newton

siedział w domu, bo miał areszt domowy, skoro aaron go przyłapał na zabieraniu prochów. grał w gta.

connor siedział obok niego i razem grali w to gta. pili piwo i zajadali się pizzą, bo co mieli innego do roboty - słyszałem, że ten idiota niedługo wychodzi ze szpitala. mogłem go lepiej załatwić - mruknął pod nosem.

- kto? - zapytał nakurwiając w jeden przycisk, ale chyba to nie był ten i zjebał się z jakiegoś rusztowania i złamał sobie kark. - kurwa! - zaklął popijając piwo. - aa... seba. odpuść mu, bo już nudno bez niego. - mruknął poważnie. connor go zaczynał wkurwiać, a tak nie miał nawet komu się pożalić.

- odpuścić mu? - spojrzał na niego a potem zaśmiał się, bo wciskał nie te przyciski co potrzeba - frajer, nawet w takie głupie gierki nie umiesz grać - sprzedał mu kuksańca - mogę mu odpuścić, w sumie dlaczego nie - zastanowił się poważnie nad jego propozycją - wpierdol przeżył to czas na pojednanie - napił się piwa.

- to jutro idziemy do niego w odwiedziny! - zaraz mu humorek się poprawił, że będą ziomeczkami z sebą! pograli i poszli spać przytuleni do siebie. dobra, wcale nie. konor spał na podłodze, frajer. albo miał swój pokój u elroja, bo to wielka hacjenda.

halo, miał swój pokój!