mała mi

to mia i elka siedziały sobie tu w domu, a mia gotowała im jakiś zdrowy obiad, bo jak ostatnio wspominałam skibie, miała trochę fioła na tym punkcie. a ze słodkości tolerowała tylko gorącą czekoladę. albo paluszki z nutellą ;x w każdym bądź razie chciała się dowiedzieć o co chodzi z johnem i elką bo jej to nie dawało spokoju. - ostatnio spotkałam johna w sklepie, który miał cały koszyk wypełniony słodyczami i stwierdził, że tak właśnie chce umrzeć.... - zmarszczyła brwi. - wieczór wcześniej ty się do mnie wprowadziłaś i serio... o co chodzi? - zapytała.

możesz skasować elkę z mieszkania, bo wczoraj się pogodziła z johnem ;x mia taka bardzo zagubiona, nie ogarniała swojej siostry. ona miała wrażenie, że mia to pochodzi z kompletnie innego świata, albo że jest adoptowana jakaś czy coś. szkoda, że była zbyt podobna do mamusi eh. elka siedziała na blacie w kuchni, bo przecież gdzie indziej. tam jej było wygodnie - o co chodzi? a pokłóciliśmy się o bal na który poszłam z rudy'm... john był na mnie wściekły, to postanowił, że przebierze się za księcia i odstawił szopkę nie tylko mnie ale i swojej siostrze też. to skomplikowane. wczoraj się pogodziliśmy - wsunęła marchewkę do ust.

mia zdecydowanie była z innego świata bo nie ogarniała relacji międzyludzkich tak bardzo. znaczy ona sama lubiła ludzi, w sumie... nie jakoś tak, żeby od razu do wszystkich z dozgonną miłością, ale nie uciekała od nich. ale już takie kłótnie, powroty, rozstania, wyprowadzi.... to nie dla niej. zdecydowanie się gubiła. słuchała elki z lekko zmarszczonymi brwiami. - nie ogarniam... skoro tak szybko się z nim pogodziłaś to dlaczego w ogóle się od niego wyprowadzałaś? - uniosła jedną brew w górę i spojrzała na siostrę. - to nie ma dla mnie żadnego sensu. - dodała. mia lubiła johna, zgadza się, ale skoro elka była wściekła... z resztą jak mówiłam, ona nie ogarnia tak szybkich zmian, bo jej by na pewno tak szybko nie przeszło. albo tak sądzi, bo nie była naprawdę zakochana. ;x

elka za to miała tylu popularnych chłopaków, że przestała liczyć. nie zakochiwała się w nich, bo głównie to były przelotne romanse. ona jako jedyna z sióstr miała burzliwe życie uczuciowe, no dobra, może nie jedyna, bo harper przecież była po rozwodzie ;x elka podrapała się po policzku i zastanawiała się właściwie dlaczego się wyprowadziła - zrobiłam to pod wpływem emocji, nic więcej. wczoraj wszystko sobie wytłumaczyliśmy, john zrozumiał wiele rzeczy, a na dodatek ja też zrozumiałam o co tak naprawdę mu chodzi - przyznała się - najważniejsze jest to, że jest już w porządku. ej, miaaa, rozmawiałam dzisiaj z mamą. chciałaby wpaść do nas z ojcem - westchnęła - problem jest w tym, że u mnie nie zostanie, bo oni nie cierpią johna a u ciebie jest miejsce - napiła się wody.

- to wszystko jest strasznie skomplikowane.... - mruknęła. mia to miała pewnie najmniej burzliwe życie uczuciowe w ogóle z całego rodzeństwa carden, ale jakoś jej to nie przeszkadzało bo jak słyszała problemy sióstr to trochę jej się tego wszystkiego odechciewało. chociaż z drugiej strony ciągle marzyła o wspaniałym mężu i dzieciach... - u mnie? chcesz, żeby zostali u mnie? jeeej... - westchnęła i podrapała się po czubku głowy. - kocham ich i chętnie się z nimi zobaczę ale czy jesteś pewna, że z nimi wytrzymam? - zapytała i obróciła kubek bo leżał nie tak jak powinien. chyba ma jakieś problemy ze sobą xd

- no a u kogo niby mieliby zostać? u harper? ona ma przecież dzieci w domu, nie ma aż tyle miejsca - zauważyła - a ty mieszkasz sama, będą się tutaj czuć komfortowo - wzruszyła ramionami - ciesz się, że nasi bracia jeszcze nie przyjeżdżają, bo wtedy byłby dopiero problem - wstawiła swój kubek po kawie do zmywarki i wróciła na swoje miejsce - mia, a co w życiu nie jest skomplikowane? każda z nas jest nieźle kopnięta. jedna szuka swojego męża, który jej zwiał, druga pojechała za swoją miłością życia gdzieś w cholerę, mojego chłopaka nie tolerują rodzice, a ty chyba masz problem, bo przestawiasz ten kubek trzeci raz - złapała ją za rękę.

