montmartre

    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:06 pm

    Właściwie to ruszyli nie w dół a szli po prostu dalej jakby. Bo już doszli na samą górę. A to wzgórze jest takie. No i teraz byli za bazyliką, przyszli z drugiej strony. I skoro trochę zmarzli, to postanowił pokazać Jej jedną z tych knajpek. Weszli do dosć ciemnego wejścia, w którym panowała czerwień. Było ciepło, milutko i grała muzyka. Usiedli gdzieś w kącie, bo tam była kanapa i małe stoliki obok Niej. Zabrał od Niej płaszcz i zamówil im najlepsze wino w lokalu. - od tej strony Paryż też musisz poznać.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:13 pm

    Niech będzie, ty oprowadzasz xd Claudii spodobał się wystrój i ogólna atmosfera panująca w tej knajpce. W ogóle myślała o tym, żeby kiedyś przemalować swoją sypialnię lub jakiekolwiek pomieszczenie w domu na kolor czerwony. Przy wschodzie/zachodzie słońca w pokoju tworzyłby się niesamowity klimat. Usiadła wygodnie, zakładając nogę na nogę i odgarnęła niesforne kosmyki do tyłu. -Jak już myślę, że poznałam bardziej wartościowe miejsca to ty znów mnie czymś zaskakujesz. -stwierdziła wesoło.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:20 pm

    - i tak będzie cały czas - pocałował Ją czule i objął ramieniem. Gdy dostali wino, podziękował ładnie i podał Jej kieliszek. - ciesze się, że nie pojechałem tu sam, tylko jesteśmy razem - wyznał swojej kobiecie z lekkim uśmiechem na ustach. - rola przewodnika jest swoją drogą bardzo fajna. - dodał jeszcze i napił się wina. - wspaniałe - zachwycił się, wiadomo.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:25 pm

    -Musimy tutaj wrócić latem, najlepiej na dłuższy czas, żeby nic nas nie ograniczało. Wtedy pokażesz mi caluteńki Paryż, który tak kochasz. -była w stanie dla niego siedzieć tutaj nawet przez całe wakacje, no może prawie całe, bo chciałaby też pobyć trochę z ojcem. -Już tutaj sam nie będziesz przyjeżdżał! Nie pozwolę ci tak uciekać, nie ma mowy. -zastrzegła z udawaną surową miną. -Lepszego nie znalazłabym nigdzie. -zbliżyła swą twarz do jego i pocałowała go. Wzięła kieliszek i skosztowała wina. -Smakuje prawie tak samo, jak to, które mi kupiłeś. To jakaś jedna marka? -nie znała się kompletnie, ale smak tamtego wina zapamiętała, bo smakowało jej, jedno z nielicznych.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:32 pm

    - moze o winach nauczymy się innym razem, hm? Za dużo informacji już przyswoiłaś o mieście. Nie chciałbym, aby wszystko Ci się poplątało, Skarbie. - pocałował Ją w skroń, a potem na Nią spojrzał. - ale jak to? Nie będę mógł już w ogóle sam przyjeżdżać do Paryża? - zapytał robiąc wielkie oczy!
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:39 pm

    -Myślę, że to całkiem dobry pomysł. -zaśmiała się nieco nerwowo i znów skosztowała wina. Wtuliła się tak w niego jednym ramieniem, a w sumie ją obejmował to siedziała pewnie tak cały czas. Przymknęła jedno oko. -No dobra, będziesz mógł, ale pod warunkiem, że będę o tym wiedziała!
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:54 pm

    -oczywiście, ze będziesz wiedziała. Raczej - dodał tylko marszcząc czoło, no bo to różnie przecież bywa. - wiesz co, Claudia? - zaczął i pocałował Ją delikatnie w usta - kocham Cię. Bardzo. - po tych słowach pocałował Ją jeszcze raz. - jesteś moim wszystkim - och w jakich ładnych okolicznościach wyznaje Jej miłosć!
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 9:59 pm

    Toteż Claudia zmiękła na dobre, chyba najbardziej jak dotychczas. Klimat był wprost wymarzony by usłyszeć z ust ukochanego tak cudowne słowa. -Ja cię też kocham, bardzo bardzo, Charlie. -pogładziła go czule po policzku, który już powoli robił się szorstki i przytuliła się mocniej do niego obejmując za szyję. -Już nie wyobrażam sobie bez ciebie mojego życia. -szepnęła mu do uszka.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 10:09 pm

    -Ja też nie. - cały czas patrzył w Jej oczy. No chyba, że akurat się całowali. Posiedzieli jeszcze trochę, a potem stwierdził, że jeszcze coś musi zobaczyć. I tadam. Znaleźli się pod najpiękniejszą katedrą jaką w życiu widziałem. Charlie stał, zadzierał głowę by patrzeć na katedrę. A i dodam, ze gdy staniemy plecami do katedry, to mamy piękny widok! W dali Ajfelek, notre dame. Bo jesteśmy w centrum wzgórza Montmartre.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 10:20 pm

    No to ona znów się zachwyciła tym niesamowitym widokiem. Patrzyła tak samo jak i on, do góry by dostrzec katedrę. -Naprawdę zaserwowałeś mi dzisiaj dawkę przepięknych widoków. Na pewno dla nich warto było tutaj przyjeżdżać. -oczywiście, ważniejsze dla niej było poznanie rodziców Charlesa, ale podziwianie krajobrazów należało też do bardzo przyjemnej czynności.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 10:27 pm

    Dla Niego najważniejsze było samo bycie w tym mieście, jego ukochanym mieście. /Więc odżyje na pewno na jakiś czas. Splótł ich palce razem, pocałował Ją w skroń. Na pewno zrobili też sobie jakieś zdjęcie, bo ona zabrała po Paryża aparat. I możemy uznać, że pozwiedzali jeszcze jakiś czas, a potem już szykowali się do wylotu. Bo wena mi się dziś skończyła, a myślę, że chciałabyś ich zabrać do ojca Claudii, tak?
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pią Mar 09, 2012 10:31 pm

    Ok, mogą już wracać do Londynu, a zagramy u jej ojca jutro czy kiedyś tam, bo ja już teraz uciekam, więc...pewnie z małym niedosytem opuścili Paryż, nawet Claudii było żal wyjeżdżać, bo przez ten czas zdążyła nieco zmienić zdanie o Francji, jako o kraju, bo o Francuzach nadal miała mało pochlebne, poza wyjątkami.
    avatar

    Go??
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Go?? Pią Mar 09, 2012 10:33 pm

    No dokładnie. Więc świetnie. Następnym razem zaczniesz już tam. ;*
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 2:12 pm

