o2

taylor mimo swojego błogosławionego stanu nie próżnowała jeśli chodzi o jej zawodowe życie i dawała koncerty w londynie, pewnie przez cały weekend miała tu ze trzy, bo tyle osób chciało na to przyjść! harry wczoraj poleciał prywatnym odrzutowcem do nowego jorku, żeby tam wybrać piękny pierścionek w tiffanim, bo wiedział jaką taylor była jego fanką. teraz śpiewała out of the woods, a wiadomo, ze to to o jej seksi byłym obecnym facecie, ojcu jej dzieci! harry był dumny z taylor, ale niestety muzyka się urwała, zamiast facjaty taylor na telebimach zaczęło coś trzeszczeć, szaleć, pewnie jej krzyczeli do słuchawki, że nie wiedzą co się dzieje. a tu taki psikus! po chwili pojawił się tam harry ze swoim krzywym ryjem i poleciały nutki you and i. pewnie taylor była mega zaskoczona i nie wiedziała się co dzieje. tym bardziej, że z całego dachu leciały teraz róże, a on wszedł na scenę jakiś taki odpicowany ładnie, no i na żywo śpiewał to you and i. chyba skradł jej show ; c

taylor śpiewała sobie w najlepsze aż tu nagle wszystko się zmieniło. nie ogarniała co tutaj robi harry i dlaczego śpiewa you&I, jej ulubioną piosenkę. obserwowała go uśmiechając się do siebie. takiej niespodzianki ze strony swojego faceta się nie spodziewała. stała tam jak wryta, a jej fani śpiewali razem z harrym i krzyczeli haylor haylor.

pewnie najpierw była cisza, a później laski rzucały stanikami w scenę. ale nie, nie. on nie zwracał na nich uwagi. podszedł w końcu do niej i akurat się trafiło, że złapał lecącą z dachu różyczkę i patrząc jej głęboko w oczy wyciągnął kwiatka w jej stronę i klęknął na jedno kolano. zaraz jakieś piski, płacze i w ogóle połowa lamentowała że to się dzieje na prawdę, reszta jęczała, że to pewnie tylko sen i ogółem rumor wielki był. - taylor - odchrząknął do mikrofonu. głos mu drżał, bo może i był stworzony do bycia gwiazdą, ale właśnie podejmował najprawdopodobniej najważniejszą decyzję w swoim życiu. - swifty... matko mojego dziecko, uczyń mi ten szacunek i zostać moją żoną. - zagryzł wargę otwierając pudełeczko i pewnie błysnął tam milionokaratowy brylant, który oślepił nawet taką supergwiazdę jak taylor. - kocham cię najmocniej na świecie - dodał już szeptem. ale pewnie wszyscy słyszeli i tak, bo szeptał do mikrofonu.

wszystko działo się na raz, była w kompletnym szoku. ale kiedy do niej podszedł, zaczęła płakać. ale nie, nie dlatego że ukradł jej całe show, nie dlatego, że dziewczyny płakały nad jej losem, ale dlatego że była najszczęśliwszą kobietą na ziemi. nie chciała już myśleć o niczym innym niż o ich wspólnej rodzinie, tym, jak bardzo go kochała, nieważne były teraz skandale, liam, okładki które krzyczały na nich, że to wszystko bujda na resorach. najpierw się uszczypnęła żeby sprawdzić czy to sen ale to nie był sen. zamrugała kilka razy i przełknęła ślinę. dłonie jej strasznie drżały, a głos to łamał się za każdym razem kiedy chciała coś powiedzieć ale w końcu sie odezwała - harry... tak, zostanę twoją żoną. ja ciebie też bardzo bardzo kocham, nawet nie wiesz jak bardzo - uklękła przy nim żeby go pocałować czule. założyła pierścionek, dalej będąc w głębokim szoku, że to się w ogóle wydarzyło. widownia zaczęła mdleć, zrobił się wielki rumor, niektórzy śpiewali dla nich piosenki. wszystko na raz.

a! póki pamiętam. na pewno byli tu jacyś ludzie z prasy i teraz nadawali przekaz na żywo i w różnych serwisach społecznościowych byłą transmisja minuta po minucie z tego wydarzenia, jak harry oświadcza się taylor. pewnie wszystkie nagłówki brzmiały "czy odpowie tak?!" albo coś w tym stlu. chyba nad swoim losem ryczały laski, bo każda chciałą dalej wierzyć w swój związek z harrym! w ogóle nie wiem, czy harry wiedział, że liam wszystko wypaplał odnośnie larrego. pewnie nie, bo za bardzo dzisiaj się przejmował tym całym wydarzeniem. cały dzień wszystko planował, umawiał się z producentami taylor, wszystko musiało być idealnie, bo ona na to po prostu zasłużyła. a nawet na więcej! więcej niż mógł jej dać. nie wiedział nawet o liamie, bo taylor zakazała mu czytać tabloidów i innych takich. jaka kłamczucha! nie chciała, żeby się dowiedział. harry słysząc odpowiedź odetchnął z ulgą. oczy mu się zeszliły z radości i zanim ona klęknęła, on szybko wstał, złapał ją w ramiona i podniósł, żeby na oczach tych wszystkich ludzi, kamer z telefonów i wszystkiego co możliwe, pocałować ją tak namiętnie, jak tylko można sobie wyobrazić. jakby to miał być ostatni raz. a wiadomo, ze nie był, bo teraz czeka ich w ogóle wieczne życie razem.

tym lepiej dla niego, że nie wiedział. teraz to larry kompletnie się nie liczył, tym bardziej że to oni teraz będą królować na pierwszych stronach gazet. nim się zorientowała, harry już ją całował. oddała pocałunek, dziewczyny piszczały ze szczęścia, ona też miała ochotę ze szczęścia piszczeć, krzyczeć, skakać. harry był idealnym facetem, przynajmniej dla niej. była z nim w ciąży, dla niej nie liczył się teraz nikt inny niż ich mała rodzina. całowała go namiętnie, dopóki nie brakło im tchu. nie miała ochoty teraz na koncert, chciała z nim uciec i schować się w mieszkaniu, tulić do siebie i zajadać się pizzą. odkleiła się od niego, uśmiechając się delikatnie - jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi panie styles - wyszeptała mu to do ucha - będziesz najlepszym mężem i ojcem zarazem - pogładziła go po policzkach. aha i jak zajrzy do telefonu to się dowie, że liam ich wyoutował xd

oo, ma smska. pewnie mu telefon wibrował cały dzień, bo tyle smsów i powiadomień dostawał, ale nie miał chwili nawet, żeby do tego zajrzeć. - jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi, pani styles. - pocałował ją jeszcze raz w sam środek ust, żeby zaraz unieść jej łapki sobie do usteczek i pocałować w każdą kostkę. - wracaj do pracy, słonko. - szepnął do niej cichutko i zaśmiał się krótko odwracając buzię do jej fanów. - udanej zabawy! ona jest najlepsza! - wskazał paluchem na taylor i zniknął za kulisami, za którymi był do końca koncertu. pewnie ruchali się w garderobie, a później całą noc u nich na chacie.