carmenere

zabrał tu maud na ich rocznicę! to znaczy miesięcznicę, ale co tam, tak samo ważne. ben wiedział, że będą tu obchodzić to święto, więc spakował do walizki garnitur, który właśnie miał na sobie i w którym było mu taaak gorąco. to na pewno ten za duży garnitur, który miał też kiedy po raz pierwszy się spotkali, słodko. właśnie usiedli i otworzyli menu. ben jęknął.
- chyba nie mają menu po angielsku. - zaczął szybko wertować kartki. - będziemy mieli niespodziankę co zamówimy. - zaśmiał się. szukał pozytywów.

awww w końcu ktoś tu zagra! ben jedyne co jej powiedział to to, że ma na siebie założyć elegancką sukienkę, dobrze że nie tą samą co miała na sobie u gabriela bo by wyglądała komicznie i powiedział że po prostu dzisiaj wychodzą na kolację. nie spodziewała się tego, że akurat trafią tutaj, bo wiadomo, zapomniała o ich miesięcznicy xd była beznadziejna jeżeli chodzi o takie sprawy. wertowała kartki - oooch, dobra, skoro tak! jejku, gorąco ci musi być okrutnie - widziała jak się bardzo męczył w tym garniaku i odwiązała mu krawat, który jak na pierwszym spotkaniu, założyła sobie.

dlatego stwierdziłam, że muszą tu przyjść xd już sobie przypomniała o miesięcznicy czy benek jeszcze jej nie uświadomił co dzisiaj za okazja?
- nie, nie, jest okej, mają tu klimę. - machnął ręką. a przez klimę miał na myśli wiatrak, który znajdował się przy kasie i wiatr z którego nie docierał do ich stolika w rogu. złapał się za koszulę i lekko zawachlował. wpatrywał się w menu. - pollo con papas... pollo to chyba kurczak? - zgadywał. bał się, że zamówi miskę kukurydzy. - przepraszam, miało być tak romantycznie, a nawet nie wiemy co zamawiamy. - jęknął i spojrzał na maud.

pewnie sobie przypomniała, bo musiała policzyć co się wtedy wydarzyło!
- chyba nie jest do końca okej, weź rozepnij tą koszulę bo zaraz to ciebie podadzą zamiast naszych dań do jedzenia - mruknęła, odpinając mu dwa guziki koszuli - o tak lepiej, rozluźnij się - poprawiła spadające ramiączko od sukienki - pollo to kurczak, to pewne. ja chyba wezmę to ale kompletnie nie mam pojęcia co to jest. brzmi pysznie! - stwierdziła wołając kelnera. - hej, nie jest aż tak źle, a ty musisz się schłodzić. zamówimy drinki - uśmiechnęła się do bena.

- ale wtedy nie będę elegancki. - przygładził koszulę, przy której maud już kombinowała. ściągnął jednak marynarkę, która ukazała plamy potu pod pachami. romantycznie jak się patrzy xd ben nie przemyślał tego. to znaczy przemyślał, ale w swoich planach mieli być na miesięcznicę w st. albans, a nie acapulco. - w takim razie poprosimy dwa razy to. - mówił do kelnera i wskazał na menu to co wybierają. kelner trochę się zdziwił, ale przyjął ich zamówienie, w końcu to białasy i robią dziwne rzeczy. poprosili też o drinki i zaraz kelner zniknął, a ben ujął dłoń maud i spojrzał jej w oczy. - maud, pragnę ci powiedzieć jak bardzo mnie uszczęśliwiasz i uważam, że jesteś najwspanialszą dziewczyną, jaką... - tu dalej coś mówił, ale został totalnie zagłuszony przez kapelę mariachi, która otoczyła ich stolik i zaczęła grać i śpiewać.

- będziesz będziesz - zapewniła go, a potem próbowała ignorować fakt, że jednak się okropnie spocił. poprawiła okulary na nosie, kiwając głową na to, że chcieli to zamówić, najwyżej potem będą razem wymiotować. skoro byli parą, wszystko musieli robić razem xd jak tylko ben ujął jej dłoń i zaczął mówić do niej takim tekstem, była przekonana, że się jej oświadczy zaraz! jak dobrze, że nie usłyszała całości, bo by chyba musiała złamać mu serce i odmówić. za krótko się znali, żeby miała przyjmować jego oświadczyny! mariachi ją na szczęście uratowało - kompletnie cię nie słyszę! panowie, błagam, możecie iść sobie o tam?! - machnęła na nich ręką, żeby poszli i zaczęli iść w tamtą stronę - mógłbyś powtórzyć? - zapytała.