    Zwyczajowy gwar Paryża tak jakby cichł w okolicy Sacre Coeur nawet jeśli wąskie uliczki prowadzące do katedry zapełnione były miniaturowymi azjatyckimi turystami z aparatami fotograficznymi większymi od niejednego komputera. Ściany obdrapanych ale jednocześnie pełnych uroku kamienic, których wzdłuż uliczek była niezliczona ilość zdawały się mieć właściwości wyciszające, co sprawiało, że były najlepszym miejscem na zamordowanie niewiernej żony z użyciem broni palnej lub wysadzenie kota w powietrze. Jednak nie był to powód, dla którego Lenny wziął tutaj Antoinette na spacer. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna musiała być w tych okolicach już z milion razy, bo kto odwiedzając Paryż nie zaszczycił tego wzgórza chociaż kilkoma godzinami uwagi? Ale uważał, że spacer wąskimi uliczkami będzie idealnym zakończeniem ich wyjazdu, biorąc pod uwagę to, że jutro z rana mieli lecieć z powrotem do Anglii, chociaż żadne z nich nie miało większej ochoty na powrót do tego paskudnie szarego i pospolitego kraju, zresztą każde miejsce na ziemi w porównaniu z Paryżem wydaje się być obrzydliwie zwyczajne.
    Rozglądając się za dogodnym lokalem, w którym mogliby usiąść, wypić kawę i zjeść idealnie cieniutkie crepy z kremem z kasztanów, Lenny nie puszczał dłoni Antoinette nawet na chwilę, chcąc zarazić ją swoim entuzjazmem, którym pałał do całodziennych pieszych spacerków po mieście, podczas gdy dziewczyna marudziła mu nad uchem od przeszło pół godziny, bo nie wpadła na to, by ubrać wygodniejsze buty. No ale nie ma się jej co dziwić, w końcu która elegancka kobieta zwiedza Paryż w butach o obcasie niższym niż osiem centymetrów? To zwyczajnie nie wypada.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 2:40 pm

    antoinette

    Paryż był prawie ulubionym miejscem antoinette. Mogłaby tu zamieszkać i pracować dla na przykład Le Figaro, pisząc tam artykuły na temat nowych wystaw jako nowicjuszka i wspinać się coraz wyżej, aż do działu o polityce, która miała stać się jej pasją. Dziś Paryż był zasłonięty przez wiele chmur, raczej deszczowych. Było smutno i ponuro, co przypominało jej o Londynie, czy jeszcze gorszym St. Albans. Ale nie miała jakiejś dużej awersji do Anglii. Wręcz przeciwnie. Uwielbiała ich wstrzemięźliwość, typowy flegmatyzm, herbatkę o piątej i uwielbienie do królowej. Chociaż akurat jej urząd odchodził do lamusa. Co nie znaczy, że Anglicy nie liczyli się ze swoją królową, nie uwielbiali jej. Księstwo Antoinette nigdy nie będzie miało takiego zakresu, potęgi, jednakże dalej uwielbiała Monako i była szczerze dumna, że może być członkiem tamtejszej arystokracji, a jej osobisty wujek tak umiejętnie nim rządzi. Antoinette uważała by nie złamać obcasa na nierównościach chodnika po którym przyszło im spacerować. Miało lada lunąć deszczem, dlatego tym bardziej przydałby im się jakiś uroczy stolik i filiżanka naprawdę mocnego espresso. Dziewczyna w nocy się nie wyspała, gdyż Lenny chyba zbyt wiele wypił i chrapał całą noc, a ona nie miała serca by mu zwrócić na to uwagę. Całe szczęście istniały cudowne kosmetyki Chanel oraz Ester Lauder, które używała, a które to właśnie zakrywały wszelkie oznaki zmęczenia . Jej nos z kolei przybrał barwę nieco czerwoną. Było jej raczej zimno, bo nie pomyślała, by ubrać się nieco cieplej. A może po prostu nic cieplejszego nie wzięła. Liczyła, że będzie tu tak ciepło jak nieraz jest w porze letniej, ulubionej Antoinette. Kochała lato za zimne drinki na plaży, mnóstwo wolnego czasu oraz fakt, że mogła chodzić w kusych strojach. Jej były chłopak, czyli jak zapewne domyślasz się, Andrew wielokrotnie powtarzał jej jakie ma długie nogi, zgrabny tyłek oraz naprawdę nieprzyzwoicie piękne ciało. Stąd wzięła się właśnie ochota księżniczki do obnażania się. Uwielbiała wylegiwać się na plaży albo pływać jachtami. Jednak tych nieco się obawiała, bo na regatach właśnie zmarł jej ojciec. Nie widziała tego osobiście, aczkolwiek nasłuchała się o tym niejednokrotnie okropnych rzeczy. – Lenny - mruknęła do swojego osobistego chłopaka, który to trzymał jej dłoń trochę za mocno, jakby chciał ciągnąć ją w jakimś kierunku. Pewnie najchętniej w stronę wysokich krzaków, by zbezcześcić jej tam ciało. Ale nic z tego. Antoinette miała czarny pas karate i poradzi sobie z takim chudym, długowłosym facetem. Albo może i nie. – Zaraz zacznie padać – uświadomiła go, gdyby sam nie był szczególnie zorientowany w obecnej pogodzie. Zdążyła to powiedzieć, kiedy faktycznie zaczęło padać. Grubymi, okropnie zimnymi kroplami wody. Miała ochotę biec, ale z racji niebotycznie wysokich obcasów nic by to nie dało i jedyne co by zrobiła to obtarła swoje książęce stopy, a tego nikt nie chciał. Jeszcze by się żałośnie rozpłakała z bólu i co! Liczyła, że Lenny zabierze ją na barana albo wyczaruje parasol. Z drugiej jednak strony uśmiechnęła się do niego szerzej i przystanęła przygładzając jego włosy. Wyglądały jakby były tłuste. Całe szczęście widziała jak dzisiaj je mył w całkiem dobrym szamponie i w końcu zmieniła zdanie, co do jego nieczystości i braku higieny.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 3:02 pm

