|1| ben & marcus

ale wiesniacki pokoj xd ben pewnie spi na tej kanapie xd
marcus wkurwil sie dzisiaj o cos i chcial sobie zajarac, ale nie mogl znalezc ziola. wywracal wlasnie teraz pokoj do gory nogami, bo musial to znalezc.

pewnie tak xd
benek właśnie wracał z sesji rpg z kolegami nerdami, więc był w bardzo dobrym humorze. mina mu trochę zrzedła kiedy zobaczył co marcus robi z pokojem. wszystkie jego rzeczy fruwały w powietrzu.
- o nie, moje figurki! - rzucił się, żeby pozbierać z ziemi swoje kolekcjonerskie figurki superbohaterów.

kopnal te figurki zanim ben zdazyl je wszystkie pozbierac. - lepiej powiedz gdzie moje ziolo! - warknal w jego strone. lepiej dla bena by bylo gdyby sie stad zmyl, bo marcus byl nieobliczalny gdy w gre wchodzily jego uzywki. podejrzewal, ze on mu je zarabal i wyrzucil. albo uzyl zamiast oregano. - gadaj albo mozesz sie pozegnac ze swoimi zabaweczkami - chwycil jakas figurke, ktora wygladala na najladniejsza i najbardziej droga.

- ale ja nie wiem! - jęknął. mimo że jego ojciec był rasowym palaczem zioła, to benek takimi używkami się nie bawił (przecież miał słabą głowę i po paru radlerkach odlatywał), poza tym unikał wszelkich ziół i ziółek odkąd aimee zaparzyla nie to co trzeba i wyskoczyła z okna. to niebezpieczne! - nie dotykałem żadnych twoich rzeczy! - zapewnił go. - wiec proszę nie dotykaj moich! - zaczął machać ręką, próbując zabrać mu swoją figurkę, ale podejrzewam, że marcus wymachiwał ręką, żeby mu to utrudnić. - spytaj rory'ego! - dodał, bo to, że tamten przejął towar było najbardziej prawdopodobne.

- bede robic co mi sie zechce! - dalej warczal. to, ze ben sie odzywal tylko bardziej go nakrecalo, wiec zlapal figurke w dwie rece i przelamal ja na pol. rzucil w bena polamanymi czesciami i podszedl do niego blizej. chwycil go za bluzke i walnal nim o sciane, przyciskajac go do niej. - to ma sie znalezc albo pozalujesz - zmierzyl go wscieklym wzrokiem.

- nieeeee! spideeeyyyy! - zawołał, ale było już za późno. oczy bena autentycznie zaszkliły. ta figurka spider-mana miała dla niego ogromną wartość, nie tylko pieniężną, ale też sentymentalną! ojciec uczył go, żeby nie przywiązywał się do materialnych rzeczy, ale jednak niektóre z nich były ważne. tę figurkę dostał od mamy, a mama już nie żyła!!! rzucił się na podłogę, żeby pozbierać części i przyglądał się im czy da się je złożyć. - pomogę ci szukać, już, chwila. - pozbierał wszystkie figurki i odłożył je z czułością na swoje łóżko (kanapę?). - gdzie ostatnio je widziałeś? - jego głos drżał.

biedny benek. teraz mi go szkoda ;c
marcusowi jednak nie bylo go szkoda. patrzyl na niego z pogarda. byl taki zalosny! jezeli jego ziolo sie nie znajdzie to wypierdoli mu wszystkie jego rzeczy za okno. - jak wroce to ma sie znalezc albo tego gorzko pozalujesz - zagrozil mu, po czym wyszedl, trzaskajac za soba drzwiami.

a widzisz. twoja wina!
jak marcus poszedł to się popłakał przez te figurki. szukał tego zioła, ale nic nie znalazł i będzie musiał pójść do dilera i zakupić jakieś. ale nie do rory'ego, żeby nie wiedział o tym xd pewnie trafi na jakiś niebezpiecznych typków i marcus go będzie miał na sumieniu.

skoro danielle wywaliła marcusa z mieszkania to pewnie siedzieli tutaj, jarali i przeglądali zeszyty bena, ups.

bardzo produktywne zajecie. dobrze, ze go tu nie bylo bo by sie poplakal. - ale przypal - powiedzial z rozbawieniem, po czym pokazal roryemu strone, na ktorej ben nabazgral jakies serduszka z imieniem Maud.

marcus się śmiał z niego a ten też miał pannę do towarzystwa xd ale pewnie rory nie wiedział.
- niemożliwe ze na niego poleciała - odparł rozbawiony. znał maud, nie leciała na takich lamusów.

ale on przynajmniej nie pisal jej imienia w swoim zeszycie od matematyki. zreszta jego relacja z Marta byla tak dziwna, ze nie zdziwilby sie gdyby jutro okazalo sie, ze z ich zwiazku jednak nici.
- moze on sie w niej zabujal I teraz ja dreczy jak jakis psychol? - dalej przewracal kartki.

może pisal ale rory jeszcze nie znalazł tego zeszytu xd
albo wycinał sobie na udzie xd gigi pewnie tak robiła! - może powinniśmy jej zapytać? - nagle bohaterowie sie w nich obudzili.

