Plac zabaw

- jasne, że się czasem razem przebieramy i organizujemy wspólne herbatki, rozmawiając przy tym o ważnych nowinkach ze świata - zaczęła mu opowiadać. - czasami nawet wybieramy się na długie spacery albo na przejażdżkę konną - skłamała mu trochę, bo ona  w sukienkach tego typu nie wychodziła poza dom. no i nie jeździły konno. chyba, że regan czasami jakiegoś dzikiego mustanga dorwała, hehe. - oh, właśnie miałam ci to zaproponować. tak dzielnie bronisz tego zamku, więc należy ci się filiżanka porządnej herbaty. moja córka robi najlepszą - zaśmiała się.

- nie macie sług, którzy robiliby tę herbatę? same się tym zajmujecie? to godne podziwu, milady. - stwierdził i pokłonił się przed nią w pół, ściągając z głowy niewidzialny kapelusz. - mam tylko nadzieję, że tia nie postanowi przygotować jakiejś trucizny dla mojego wewnętrznego smoka. - dodał z rozbawieniem, bijąc się w pierś. nie wiadomo co małej przyszłoby do głowy! może okazałoby się, że jest nie tylko księżniczką i rycerzem w jednym, ale również potężną czarownicą! ech, te bajki.

- lubimy robić niektóre rzeczy razem. to wzmacnia nasze więzi, ale i też pomaga tii zrozumieć jak ciężko pracują inni ludzie w około nas i pomaga nauczyć ją szanować służbę. każdy człowiek zasługuje na szacunek - wyjaśniła mu. jaka wspaniałomyślna królowa z niej była. nie tylko dbała o swych poddanych, ale również uczyła córkę ważnych wartości. - już ja tego dopilnuje, żeby nie dorzuciła ci niczego niedobrego do herbaty - zapewniła go. - po za tym twojego wewnętrznego smoka pokonała już dawno temu - przypomniała mu ze  śmiechem.

- jak dobrze żyć w kraju rządzonym przez taką mądrą królową! - stwierdził, unosząc rękę, jakby naprawdę zachwycał się teraz spotkaniem z najprawdziwszą królową. niby tak teraz żartowali, ale jednak co nieco o regan jej słowa mówiły. - to był mój zewnętrzny smok! ale nie mów jej, że mam jeszcze wewnętrznego, bo tego już na pewno nie przeżyję. - oznajmił rozbawiony i zerknął kontrolnie w stronę tii, na wypadek, gdyby podsłuchiwała i postanowiła go znowu zaatakować. pogadali jeszcze trochę i poszli.

ojej to przybiegli tutaj czym prędzej i na szczęście ten barman był zbyt gruby żeby ich dogonić. więc zdyszana cassie usiadła sobie na huśtawce i odkręciła butelkę po czym upiła kilka łyków, a potem podała ją chłopakowi. pewnie też się zmachał to musiał ugasić pragnienie.

jezu cassie taka szalona. cesar pewnie w życiu by na coś takiego nie wpadł! to w sumie całkiem przykre, że przegoniła go przez pół miasta na huśtawki.... w każdym bądź razie biegł za nią bo też nie chciał, żeby go złapali i usiadł sobie na ławeczce i łapał oddech. pokręcił głową. - zwariowałaś. - mruknął i przejął od niej butelkę bo w gardle miał sucho jak na pustyni. kiedy się napił to jej ją oddał i wziął sobie kolejnego papierosa i podsunął jej bliżej paczkę, jakby miała ochotę, a coś mu się wydawało, ze będzie miała. w każdym bądź razie on sobie odpalił.

jasne, że szalona. nawet na awku ma kaftan bezpieczeństwa więc coś to musi oznaczać xd
- może i tak, ale przynajmniej mamy whisky - powiedziała dumnie i oczywiście, że wzięła sobie fajkę którą od razu odpaliła i zaczęła lekko się bujać. patrzyła na swoje ciemne trampeczki, które miała na nogach. - po za tym takie biegani jest zdrowe a ty - teraz wskazała palcem na niego - ty nie masz w ogóle kondycji! - zachichotała.

