where the wild roses grow...
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- Post n°1
where the wild roses grow...
zbierał róże. a nie... zima jest to ich nie ma. stał i palił jakąś fajkę. pewnie wyszedł na spacer albo wracał ze spotkania aa.
- Gość
- Gość
- Post n°2
Re: where the wild roses grow...
lily wracała z jakiś urodzin koleżanki na których była niezbędna czy coś. była lekko wstawiona i nie ogarniała co się dzieje wokół niej. najchętniej zostałaby tam, ale impreza była w klubie więc nie bardzo mogła! potknęła się i upadła gdzieś obok Vincenta. siedziała chwilę na ziemi zastanawiając się co się w takiej sytuacji robi i zaczeła się niezdarnie zbierać.
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- Post n°3
Re: where the wild roses grow...
- hej! czekaj. pomogę ci. - powiedział radośnie dosyć, bo miał dzisiaj dobry humor. pewnie mieli jakieś bonusy na tych zajęciach, co by ich zdopingować do dalszego nie picia i vincent dostał puszkę coli albo po prostu jakaś gwiazdeczkę. pomógł wstać lily i odsunał się ze dwa kroki do tyłu uświadamiając sobie, komu właśnie pomógł! znowu będzie musiał udawać, że to nie on. cholera!
- Gość
- Gość
- Post n°4
Re: where the wild roses grow...
lily miała ogromny żal do Vincenta że nie ma go kiedy najbardziej go potrzebuje. Zmierzyła go wzrokiem i kiedy się odsunąl zmarszczyła oczy.
- niepotrzebnie mi pomagasz. radzę sobie lepiej niż zwykle. - mruknęła w jego stronę. słychac bylo w jej głosie żal i smutek, bo przecież tak bardzo kochała vincenta a on ją tak olewał. to smutne.
- niepotrzebnie mi pomagasz. radzę sobie lepiej niż zwykle. - mruknęła w jego stronę. słychac bylo w jej głosie żal i smutek, bo przecież tak bardzo kochała vincenta a on ją tak olewał. to smutne.
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- Post n°5
Re: where the wild roses grow...
- nie wiem, jak sobie zwykle radzisz. teraz upadłaś. - wzruszył ramionami zaciągając się nerwowo papierosem. przestąpił z nogi na nogę i chyba juz tak dłużej nie mogł. rozchylił wargi i zerknął gdzieś w bok. przełknął ślinę i jednak zrobił krok w jej stronę.
- kurwa, lily. co się dzieje? - zapytał w końcu widząc jej udręczenie.
- kurwa, lily. co się dzieje? - zapytał w końcu widząc jej udręczenie.
- Gość
- Gość
- Post n°6
Re: where the wild roses grow...
- ale super radziłam sobie ze wstawianiem, vincent. nie udawaj, że nagle tak bardzo cię interesuje co sie u mnie dzieje.... ostatnio udawałeś że to nie ty, więc nie wiem dlaczego miałbyś teraz zmieniać to nastawienie. udawanie obcego naprawdę świetnie ci szło. - powiedziała z goryczą i spojrzała na niego smutnymi oczami. chciała mu wszystko powiedzieć i wyplakać się w jego ramię to jasne!
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- Post n°7
Re: where the wild roses grow...
westchnął jedynie cicho i spuścił głowę. przecież było mu smutno! musiało być. przeżyli tyle chwil razem. może nie małżeństwo, bo lily ma 17 lat i jest gówniarą xd ale był dla niej jak starszy brat. bo na tylera nie ma już co liczyć, niestety. złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie. przytulił ją.
- cicho już być mi tu - powiedział i się zasmiał cicho.
- cicho już być mi tu - powiedział i się zasmiał cicho.
- Gość
- Gość
- Post n°8
Re: where the wild roses grow...
kiedy ją przytulił to się rozkleiła całkiem i wtuliła w niego mocno.
- jest wszystko do dupy, vincent! - wyjęczała przez łzy. - tyler jest chorym psychicznie dupkiem, robert dopiero wyszedł ze szpitala a ciebie nie było. - szepnęła cicho bo nie stać jej było na głośniejsze mówienie. wszystko jej się kręciło. dobrze że on zmądrzał!
- jest wszystko do dupy, vincent! - wyjęczała przez łzy. - tyler jest chorym psychicznie dupkiem, robert dopiero wyszedł ze szpitala a ciebie nie było. - szepnęła cicho bo nie stać jej było na głośniejsze mówienie. wszystko jej się kręciło. dobrze że on zmądrzał!