I nie znajdzie xd juz predzej po pijaki zrobilby jakies graffiti na jej czesc, ale jeszcze tak bardzo go nie porabalo. co go gigi, to bardzo prawdopodobne xd zamiast tatuazy miala scarification, ktore sobie sama zrobila. - to dobry pomysl, moze potrzebuje, zeby ktos mu delikatnie wytlumaczyl, ze ma sie odpieprzyc - zgodzil sie.

albo narzyga jej z miłosci na buty tak jak danielle xd
ciekawe czyje imie gigi sobie wyryje zatem...
- możemy to zrobić, ben jest trochę nawiedziony, moze przyczepił się do niej, a ona nie potrafi mu delikatnie powiedzieć żeby się odwalił - ostro rozkminiali xd zioło na nich dobrze działało.

specjalnie zje na obiad zupke z makaronem w ksztalcie literek I wyrzyga na nia 'I love u'. to dopiero talent xd
- to poczekamy na niego tutaj czy pojdziemy go znalezc? pewnie jest w bibliotice z innymi kujonami - rzucil zeszytem. przeciez nie bedzie go odkladal grzecznie z powrotem na miejsce. w ogole nie wiem czy Marcus zna Maud, ale kazda wymowka, zeby poznecac sie nad benem byla dobra.

romantyk xd
- do biblioteki! - zarządził. rory znał maud, dostarczał jej regularnie narkotyki i jednocześnie się o nią martwił aww xd to dopiero porządny diler. pewnie poszli tam?!

wrócił z tym lakierem do włosów i z numerem nori więc generalnie był zadowolony. zaczął wypakowywać dragi i chować je po kątach ;x

bena wypisali ze szpitala, więc biedak musiał wrócić do akademika i do przeklętego pokoju! słyszał, że jednego z jego współlokatorów wyrzucili, ale nie wiedział którego, więc będzie miał niespodziankę. nadal miał opuchniętą twarz i poruszał się powolnie i z bólem, ale lekarze uznali, że nie ma sensu go dłużej trzymać w szpitalu. wziął głęboki wdech, otworzył drzwi i zrobił niepewny krok do środka. niespodzianka, już wiedział kogo wyjebali. popatrzył na rory'ego i nie wiedział czy może zrobić kolejny krok czy lepiej uciekać gdzie pieprz rośnie.

mogł się wprowadzić do nawiedzonego pokoju po aimee xd
rory miał wyjątkowo dobry humor i brak wyrzutów sumienia z powodu pobicia współlokatora dlatego jak gdyby nigdy nic, jakby miał rozdwojenie jaźni przywitał się - cześć pierniczku - pakował dragi pod materac nie robiąc sobie nic z obecności bena.

mógł. tam przynajmniej miałby przyjacielskie towarzystwo duchów i czułby się bezpieczniej xd
- cześć? - powitał się niepewnie i pytająco. nadal się nie poruszył i czekał na jakąś reakcję ze strony rory'ego, ale ten nie rzucił się na niego ani nie zakazał mu wchodzić, więc ben powoli zaczął sunąć do przodu i kierować się do swojej wersalki. teraz skoro marcus już tu nie mieszkał to mógłby zająć normalne łóżko, no ale nie byłby w stanie wdrapywać się po drabince na górę.

nawiązałby dosłownie związek na odległość z aimee xd
może rory jak wytrzeźwiał to zaczął mieć jakieś wyrzuty sumienia wobec biednego bena? kto wie? w przeciwieństwa do marcusa może zrozumiał że to było złe i głupie, ale nigdy się do tego nie przyzna. zaczął skręcać sobie jointa, ale dalej nawet nie spojrzał na bena - jak chcesz możesz zająć łóżko na dole, skoro zostaliśmy we dwoje - wskazał na swoje łóżko - ale dragów spod niego nie wyjmę - zaznaczył zaraz żeby było jasne.

spaliby w jednym łóżku xd przynajmniej żadne duchy nie byłyby w stanie go pobić broniąc honoru aimee.
- więc marcus naprawdę się wyprowadził? - rozejrzał się po pokoju szukając oznak obecności marcusa. może to była kolejna zasadzka! tak samo jak to, że rory pozwoli mu spać w łóżku na dole, a potem w nocy będzie go atakować z góry. podreptał do wersalki i na niej usiadł, bo musiał robić sobie trochę odpoczynku po tym wysiłku.

ale mogłyby go nawiedzać i straszyć!
- nie wyprowadził tylko wyrzucili go - sprostował i otworzył okno z zamiarem zapalenie jointa. zaciągnał się, a potem spojrzał w końcu na bena siadającego na wersalce - chcesz? - wskazał na jointa - ponoć pomaga na ból - zaczął go kusić.