no rzeczywiście! jakoś nie ogarnęłam, ze to kaftanik xd - no tak, nie można zaprzeczyć. i to za darmo. sprytna jesteś. - zaśmiał się. był na pewno pod wrażeniem, że w ogóle na to wpadła bo on pewnie by się nawet nad tym nie zastanawiał. - ja nie mam kondycji? - zdziwił się i pokręcił głową. - no co ty mówisz. mam kondycję jak najlepszy sportowiec! - powiedział i westchnął. jak mogła tak powiedzieć. chociaż patrząc na ilości jakie pali i pije to rzeczywiście nie mógł mieć kondycji.

jak mogłaś nie zauważyć, to przecież najważniejsze w tym awku! :d
- wiem! - pewnie nie raz kradła alkohol, ale tylko jak była naćpana lub pijana bo na trzeźwo była dość spokojna i melancholijna. - no jasne, że nie masz. sapiesz tak jakbyś przebiegł dziesięć kilometrów, a biegliśmy zaledwie pięć minut - powiedziała. ona nawet miała lepszą kondycję, wystarczyło że się napiła a czuła się od razu lepiej! - do usaina bolta ci daleko kolego! - szturchnęła go w boczek i zaśmiała się. pewnie chciała przelecieć bolta, bo skoro miał takie długie nogi to pałkę też musiał mieć imponującą!

no nie skupiałam się za bardzo nad tym to pewnie dlatego xddd
cesar chyba nigdy nie wpadł na taki wspaniały pomysł, żeby zawinąć skądś alkohol, ale on był w sumie dość porządnym facetem, pomijając wszystkie uzależnienia, które miał. i chyba już dawno nie był trzeźwy, więc nie wiem jaki jest jak sobie nie zaćpa albo się nie napije. może kiedyś się dowiem! - nie przesadzaj. wcale się tak nie zasapałem. - wywrócił oczami bo się napił i przestał ziajać więc nie bylo tak źle. - jezu, bo on to jest jakimś pierdolonym robotem! a nie normalnym człowiekiem. - powiedział kiwając głową.

pomijając uzależnienia i wady wszystkich naszych postaci to każda z nich była dość porządnym człowiekiem to wiesz, to się nie liczy! - na pewno? do tej pory masz nierówny oddech - zaśmiała się tryumfalnie i zaciągnęła fają i znów wypuściła kółeczka bo musiała się pochwalić, że ona potrafi, a on nie, hehe! - zazdrościsz mu, bo biega szybciej niż ty, niż ja, niż my wszyscy - powiedziała mądrze. usain to chyba był najszybszym człowiekiem na świecie z tego co pamiętam.

haha, w sumie tak, to by była racja..... xd rzeczywiście więc to się nie liczy skoro on i tak ciągle ćpał i pił i pewnie palił więcej niż piec kaflowy na zimę.. - wcale nie! coś masz chyba problemy ze słuchem, skarbie. - wzruszył ramionami i się zaciągnął. ale możliwe, ze jednak jakąś małą zadyszkę to miał jeszcze.... trochę chociaż. patrzył z zazdrością na te kółeczka i zaraz jej je rozwiał bo się wkurzał, że nie umiał tak i było mu smutno! - niczego mu nie zazdroszczę..... może sobie biegać tak szybko jak jakaś pantera śnieżna nawet jak chce i wcale mi to wybitnie nie imponuje. - wzruszył ramionami. - jak wróci do afryki to z pewnością będzie mógł przynajmniej uciec przez dzikimi kotami. - stwierdził.

oburzyła się i ułożyła rączki na bioderkach - wypraszam sobie, słuch mam wybitnie dobry bo gram na skrzypcach - tak to była chyba jedyna jej zaleta! świetnie grał i komponowała. pewnie tworzyła same smutne melodie, bo tak jej w duszy grało! posmutniała kiedy rozwiał jej te śliczna kółeczka i rzuciła peta pod nogi, żeby go zagasić. znów się napiła bo wolała czuć alkohol w buzi, aniżeli fajki! popukała go po chwili w czoło - jesteś straszny! - burknęła na niego - po za tym bolt jest z jamajki, a z tego co mi mówili na lekcjach geografii to jamajka jest wyspą i nie leży w afryce. - pstryknęła momentalnie palcami - ha! tu cie mam! - powiedziała dumnie.