    Lenny był załamany, bo czuł się tak, jakby nie był w stanie zapewnić jej dogodnego schronienia na psującą się pogodę; każdy z lokali, które mijali po drodze był albo zbyt pospolity lub zbyt tandetny, obklejony różowymi napisami informującymi przechodnich na temat aktualnej oferty lunchowej, a on uważał, że Księżniczka zasługuje na to, co najlepsze. Niestety za daleko było stąd do hotelu Bristol, czy którejś z owitych sławą kawiarni paryskich, a w okolicy nie dało się znaleźć nawet żadnego lokalu pokroju Laduree, czy innej patisserie specjalizującej się w kolorowych, niebotycznie drogich makaronikach o wszystkich możliwych smakach. Przez chwilę miał ochotę się rozpłakać, kiedy to zaczęło padać, zwłaszcza że wyglądało to tak, jakby Antoinette swoimi słowami sprowadziła na nich to załamanie pogody, próbując mu udowodnić to, że jest beznadziejnym strategiem, który nie potrafi zaplanować dla nich bezpiecznego spacerku. Cicho jęknął, przyciągając do siebie Antoinette. Oczywiście nie miał ze sobą parasola, bo rano, gdy wychodzili z hotelu – rano, czyli około godziny dwunastej, bo zanim dziewczyna się oporządziła i była zdatna do pokazania się światu minęło milion godzin – nic nie wskazywało na to, że będzie padało, albo Lenny zwyczajnie był marnym meteorologiem, nie potrafiącym przewidzieć pogody nawet na najbliższe kilka godzin. Układając dłoń niewiele ponad kształtnych pośladków dziewczyny, przytulił ją do swojego wątłego ramienia, próbując w ten sposób ochronić ją przed deszczem, lecz jak za chwilę stwierdził, była to niezwykle bezsensowna i mało efektowna metoda. – A podobno Paryż jest taki piękny w deszczu – mruknął w wilgotne już włosy dziewczyny bez większego przekonania, za moment unosząc delikatnie kąciki swoich nieznacznie spierzchniętych ust. O tak! W lepszym miejscu deszcz nie mógł ich złapać. Dosłownie dziesięć metrów od nich widniał niewielki szyld kawiarni o jakiejś malowniczej, jak wszystko po francusku, nazwie, dookoła której nie było jakichś tłumów co zwiastowało brak problemów w zdobyciu stolika, czego najbardziej się Lenny obawiał. Złożył na czole dziewczyny krótki pocałunek, a za moment pociągnął ją za dłoń, starając się nie robić tego za mocno, by nie wyrwać jej ręki ze stawów, by wciągnąć Antoinette do środka kawiarni, gdzie było przyjemnie, jako że ciepło, klimatycznie i co najważniejsze sucho. Rzucił przelotnie ‘bonjour’ do którejś z kelnerek stojących przy ladzie i posłał swojej ukochanej tryumfalny uśmiech, licząc na to, że ta za chwilę pogłaszcze go po główce, by wynagrodzić jego starania. Ściągając ze swoich ramion kompletnie przemoczoną marynarkę, skierował się za kelnerką do któregoś z wolnych stolików w kąciku, wsłuchując się w muzykę lecącą z głośników; jakaś francuska piosenkareczka, o której nigdy nie słyszał, marudziła coś o miłości i złamanym sercu, jęcząc niemiłosiernie, co jednak aż tak mu nie przeszkadzało, bo wszystko było lepsze od niektórych gniotów, którymi raczyły klientów lokale w Anglii. – Chyba jesteśmy uratowani. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli ukrywać się tutaj w nieskończoność – westchnął, odsuwając Antoinette krzesło, zanim sam usadowił swój zmęczony tyłek na krześle naprzeciwko niej. W końcu nadszedł zasłużony odpoczynek po całym dniu, a raczej kilku godzinach, łażenia po mieście, robiąc z siebie parę zakochanych gołąbeczków (inny wizerunek byłby niedopuszczalny w granicach tego miasta, które podobno było miastem zakochanych), którymi w sumie byli, chociaż sam Lenny przypominał bardziej czarnego kruka niż białego gołębia. Chociaż tak jak gołąb byłby w stanie zjeść teraz każdy kawałek chleba, bo zdążył paskudnie zgłodnieć.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 3:55 pm