- no dobra, dobra.... - zgodziła się bo przecież nie odmówi rodzicom miejsca do spania. chociaż mieli całkiem fajny hotel w mieście i mia zastanawiała się dlaczego nie chcą skorzystać z niego... - nic ze mną nie jest nie tak. - uparła się ale znów go poprawiła bo dalej nie wyglądało to dobrze po czym westchnęła. - i nic nie jestem w stanie poradzić na to, ze rodzice nie lubią johna... ja go lubię. - wzruszyła ramionami. wydawał się jej dość sympatyczny więc nic do niego nie miała.

- jeszcze nie zauważyłaś, że mają go za totalnego fajtłapę? bo według nich to najlepiej wyglądałabym przy panie idealnym z okładki, taki, który ma sporo pieniędzy i który nie skompromituje mnie i siebie na oczach innych ludzi - wywróciła oczami. zostawiła dłonie siostry w spokoju - mia, jesteś jedyną osobą w rodzinie, która go lubi. no nie licząc mnie oczywiście, ale ja to jestem w nim zakochana i nie widzę poza nim świata ale to tam - zachichotała - oj mia mia. chodź, obejrzymy jakiś fajny film - zaproponowała, ciągnąc ją na kanapę. od razu się do niej przytuliła.

dzieciaki były dzisiaj nieznośne i miała dosyć siedzenia z nimi sama, więc zgadała się z siostrami i przyszła do mii, żeby ciocie się trochę nimi zajęły hehe. drzwi zostawiły otwarte, więc weszła jak do siebie. - przybyłam - krzyknęła, oznajmiając im, że już jest. chociaż pewnie zdążyły już zauważyć, bo dzieci rozbiegły się we wszystkie strony.

- może i jest fajtłapą, ale mu na tobie zależy i powinni to widzieć. - wzruszyła ramionami. chyba zapomniała jacy są ich rodzice... to by w sumie wiele tłumaczyło. poszła za nią i pewnie zdążyły włączyć już jakiś film, a do domu wparowało stadko dzieci i ich siostra. - cześć. - uśmiechnęła się do harper i rozglądała się za dzieciakami. znów będzie musiała wszystko poprawiać bo wszystko jej poprzestawiają! ale czego się nie robi dla takich rozkosznych maluchów ;x

złapała masona i penelope, bo musiała ich wyściskać. nie, żeby widywali cię praktycznie codziennie, bo ich kochała ale co tam. usiadła razem z nimi na podłodze, penelopę sobie wzięła między nogi a mason usiadł obok niej. uroczo - cześć harper! - krzyknęła do niej - siadaj siadaj. właśnie rozmawiamy o rodzicach, przyjeżdżają w przyszłym tygodniu - zaczęła robić małej warkoczyki bo się tego domagała.

uśmiechnęła się na widok tego jak dzieci ucieszyły się na widok elki. całe szczęście, że uwielbiała je, bo przynajmniej choć przez kilka chwil mogła odetchnąć i mieć spokój. - tak? nie wspominali nawet o tym jak z nimi rozmawiałam - usiadła sobie wygodnie na kanapie. ucieszyła się nawet na te wieści, bo lubiła takie rodzinne schadzki. - u kogo zostają? - założyła nogę na nogę.

wygląda na to, że tylko mii nie podobał się fakt, że rodzice do nich przyjeżdżają. może dlatego, że mieli zamieszkać u niej. pewnie też się przywitała z dziećmi ale nie tak wylewnie jak elka. najwyraźniej to ona była tą lepszą ciocią. - u mnie... - odpowiedziała na pytanie harper. - elka mówi, że tak będzie najlepiej.. - wzruszyła ramionami i strzepała z kanapy jakiś paproszek.