- no i co to zmienia? - zapytał bo w sumie to on nie wiedział co to ma niby do tego..... chociaż nie....... musiał wiedzieć bo sam grał na perkusji! także na muzyce trochę się znał. pewnie gdyby nie to, że na trzeźwo go nie będzie lubił to chętnie by posłuchał co tam komponuje sobie. smutne, że zrobił jej taką przykrość i rozwiał kółeczka, ale go zazdrość zżerała! wziął od niej butelkę i się napił. - wcale nie jestem straszny... - wzruszył ramionami. - no i co z tego, że to wyspa i nie jest w afryce? - uniósł brew. - może tam też są jakieś niebezpieczne koty przed którymi musiałby uciekać. - stwierdził.

jezu musiałam się kotem zająć bo on sam siebie nie ogarnia xd
obraziła się strasznie, że niby nic to nie zmienia. jak nie! miała słuch absolutny i to było ważne! pewnie nie chciało jej się już gadać o różnicach rasowych u biegaczy olimpijskich więc wstała nagle z ławki i pobiegła do zameczku który widniał na zdjęci wdrapała się na samą górę na tą wieżę przy ślizgawce po czym powiedziała do chłopaka - jak chcesz dostać się na górę to musisz pokonać smoka który pilnuje mojej wieży - zaśmiała się i schowała z powrotem do tej wieżyczki! :d

jak mieszkałam u babci to pies mnie co chwilę atakował do zabawy albo innych przytulanek więc wiem o co chodzi xd jutro w ogóle do niej chyba jadę to się cieszę bo nie widziałam jej.. no z tydzień aż xdddd
przyglądał się jej uważnie jak tak wspinała się na ten zamek i wstał, żeby podejść bliżej. - a jak niby mam to zrobić? wystarczy, że dam mu butelkę? sądzę, że wtedy by nie przeżył. - stwierdził uśmiechając się szeroko i zadzierając głowę, żeby na nią spojrzeć. ale zaraz się schowała. - giiiń! giiń przeklęty smoku, który pilnujesz tej pięknej księżniczki. ciach! ciach! - krzyczał tak, ze pewnie cała okolica go słyszała, ale dziewczyna musiała mieć dowod, że go zabił. podniósł jakiś kamyczek z ziemi. - księżniczko tego wspaniałego zamku! zabiłem smoka! - powiedział triumfalnie.

mój kot sam sobą się nie potrafi zająć. przyszedł dziś z podwórka rano i zaczął mi miauczeć pod drzwiami do pokoju bo miałam zamknięte a jak otworzyłam to walnął się na moje łóżko i dalej w kimę, byleby tylko nie spać samemu! xd
słyszała te wszystkie odgłosy i chichotała jak podniecona nastolatka na widok swojego idola. a kiedy już stwierdził, że go zabił to znów się wychyliła - och, dzielny rycerzu, dziękuje ci za ten jakże szlachetny ratunek. smok leży martwy lecz ja nie mogę się wydostać stąd bez uprzedniego wypicia eliksiru, który trzymasz w dłoniach - wskazała palcem na jacka danielsa i uśmiechnęła sie.

jej to kochany kociak! moj pies też w sumie tak robi, ale psy to tak częściej mają niż koty. ale jak nawet idę się wysikać czy do łazienki to ona zawsze lezy pod drzwiami i czeka xd
- a jakże się mam tam wdrapać księżniczko, ażebym mógł ci tenże eliksir dostarczyć? - zapytał donośnie i podniósł butelkę, żeby wiedziała, że to o nim mówi. - mam również dla waszej wysokości magiczne zioło! - dodał i nie wytrzymał to się krotko zaśmiał ale zaraz znów był poważny tak jak przystało na rycerza ratującego księżniczkę.

na szczęście poszedł już spać i do piątej rano mam spokój, bo potem trzeba go na poranne potrzeby i spacer wypuścić xd
- w zamku znajdują się schody prowadzące do mej komnaty! - powiedziała teatralnym głosem - śpiesz się! czasu jest niewiele, a bez eliksiru umrę! - zachlipała. próbowała z wielkimi trudnościami powstrzymać śmiech, ale się jej udało. i znów schowała się czekając cierpliwie na swój ratunek. czyli cesara, alkohol i fajki xd

haha, to w sumie ja z nią nie chodziłam za często to przynajmniej tyle mialam spokoju i na pewno nie wstawałam o piątej rano xd
- dobrze, królewno, więc czekaj na mnie! - powiedział i zaraz zaczął się wspinać po tej rurze tam do zamku, ale nie dawał sobie rady, więc po prostu zaczął szukać tych schodków i bardzo się ucieszył jak je w końcu znalazł! wdrapał się na górę. - księżniczko, księżniczko! w której komnacie przebywasz? - zapytał i rozejrzał się a kiedy ją zobaczył podszedł tam i upadł przed nią na kolana wyciągając w jednej ręce paczkę fajek a z drugiej whisky. - oto moje podarki dla ciebie!