    antoinette

    Antoinette chyba powinna się poważnie zastanowić nad sensem ich związku. Chyba faktycznie Albert miał rację uważając, że powinna być sama. Sama nie wyszłaby na tak długi spacer, co za tym idzie nie bolałyby ją nogi, ani też nie mokłaby w takim miejscu. U mnie za oknem z kolei szaleje śnieg, a przecież już drugi kwietnia! Antoinette zmarszczyła swój śliczny nosek słuchając Lenniego. Odsunęła się od niego nieznacznie. – Przecież jest piękny. – stwierdziła, bo właśnie tak uważała! Paryż był idealny o każdej porze dnia, czy to północ czy południe. Był śliczny w deszczu, słońcu, pod pierzynką puszystego śniegu o tak jasnej barwie, że aż raziło po oczach, ale też pod brudnym całunem błota. Może była fanatyczką Francji. Jednak nie kochała tylko kultury francuskiej. To może się trochę wyklucza, ale skoro w jej żyłach płynęła również krew włoska, musiała uwielbiać właśnie tamtą kulturę. Właśnie z tego powodu była taka rodzinna i troskliwa. Mimo wszystko bliższy jej sercu był Paryż od Rzymu. Wolała kuchnię francuską, głównie z powodu tak kalorycznego jedzenia we Włoszech. Kiedy weszli do kawiarni, a raczej niemalże wbiegli poczuła gorąco otulające jej ciało, prawie tak przyjemnie jak to robił Lenny w nocy. Kiedy przypomniała sobie o ich przedostatniej nocy, poczuła mrowienie w podbrzuszu i uśmiechnęła się niewinnie. Nie chciała by chłopak czy ktokolwiek z obsługi zauważył jej nieczyste myśli. Chociaż może powinna zachować się jak Sally z filmu Jak Harry poznał Sally, który niegdyś oglądała z szerokim uśmiechem, bo nie potrafiła inaczej, był taki rozczulający, i udawać orgazm w restauracji? Chyba była zbyt dystyngowana by sobie na coś takiego pozwolić! – Dziękuję – szepnęła do niego, kiedy okazał się taką dobrocią i odsunął jej krzesełko. Warto dopowiedzieć, że Lenny w Paryżu naprawdę wykazywał się wielką kulturą osobistą i właśnie romantyzmem. Na nadgarstku wisiała jej już bransoletka, którą podarował jej w pierwszy dzień podróży. Była prześliczna. Tym bardziej była pod niejakim wrażeniem chłopca (a naprawdę to jest niesłychane, bo wydawało się jej, że nic jej nie zaskoczy), kiedy błagał niemal na kolanach jakieś doskonałego jubilera paryskiego o to, by zmniejszył tą bransoletkę. Jubiler miał wielkie wątpliwości, czy w ogóle podoła, bo bransoletka była jedyna w swoim rodzaju. Nie tylko ze względu na użyte materiały, ale też mistrza złotnictwa, który ją stworzył. Pewnie wcześniej należała do jakiejś znanej osobistości i była niesamowitym okazem. Przy Lennim Antoinette widziała różnice, między bogatym mężczyzną, a zwyczajnym chłopcem, którym był jej eks chłopak. Tamten jedyne, co kupował były kwiaty. Nigdy nie podarował jej diamentów, głównie z powodu braku funduszy. Czego mogła od niego oczekiwać! A chyba takie błyskotki sprawiały jej wielką radość. Uwielbiała dostawać takie drogie prezenty, chociaż nie uwielbiała go tylko ze względu na nie! To oczywiste. Uśmiechała się, kiedy siedział naprzeciwko niej. Miała błyszczące, wesołe oczy. Nie była pewna, czy to zasługa jego samego, czy atmosfery panującej w tym mieście. Naprawdę coraz bardziej się do niego przywiązywała, a stosunek który mieli już za sobą spotęgował to rosnące uczucie. – Więc na co mam ochotę? – Zapytała jego, bo sama dziś była niezdecydowana i chyba minęłyby wieki, aż w końcu wybrałaby coś godnego dla jej podniebienia. Nie była szczególnie głodna, bo jak można być głodnym ważąc te dziesięć gramów co ona (pewnie miała same pneumatyczne kości, zero mięśni, a jej skóra była z foli bąbelkowej, czy coś podobnego)! Na śniadanie zjedli ogromne omlety z konfiturami z pomarańczy, maliny czy innego owocu, a do tego wypili ze dwie filiżanki mocnej kawy, więc nie dość, że była obżarta to jeszcze opita. Zamruczała pod nosem i spojrzała na Lenniego. On w tym czasie wczytywał się w menu, jakby widział je po raz pierwsze. Przez chwilę zastanawiała się, czy czasami nie ma problemów z czytaniem po francusku, ale mówił bardzo dobrze, więc nie sądziła by to mogła być prawda. Tym bardziej, że menu było dwujęzyczne. Mógł sobie ogarnąć angielskie nazwy. Chyba, że kompletnie nie potrafił czytać… Przypomniał jej się Lektor. Uwielbiała ten film. Pewnie ze względu na sceny w kuchni, kiedy się myli… Ale chyba nie. Lubiła po prostu Ralpha Finnesa. Był dla niej mężczyzną o świetnym wyglądzie, w dodatku świetnie grał. Miał wiele świetnych ról, w tym tą w Księżnej. Przymknęła oczy i miała już przed nimi siedzących przy jednym stole właśnie Rapha oraz Keirę… Film był dość osobliwy. I po obejrzeniu go miała mieszane uczucia, ale darzyła go wielkim szacunkiem. Może nie film, co Diobba, który go reżyserował. W ogóle miała afekt do filmów kostiumowych. Lubiła je nie tylko ze względu na księżniczki, arystokrację, której była częścią. Adaptacje książek Jane Austen czy innych pisarek tamtych czasów były po prostu urocze! Nie umiała znaleźć na nie innego słowa. W każdym bądź razie chyba wyszedł mi post bardziej o jej gustach odnośnie filmografii oraz literaturze, dlatego wróćmy do samej Antoinette, która gładziła swoje mokre włosy dłonią. – Pewnie wyglądam okropnie – stwierdziła dosyć cicho, bo nie chciała wyjść na przesadnie dbającą o swój wygląd dziewczyną z wybitnie dobrego domu. Bo kto był od niej lepszy? Księżniczki z linii brytyjskiej! A nad nimi już tylko książęta i królowie oraz królowe. Więc była naprawdę wysoko w społecznej hierarchii. Poza tym Antoinette miała specyficzną urodę. Wysokie czoło oraz nieco ostające uszy powodowały, że momentami wyglądała jak jakiś ufoludek. Ale chyba również dlatego wyróżniała się w tłumie. Lenny również nie był jakimś nadzwyczajnie przystojnym facetem. Pomijając już jego dłuższe włosy, nie miał chyba zbyt wiele mięśni, jego nogi w ciemnych spodniach wyglądały jak słomki, a nos był dość szeroki. Nie była pewna, co go tak do niej ciągnie. Pewnie był to charakter. A Lenny jednak miał wiele do powiedzenia, nie był ciepłą kluchą, która przytakuje jej idiotycznie na każde słowo, nawet niektóre tak idiotyczne o tym, że chyba powinna zgolić sobie brwi. A muszę zaznaczyć, że miała kilku takich idiotycznych znajomych, którzy podlizywali się jej cały czas. Nie znosiła takich ludzi! Dużo bardziej wolała tych szczerych, niekiedy aż do bólu. Potrzebowała takich ludzi wokół siebie, którzy nie będą się jej bać. Nie będą bać się powiedzieć jej przykrych słów krytycznej prawdy, na przykład o tym, że jej spódniczka jest już passe, a język którego używa jest pokroju plebsu. Bo niekiedy naprawdę robiła idiotyczne błędy, głównie po angielsku. Całe szczęście dalej się go uczyła i szlifowała.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 4:32 pm

