baza dla najlepszych ziomeczków

jakby zerkał to by jej to nawet nie przeszkadzało za bardzo skoro już widzieli siebie nago. zresztą nie była tak wstydliwa, żeby się chować jak najdalej od niego. - no dobra - chwyciła łyżkę i zaczęła mieszać to coś jej kazał, spoglądając co chwilę na niego, bo wyglądał całkiem uroczo jak się tak skupiał. - poczekaj z tymi przechwałkami jak już będą gotowe - zaśmiała się.

leoś chciał być ułożony i nie chcial na nią zerkać skoro poszła się przebrać do drugiego pokoju. gdyby chciała żeby popatrzył to przecież przebrałaby się przy nim. ale jednak tego nie zrobiła! aww, jaki był kochany. i tak, bardzo się skupiał kiedy był w kuchni. nie skupiał się tak na wykładach jak tutaj, kura domowa z niego ;x - nie wierzysz w moje magiczne rączki stworzone do pieczenia!? - oburzył się zaraz i zamoczył paluch w polewie po czym wymazał czekolada czubek jej nosa.

przebrałaby się w kuchnie, ale chciała też wywiesić swoje ciuchy, żeby wyschły porządnie, więc akurat było jej po drodze. jego przyszła laska będzie musiała zarabiać na ich oboje, a on będzie siedział w domu, sprzątał i gotował. a potem jeszcze wychowywał dzieci. - nie powiedziałam, że nie wierzę. po prostu ocenie twoje umiejętności kiedy spróbuje ciastek - wyjaśniła mu, po czym zaśmiała się jak ją umazał. - marnujesz polewę - zwróciła mu uwagę i sama włożyła paluch czekoladę i go oblizała.

hahahahaha, tak! leo będzie gosposią domową, a jego kobieta będzie zarabiać na dom! taki układ mu pasował! on zresztą nie nadawał się do żadnej pracy! - kto by pomyślał, że jesteś taką znawczynią w ciastkach - zaśmiał się i pewnie klepnął ją po łapach kiedy podkradała polewę - i kto tu marnotrawi! - zmierzył ją wzrokiem, a potem podszedł żeby dać jej buziaczka w nosek tym samym pozbywając się polewy z jej nosa. zaraz zabrał jej łyżkę i wyrzucił ciasto na blat żeby je ugnieść i rozwałkować. kiedy już to zrobił miał łapy wylepione w cieście i wyciągnął je w stronę piper - przytulasek? - zaproponował falując brewkami.

kto go będzie chciał... wyobraziłam go sobie z jakąś helgą, dwa razy od niego większą i zarośniętą bardziej niż on. będzie go lała pasem jak przesoli zupę. - oczywiście, że jestem. moim celem jest zostanie krytykiem i spróbowanie wszystkich słodkości na świecie - powiedziała poważnie, ale zaraz się zaśmiała. - nie marnotrawię - wytknęła mu język. stanęła sobie obok niego jak tak rozgniatał ciasto i sama zaczęła w je walić dłonią, żeby mu pomóc. zaraz jednak od niego odskoczyła. - jak mnie nie moczysz to chcesz wybrudzić - zaprotestowała. sama poszła w jego ślady i zamoczyła dwa palce w polewie, po czym podskoczyła do niego i umazała mu policzek.

weź, co ty masz za chorą wyobraźnię!
- jak tak będziesz ciagle probować to ci oponka urośnie - zachichotał miziając ją przez chwilę po brzuszku. przewrócił oczami kiedy walnęła w ciastko tak jakby chciała je rozpieprzyć na pół - z uczuciem trzeba to robić - rozwałkował je porządnie, a potem wyjął jakieś fajne foremki do robienia tych ciasteczek - kręcą mnie takie brudasy to co zrobisz - zasmiał się i do niej doskoczył kiedy go ufajdała czekoladą. zaraz ją przytulił wkładając łapy pod koszulkę, a że miał je w cieście to zostawił jej takie klejące farfocle na plecach.

nie chorą tylko to prawdziwe życie!
- chcesz mi powiedzieć, że robię się gruba? - spojrzała na niego groźnie, ale zaraz się roześmiała i klepnęła go w ramię. dalej waliła w to ciasto łapą, ale zaraz zaczęła robić to odrobinę spokojniej. - tak lepiej - drażniła się z nim, macając ciasto. w końcu jednak jej się znudziło, więc przestała i oparła się bokiem o blat. - każdy lubi co innego - wzruszyła ramionami i urwała kawałek surowego ciasta, żeby posmakować. zaraz jednak zaczęli się ganiać i niestety nie zdążyła mu uciec, więc westchnęła układając policzek na jego ramieniu. - teraz będę cała klejąca, fuj - zaczęła marudzić.

matt właśnie przyszedł razem z edie do mieszkania, bo zabrał ją do kina, awww ;x pierwszy raz wybrali się do kina nie jako kumple, którzy obrzucali się popcornem, tylko na randeczkę, na której matt obejmował edie. przyszli i zobaczyli to, co zobaczyli i mattowi trochę ręce opadły.
- wybacz, myślałem, że nikogo nie będzie. - wymruczał do uszka edie.

aww, no proszę bardzo matt jaki obrotny. edie jakoś nie przeszkadzała obecność piper, bardziej leosia, przy którym czuła się niekomfortowo. uśmiechnęła się na przywitanie - cześć wam - powiedziała przygryzając nieśmiało wargę. leoś z piper najzwyczajniej w świecie świetnie się bawili, a ona liczyła na to że leoś płacze bez niej, ups.

