thor's tipi

nie mógł przeżyć dalej tego że nie był przewodniczącym więc zaczął olewać trochę zajęcia, a teraz upił się tu grzanym winem i czekał aż valentino przyniesie dolewke xd

wiedzial, ze jack musi odreagowac, ale troche sie zaczal martwic, ze za bardzo szaleje. zamiast wina przyniodl dwie herbaty. - do wina byla za dluga kolejka - sklamal i postawil przed nim herbatke.

spojrzał na niego zawiedzionym wzrokiem, miał bardzo dobrą fazę i chciał to utrzymać a zamiast tego dostał herbate, rozczarowanko - o nieeeee - zaśmiał się i przysunął kubeczek jednak bo było zimno - musimy zaraz jeszcze raz sprawdzić kolejkę - nie wyczuwał że to podstęp. przysunął się bliżej do niego i szturchnął biodrem w rytm muzyczki. był bardziej przylepą w takim stanie, ale nie wiem czy to dla niego dobrze i czy valentino cieszył się z takiego podejścia.

- nie chcesz isc na jakas karuzele albo lodowisko? - zaproponowal inne zajecia niz picie. na karuzeli jack mogl sie porzygac, ale na lodowisku by przynajmniej mieli okazje sie potrzymac za rece udajac, ze pomagaja sobie utrzymac rownowage. wolalby gdyby jack byl zawsze taki wylewny z uczuciami, ale cieszyl sie tym co mial.

- niee, wole stać przy tym stoliku - zamachał kubeczkiem i zatrząsł tyłeczkiem. szkoda że taki rozluźniony był przez to, że zyciowe plany trafił szlag i przesadzał z alkoholem. miło by było gdyby doceniał valentino nawet na trzeźwo - nie bawisz się tu dobrze? - zarzucił mu rękę na ramię. bardzo chciał go dotykać xd

westchnal widzac jego zachowanie. - chcialby zmienic otoczenie - nie odpowiedzial na jego pytanie bo nie bawil sie tak dobrze jakby chcial. staral sie byc wyrozumialy, ale robilo mu sie przykro, ze pod wplywem alkoholu nagle sie go nie wstydzi.

- możemy iść do baru naprzeciwko - wskazał sąsiedni bar. to kwalifikowało się pod zmianę otoczenia -jesteś na mnie zły? - może coś wyłapał w tym pijackim szale, położył dłonie na jego policzkach i nawet dał mu buzi w sam środek ust. w ogóle się nie wstydził teraz xd - nie bądź na mnie zły - myślał, że jest uroczy xd

- nie chce isc do baru, spedzilismy wystarczajaco czasu przy winie - zaprotestowal. jemu tez smakowalo, ale nastawil sie, ze beda robic tez cos innego. chwycil jego dlonie i odsunal od siebie. - nie jestem zly - zaprzeczyl, ale byl wyraznie zly xd

- to co? - zapytał trochę zniecierpliwiony. propozycje valentino mu się nie podobały. jego byly ciekawsze. jakby mógł dalej rozkazywać w samorządzie to może tutaj nie próbowałby dyktować warunków. to źle na niego wpływało.
- jeeeesteś - zaśmiał się i próbował ułożyć z jego ust uśmiech na twarzy. mógł być irytujący xd

- juz ci powiedzialem co chcialbym robic - mruknal. nie podobalo mu sie, ze jack myslal tylko o sobie i nie chcial przyjac jego propozycji. valentino przynosil mu wino, teraz jego kolej na wybranie miejsca. - jestem - zgodzil sie i znowu odsunal jego rece.

- nie potrafię jeździć na łyżwach - wyjaśnił przypominając sobie jego propozycje. jeszcze jack złamie tam nogę, albo wybije zęba jak gus ostatnio xd był trochę egoistyczny, ale odbijał tak swoją porażkę, chujek - bo? - dalej się uśmiechał uroczo. nie rozumiał, że to mogło być wkurwiające. wino przyćmiło mu osąd.

- nie musisz potrafic jezdzic zeby sie dobrze bawic - on nie mial z tym problemu wiec by mu pomogl. ale jack musial sie upierac przy tym co on chcial robic. - bo wstydzisz sie mnie kiedy jestes trzezwy, a po alkoholu znowu robisz mi nadzieje - wyrzucill z siebie co lezalo mu na sercu. za kazdym rezem kiedy jack sie przymilal mial nadzieje, ze moze robia jakies postepy, ale potem okazywalo sie, ze ich nie bylo.

- ale jak tylko będę się przewracać to też nie będę czerpać z tego żadnej przyjemności - przewracanie się było porażką, a więcej porażek jack by nie zdzierżył - nie wstydzę się ciebie - od razu się wyparł tego - po prostu nie wiem jak to zrobić - wskazał na siebie i valentino - a po kilku grzanych winach jest mi łatwiej - czyli w zasadzie musiał chodzić cały czas pijany xd

- to nie takie glebokie - mruknal pod nosem. nawet gdyby zaliczyl upadek to nic by sie nie stalo. moze to by go nauczylo, ze nie zawsze mozna w zyciu wygrywac xd - nie rozumiem dlaczego, ludzie i tak sie domyslaja - chwycil swoja herbate i wlepil wzrok w kubek.

- nie jestem przyzwyczajony do porażek - tatuś go wychowywał w duchu wygranej i to była jego największa porażka. ciekawe czy już się pochwalił rodzinie. nie sądze xd - jak to domyślają się!? - aż zapiszczał i rozejrzał się. widać było, że nie był gotowy.

- porazki czasem sa potrzebne. dzieki nim uczymy sie na bledach - staral sie zrozumiec jego punkt widzenia, ale wedlug niego to podejscie bez porazek bylo niezdrowe. westchnal widzac jak panikuje. - przed chwila mnie pocalowales. tutaj. przy wszystkich - przypomnial mu. rownie dobrze mogl to robic na trzezwo.

jack był inaczej wychowywany i nie rozumiał takiego podejścia. coś czuje że się tak nakręci że wyląduje na jakiś lekach bo jego psychika nie wytrzyma ech.
faktycznie wysyłał sprzeczne sygnały, ale to dlatego że sam miał wiele sprzeczności w tym temacie w sobie - chodźmy na karuzelę - jak gdyby nigdy nic przytaknął na jego pomysł i poszli na coś lajtowego żeby się nie porzygał. pewnie chociaż wytrzeźwiał na świeżym powietrzu!

ups, valentino probowal mu pomoc. akceptowal, ze to bylo trudne dla niego, ale nie widzial zeby sie jakos specjalnie staral pogodzic z porazka.
dalej byl zly, ze jack unikal tematu wiec atmosfera sie popsula. pewnie wrocili do domu wczesniej niz planowali.