drzewa

papa z córcią sobie siedzieli na jakimś wysokim drzewie, bo staruszek kondychę dalej zajebistą ma. klata plecy barki i ciężarki są codziennie, bo nawet taki zapracowany pan burmistrz może znaleźć chwilę na popracowanie nad swoim ciałem. nie tylko po to, by móc dogonić ewentualnego zbiega, któremu odłupywałby nogę ale dla samego siebie, dla rodziny. bo zdrowie to podstawa! nie chciał przedwcześnie umrzeć zostawiając kochaną żonkę i swoje dzieci! - cieszysz się, że już wakacje? - bo wcześniej ze skibą uznałyśmy, że wszyscy mieli dzisiaj zakończenie i to ognisko to właśnie z tej okazji jest. skupił się na kimś z tego ich cudownego biwakowania patrząc przez lornetkę.

pan burmistrz jak obama. może jego też wezmą niedługo na prezydenta, bo się nadaje. sybil zainspirowana akcjami tatuśka również dbała o zdrowie, żeby być bardziej sprawną niż reszta jej leniwych rówieśników. musiała w końcu być najlepsza we wszystkich dziedzinach życia. a przynajmniej w tych, które uznawała za najistotniejsze. - tak, przyda mi się odpoczynek - uśmiechnęła się lekko, spoglądając z ciekawością w dół, żeby wypatrzeć coś ciekawego. - wyjedziemy gdzieś? na jakąś wycieczkę? - przeniosła wzrok na hugo.

haha xd w ogóle hugo jest chyba najlepszym ojcem na świecie, skoro dzieciaki takie mu podporządkowane, zapatrzone w niego i biorące z niego ślepo przykład. on to jednak faktycznie byłby dobrym prezydentem. zrobiłby ubojnie ludzi pewnie xd - tak, tylko mama ma problem z urlopem, więc stwierdziłem, że w weekendy będziemy zwiedzać zamki tutaj - za tutaj pewnie miał całe uk. najchętniej wyjechałby do szkocji bo lubi takie zimne klimaty - a jak już ona wybierze jakiś termin, zdecydujemy gdzie za granicę - bo na pewno żaklin chciała usmażyć swój chudy tyłek na plaży. taka biała wiecznie chodziła, że nawet hugo ją zachęcał do kupna samoopalacza ostatnio. wyglądała jakby była chora, a miała pomóc psychicznym pacjentom wrócić do życia. według niego jeszcze bardziej ich dołowała xd

powinien dostać jakiś medal dla najlepszego ojca. złym tatą nie był, bo dbał jednak o nich i uczył ich tylu ważnych rzeczy. był raczej gorszym obywatelem dla tych, który akurat nie mieli szczęścia i których zjadł xd. sybil pewnie marzyła sobie o tym, żeby rodzice przejęli jakich kraj albo chociaż wyspę i żeby mogli wszystkim narzucaj swoją wolę i zasady. to byłoby cudowne uczucie.
- lubię zamki - stwierdziła. rzadko kiedy narzekała, bo w końcu starali się im umilić jakoś czas. miała szacunek do nich. albo po prostu się bała się sprzeciwić czy marudzić xd.

sybil jakie marzenia ma xddddd hugo był chyba bardziej powściągliwy, bo wcale nie chciał wszystkim tego narzucać. uważał, ze jakby więcej ludzi praktykowało to co oni wszystko straciłoby sens. a tak? byli wybrańcami, mieli długą tradycję i historię, więc czuł się z tym wszystkim megawyjątkowo. i miał nadzieję, że jego cała rodzina tak się czuje. pewnie bała się, że jak będzie niegrzeczna to ją też zabije i zje! ale nie, hugo nie byłby w stanie tego zrobić. swojej kochanej córeczce, która była jego oczkiem w głowie, bo miała większy talent do mordowania ludzi od swojego chucherkowatego brata. - ja też - przyznał z lekkim uśmiechem i spojrzał na nią. - nie chcesz iść na tą imprezę? - wolałby, żeby jego dzieci bardziej asymilowały się z otoczeniem.

jakieś trzeba mieć xd. bardziej w sumie myślała o tym, że posiadanie własnej wyspy byłoby trochę podobne do mieszkania w rzeźni czy na jakiejś farmie. jeśli już ktoś by do nich przyjechał, to musiałby zostać. nie byłoby opcji powrotu i musieliby żyć w strachu przed tym, że lada chwila któreś z camardów może je upolować na kolację. jeszcze fajniej by było gdyby tak naprawdę nikt nie wiedział jak wyglądają i że być może jadą z jednym z nich na przykład w mieście. takie rzeczy działy się w główce sybil.
odwzajemniła uśmiech. - chciałam, ale jednak zaproponowałeś mi, żebym posiedziała z tobą. wolę twoje towarzystwo - wzruszyła ramionami. trochę się bała ludzi, a teraz miała wymówkę przynajmniej. nie chciała być już dłużej takim odludkiem, ale jednak potrzebowała kogoś kto by ją wypchnął między ludzi.

to trochę teraz tak mieli przecież. nikt się ich nie spodziewał, nikt nie widział kim są i jakby nie patrzeć wyspa, czy raczej st. albans należało do hugo! kogo chciał mógł namierzyć, zabić i upichcić na swoją wystawną imprezę dla ludzi z urzędu, którzy zachwycali się jego potrawami. niesamowity smak zwalał na swój talent kulinarny oczywiście i wymyślne przyprawy oraz najlepszych dostawców mięsa. głównie z francji i włoch! - och, córciu! - objął ją ramieniem, które lekko ścisnął. - w takim razie musimy zakończyć nasze siedzenie tutaj byś mogła iść świętować swoje wakacje! - i tym samym sam zlazł z tego drzewa. - no, dalej - popędzał ją. pewnie liczył, że sybil weźmie sprawy w swoje ręcy i przyniesie jakąś dobrą sztukę mięsa na obiad.

skoro tatuś ją tak popędzał to zeskoczyła z tego drzewa, pożegnała się ładnie i poszła w poszukiwaniu jakichś żywych (nie na długo heheh) dusz, do których mogłaby się przyłączyć.