blue moon cafe

wysłał jej wiadomość z mapką, gdzie ma iść. sam siedział w tej kawiarence, przyglądając się tiliii drącej się do telefonu, bo benjamin ją znowu irytował. zastanawiał się, czy nie zerżnąć jej, bo najwyraźniej tego jej włąśnie było potrzeba, ale chyba miał za malo czasu.

benjamin pewnie był na jakimś wyjeździe służbowym i nie chciał kupić jej jakiegoś rzecza. w każdym bądź razie sarah trochę niechętnie sie tutaj zjawiła wyglądając jak zawsze pięknie i olśniewająco. podeszła do stolika przy którym siedział i usiadła naprzeciw niego. - cześć. - powiedziała obojętnie dość i przyglądała mu się, bo nie była pewna po co ją tu chciał. chyba dalej go nie lubiła bardzo.

albo brali rozwód i nie chciał jej oddać nalezącej do niej połowy majątku, bo byli idiotami i nie spisali intercyzy. wstał, kiedy podeszła i układając dłoń na jej biodrze pochylił się, a willa jest pewnie kurduplem to wyglądali jak andres i kylie xd - hej, wyspałaś sie? - zapytał z uśmiechem muskając delikatnie jej policzek. tak by nie rozmazać jej makijazu czy coś takiego. - siadaj, proszę. - wskazał jej miejsce i dopiero wtedy usiadła. on zresztą także i rozejrzał się za kelnerką. - widziałem kucharkę z tej twojej stołówki i stwierdziłem, że śniadanie mieliście obrzydliwe. - posłał jej lekki uśmiech.

też mogło być. chociaż nie wiem bo mimo wszystko benek kochał tilkę. - mnie więcej. - wzruszyła ramionami - a ty? - zapytała ale raczej z grzeczności i nie miała jakiejś tony makijażu żeby ją miał rozmazywać. delikatnie się malowała raczej. - no tak. nie było żadnego szaleństwa, ale i tak nie jestem w ogóle głodna. - uśmiechnęła się delikatnie i zamówiła mocną kawę.

ona go też, więc to mogło być jeszcze coś zupełnie innego. on za to zaszalał, bo chcial zjeść prawdziwe amerikan brekfest. więc zaraz przed nim leżał wielki talerz z jajkami, kiełbaskami, bekonem, tostami i tym wszystkim innym. mąż mojej siostry takie nam robił, jak u niego byliśmy xd a, jeszcze fasolka na cebuli. no i do tego soczek sobie wziął, a nie jakąś kawę. kawę pił już u siebie w hotelu. - też - przyznał, bo on ogółem potrzebował raczej mało snu. poza tym spała obok niego jakaś przyjemna latynoska, więc nie miał na co narzekać. - szkoda, niedługo znikniesz, taka chuda jesteś. - pogładził ją po dłoni.

roześmiała sie. - zniknę? zac, chyba jednak spałeś troche za mało. - powiedziała kręcąc głową. wcale nie uważała że ejst aż taka chuda. dobrze że o tej latynosce nie wiedziała bo by się do niego nie odezwała pewnie. - podoba ci się tutaj? - zapytała chociaż wcale nie czuła potrzeby rozmowy z zaciem.

akurat jadł jajko i memłał przyglądając się jej, kiedy zadawała pytanie. wzruszył ramionami i najpierw przełknął, napił się soku i podjął odpowiedź. - cóż... nie mam nawet czasu się rozejrzeć, bo cały czas chodzę jakiś zamyślony. - westchnął. - bo myślę o tobie. i to mnie powoli zabija, sarah. - powiedział z jakąś smutną minką.

jaki z niego aktor i kłamca. ah. biedna sarah. przyglądała mu się znak kubka z kawą i uniosła brew słysząc jego słowa. - tak? a o czym tak dokładniej myślisz hę? - zapytała poprawiając włosy. nie wyglądał na człowieka który umiera więc raczej sie nie przejęła.