    Lenny zdecydowanie nie miał problemu z czytaniem menu, które było wyjątkowo rozbudowane jak na lokal tak niewielki i w sumie ukryty przed ludźmi, bo znajdujący się w jednej z bocznych i bardziej odległych od szczytu wzgórza uliczek, tylko po prostu miał problem z dokonaniem wyboru, a jeśli jeszcze miał wybierać coś dla niej, wtedy sytuacja komplikowała się jeszcze bardziej. Wgryzł się w swoją dolną wargę, którą ssał w skupieniu, zastanawiając się nad tym, jaka różnica jest między dużym latte i cappuccino z podwójnym spienionym mlekiem oprócz tej cenowej, ale zaraz się poddał i podniósł wzrok z powrotem na dziewczynę, uśmiechając się do niej szeroko. Miała być tylko kolejnym trofeum do jego kolekcji sławnym albo po prostu cholernie seksownych kochanek, których miał na swoim koncie już dziesiątki, ale przerodziła się w coś o wiele bardziej znaczącego. Nie przejmował się za bardzo tym, że Willy pewnie ma go teraz za skończonego frajera, który dał się owinąć wokół palca tej strasznej dziewczynie o wielkich oczach i jeszcze większych oczach, która nawet nie mogła się chwalić zbyt dużym biustem, bo jak dla niego bez znaczenia było to, co myśleli sobie o nim inni, zwłaszcza że mógł mniemać, że wszyscy dookoła zwyczajnie mu zazdroszczą. W końcu kto nie chciałby być w związku z prawdziwą księżniczką? To było niczym jakieś niespełnione, dziecięce marzenie, sen, który prześladował go, ale był zbyt idiotyczny i nie do spełnienia, by mógł się nim z kimkolwiek dzielić.. Chociaż nie, Lenny nie marzył o takich rzeczach jako dziecko, bardziej pragnął być kosmonautą, ewentualnie kosmitą, bo z zieloną skórą wyglądał by naprawdę powalająco, a przynajmniej tak powiedziała mu któraś zapatrzona w jego ciemną czuprynę i zamyślone oczy koleżanka z klasy w podstawówce. Odchrząknął i pokręcił głową, wzruszając ramionami. – Co powiesz na kawę z mlekiem? Chociaż soki ze świeżych owoców wydają się być jeszcze bardziej kuszące, zwłaszcza że mi trzęsą się już ręce od nadmiaru kofeiny w organizmie – poskarżył się jej, wyciągając do niej swoją chudą dłoń, która faktycznie nieco drżała, jak speniany króliczek chowający się przed złym wilkiem, ale zamiast chwalić się Antoinette tym, jak bardzo zniszczony ma organizm przez kofeinę, złapał dłonią jej dłoń i przysunął ją sobie do ust, by musnąć ją nimi, przymykając przy tym oczy. Jej dłonie były idealnie gładkie i na dodatek pachniały prześlicznie, bo z pewnością używała jakiegoś przyjemniejszego kremu do rąk niż magiczny, osławiony Hemp z Body Shopa, śmierdzący na kilometr i zdecydowanie zbyt tani jak dla osoby rangi Antoinette. Nie chciał wykręcić łapki Antoinette, więc jeszcze się do niej uśmiechnął, by zaraz znów wypuścić ją wolno, wracając do menu, licząc na to, że to stało się bardziej zawężone lub czytelne, albo któraś z pozycji się podkreśliła, dając mu znak, że ma wybrać właśnie ją, ale niestety, o dziwo nic takiego się nie wydarzyło. – Kochanie – zaczął, uśmiechając się na samo brzmienie tego słodkiego słówka w jego ust. Kochanie.. To było tak trywialne, ale jednocześnie idealnie na miejscu. Bo właśnie, czy on przypadkiem nie był zakochany po uszy w Antoinette? Myślał od tym od dłuższego czasu i nie potrafił dojść do żadnych konkretnych wniosków, a bał się działać pochopnie, bo mógłby tego potem żałować. – Ty nigdy nie wyglądasz okropnie. A teraz.. Wyglądasz po prostu idealnie. Chyba zaczynam dostrzegać urok Paryża w deszczu, skoro tylko w takiej pogodzie mogę oglądać cię z wilgotnymi włosami. Chociaż.. Pod prysznicem musisz wyglądać jeszcze bardziej zniewalająco – zauważył, puszczając ją oczko. Był wyjątkowo niepocieszony przez to, że dzisiaj rano Antoinette w sposób niedopuszczalny i wręcz karygodny zamknęła mu drzwi od łazienki przed nosem, na klucz!, przez co biedny, niezaspokojony Lenny nie mógł podejrzeć jak ta myje swoje idealne ciało, o pomocy jej z myciem pleców nie wspominając, a musiała wiedzieć, że ten pod prysznicem sprawował się lepiej od niejednej naturalnej gąbki albo myjki! Chłopak ślepo liczył na to, że kiedy już raz się ze sobą prześpią, będą to robić w każdym możliwym miejscu, o każdej porze dnia i nocy, ale chyba się przeliczył. Liczył jednak na to, że gdy Antoinette całkowicie zapomni o tym, że potencjalne niebezpieczeństwo w postaci terrorystów żądnych jej serduszka na nią czyha, uspokoi się i będzie bardziej skora do jakichkolwiek pieszczot, których on, jako młody mężczyzna, zwyczajnie potrzebował i żadne romantyczne kolacje czy czułe słówka nie mogły mu tego zastąpić. Gdy kelnerka podeszła do ich stolika, Lenny cicho westchnął, bo dalej nie potrafił się na nic zdecydować, najwidoczniej Antoinette zaraziła go swoim brakiem zdecydowania, ale w końcu z pomocą miłej, młodej pracownicy tejże kawiarni udało im się wybrać idealny zestaw na słodki lunch, bo dali się też naciągnąć na kawałek jakiejś zachwalanej tarty z owocami leśnymi i puszystym kremem, na którego wyobrażenie ciekła Lenniemu ślinka z ust tak, że mógł spokojnie umyć niż wszystkie stoliki w kawiarni. Ale nie był pospolitym pomywaczem a szanującym się, leniwym bo leniwym, synem milionera i studentem na rocznej przerwie (ale wciąż studentem!), więc zdecydowanie tutejsze stoliki nie były nawet w najmniejszym stopniu godne jego cennej śliny, którą mógłby sprzedawać jako olejek do ciała dla wymagających kobiet, bo z pewnością miała właściwości zmiękczające i upiększające jednocześnie. Gdy kelnerka odeszła od ich stolika, Lenny wrócił wzrokiem do Antoinette i posłał jej milionowy dzisiejszego dnia uśmiech. Zwyczajnie nie potrafił się do niej nie uśmiechać. – Na co masz ochotę dzisiaj wieczorem? Domyślam się, że spacerów masz już dosyć – zaśmiał się cicho. Jemu marzył się spacer wzdłuż Sekwany po zmroku, ale dla niej będzie mógł odłożyć go na następna ich wizytę wspólną w tym mieście, bo sam się już do niego nie wybierał, jako że w końcu doszedł do wniosku, że samotny pobyt w Paryżu mija się z celem, bo jest to miasto stworzone dla zakochanych par, a tym statusem mógł się teraz przed wszystkimi chwalić. – Z pewnością musimy iść jeszcze na kolację, ojciec polecił mi fantastyczną knajpkę w okolicach Sorbony, podobno jest nadzwyczaj klimatyczna. Zresztą co w Paryżu nie jest – westchnął, bo to, że każdy lokal w tym mieście, każda uliczka, miała swój urok było dla niego niepojętne. Nawet ci wszyscy murzyni sprzedający breloczki czy jakieś świecące śmieci w okolicach każdego bardziej znanego monumentu w mieście byli na swój sposób magiczni i idealnie wpasowywali się w obraz miasta.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 5:24 pm