pierwsze wspólne zatrucie pokarmowe. to buduje prawdziwe związki xd hahaha oświadczyny, no tak, w sumie ben tak gadał jakby miał się oświadczać. obejrzał dużo romantycznych filmów i tam zawsze były takie przemowy, dlatego chciał przygotować własną.
- a mi się podobało jak grali! - zaczął się rozglądać za kapelą, bo skoro byli w meksyku na swoją rocznicę to musieli korzystać, żeby potem mieć co wspominać. - co ja mówiłem? - potargał się po czuprynie. jego włosy na pewno kiepsko reagowały w tym klimacie i sterczały na wszystkie strony. czy maud była w stanie traktować go poważnie z taką fryzurą i w spoconej koszuli? - a tak, że jesteś najwspanialszą... - zaczął, ale teraz kelner wrócił z drinkami i bardzo długo je rozkładał na stoliku razem z serwetkami, a ben znowu urwał i czekał aż ten sobie pójdzie.

cudowne doświadczenie zapewne xd ona nie oglądała aż tyle tych romantycznych filmów i nie przywiązywała uwagi do tego jakie są tam przemowy. bała się tylko, że poprosi ją o rękę a ona nie jest na to totalnie gotowa! wolała jednak bujać się z nim tak jak jest. czyli ona pod jego nieobecność robiła co chciała a on do niej wzdychał xd spojrzała na mariachich a potem złapała za drinka - a ja bym chciała wznieść toast! za udaną wycieczkę i za nas! - uniosła szklankę do góry i chciała się z nim stuknąć. liczyła na to, że niczego na nią nie wyleje, bo jak tak to chyba weźmie i stąd wyjdzie - musisz się stanowczo rozebrać - zauważyła - garnitur ci nie służy - oblizała powoli wargi.

mam to za sobą i potwierdzam haha. ben szybko zaangażował się w ten związek i świętował miesiąc związku jakby to była nie wiadomo jaka wielka okazja, ale nawet on nie był takim krejzolem, żeby już jej się oświadczać. była jego pierwszą poważną dziewczyną, ale to nie oznaczało, że będą razem na zawsze. jeszcze nie był na takim etapie myślenia. może za miesiąc jak upewni się, że maud jest tą jedyną xd
- za kolejne wspólne miesiące! - stuknął się z nią szklanką (nic nie wylał) i upił łyka. - nie mogę się bardziej rozebrać, nie wypada siedzieć bez koszuli w eleganckiej restauracji. - eleganckiej jak na meksykańskie warunki xd inni panowie na pewno siedzieli w rozpiętych koszulach lub bez. no ale benek chciał być elegancki! maud pewnie wolałaby spędzić ten wieczór w swoim pokoju, ale ben miał inne plany. - to co? czas na prezenty! - zawołał entuzjastycznie.

ja na szczęście nie mam xd tyle wygrać. maud nie świętowała żadnego swojego związku, bo w sumie miała ich niewiele. raczej swoje życie spędzała na tym, że wędrowała od imprezy do imprezy, od jednego kumpla do drugiego kumpla czy kumpeli i z nimi sypiała. czuła się wtedy taka wyzwolona. mamusia wiecznie na to narzekała, że jej córeczka jest taka niegrzeczna i mało rozgarnięta jeżeli chodzi o związki - może powinniśmy spędzić resztę tego wieczoru na leżaczkach na plaży przy hotelu? - zaproponowała - na pewno będzie tam chłodniej jak byś ściągnął z siebie te wszystkie niepotrzebne ciuchy - poklepała go po kolanku a potem o mało co się nie zakrztusiła - ojej, prezenty. nie mam niczego dla ciebie, a przynajmniej nie w acapulco! - zaśmiała się nerwowo.

- ojej, a ja zaplanowałem tyle atrakcji! najpierw kolacja, potem spacer na wzgórze tepeyac i stamtąd podziwianie zachodu słońca. a wtedy pójdziemy do casa de los vientes, organizują tam wieczorne pokazy lokalnego tańca. - opowiadał jej o wszystkich swoich planach, w których nie przewidywał leżenia. chciał, żeby ich wieczór był wypakowany atrakcjami! - największym prezentem jest to, że jesteś obok. - stwierdził. co za banał! benek za to był dumny ze swojego tekstu. - ja mam tylko taki drobiazg. - sięgnął do swojej siatki i wyciągnął pudełko, które jej podał. z ekscytacją patrzył jak je otwiera. w środku była maskotka z ich inicjałami.

