recepcja

jakaś recepcjonistka poszła na zwolnienie, a on zanim kogoś zatrudni sam będzie musiał tu siedzieć, więc teraz siedział przy recepcji i był do usług gości.

blanci mieszkanie zostało zniszczone w tym wybuchu. na szczęście ona była na jakiejś wystawie w londynie. jak wróciła to było już po wszystkim więc zostało jej wynajęcie czegoś w hotelu. weszła więc tutaj w lekkim rozgardiaszu i osłupiała na widok kolejki, która się ciągnęła bo każdy po stracie mieszkania szukał dachu nad głową - alfredzie zrób z tym coś - rozkazała jej osobistemu asystentowi i posłała go na sam początek kolejki.

haha, biedna blanca. lanny nie ogarniał trochę tego wszystkiego, bo przecież nie był od bukowania ludzi w hotelu! był wściekły na maxime, bo wiecznie chciała jakiejś fuchy w hotelu, a teraz jej tu nie było. lanny podjerzewał, że jego głupia siostra znowu pali jakieś niewinne koty pod kościołem. widząc jakiegoś faceta rzucił na niego wzrokiem. - proszę o odrobinę cierpliwości, obsłużymy wszystkich. - rzucił mimochodem. przecież nie mógł zostawić całej reszty, bo tamten był niecierpliwy. skąd miał wiedzieć, że to człowiek blanci.

ta, jego siostra się podwalała do quentina psychola. lanny powinien być zaniepokojony! kiedy alfred wrócił z niczym blanca nieco się podirytowała. nie dość, że nie miała mieszkania to jeszcze okaże się że godzinami będzie czekać aby dostać jakiś przeciętny pokój z łazienką zamiast apartamentu. wręczyła alfredowi swoją torebkę, a sama pewnym krokiem ruszyła do recepcji - jestem księżniczką - mówiła donośnie przeciskając się w kolejce - i żądam obsłużenia mnie - a kiedy się przecisnęła przed nią pojawił się lanny - hej - mruknęła uśmiechając się mimo wszystko, bo ostatnio zrobił jej dobrze!

pewnie był, ale tego nie okazywał, żeby sobie nie myślała, że może mu grać na uczuciach. z drugiej strony robiła przypał w hotelu i goście się na nią skarżyli, że wyzywa ich od belzebubów. a dla niej to był komplement na pewno! - a ja jestem książę karol - burknął do siebie słysząc jakąś marudzącą babę. boże! czy wszyscy muszą być takimi dupkami?! uśmiechnął się do jakiejś osoby, którą już tam wpisał do rejestru i w ogóle i podawał jej kartę, gdy przed jego oczami ukazała się blanca. - hej - mruknął udając, ze przed chwilą wcale nie miał jej za jakąś głupią szmatę i uśmiechnął się delikatnie. - co tu robisz? - zapytał odchodząc na bok i każąc zająć się całym tłumem ludzi jakiejś babeczce.

pewnie odstraszała gości dlatego nie chciał dać jej roboty tutaj. nawet nie mogła pomagać jako sprzątaczka bo zamiast czyścić tworzyła jakieś rytualne ołtarze xd
przesunęła się również na bok, kładąc przy tym dłonie na blacie i mrugając powoli oczyma. czuła się zmęczona tym wszystkim, a nie mogła wziąć odprężającej kąpieli - moje mieszkanie znajdowało się na przeciwko kamienicy, w której doszło do wybuchu - wyjaśniła - w tamtym miejscu nie da się mieszkać - tłumaczyła pośpiesznie, ale ciągle gdzieś się rozglądała bo ten krzyczący i lamentujący plebs ją rozpraszał bardzo!

dokładnie tak było! miała być nawet kelnerką ale zamiast roznosić dania układała pentagramy z noży. lanny zrobił zatroskaną minę i zaraz wyszedł stamtąd, żeby mógł ją do siebie przytulić. - moje biedactwo - zamruczał. - nic ci nie jest? - trzymał ją za ramiona i się jej przyglądał uważnie. - oczywiście, że nie! - już sobie wyobrażał ile tam jest policji, prasy, dymu i wszystkiego innego. zresztą to było niebezpieczne. kto wie, czy nie zaczną tam strzelać do ludzi, albo nie dojdzie do innego incydentu! quentin dalej jest na wolności to wiadomo. - znaleźć ci dobry apartament? - pogładził ją po policzku. pewnie dałby jej najlepszy jaki mają, ale ten zajmował gilbert xd albo lanny, nie wiem.

nożami to pewnie rzucała w klientów xd
pewnie ludzie się na nich gapili, bo wiadomo nie na co dzień można oglądać księżniczkę w tak życiowej sytuacji - nie, nic mi nie jest - odparła zakładając kosmyki włosów za ucho, bo łaskotały ją w nos - nie było mnie nawet tam podczas wybuchu - szybko wyjaśniła - będę musiała znaleźć nowe mieszkanie, ale to trochę potrwa - żaliła się mu, a potem przytuliła znowu i pomiziała go po plecach. był taki ciepły, a jej od było zimno od marznięcia w hotelowym holu! - chcę jakikolwiek pokój, byleby było łóżko i ciepła woda - wyjaśniła pośpiesznie, wokół nich stali prości ludzie to nie mogła sobie zażyczyć pięciogwiazdkowego apartamentu!