    antoinette

    Antoinette zerkała na ściany w tym lokalu. Były ciemne, przez co kawiarnia wydawała się jeszcze mniejsza, a jednocześnie dzięki ciepłemu światłu, w kolorze pomarańczowym odczuwało się nastrój domowy. Brakowało jej jakiegoś kominka, który zawsze chciała mieć, by włączać go zimowymi wieczorami i uprawiać seks na dywanie. Oczywiście miała takie marzenia w trakcie związku z Andrew. I nawet wielokrotnie się z nim nimi dzieliła, ale teraz nie było już go z nią tylko ten amerykański chłopak. Jankesi nigdy nie kręcili księżniczki, miała ich raczej za prostych ludzi bez historii, bez kultury i dążących jedynie do dóbr doczesnych. Ale kto w tych czasach jest nieprzeciętnie uduchowiony? Nie znała nikogo takiego, nawet żadnego księdza czy duchownego, a miała kilku takich zaufanych, którym zwierzała się ze swoich niepewności i grzechów. Była katoliczką ale nie do tego stopnia, by odmawiać sobie stosunków z mężczyznami. Nie chciała przecież nigdy wstępować do zakonu! Uważała, że to miejsce dla brzydkich dziewcząt, które by uniknąć wstydu z powodu swojego staropanieństwa udają, iż to ich powołanie. Bo kto został stworzony do życia w celibacie? Stąd popierała zdecydowanie kościół protestancki, gdzie księża mogli posiadać swoje rodziny, być normalnymi ludźmi, a jednak działającymi jako duszpasterze. Średniowieczne zakazy powinny zostać zniesione, bo chyba nie do końca wierzyła, by ktoś mógł jeszcze w stu procentach im się podporządkowywać. Antoinette byłoby przykro, gdyby wiedziała, kim czy nawet czym miała być dla niego. Sama dalej nie była z nim do końca szczera, ale obiecała sobie, ze nie zrobi nic, co mogłoby go skrzywdzić czy zranić. Przecież go nie zrani, albo nie rzuci za jakąś głupotę. Oczekiwała od niego jedynie wierności i szacunku oraz niewielkiej ilości czułości, ale najwyraźniej miał dla niej niemałe jej pokłady. Odwzajemniła jego uśmiech, kiedy muskał jej dłoń swoimi wargami. – Jesteś słodki, Lenny. W życiu bym nie pomyślała, że chłopak – nie lubiła używać wobec niego stwierdzenia „mężczyzna” albo „facet”, które już w ogóle było strasznie pospolite, gdyż od razu wychodziła przy tym na gówniarę. W końcu on: student prawa, w dodatku z Ameryki, już po dwudziestce był dojrzały. A przynajmniej dojrzalszy od niej, gdzie dalej siedziała w liceum i uczyła się życia. Chociaż tego chyba uczy się aż do śmierci! Bo na każdym etapie egzystencji na tym świecie napotyka się różnorodne problemy i niekiedy prowadzi się konflikt z samym sobą. Jej dzisiejsze problemy sprowadzają się do trywialnej walki serca i rozumu, z czego rozum zdecydowanie wygrywał. A co za tym idzie chyba nie była specjalnie głupiutką dziewuszką. Z drugiej jednak strony, czy nie powinna poddać się sercu i przeżywać życie w sposób najbardziej romantyczny? Możliwe, ale taki brak romantyzmu, jaki miała przy Lennim był naprawdę przyjemny. Mimo braku porywów serca, wielkich wzniesień i odczuwania ogromnych metafizycznych zjawisk było cudownie. Nie tylko dzięki jego pocałunkom czy miłym słówkom, których nie brała szczególnie serio, ale też ze względu na sam fakt, że był przy niej. Czuła się pewniej będąc z kimś, mając kogoś po swojej stronie, kto obroni ją przed złem całego świata. – jak ty może być taki romantyczny. Twoje obietnice zostały spełnione, z tego co widzę. – Mrucząc te słowa uśmiechnęła się do niego szerzej i obejrzała jeszcze swoją dłoń, zerkając na tą bransoletkę. Zastanawiała się też, na co zasłużył Lenny. Nie chciała przesadzać z prezentami, więc chyba na razie zrezygnuje z kupna mu samochodu, konia czy odrzutowca. Może powinna przemyśleć zakup jakiegoś zegarka? Jednak ktoś jej powiedział niegdyś, że to nie jest najlepszy pomysł na prezent dla drugiej połówki, gdyż mogłoby zwiastować szybkie rozstanie, do którego to odmierzałby czas. Sama wiecznie żyła z głową w chmurach, spóźniała się i nie liczyła czasu. W końcu była niezłą szczęściarą i nie musiała zwracać uwagi na godzinę. Dla niej każda była dobra. Przymrużyła oczy słuchając Joe Dassina, którego twórczość uwielbiała. – Nagrał kiedyś piosenkę o braku podatków w Monako. – powiedziała w pewnej chwili zupełnie bez żadnego związku, więc pewnie Lenny nie wiedział o co chodzi. Stąd też machnęła dłonią, dając mu do zrozumienia, że to bez sensu i nie muszą o tym rozmawiać. – Zatem sok. – Stwierdziła odnośnie ich napoju, bo chyba wszystko dochodziło do niej z jakimś opóźnieniem. Być może również przez przedawkowanie kawy, bo miała wrażenie, jakby ktoś wsadził jej watę do uszu. Wiesz, o jaki stan mi chodzi, o ile byłaś kiedyś tak tragicznie zmęczona. Ja tak mam po maratonach filmowych, dlatego przestałam na nie jeździć. Poza tym ostatnio nie grają nic fajnego. Zagryzła wargę. – Wieczorem? – już powoli zbliżał się wieczór, a oni byli na podwieczorku. Nie chciała by pomyślał, że nie chce odwiedzić polecanej przez jego ojca restauracji, jednak nie była pewna czy wciśnie w siebie coś jeszcze. – W porządku. Chociaż nie chciałabym wracać szczególnie późno, ze względu na nasz lot – co prawda mogli wybrać sobie obojętnie jaką godzinę powrotu, bo latali prywatnymi monakijskimi liniami, jednak musiała mieć sporo czasu w ciągu dnia, na naukę. Następnego dnia miała mieć ważny sprawdzian, a niewiele jeszcze na niego umiała. Nie mogła sobie zrobić jak on przerwy w nauce! A szkoda. Zerknęła w jego oczy, z chęcią dopowiedzenia czegoś jeszcze, ale przeszkodziła im kelnerka stawiając niewielkie kawałki tej wyśmienitej tarty oraz soki. Ona wybrała sobie jakiś kwaśny… może nawet porzeczkowy, gdyż wydawało się jej to idealnym połączeniem z ową tartą, której krem brzmiał strasznie słodko. Nie lubiła specjalnie mdłych deserów, ale tu miały być owoce, które chyba zneutralizują tą słodycz. Wbiła swój widelczyk w jedzenie i konsumowała. Nie lubiła jeść publicznie, bo to trochę ją stresowało. Nie chciała wyjść na grubaskę, która nie może się oprzeć jedzeniu! W końcu jedzenie, jako czynność wykonywana nawet przez księżniczkę nie było specjalnie eleganckie. Może nie brudziła się przy tym, ale otwieranie i zamykanie ust wyglądało momentami dziwacznie. Kiedy przełknęła pierwsze kęsy posłała mu uśmiech, raczej neutralny, bo nie szczerzyła się do niego jak mysz do sera. – To dotychczas mój najlepszy weekend w Paryżu. – Pochwaliła mu się, bo nigdy wcześniej nie spędzała czasu w taki sam sposób! Mogłaby z nim spędzić tutaj naprawdę sporo czasu, stąd dalej nie mogła pogodzić się z rychłym powrotem. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej zostaną w jej głowie niezapomniane wspomnienia. Nie tylko z ich apartamentu i tego, jak Lenny obnoście się z nią delikatnie, a nie jak jakiś napalony warchoł. Lenny miał klasę i chyba cieszyła się, że nie oddała go Clementine, bo to byłby jeden z poważniejszych błędów jej życia. Mogłoby ją ominąć tyle atrakcji!
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 5:51 pm