- u mnie nie ma miejsca, u ciebie z resztą też nie, więc zostaje tylko i wyłącznie mieszkanie u mii. nie będą przecież marnować żadnych pieniędzy na hotele. wolą na nas - zaśmiała się. harper i elka bardzo dobrze się dogadywały, bo miały podobne do siebie charaktery. elka też była uparta i uwielbiała wykorzystywać fakt, że rodzice posiadają wielką linię lotniczą i dawali im kasę - rozmawiałaś z nimi? co, oni dzwonią do każdej z nas osoba, tak im się nudzi? nie wystarczyło zadzwonić raz? - wywróciła oczami niezadowolona. elka z matką ostatnio miała spore problemy, skoro ta sypiała z jednym z jej byłych facetów xd

- no tak - pokiwała głową, ale zaraz jej się przypomniało, że elka miała przecież swoje mieszkanie. trochę jej się pomyliły fakty i myślała, że jednak zmądrzała i już nie wróci do johna. - nadal jesteś z tym jasonem? czy jak mu tam - machnęła ręką. nie lubiła go, bo uważała, że siostra zasługuje na coś lepszego! - na ile dni przyjeżdżają? jak chcesz to mogą się na kilka nocy zatrzymać u mnie. będzie ciasno, ale penelope z masonem się ucieszą - zaproponowała mii, na co dzieciaki potwierdziły krzykami swoją radość na przyjazd dziadków. harper miała już w planach zostawić ich i w końcu wyjść na imprezę. - nie wiem, najwyraźniej tak się nie mogą doczekać, że muszą dzwonić milion razy - wzruszyła ramionami.

mia czasem zastanawiała się dlaczego tylko ona lubiła johna.. może nie był zbytnio ogarnięty, ale kochał elkę, i jej to wystarczało do tego, żeby go nie gnębic. po za tym nie umiała gnębić ludzi. najwyraźniej harper miała inne zdanie i wcale jej się to wszystko nie podobało. - jak chcesz, harper... - powiedziała obojętnie, chociaż w sumie to z pewnością byłoby jej to na rękę. nie, żeby rodziców nie kochała, ale dlatego mieszkała sama, że jej to jak najbardziej odpowiadało. - do mnie nie dzwonią tak często... - stwierdziła po chwili zastanowienia. może była tą najmniej lubianą córką, bo nie była złośliwa i wolała się uczyć niż wyrywać facetów, bogatych czy fajtłapowatych. xd

tak pewnie było, mia była po prostu taką rodzinną fajtłapą, dlatego rodzice tak rzadko do niej dzwonili xd dobrze, że siostry chociaż trzymały się razem, a nie kłóciły się między sobą która jest ładniejsza, mądrzejsza i która więcej ma chłopaków. harper i eleanor należały do takich dziewczyn, które po prostu lubiły luksusowych facetów, a mia, no cóż, mia nie umiała się zakochać - on ma na imię john. tak, nadal z nim jestem, chociaż ostatnio powiem ci harper, że przeszedł samego siebie - zaśmiała się. co jej pozostało, musiała się się z tego śmiać - ej, to dobry pomysł. rodzice będą z dzieciakami a my we trzy się gdzieś wyrwiemy, co wy na to? - zaproponowała. penelope z masonem zaczęli się rzucać poduszkami, xd mia chyba dostanie zawału xdd

harper czasami współczuła mii, że była taką sierotką marysią. nie umiała się w ogóle sama ustawić dlatego na pewno podsuwała jej czasami jakichś fajnych chłopców, z którymi mogłaby się trochę zabawić. pewnie z elką bawiły się w swatkę i gdy nie było jej przy nich to obgadywały ją i rozmawiały na temat jej potencjalnych chłopaków. - czyli? - zapytała, ciekawa nowych ploteczek na temat związku eleanor. pochyliła się do niej i położyła jej rękę na ramieniu. - kochana, dokładnie o tym myślałam - roześmiała się. - w końcu przyjeżdżają raz na rok, więc muszę ich jakoś wykorzystać. wszystkim wyjdzie to na dobre - zaśmiała się. - ciesz się, bo czasami gadają o bzdurach - wywróciła oczami, po czym oparła się i położyła nogi na stolik. nawet nie zwróciła uwagi na to, że dzieci zaraz pewnie coś mii rozwalą xd

haha. mia w takim razie nie miała z nimi łatwego życia bo ona wcale nie chciała facetów. a już na pewno nie tych, których podsuwały jej siostry albo rodzice. chciała sobie sama znaleźć księcia z bajki.. o ile taki istniał. pewnie miała dość wysokie wymagania jednak xd mia wiedziała wszystko chyba na temat związku elki i johna więc przyglądała się dzieciom, które nie tylko biły się teraz poduszkami ale poleciały do kuchni, gdzie pewnie zaraz rozbiły kubek, który mia poprawiała tyle razy więc od razu tam poleciała spanikowana. z pewnością jednak nie o dzieci. wygoniła je z kuchni i odebrała im poduszki, ale pewnie znalazły sobie coś innego do zabawy jak piloty czy narzutę z jej łóżka. - w sumie to się cieszę. - przyznała dalej latając za dziećmi i wyciągając im z rąk wszystko co do nich wpadało.