ona jest nienormalna ale chyba nie jest mordercą, co? xd
jaka ona urocza! pewnie w ciągu tej ich pogawędki wszyscy zajęli najlepsze pokoje, a dla niej zabrakło to miała opcję albo jakiejś klitki, albo iść do gilberta albo do lannego. to wybrała co tam chciała a ja wrzucam kartę hurdówny xd

o zrobiłaś hurdową, wow! pewnie spała u lanniego, jutro wylądują na okładkach gazet he he.

była już przygotowana, żeby uciec do baru i poruchać, a tu nagle wyskoczyła macocha, która postanowiła kręcić się dzisiaj po hotelu i pilnować nie wiadomo czego, więc kopciuszek nie szedł dziś na bal... i był wkurwiony!

ooops. jaka niedobra macocha z niej. dlatego przyszedł do niej zbawiciel gabe, który bardzo chętnie zawsze służy pomocą. jak tylko wszedł, od razu zrobił na wszystkich dobre wrażenie. wiadomo, drogi zegarek, drogie ciuchy, wszystko drogie. następny bogacz. odszukał regan i od razu do niej zagadał - podobno mnie dzisiaj potrzebujesz - puścił jej oczko.

bardzo zła macocha! regan pewnie dała znać gabe'owi, bo wiedziała, że ten zawsze jest chętny na seks. może i on ją traktował jak księżniczkę, ale ona sama się nie szanowała. zresztą seks był dla niej sposobem odreagowania od harowania w domu i hotelu całymi dniami i nocami.
- tak. możesz albo odciągnąć stąd królową śniegu - zerknęła na schody w oddali, na których kręciła się macocha - albo zamówić room service. - tu puściła mu oczko. udawała, że coś wstukuje w komputerze i szuka mu pokoju, bo macocha wbiła w nich swoje świdrujące oczka.

gabe poprawił kołnierzyk koszuli, regan zawsze wyrywała go albo z kasyna albo był w trakcie dobrej partii pokera. to dzięki temu się utrzymywał. utrzymywał też dzięki temu swoją rodzinę w pretorii, bo przecież byli biedni bardzo. teraz mieli z czego żyć wszyscy razem, aww. słodko. - w takim razie zamawiam room service. poproszę o apartament. z jacuzzi i z wielkim podwójnym łóżkiem - już patrzył na nią pożądliwym wzrokiem a ledwie zaczęli rozmawiać.

ważne, że gabe dawał się wyrywać i przybywał na każde zawołanie regan! może miała mu dziś towarzyszyć w kasynie i dlatego koniec końców ściągnęła go do hotelu. jako jeden z nielicznych wiedział o jej podwójnym życiu. zazwyczaj ludzie wiedzieli tylko o jednym lub drugim.
- polecam również schowek na szczotki, wygody na takim samym poziomie. - uniosła brew w górę, bo nie chciała, żeby się wykosztowywał na szybki numerek. w końcu nie mogła na niego poświęcić więcej niż pięć minut.

ostatnio lola mu przyniosła sporo szczęścia. jako jedyna nie chciała mu się dać wyruchać, no ale trudno się mówi, za to regan dawała się regularnie a vesper będzie chciała sprawdzić jego możliwości i tak się stanie ;x - nie nie, wezmę jednak apartament, nie będę sobie oszczędzał. nie wracam dzisiaj do domu. aha i ma na mnie czekać schłodzony szampan - polecił jej - byle szybko. mamy niewiele czasu - miał ją traktować jak księżniczkę? nie będzie się ruchał z nią w schowku! bo to nie wypada.

gabe rucha wszystkie siostry ;x szkoda, że regan nie znosiła loli i vesper i życzyła im śmierci i gdyby wiedziała o jego kontaktach z nimi, nigdy by się z nim nie przespała! bałaby się, że zarazi się syfem albo ich głupotą.
- oczywiście, panie carpenter. płaci pan kartą czy znów gotówką, by żona się nie dowiedziała? - znowu puściła mu oczko. lubiła grać w takie gierki. udawać kogoś innego, przypisywać sobie i innym różne tożsamości. tak było lepiej niż z tym, kim była naprawdę. zresztą pewnie dlatego podobało jej się, że gabe traktuje ją jak księżniczkę, bo sama nigdy się za nią nie uważała i nie miała powodów.

nie wszystkie, nie rucha loli halo? - gotówką, oczywiście że gotówką - zapłacił stosowną kwotę. nie zamierzał dzisiaj poświęcać jej zbyt dużo czasu. po szybkim numerku pójdzie sobie do mamusi a on zostanie i zawoła swoją kolejną dziewczynę. albo i nie, bo regan by się dowiedziała. po prostu zostanie i będzie pić do rana szampana. puścił jej oczko - to ja idę do pokoju - odebrał od niej kartę.

to czemu piszesz, że go uszczęśliwiła ostatnio xd nie wiem co go uszczęśliwia xd
- jeżeli będzie pan czegoś potrzebować, proszę dać nam znać. numer na recepcję znajduje się w pokoju. - postukała w telefon stojący obok. regan nie obraziłaby się, że gabe rucha inne dziewczyny, raczej obraziłaby się, że tak od razu po niej. tak jakby nie mogła go zaspokoić!

a bo siedziała z nim przy grze w pokera! nie zrozumiałyśmy się xd
- jaaaasne - poszedł do pokoju. zacznę.