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- Post n°9
Re: where the wild roses grow...
- co? - nie zrozumiał bo tak szybko mówiła. ale za to wziął ją w swoje objęcia i poprowadził do siebie. zacznę.
- Go??
- Gość
- Post n°10
Re: where the wild roses grow...
szła właśnie do kenny'ego. swoje zimne łapki trzymała w kieszonkach płaszczyka i kopała od dłuższego czasu jakiś kamyczek. zastanawiała się nad tym, czemu ludzie mają ją za dziwkę. i straciła całą ochotę na seks, więc sama nie wiedziała, czy dobrze robi, że chce się spotkać z kennym, skoro wiedziała jaki to dla niego ważny jest aspekt.
- Go??
- Gość
- Post n°11
Re: where the wild roses grow...
Co on miał robić w takim miejscu? Chyba zabłądził, albo coś. Ale nie był pijany! Raczej smutny, bo na pewno ktoś mu powiedział, że Grace jest z Kennym. To szedł i palił jednego za drugim, papierosa no. I na jego nieszczęście spotkał ją! o ja. No to jęknął cicho i burknał - cześć.
- Go??
- Gość
- Post n°12
Re: where the wild roses grow...
pewnie ogarnął się i wszedł na jej fejsa, a tam miała prawie rozbierane zdjęcia z kennym i jeszcze spamowali sobie tablice słodkimi wyznaniami. hrhrhr! poza tym nie kłam, christopher był woof woof i wiedział wszystko. spojrzala na niego najpierw trochę zaniepokojona, że ktoś ją zaczepia, ale zaraz uśmiechnęła się szerzej i podeszła do niego bliżej. - chris! hej. co tu robisz? - zapytała cmokając jego policzek przeciągle.
- Go??
- Gość
- Post n°13
Re: where the wild roses grow...
A on zrobił wtedy krok do tyłu, biedak. Skoro widział takie zdjęcia to jest na skraju załamania nerwowego i tylko powierzchownie się trzyma! -właśnie nie wiem co tutaj robię. Chyba za daleko poszedłem. Wiesz, taki spacer - wzruszył ramionami tylko.
- Go??
- Gość
- Post n°14
Re: where the wild roses grow...
zdziwiła się, że tak się od niej odsuwa, ale może się po prostu zachwiał. - fajnie. ja nie lubię sama spacerować. - pożaliła mu się i pewnie zaczęli iść w którymś tam kierunku, bo w miejscu było jeszcze zimniej. wyjęła rączki z kieszonek i przygladała mu się. - nie jesteś na urodzinach samanthy? ja wpadłam na chwilę życzyć jej wszystkiego dobrego i zostawić prezent, ale nie mogłam dłużej zostać. - westchnęła.
- Go??
- Gość
- Post n°15
Re: where the wild roses grow...
-chyba lepiej żeby mnie tam nie było - westchnął sobie i wyjął z kieszeni rękawiczki - proszę - podał Jej, bo widział, że miała już czerwone ręce - a mam do Niej nawet prezent, zaniosę do Jej pokoju czy coś - tak się na głos zastanawiał i spoglądał czasami na grace gdy tak szli.
- Go??
- Gość
- Post n°16
Re: where the wild roses grow...
- dlaczego nie? - zdziwiła się. nie wiedziała w końcu, co ich łączy! przykra sprawa. - jesteś kochany! - ucieszyła się szalenie na te jego rękawiczki, bo sama myślała, że już jest wiosna i nie trzeba się ubierać cieplej. były jej za duże i zabawnie odstawały na koniuszkach, ale przecież nie będzie mu narzekała! - nie wyglądała na specjalnie szczęśliwą na tej imprezie. ale nie miałam okazji nawet z nią dłużej pogadać. - wzruszyła ramionami.
- Go??
- Gość
- Post n°17
Re: where the wild roses grow...
-pewnie to przez tego Cartera, no wiesz - spojrzał na Nią - i właśnie przez niego nie powinienem tam być. A, nieważne. - chwilę milczał. Wiadomo, że był taki kochany dla Grace, zawsze! Jaki on jest biedny, no. - I jak tam Ci z kennym? - spytał wreszcie patrząc pod nogi.
- Go??