elka tylko patrzyła się roześmiana jak mia gania za dzieciakami, bo sprawiało jej to wielką radość. dzieciaki byly zadowolone, penelope nie dawała się złapać a mason schował się za eleanor, żeby przypadkiem ciocia mia mu niczego złego nie zrobiła. oczywiście, że mia nie miała z nimi łatwo. eleanor i harper chciały, żeby mia w końcu wyszła na ludzi, albo do ludzi i przestała być odludkiem. kochały ją, dlatego chciały jej pomóc. uśmiechnęła się na słowa harper - czytamy sobie w myślach... rodzice przyjeżdżają na tydzień, to my możemy mieć błogi spokój. w końcu! - klasnęła w dłonie - poszłam na bal z rudy'm nie? john był tak zazdrosny, że przebrał się za księcia harrego i udawał, że mnie nie zna! - chichrała się dalej z tej sytuacji. - a ty mia, weź wyluzuj. to tylko dzieci - zauważyła.

potarła dłonią czoło gdy usłyszała jakiś trzask dochodzący z kuchni. miała się już ruszyć, ale całe szczęście mia zaraz za nimi poleciała, więc mogła dalej się wylegiwać na kanapie. mia powinna się cieszyć! gorzej gdyby się nią w ogóle nie interesowały i ją dręczyły. a tak chciały tylko mieć pewność, że znajdzie sobie porządnego partnera. chociaż nie wiem czy one akurat w tym było dobre, skoro elka ciągle musiała się martwić o fajtłapę johna, a harper gonić swojego byłego męża i kłócić się z nim o alimenty. - musimy się wyszaleć przez ten tydzień - zgodziła się z elką. chociaż przez kilka dni sobie odpocznie. - nie wiem co ty w nim widzisz - skomentowała to krótko, ale była dosyć rozbawiona jej historyjką. - uspokójcie się, ciocia wstała chyba dzisiaj lewą nogą - roześmiała się. penelope wdrapała się jej na kolana, więc przytuliła ją do siebie.

mason usiadł grzecznie przy eleanor i się uspokoił. widziała, że zaczął ziewać, więc przytuliła go do siebie i tak z nim siedziała, czekała, aż zaśnie to będą mogły w spokoju sobie porozmawiać o rzeczach dla dorosłych. najwyżej dzisiaj ona i harper zostaną u siostry, bo co miał innego do roboty - widzisz! cudownie, że rodzice przyjeżdżają, ja w końcu wyrwę się na trochę z domu, zabierzemy mię i połazimy po klubach, potańczymy. może mia pozna kogoś nowego? swojego księcia z bajki - zachichotała. wzięła masona na ręce i poszła położyć go na łóżku w pokoju, bo ten biedaczysko zasnął. - kocham go i go nie zamierzam wcale zostawić - wystawiła język w kierunku siostry. one pewnie też jak złapały głupawkę robiły to samo co dzieciaki ;x

penelope miała pewnie jakiś czujnik i robiła wszystko co starszy brat, więc zaraz też zaczęła marudzić, po czym poszła w kimę. kiwała się z nią jeszcze trochę, ale zaraz również odniosła ją do łóżka. - może trzeba ich zapraszać do nas częściej - roześmiała się. chociaż to wcale nie był najgorszy pomysł. - będzie jak za dawnych czasów. znajdziemy jej jakiegoś słodziaka - potarła ręce, knując już jakiś podstępny plan co do młodszej siostry. - tak, wiem. mówiłaś już to milion razy - wywróciła oczami. nie miała jej zamiaru więcej namawiać, żeby go rzuciła, skoro tak się upadła. - tak nawiasem, co tam u rudiego? - uśmiechnęła się szerzej.

mia słuchała tego wszystkiego z przerażeniem. - ale ja nie chcę chodzić na żadne imprezy i nie chcę tanczyć... a jak będę miała poznać księcia z bajki to na pewno go poznam. - powiedziała wzruszając ramionami.nie miała zmiaru niczego przyspieszać, wierzyła, że los jest na wszystko przygotowany i odpowiedni kandydat znajdzie się w odpowiednim czasie. - po za tym wcale nie wstałam lewą nogą. - mruknęła do harper chociaż odetchnęła kiedy dzieciaki usiadły i nie musiała za nimi gonić. potem będzie to wszystko musiałą posprzątać... ale skoro zostają na noc to chyba nie ma sensu się za to zabierać. usiadła sobie obok sióstr i słuchała co mają do powiedzenia. zawsze jak były we trzy to mia była tą która mówiła najmniej, ale wcale się tym wszystkim nie przejmowała...