- wow, na pewno dasz radę to zrobić to wszystko w tym garniaku? ja też bym się jednak przebrała w coś wygodniejszego, bo jeżeli mamy gdzieś iść na jakieś wzgórze to ja nie dam rady w tych szpilkach - wskazała na swoje nogi a potem się jednak uśmiechnęła - co nie znaczy, że nie doceniam, bo doceniam cię kochanie i doceniam to co dla mnie robisz. jest cudownie - chciała dodać, że pomijając to że jest jakoś mega mega dziwnie to było ok. otworzyła to pudełko i wzięła misia do rąk - ojeeej! jakie to słodkie! - wcale nie było słodkie. było mega kripi. ciekawe czy wywali tego misia przy pierwszej lepszej okazji - słodki jesteś - pocałowała go w usta.

- to będę cię niósł. poza tym wieczorem zrobi się chłodniej. - on był przekonany co do swojego planu i nie chciał marnować czasu na wracanie do hotelu. poza tym, ponownie: chciał się ładnie prezentować. nawet jeśli osiągnął efekt odwrotny do zamierzonego i siedział spocony co wcale nie wyglądało ładnie xd hahaha maud zaczyna kumać, że benek jest w innym rozdziale ich związku niż ona. w sumie to byli w dwóch różnych książkach. - podoba ci się? - uśmiechnął się z ulgą, bo długo wybierał idealny prezent. cieszyło go to, że ona się cieszyła! zaraz kelnerzy zaczęli znosić wielkie półmiski z ich jedzeniem. jedzenie wyglądało smakowicie, ale było tego strasznie dużo. - to chyba nie do nas, zamawialiśmy tylko dwa. - pokazywał na palcach "dwa", ale wtedy kelner coś powiedział po hiszpańsku i postukał w napis na menu. - "racionales grandes, para 4 personas". - przeczytał powoli i spojrzał na maud. - to chyba znaczy, że jedna porcja jest dla czterech osób. - mogli zaprosić wszystkich swoich znajomych, żeby się najedli i jeszcze by zostało.

- nie ben, to jest cholernie głupi pomysł, żebyś mnie niósł. naprawdę, wpadnijmy proszę do hotelu, ja będę chciała się przebrać jeżeli mamy iść gdzieś dalej - mówiła poważnie - nie chcę zabrudzić takiej eleganckiej sukienki - specjalnie ją wzięła ale nie po to, żeby ją porwać gdzieś czy wybrudzić kurzem włażąc na tą górę czy tam wzgórze. pewnie, że byli w totalnie dwóch różnych momentach życiowych, na dodatek związkowych. ich związek nigdy nie miał sensu ale maud się na niego uparła i cóż, są tu gdzie są - pewnie, że mi się podoba! - uśmiechnęła się i odstawiła misia do kartonika. spojrzała na jedzenie - jezu, ben... nie zjemy tego przecież! świetnie - mruknęła opierając się o oparcie krzesełka. ona przecież miała świra na puncie wagi.

- ale wtedy nie zdążymy na pokazy tańca. - zauważył. - na pewno damy radę wszystko obejść, przecież nie będziemy się wspinać na kilimandżaro, tylko idziemy na romantyczny spacer. - upierał się, bo nie po to dostosowywał rocznicę pod acapulco i szukał najbardziej romantycznych atrakcji, żeby teraz maud nie chciała ich realizować. mógł je wcześniej z nią skonsultować, ale chciał jej zrobic niespodziankę i myślał, że będzie zachwycona! maud sama chciała takiego frajera, widziały gały co brały xd - to zapakujemy na wynos i zaniesiemy do naszych znajomych. marty i leila na pewno to zjedzą. - zaproponował, bo skoro maud już przedstawiła go swoim przyjaciołom to ben uznał już ich za swoich, no i nawet zdążył się zorientować kto jest największymi żarłokami. marty i tiffy żebrali o kasę na frytki, a tu mieliby tyle żarcia, pozdrawiam xd nawet gdyby maud nie miała świra na punkcie wagi to by tego nie przejedli. - to bon appetit! - pomieszały mu się języki, ale trudno, zaczął jeść.