    Chłopak dłuższą chwilę oblizywał swój widelczyk do ciasta, mając nadzieję, że nie jest zrobiony z folii aluminiowej, która zostałaby mu potem na języku. Chociaż srebrny język wyglądałby całkiem nieźle, o ile merdałby nim cały czas, jak głupi pies merda ogonem. Uśmiechnął się do swojej szklanki z sokiem pomarańczowym, który również słodkością nie powalał, ale co, jak miał nadzieję Antoinette mu wynagrodzi później, chociażby swoim towarzystwem, bo to samo w sobie było słodsze od najlepszej czekolady na świecie, a Lenny był wielkim fanem czekolady każdego rodzaju, więc pewnie to było powodem tego, że związek jego i Antoinette nie był oparty jedynie na seksie przeplatanym z kłótniami, jak to jest w przypadku wielu młodych par. Odgarnął swoje nieco poskręcane od wilgoci włosy za uszy i upił łyk soku przez słomkę (nie chciał zniszczyć sobie szkliwa). – Więc jestem słodki i romantyczny – zamyślił się na moment wpatrując się przy tym w bliżej nieokreślony punkt nad ramieniem Antoinette, za chwilę jednak wracając wzrokiem do dziewczyny, która była jednak ciekawszym obiektem jego obserwacji. – To brzmi cholernie błaho, ale jednocześnie chyba całkiem przyjemnie. Daj mi znać kiedy będziesz miała już dosyć mojej słodkości i romantyczności, w porządku? – Poprosił ją, biorąc na widelczyk kolejny kawałeczek tarty, która okazała się być faktycznie wyjątkowo smaczna, zresztą jak wszystko, co miał do tej pory okazję skosztować w Paryżu, a jadł tutaj całkiem sporo, ale wcale nie był w ciąży, tylko chciał spróbować wszystkiego, co było dookoła niego, niezależnie od tego, czy była to wielka broszka z suszonymi truskawkami, czy puszkowane foie gras z któregoś z lokalnych supermarketów, które były ze sto razy bogatsze jeśli chodzi o wyposażenie niż te w St. Albans, dlatego też zastanawiał się, jak wielkim faux pas byłoby przywiezienie całej walizki jedzenia ze sobą, do kraju, bo miał ochotę na kilka słoiczków kremu z kasztanów, o kandyzowanych kasztanach w cukrze i pięknych czekoladkach w kształcie muszelek nie wspominając. Chyba był strasznym żarlokiem, ale że był obdarzony cudowną przemianą materii nie było tego po nim widać i już zawsze będzie patyczakiem o nóżkach grubości nadgarstków anorektyczek. – W porządku, Antoinette, jeśli chcesz możemy zostać na wieczór w hotelu, nie chcę cię przecież nadto męczyć, a myślę, że jeszcze nadarzy się okazja na zwiedzenie większej części miasta – stwierdził, bo miał nadzieję, że nie będzie to ich ostatni wyjazd w te strony, jako że sam był wielkim wielbicielem tego miasta, a i Antoinette zdawała się je uwielbiać. – A tak będziemy mogli zamówić sobie coś do jedzenia i do picia do pokoju i nie wychodzić z łóżka – zaproponował z nieznacznym, odrobinę łobuzerskim uśmiechem, uznając, że seks byłby idealnym przypieczętowaniem ich wyjazdu, po czym mógłby uznać ów za całkowicie udany i idealny, godny powtórzenia. Nachylił się do dziewczyny, by musnąć ustami kącik jej ust, który smakował teraz słodkim kremem z tarty. – To i mój najlepszy weekend w Paryżu, Antoinette. Ale z tobą byłoby mi wspaniale nawet na największym zadupiu – stwierdził, gdy się już od niej odsunął i opadł z powrotem na niewygodne krzesło, które uwierało jego biedny tyłeczek, któremu przydałby się masaż, najlepiej spod delikatnych dłoni dziewczyny. I już mnie bolą palce to ten xd.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 6:17 pm

    antoinette

    Jaki z ciebie cienias! Powinnam się sfochać i napisać jakieś jedno słowo. Na przykład AMEN. Ale nie będę taką frajerką i nieco bardziej się rozpiszę. Mam nadzieję, że nieco to co najmniej te osiemset słów. Bo mnie wcale a wcale palce nie bolą. Gorzej z mózgiem, którego wcale nie mam, a przydałoby się w końcu zakupić! Antoinette na jego słowa roześmiała się dźwięcznie. – Wcale nie jest to błahe. Jak dla mnie idealna mieszanka, bo muszę dodać do tego jeszcze twoją błyskotliwość i jakiś wrodzony czar, który chyba rośnie wraz z długością twoich włosów. – Oczywiście żartowała, bo nawet bez włosów byłby tak samo czarujący i kochany. Na zewnątrz już nie padało. A właśnie! Ostatnie zdjęcie kojarzy mi się z Marie… Jak sprzedawała te obrazy, a nikt ich nie kupował. To dopiero był smuteczek. No, nieważne. I ta dziwka z ryjem Jessici Stam mi się kojarzy z Mortmarte. Antoinette natomiast oblizała usteczka i napiła się soku, który był z kartonu bo od razu to wyczuła. Dziwiła się, że kosztuje tak drogo. Nie, żeby zawsze sprawdzała cenę… Po prostu tak jej śmignęło, kiedy przewracała karty menu, o ile nie była to jedna maleńka karteczka z trzema daniami na krzyż. Ale wtedy chyba Lenny nie miałby tak ogromnego problemu z wyborem. – I nie sądzę bym mogła się znudzić nie tylko twoją słodyczą, ale całym tobą. Mam wrażenie, że mogłabym do końca życia się ciebie uczyć a dalej nie byłaby to pełnia tego, co oferujesz. – Miała nadzieję, że nie weźmie tego za jakieś oświadczyny, a jedynie niekoniecznie składny komplement, gdyż język się jej plątał. Może odzwyczaiła się francuskiego podczas pobytu w St. Albans albo po prostu sama nie wiedziała, co ma zamiar wyrazić poprzez słowa. Odsunęła się od stolika, ale nie dlatego, że zamierzała już wyjść. Po prostu zrobiło się jej duszno i potrzebowała zdjąć marynarkę, narzutkę, jakkolwiek to nazwać prosto od Chanel i przewiesić przez oparcie krzesła. Zmrużyła oczy słuchając jego kolejnej propozycji na wieczór. Zastanawiała się, czy jest na nią zły, że tej nocy do niczego nie doszło. Niestety była zbyt przejęta dalej Albertem, poza tym spędziła cały dzień na rozmowach z matką o jej wątpliwościach dotyczących tego całego zamachu, czy jakkolwiek to nazwać. Sytuacja była tym bardziej nerwowa przez fakt, że nie załapano sprawcy. Więc dalej był na wolności dalej mógł zrobić krzywdę czy to Antoinette czy ponownie Albertowi. Ale ten chyba był strzeżony przez ludzi z pałacu, dlatego też to ona była łatwiejszym kąskiem. Ale kto by ją chciał zranić… była taka kochana. – Nie uśmiechaj się tak, bo mam ochotę zabrać cię do łóżka i nigdy z niego nie wypuszczać. – powiedziała rozbawiona, bo pewnie gdyby stwierdził, że nie ma ochoty na nią to rozpłakałaby się i sama uciekła stamtąd. Chociaż nie! W końcu była władczą, pewną siebie Antoinette na którą każdy ma ochotę zawsze i wszędzie. No, może każdy facet, bo sama nigdy jakoś nie miała ciągotek do kobiet. – W St. Albans też mi jest z tobą dobrze, więc chyba coś w tym jest. – Stwierdziła przysuwając jakoś bardziej do niego swoje krzesełko, a swoją dłoń ułożyła na jego udzie. Zaraz również przytuliła buzię do jego ramienia i cicho westchnęła. Pachniał swoimi perfumami, ale też deszczem. Wyciągnęła szyję i skradła mu pocałunek, mimo poleceń ich konsultanta do spraw wizerunku, który tłumaczył Lenniemu całą drogę z Anglii do Francji o tym, co może, a czego nie przy księżniczce, tak by nikt się nie czepiał ich złego prowadzenia się. W końcu to ważne sprawy! Nie mogła się opanować, dlatego zaraz przesunęła dłoń z uda na jego policzek i przyciągnęła jakoś bardziej do siebie i pocałowała namiętniej, ale bez wsadzania jęzora do ust. Cały dzień się nie całowali, a ona już do tego zatęskniła. Tak samo jak i do jego ciała, które co prawda cały czas było przy niej, ale którego to czuła niedosyt. Przez to, ze w nocy dzieliły ich warstwy bielizny, a teraz całego kompletnego stroju. W tle leciała jakaś smętna, jak to francuska, piosenka o miłości i o zakochiwaniu się w mieście miłości, gdzie właśnie się znajdowali. Nie wyobrażała sobie inaczej ich pobytu w Paryżu. – Chcę się z tobą kochać. – Szepnęła poważnie do jego warg. No i mi się nie udało... ;c
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 6:39 pm