wzięła więc łyk whisky i jedną fajkę którą od razu odpaliła po czym uśmiechnęła się nawet i dygnęła jak księżniczka - dziękuje ci łaskawco za wybawienie. - powiedziała i zaciągnęła się papierosem po czym wypuściła gęsty dym. - w zamiar za ratunek mój ojciec odda ci połowę skarbca oraz ofiaruje moją rękę o panie - i znów dygnęła. po czy usiadła sobie tam i paliła. już zachowywała się normalnie.... chociaż nie, ona nigdy normalna nie była - powinniśmy występować w teatrze, nie sądzisz? - zerknęła na niego.

cesar za to podniósł się z kolan i sklonił się nisko z szerokim uśmiechem. - zawsze do usług o pani. - powiedział i wyprostował się. - co mi tam z połowy królestwa, skoro będę miał twoją rękę. - dodał juz luźno i usiadł sobie koło niej i też zapalił. - pewnie że tak. byłabyś na pewno najbardziej rozchwytywaną aktorką teatralnych desek. a kto wie czy nie zrobiłabyś wielkiej kariery filmowej jak audrey hepburn. - powiedział uśmiechając się i oblizał wargi a potem nachylił się do niej i ją pocałował. wystarczy tej zabawy, on miał ochotę posmakować jej ust.

- nie jestem taka ładna jak audrey - odparła normalnym głosem. nie była z tego powodu smutna czy coś, po prostu tak uważała. takie było jej zdanie i już! ale on ją wtedy pocałował i kompletnie się tego nie spodziewała. smakował whisky i fajkami, czyli nie zdziwił jej w ogóle. pewnie ułożyła dłonie na jego twarzy i przymknęła oczy kiedy ja całował. i tak się wczuła, że chciała się nieco przechylić do tyłu, ale zamiast tego padła na deski i zaczęła się śmiać jak najęta.

- według mnie jesteś ładniejsza. - powiedział kiwając głową. chociaż skoro widział ją jak słoneczko to w sumie nie powinien za dużo się wypowiadać. ale podnosił jej nieświadomie samoocenę. po za tym wiedział, że często, żeby przespać się z dziewczyną trzeba jej dużo słodzić i wtedy jest łatwiejsza! także taką taktykę stosował xd no bo jak inaczej miałby smakować, skoro pewnie wypili już pół butelki i spalili trochę fajek.... nie miał jej czym zaskoczyć. nie nosił przy sobie owocowych gum żeby tam smakować xd kiedy tak padła i zaczęła się śmiać cesar przyglądał się jej ze zdziwieniem. - ej, żyjesz? - zapytał chociaż biorąc pod uwagę, że się tak śmiala to dość dziwne pytanie.

cassie nie była zwykłą dziewczyną. nawet jakby ją ciągnął za włosy to pewnie poszłaby z nim do łóżka. mogę się założyć że kręciły ją takie dziwne rzeczy! xd nie wiem więc czy mówienie jej jaka jest śliczna, skoro ona uważała inaczej podniesie jego szanse na zaciągnięcie jej do łóżka.
podniosła się po chwili dalej śmiejąc i masowała tył głowy - tak, żyję - dalej chichotała jak głupia, a potem wzięła kolejny łyczek z butelki i znów się położyła na tej podłodze bo tak jej było wygodniej i fajnie jej się w głowie kręciło - ojaaaaaaaaaa - wymamrotała - widzę słonie - pewnie jej się coś śniło i odbijało po alkoholu - jednak nie - powiedziała ze smuteczkiem po chwili - a ty? widzisz słonie? - boże ona na prawdę była dziwna. ja bym bała się z nią przebywać xd