- beeeen. stop. moment. ja rozumiem, że chcesz ten wieczór spędzić w najbardziej romantyczny sposób na świecie, ale nie będzie trochę tego za dużo? będziemy zmęczeni po wspinaniu się na górę, ty już ledwo ciągniesz w tym garniturze a jesteśmy dopiero w restauracji - próbowała mu racjonalnie wytłumaczyć swoje argumenty - ja nie chcę tego wszystkiego jeżeli nie będziemy mieć z tego oboje przyjemności, rozumiesz co mam na myśli? ben, spójrz na mnie, hm? - złapała go za podbródek - ja naprawdę nie wymagam najlepszych knajp czy najlepszych romantycznych miejscówek, ja po prostu potrzebuję ciebie i niczego więcej. jak dla mnie moglibyśmy siedzieć na plaży i patrzeć sobie w oczy - powiedziała z uśmiechem na ustach - jesteś najcudowniejszy na świecie, wiesz? jak ja cię w ogóle znalazłam - zachichotała - smacznego - zaczęła się zajadać.

- ale będziemy mieli z tego dużo przyjemności jak już wejdziemy na wzgórze i zobaczymy widoki! będzie warto, zobaczysz! wszyscy na tripadvisorze się zachwycali. - zapewniał ją. musiał znowu popić drinka, bo było mu gorąco. oby tylko nie odleciał pijany jak wleje w siebie za szybko drinki. - teraz tak mówisz, ale potem będziesz wspominać, że nie postarałem się na naszą rocznicę i że nic nie zorganizowałem! chcę, żeby dzisiejszy wieczór przebiegł idealnie, bo ty jesteś idealna i zasługujesz na wszystko co idealne. - mówił stanowczym tonem, więc nie brzmiało to zbyt romantycznie, no chyba że maud kręcił stanowczy ben xd - to ja cię znalazłem na balkonie. - przypomniał jej. - jak romeo julię. - ciągnął te rozmyślania. - i jak ci smakuje? - popatrzył jak tak jadła, bo jak dla niego okazało się, ze restauracja lepiej wyglądała niż pracowała, bo jedzenie było dość gumowe. ale nie chciał się do tego przyznawać, bo cały wieczór będzie zrujnowany!

- ben, naprawdę odpuść. uparłeś się na to wszystko a może ja naprawdę chcę tylko potrzymać cię za rękę na plaży i pogapić się w gwiazdy? to jest dopiero romantyczne! nie będę tak mówić, uwierz mi - nie planowała chyba kolejnych rocznic spędzać w ten sposób xd - za dużo myślisz - popukała go w czoło - stanowczo za dużo. nie jestem ideałem, ideałów nie ma i nigdy nie będzie - chciała dodać, że jeszcze wiele o niej nie wie, a właściwie to praktycznie nic o niej nie wie ale trudno, niech chłopak sobie myśli, że jest idealna - niedobre. nie chce mi się tego jeść. wiesz, co? mam dla ciebie propozycję - nachyliła się nad nim - ucieknijmy stąd bez płacenia - zaproponowała z uśmiechem na ustach.

- czyli nie podoba ci się to co zaplanowałem? - zmartwił się. ben zawsze lubił organizować jak najwięcej zajęć, gier i zabaw, chciał dostarczać wszystkim jak najwięcej rozrywki... szkoda tylko, że nikt tego nie doceniał! jej propozycja sprawiła, że dostrzegł w niej diablicę, którą była naprawdę. przeraził go jej pomysł! - nienienienie, nie możemy tego zrobić. - pokręcił głową. - to, że nam nie smakuje nie daje nam prawa do czegoś takiego. kucharze ciężko pracowali, żeby nam to przygotować, poza tym spójrz ile tu jest jedzenia i i tak się zmarnuje... - jęknął kiedy znów próbował objąć spojrzeniem cały zastawiony stół.

- no weeeeź nooo. raz kozie śmierć! - próbowała go zachęcić do tego, żeby razem uciekli, ale to będzie dość skomplikowana sprawa. westchnęła cicho jak zapytał czy się jej to nie podoba - podoba mi się, ben. bardzo mi się podoba, tylko... to wydaje się mega skomplikowane do zrealizowania... koootku, nie obrażaj się na mnie, przepraszam. sprawiłam ci przykrość - pocałowała go w obie dłonie - pójdziemy tam gdzie tylko chcesz, dobrze? - zaproponowała. najwyżej spłynie jej makijaż, nogi spuchną a ona będzie czuła się koszmarnie i nie będzie chciała widzieć bena do końca wycieczki - już, nie denerwuj się. ale naprawdę, musisz zdjąć ten garnitur - wytarła mu czoło chusteczką ale przypał.

zjedli więc trochę tego niedobrego obiadu (i się nie najedli i nie mieli potem sił na wędrowanie ups), ben zapłacił za osiem osób i poszli realizować wszystkie jego plany, maud pewnie przy pierwszym już wymiękała. benek za to cieszył się, że zorganizował taki niezapomniany wieczór! niezapomniany na pewno hehe.