    Oj, oj, szkoda, że ta Marie nie może sprzedawać obrazów na Montmarcie, zwłaszcza że chyba nie za bardzo związana jest ze sztuką. Nie pamiętam tej dziwki chyba. Lenny uniósł dłoń do swego policzka, unosząc kąciki ust, by potem się roześmiać. – Kochanie, czuję, że się rumienię! Jesteś z milion razy lepsza w prawieniu komplementów niż ja, chyba powinienem się porządnie podszkolić, bo obawiam się, że niedługo mogę zacząć cię jednak chociaż odrobinę nudzić – westchnął z niewesołą miną, jednak zaraz znów się uśmiechnął, bo przy niej czuł się tak, że mógłby w nieskończoność się uśmiechać, co nie było w sumie zbyt dobre, bo niedługo mogliby go brać za niepełnosprawnego umysłowo albo zwyczajnego idiotę, przez co stargałby reputację zarówno Antoinette (bo która księżniczka chciałaby spotykać się z idiotą?) jak i swego ojca. Wytarł serwetką kącik swych ust, bo musiał się oczywiście ubrudzić kremem z tarty, a bał się, że zaraz zza jakiejś firanki wyskoczą paparazzi i zaczną ich atakować ze swoimi aparatami fotograficznymi, oślepiając parę fleszem. Był zaskoczony tym, jak Antoinette rzuciła się do jego ust, jednak było to miłe zaskoczenie, jako że uwielbiał się z nią całować i mógłby to robić w nieskończoność i to nie tylko w Paryżu, chociaż tutejsza atmosfera zwłaszcza sprzyjała tego typu romansom. Na jej słowa tylko szerzej się uśmiechnął i westchnął, pocierając swoim nie do końca idealnym nosem o jej policzek, gładząc delikatnie jej kolanko, chociaż najchętniej wsunąłby łapsko od razu w jej majtki, jednak publicznie nie wypadało robić takich rzeczy. – Więc.. Wracamy do hotelu? – Spytał odrobinę chrapliwym, ale jakże seksownym głosem prosto do jej uszka, którego płatek delikatnie przygryzł, bo był bardziej smakowity niż każda z podawanych tutaj tart i ciasteczek, których smakowitość teraz nieco wyblakła w porównaniu z osobą księżniczki. On sam najchętniej zaciągnąłby do tutejszej toalety i ją tam wziął, na ścianie, jak niewyżyty nastolatek, ale podejrzewał, że ona nie byłaby chętna na takie ekscesy, zwłaszcza że dopiero co po raz pierwszy ze sobą spali!
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 6:48 pm

    antoinette

    z tą dziwką vincent miał pierwszy raz.. w sensie, że z jej usług jako dziwki korzystał po raz pierwszy i był taki tym podjarany, że nie wiedział, co ma robić. no, nieważne! skoro już takie krótkie posty lecą to nie będę się nadwyrężać i piszę z okienka a nie jakiegoś worda. xdxd chyba zbyt dobrze się prowadziła by kiedykolwiek w ogóle pozwolić sobie na seks w miejscu publicznym. chyba, że mówimy o ciepłej plaży jej własnej, prywatnej wyspy, którą dostała na jakieś trzecie czy któreś urodziny od dziadków ze strony ojca. - chyba, że bardzo chcesz iść na tą kolację, lenny - wzruszyła ramionami udając, że faktycznie byłaby w stanie to zrobić, gdyż tak bardzo szanowała jego decyzje i zdanie. jednak mimo wszystko miała nadzieję, że nie będzie robił żadnych problemów z ucieczką do hotelu, by tam po raz kolejny spróbować swoich ciał i kochać się, aż do utraty przytomności. tym bardziej, że to ostatni dzień ich pobytu! musieli to wykorzystać.
    avatar

    Gość
    Gość

    montmartre Empty montmartre

    Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2012 6:55 pm

    Odsunął się od niej i przez dłuższą chwilę się zastanawiał, by potem wzruszyć ramionami. W rzeczywistości wcale nie musiał się nad tym zastanawiać, bo od początku wiedział, że wybierze seks w hotelowym apartamencie, a nie kolację w restauracji, bo gdyby zrobił inaczej musiałby być naprawdę głodnym frajerem, a akurat głód nadto mu nie doskwierał, bo jakby nie było dopiero co zjadł kawałek pysznej tarty i na najbliższe kilka godzin nie będzie musiał nic wpieprzać, bo nie był jak Leo, który wpieprza kiedy tylko się da. Oblizał usta, smakujące wciąż jeszcze Antoinette. – Myślę, że jeszcze będziemy mieli okazję do zjedzenia tylu kolacji razem, że tą dzisiejszą mogę sobie podarować – stwierdził, wyciągając z kieszeni swój portfel, napisałam piórnik, więc chyba mój umysł nie pracuje już za dobrze, wyciągnął z niego banknot pięćdziesięcioeurowy, bo był szczodrym napiwkodarcą, zostawił ów pod talerzykiem po cieście, a zaraz zebrali manatki i wrócili, pewnie autem, bo nie chcieli męczyć się już łażeniem po paryskich kocich łbach. Zacznij!

    Sponsored content

    montmartre Empty Re: montmartre

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Sob Maj 11, 2024 11:23 am