- Gość
- Post n°18
Re: where the wild roses grow...
grace w ogóle nie wiedziała o jakiego cartera chodzi i kim on jest. nie oglądała seriali. poza tym nie skojarzyłaby sobie nawet go z tą dziurą, a juz kompletnie nie z samanthą. obijała się raz po raz o jego ramię i uśmiechnęła na wzmiankę o kenny'm. - własnie do niego idę. jest... cudownie? nie wiem. dobrze jest. bardzo. doskonale wiesz, jak długo o tym marzyłam. a teraz wszystko jest prawdą. niesamowite. - zagryzła wargę by nie szczerzyć się juz tak bardzo.
- Go??
- Gość
- Post n°19
Re: where the wild roses grow...
Gdy zaczęła się tak cieszyć to odpalił kolejnego papierosa. - a to super. - skwitował tylko tak sucho, po na pewno mu pękało serce teraz! - to ja nie będę Cię zatrzymywał, no nie? - pójdzie sie schlać, albo zaćpać! taki to dramat dla niego haha! Albo pójdzie ponarzekać Lucy, czy Ophelce, żeby mu pomówiły, jaka Grace jest głupia haha.
- Go??
- Gość
- Post n°20
Re: where the wild roses grow...
ona była na tyle szczęśliwa, że nie zwracała uwagi na żadne przykrości, które doskwierały innym. przykra sprawa, tym bardziej, że chrisa zawsze miała za swojego przyjaciela. - oj, proszę cię. nie zatrzymujesz mnie. ale jeśli się spieszysz to w porządku... leć. - popatrzyła na niego z jakąś większą troską i poczochrała mu włosy. - rękawiczki oddam ci innym razem, co?
- Go??
- Gość
- Post n°21
Re: where the wild roses grow...
Uśmiechnął się trochę do Niej. Bo właściwie zawsze było tak, ze grace kogoś miałą, a on mógł liczyć tylko na takie krótkie chwile jak budził się z Nią (szkoda tylko, że ona przychodizła rano xD) , wtedy sobie wyobrażał nie wiadomo co! Wiec wzruszył ramionami, musnął ustami Jej czoło, spojrzał takimi duzymi oczami na Nią i powiedział - pewnie, bylebyś nie marzła.
/bo ja w sumie bedę leciał, to chris tak ucieknie
/bo ja w sumie bedę leciał, to chris tak ucieknie
- Go??
- Gość
- Post n°22
Re: where the wild roses grow...
- dzięki. jesteś wspaniały. - uśmiechnęła się do niego szerzej, czując jego usta na swoim czole. no to pewnie uciekł więc, a ona polazła do kenny'ego.
- Go??
- Gość
- Post n°23
Re: where the wild roses grow...
siedziała tutaj, bo...... no nie wiem. po prostu tu siedziała. nie było jej jakoś wyjątkowo zimno, pewnie jak zwykle siedziała z nieodłącznym papierosem. gapiła się na ludzi, którzy tędy przechodzili. myślała o życiu. norma.
- Go??
- Gość
- Post n°24
Re: where the wild roses grow...
Luc ukradł jakieś ciuchy Damonowi, więc wyglądał dzisiaj jak człowiek. Problem polegał na tym, że ktoś podpieprzył mu kurtkę i musiał wyjść na fajkę bez niej. Z papierosem w prawym kąciku ust szedł tędy, trzęsąc się niemiłosiernie, bo czuł, jak powoli zamarzają mu wszystkie narządy wewnętrzne. Ale gdy zauważył Nicole od razu zrobiło mu się trochę cieplej, więc usiadł obok niej. - Cześć - rzucił w jej stronę, odwracając się na moment do dziewczyny z nieznacznym uśmiechem.
- Go??
- Gość
- Post n°25
Re: where the wild roses grow...
ona też była w samym swetrze, a w dodatku rajstopach, więc powinno być jej cholernie zimno, ale ona najwyraźniej już się uodporniła na zimno i w ogóle na cały świat. uśmiechnęła się na widok luca. niby nie widziała go jakieś dwa dni, a dla niej to już było długo. dziwne. dawno tak nie czuła.
- cześć. - niezauważalnie przesunęła swoją nogę, żeby ich uda się stykały. tak po prostu chciała czuć jego obecność obok.
- cześć. - niezauważalnie przesunęła swoją nogę, żeby ich uda się stykały. tak po prostu chciała czuć jego obecność obok.
|
|