jakby tim był inny... bo nie wiem, czy pamiętasz, ale to kumple! xd pewnie jeden uczy się od drugiego nowych sztuczek. - o tym, że mnie nienawidzisz, a ja tak bardzo cię lubię. myślę o tym, że leżysz w tym brudnym łóżku, co jest w ogóle nieważne, bo ty jesteś taka piękna i dobra. i nie mogę sobie wybaczyć tego, jak wcześniej cię traktowałem. - westchnął opierając łokieć o stół i przełknął ślinę. - dobra, nie wiem, czy chcę ci o tym mówić, bo wychodzę na jakąś ciotę. sam nie wiem, co się ze mną dzieje. - uniósł na nią swój niewinny wzrok.

nie pamiętam, ale tim w ogóle jest smutny i głupi. nie wiem co mam z nim zrobić. przyglądała mu się z obojętnością bo chyba inaczej nie umiała patrzeć na ludzi na razie. może kiedyś się zakocha, kto wie... - nie nienawidzę cie. - powiedziała kiedy skończył mówić. - i rzeczywiście nie traktowałeś mnie zbyt miło zac. - dodała unosząc podbródek i prostując sie. - i dobrze, że o tym wiesz, bo to już pierwszy krok do tego żebym polubiła cie bardziej. - dodała i napiła się kawy. - w każdym bądź razie nie wychodzisz na żadną ciotę. - powiedziała na koniec i nawet się delikatnie do niego uśmiechnęła.

rozruszaj go. może mieć romans z gigi. ona mu podrzuci pomysły jak być wrednym xd albo może lepiej nie. jeszcze się pozabijają. . . . . i właśnie. gdzie jest arnaud? bunny miała go robić :c - chciałbym, żeby tak się stało. - pokiwał głową. w zasadzie gdyby nie ta cholerna ambicja rzuciłby sarę w cholerę i tak za nią nie latał. ale kiedy postawił sobie jakiś cel, a jego celem w tej chwili było doprowadzenie sary do jakiegoś załamania nerwowego (lubił krzywdę innych...), więc musiał najpierw ją rozkochać. miał twardy orzech do zgryzienia. - to świetnie, bo nie chciałbym byś mnie tak postrzegała. - wytarł usta w papierową serwetkę, bo już zjadł. pewnie coś tam zostawił na talerzu, bo wszystko ociekało tłuszczem i aż mu było niedobrze.

ja nie umiem grać przebiegłymi facetami. prędzej głupimi... ;x pytaj bunny! czy ja nią jestem żebyś mi zadawała takie pytania? eh... biedny zac. sarah nie była prostą dziewczyną i nie zakochała się jeszcze nidgy więc na pewno to musiało być bardzo trudne i tak szybko mu z nią nie pójdzie. na pewno nie tak szybko jak reecowi xd - musisz się wiec starać, żebym cię tak nie postrzegała zac. - powiedziała wzruszając ramionami i uśmiechnęła się delikatnie do niego. - czyżby nie smakowały ci amerykańskie śniadania? - zapytała z rozbawieniem

to go skasuj? xd albo zrób z niego ciapę. myślałam, że ty i ona to jedno i to samo! o nie.... bo lily jest głupia. ale znowu reece jest zajebisty. gdyby nie ta krzywa morda. ale przecież nie można mieć wszystkiego! a przynajmniej nie każdy wygląda tak:
- staram się cały czas i chyba nie idzie mi najlepiej - westchnął by zerknąć również na ten swój talerzyk i wzruszył ramionami. - to chyba zbyt wiele jak dla mnie. normalnie nie jem jak pracownik fizyczny. - zaśmiał się i wyciągnął rękę do jej dłoni, by ją pomiziać. - sarah... myślisz, że mam u ciebie jakąś szansę? - zapytał z bólem jakimś.

