie mówiła tego żeby jakoś specjalnie się czepiać, a jak wiadomo andy lubił mieć swoje humorki, gorzej niż lea (nie żebym napisała ela) podczas okresu... - już za późno, nie wiem po co w ogóle brałam tyle rzeczy.... - popatrzyła na ten bałagan na łóżku. pewnie miała jakieś letnie i jesienne bardziej też rzeczy, bo nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda, bo prognozy czasem klamią przecież... - ok, moze być do pokoju, w sumie nie wiadomo czy z restauracji jest taki ładny widok jak z balkonu - uśmiechnęła się. chociaż pewnie było widać tylko kawałek wieży, ale leę zadowalało i to.

o północy w paryżu xd jaka ona głupiutka! a andy co miałby w tym czasie robić? pewnie uczyłby się, bo to taki kujon! powinien wygrać na najmądrzejszego st. albanczyka, czy jak to by brzmiało. o ela! - poukładam za ciebie, a ty zastanów się, co chcesz jeść! - mrugnął do niej i kiedy porozwieszał swoje ubrania (pewnie na balkonie, bo sam sobie będzie prał gacie i skarpety i tak porozwiesza jak w rodzinie touche) wziął się za jej ciuszki. chciał wąchać jej śmierdzące gacie (nigdy ich nie prała) i pooglądać staniki. nawet jeśli miał ją przy sobie i mógł mieć rozebraną to jakoś bielizna go jarała. damska bielizna! i wcale nie chciał nic przymierzać ;x

pewnie by romansował z jakąś francuzką :< albo okazałoby się, że scarlett też tu jest, bo przyjechała specjalnie za nimi, a raczej za andiem, po tym jak ostatnio lea opowiadała jej o tym wyjeździe! - ooookej, dzięki, kochanie - cmoknęła go jeszcze przelotnie w to co akurat trafiła, a potem zajrzała do jakiejś karty, która już tam była albo jej przynieśli. oczywiście nie mogła się zdecydować, więc i to wybierze andy. ale kątem oka dostrzegła, jak andy bawi się jej stanikami, których miała tyle ile kolorów bluzek, czyli ogólnie rzecz biorąc: dużo. - nie krępuj się - zaśmiała się pod nosem, bo albo jej się przywidziało albo rzeczywiście andy przymierzał sobie jej stanik do klatki piersiowej.

pewnie tak xd scarlett jest od hollywoodów. musi mieć dziwne, głupie pomysły! w dupe trafiła. xd dobrego ma cela! jesteś głupia! nie robił tego...... no dobra. robił. - serio? dobra! - mruknął i złapał za jej staniczek, majteczki i nawet pończoszki. o tak... zniknął w łazience i się tam przebrał. nawet zawinął sobie na głowie ręcznik i umalował jakąś znalezioną po drodze usta szminką. wyszedł do niej się zaprezentować z majteczkami w okolicach kolan (więc fiut mu obleśnie zwisał ;x) i stanikiem tylko założonym na ramiona, bo miał zbyt duży obwód. andy, nie stanik. no i z tym ręcznikiem na głowie i rozmazaną szminką. zrobił pozę jak z katłoka.

ok, musiałam się zastanowić o co chodzi z katłokiem ;d
pewnie nawet nie zauważyła jak zniknął za drzwiami, bo była zbyt pochłonięta wyobrażaniem sobie tych wszystkich potraw, których nazwy pewnie ledwo kojarzyła. pewnie nie zauważyła go też jak wyszedł, za to ludzie z hotelu na przeciwko tak, to mieli niezły ubaw. nie no dobra, jak go zobaczyła to wybuchnęła śmiechem, po krótkiej chwili ciszy, bo nie wiedziała o co chodzi. ale potem jej się przypomniało, że mówiła mu, że ma się nie krępować... widocznie wziął to zbyt dosłownie! - moja mała andy! - rzuciła gdzieś na bok kartę dań i poleciała zobaczyć z bliska to arcydzieło z tym fiutkiem na wierzchu. zaraz pewnie pękną na nim te majty. pewnie były jakieś z tesco za jednego funta xd albo gdzie taniej, pewnie jakiś czteropak za funta, to wychodzi po 25 centów! czteropak majtek, no pozdro xd - mam się ubrać w twoje ciuchy? - zapytała, zanosząc się śmiechem.

no wiesz! xdddddddddd
pięciopak xd za 20! albo w ogóle kupowała w hurtowni jakieś jednorazowe, jak dają w tych natryskowych! takie papierowe... ale to w sumie nie byłoby nawet szkoda. to nie! - NIE JESTEM MAŁA! - warknął na nią tonem, jakim mówiła jego matka. wyminął ją z ręką zgiętą w łokciu i tak zwieszoną. udawał damę! stawiał małe kroczki, głównie przez te gacie. podszedł do fotela i udał, że odrzuca włosy przez ramię zapominając, że jego włosy to ręcznik i skrzyżował nogi. to znaczy założył jedną na drugą i było mu niewygodnie, ale jakoś przeboleje. zatrzepotał rzęskami i wziął kartę. - żabnica.. mmm. - zamruczał mówiąc z początku po męsku ale zaraz się poprawił. żeby mu tak tylko nie zostało!

lea musiała mieć niezłą polewkę tam z niego! pewnie tarzała się ze śmiechu po podłodze. i myślała, że on ją tak parodiuje.... zastanawiała się czy rzeczywiście tak wygląda, jak on teraz. nie chciało jej się przebierać w jego bokserki czy coś tam innego, bo wszystko już gdzieś pochował po szafach, dlatego władowała mu się na kolanka - dobrze,to jak masz dziś na imię, kochanie? - ech, czuła się przez chwilę jak lesbijka xd

- kaya! - wypalił, bo akurat o niej pomyślał. a jak zdał sobie z tego sprawę, to polazł pod prysznic, powiedział, że jeść mu się nie chce i poszedł spać.

ale cham! pewnie się obraziła i zajęła całe łóżko. albo rzeczywiście poszła spać na balkon, bo upiła się tam winem, patrząc na czubek wieży eiffela i gwiazdy. chyba, ze akurat niebo było zachmurzone to nawet nie.