guneas

siedział w tym im burdelu próbując znaleźć jakieś notatki, które wychachmęcił od jakiejś szczerbatej kujonicy. był wkurwiony, bo widział dzisiaj pipke z nowym chłopakiem i go nosiło.

on za to nie oganiał bo przyszedł zjarany od brata. czy od kogokolwiek. usiadł na środku salonu i się chichrał do siebie.

na bank ferb by mu zioło dał! pewnie u tej ich głupiej siostry był i z nią się zjarał. czy ona nie zyje? xd guy wyskoczył z jego pokoju, bo tak naprawdę to grzebał mu w gaciach i szukał jakichś seksi stringów, żeby zaniuchać czy coś.. albo phineas kradł mu jego bokserki i przepocone oddawał, więc ten chciał to ukrócić! no i tak wyleciał do niego. - a ty co, kurwo? gdzie rzuciłeś moje papiery! - nie, żeby w ogóle chciał się uczyć czy coś... po prostu się wkurwił, że a) piper rucha się z tym idiotą, b) phineas jara sam! i pewnie kilka innych powodów też miał, dlatego miał kurwiki w oczach i chciał się lać!

siostra jest kochu xd niczym w bajce xd - spooooko staaaary, różowe słonie już poszły... coś ty taki narwany, usiądź, napij się... - rozłożył się wygodniej na środku salonu i nie ogarniał. on wcale nie chciał sie z nim bić, jemu przecież zależało na tym żeby być jego braciszkiem. - papiery masz w szufladzie. na saaaamym dnie w narni - chichotał jak opętany.

ahahhaha, w narni <3 <3 <3
guy'owi wcale do śmiechu nie było! nie wiedział, czemu w ogóle phineas gdzieś lata po mieście jak pojebany, zamiast wymyślić z nim plan odbicia piper! czuł się jak jakiś rycerz albo inny pirat, w sumie. - odpierdol się, chuju niedojebany po ciemku! - złapał jakąś książke, pewnie biblię i w niego rzucił. ciekawe, czy mu głowy nie rozjebał, bo miał niezłą parę w łapie! rzucał młotem czy czymś tam xd

jak dostał w łeb to zemdlał i tak spał do rana xdddd

a guy obgryzał paznokcie z nerwów, że zabił kumpla bo wcale tego nie chciał i leżał obok niego cały czas!

martusia wyjebała go z domu, bo miała okres i srała ogniem, dlatego teraz próbował się dobić do drzwi brata.

chciałby. phineas urządzał akurat imprezę, bo nauka mu nie wchodziła w głowę. było w chuj głośno ale i tak tamten się tak dobijał, że ktoś zwrócił uwagę, że coś jest nie tak. otworzył drzwi cały rozbawiony. - czego? - oparł się nonszalancko o framugę.

- co ty tu odpierdalasz? - przecisnął się obok niego, bo był taki mały, że w sumie podmuch wiatru sprawiał, że phineas leciał jak piórko. - KONIEC IMPREZY! - warknął bo zawsze chciał to zrobić, a nigdy nie miał okazji i zaczął wyprowadzać wszystkich ludzi z mieszkania xd

zaczął się z nim szarpać. - sam wypierdalaj. ale już! NIE JESTEŚ U SIEBIE DEBILU! - zaczął go okładać poduszką, żeby wywalić go z mieszkania. - idź sobie porządź tą swoją popierdoloną martunią albo kimkolwiek. WYPIERDALAJ! - zaczął się na niego drzeć, bo co on mu tu będzie imprezę rozwalał. wypychał go z mieszkania.

na co ferb wystawił go za drzwi i się zamknął tu z guyem, który oczywiście do dawna miał romans z klozetem, bo się tak najebał xd

poszedł do marty imprezować.