nie wiem będę myśleć co z nim poczynić. lily jest głupia i co.... przynajmniej się nie przejmuje tym xd no nie każdy tak może rzeczywiście...
- masz. - powiedziała spokojnie i patrzyła w swoją kawę bo nie chciała na niego patrzeć. - i wcale nie idzie ci tak źle. zaimponowałeś mi wczoraj tym przyjazdem do baltimore. - zapewniła go i uśmiechnęła się delikatnie do niego znów spoglądając mu prosto w oczy. zastanawiała się teraz czy coś knuje czy rzeczywiście jest taka super że on ją chce. znaczy to że jest super to wiedziała. nie była tylko pewna czy zac tym razem nie chce nagrać jakiejś seks taśmy ich i wysłać jej rodzicom w prezencie rocznicowym na przykład.

odetchnął. - to świetnie. w zasadzie i tak bym przyleciał. nawet gdybyś nie chciała mnie widzieć i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. - zaśmiał się już pewniej trzymając jej rękę. - bo te wszystkie koszty, które poniosłem przylatując tutaj są nieistotne, jeśli chodzi o chwilę czasu spędzoną z tobą. - gładził jej dłoń kciukiem. - zawrócłaś mi w głowie, sarah. nie sądziłem by jakakolwiek dziewczyna mogła to zrobić. - patrzył jej głęboko w oczy.

przyglądała mu się uważnie słuchając jej słów. - chyba zawróciłam ci w głowie tym, że cie tak nie lubiłam zac. posłuchaj się przez chwilę. kompletnie się nie znamy nie mogłam ci zawrócić w głowie. - powiedziała przekonana o swojej racji i westchnęła ale nie przestawała patrzeć w jego oczy które wydawały się nie kłamać. a to ci dopiero.

- właśnie chyba dlatego nie mogę przestać o tobie myśleć! - jęknął i pochylił się nad stolikiem, wcześniej odsuwając gdzieś na bok talerz, by czasami nie pobrudzić sobie swojej koszulki polo od ralpha laurena, czy kogo on tam miał. - chciałbym wiedzieć o tobie wszystko. jakie perfumy na sobie nosisz, kiedy wypadły ci wszystkie mleczaki albo znać twoje alergie... wiem, że to nie jest normalne. mam jakąś obsesję! - i odsunął się od niej by opaść bardziej na krzesło.

przyglądąła mu się uważnie ale bez większych emocji. zawsze trzymała je na wodzy i dawała im upust kiedy siedziała sama. poprawiła swoją sukienkę i oblizała usta. - obsesje nie są normalne zachary. - powiedziała spokojnie. - kiedyś się może tego dowiesz, ale nie sądzisz chyba że powiem ci wszystko od razu? - dodała i poprawiła jeszcze włosy bo jej przeszkadzały. - perfumy mam od chanel. nie mam żadnych alergii, a o mleczacha raczej nie mam zamiaru rozmawiać. - powiedziała.

- gdybyśmy spędzali ze sobą więcej czasu to miałbym możliwość dowiedzenia się o tobie wielu rzeczy... - zauważył i westchnął kiedy tak automatycznie mu odpowiadała. - nie rób mi nadziei, jeśli nie możesz spełnić moich marzeń, sarah. - mruknął wstając z miejsca, by wyjąć portfel z kieszeni i położyć na stoliku jakiś banknot. - miło było cię widzieć. - mruknął i jeszcze pocałował ją w usta, by zaraz wyjść. pewnie tila wyszła a on musiał ją złapać i wyruchać. albo po prostu miał się z kimś spotkać. poza tym uważał, że im mniej tym lepiej i wolał by sarah została sama ze swoimi wątpliwościami co do jego samego. bo im więcej myślała tym łatwiej mogła dojść do wniosku, że go chce.

sarah raczej nie miała w zwyczaju o nim myśleć więc poszła się opalać.