- i dobrze, że będziesz klejąca. nikt inny prócz mnie nie będzie cię chciał - zaśmiał się złowieszczo bo to od początku był jego plan. dalej się do niej przytulał jednak zaraz znikąd pojawili się matt i edie. pewnie się obejmowali i to tylko wkurzyło leosia - nie mieszkasz sam, więc to mało prawdopodobne, że nikogo nie będzie. wyprostował się zaraz - cześc edie - odparł nieco chłodno i zaraz zaczął odciskać foremkami ciasteczka. pewnie były w kształcie serduszek i gwiazdek, aww.

- to bardzo nie ładnie z twojej strony, że chcesz mnie tylko dla siebie. jak będę taka brudna to nikt nawet ze mną nie będzie chciał rozmawiać - burknęła, udając obrażoną. całkiem fajnie jej się przytulało z leosiem, wiec nawet nie zauważyła, że ktoś przyszedł. oderwała się od niego dopiero gdy usłyszała czyjeś głosy. - cześć - uśmiechnęła się i pomachała do matta i edie. nie wiedziała o ich trójkątach, to wcale nie czuła się niezręcznie.

leo musiał nieźle podsłuchiwać, skoro słyszał, co matt mruczał edie do uszka. piper miała swoje trójkąty, ale najwyraźniej nie czuła się z tego powodu niezręcznie... w sumie matt też nie wiedział, że są z edie i leo w trójkącie... w każdym razie puścił zaraz edie i przeszedł do kuchni, żeby wtrącić się między piper i leo i zajrzeć do ich pracy. - co robicie? - spytał od razu.

edie nie wiedziała co ma zrobić to tak stała na początku jak ta sierota gapiąc się raz na piper, raz na leosia raz na matta. ruszyła za mattem do kuchni, spoglądając na ciasteczka. nie wiedziała co ma zrobić z rękoma. chciała się przytulić do leosia, bo dawno go nie widziała ale była z mattem to co miała zrobić - robicie ciasteczka, to fajnie - uśmiechnęła się lekko. czuła się jak piąte koło u wozu.

leo to gumowe ucho, słyszy wszystko... wszyscy mieli trójkąty. piper w trójkącie z mattem i leo, edie w trójkącie z mattem i leo. powinni co tydzień wymieniać się dziewczynami po prostu ;x - robimy ciasteczka, bo ktoś zeżarł te które zrobiłem wczoraj - zmierzył matta niezadowolonym wzrokiem bo był przekonany, że to on - jak poczekacie trochę to będziecie mogli ich spróbować - wręczył piper jedną z foremek, tą w kształcie serduszek - co miałaś z plastyki? - zapytał - jak poniżej czwórki to lepiej nie tykaj się ciasta - zaśmiał się - bo wtedy to będą upośledzone serduszka - chichrał się dalej. a potem mimowolnie zerknął w stronę edie smutnym wzrokiem.

to fakt, była też w trójkącie, ale nie bujała się w nich, więc nie musiała się czuć aż tak niezręcznie. nie wiedziała nawet czy matt wiedział o tym, że spała też z leosiem, ale on teraz łaził z edie, więc nie było problemu. a przynajmniej tak jej się wydawało. - ja jestem we wszystkim dobra - chwyciła foremkę i wcisnęła się pomiędzy leo i matta, bo ten zagrodził jej drogę. - wyjdą ładniejsze od twoich - zaczęła wycinać ciasteczka.

matt był w najgorszej sytuacji, bo wiedział najmniej! nie wiedział, że leo spał z piper, ani że kochał się w edie. myślał, że obie dziewczynki w kuchni są mniej lub bardziej jego, a leoś to tylko jego kochany przyjaciel, który piekł ciasteczka w serduszka. 
- mam nadzieję, że też się na nie załapiemy. - szczerzył się jak głupi do sera. dawno nie był w związku i trochę nie mógł się przyzwyczaić, że nie może już sobie tu obejmować edie, a zaraz piper. musiał wsadzić ręce do kieszeni, bo go świerzbiły, hehe.

edie też nie miała bladego pojęcia o tym, że matt spał z piper! no i że leoś spał z piper też nie wiedziała. ona nie szczerzyła się do nikogo, zauważyła smutny wzrok leosia. aż jej się zachciało płakać - przepraszam na chwilę - zwiała do łazienki, bo tam jej było ciężko wytrzymać. zastanawiała się czym się wykręcić, żeby uciec od spędzania z nimi czasu. nie mogła dogadać się z leosiem, matt zacieszał, leo posyłał jej smutne spojrzenia. piper siedziała razem z nimi zadowolona. cóż.

tylko leo o wszystkim wiedział! mwahahahaha, pan i władca leo! niech wszyscy kłaniają się przed jego nieskalanym obliczem! kiedy piper odcisnęła serduszku na cieście leo się zaśmiał - ładne - zmrużył oczy - ej jak to odwrócimy to wygląda jak tyłek - odwrócił to serce i odchylił się żeby spojrzeć na tyłek piper - widzę podobieństwa - zachichotał - jak chcesz się na nie załapać to musisz pomóc! - wcisnął mattowi drugą foremkę, niech ten nie myśli że będzie bezczynnie stał i dostanie jeść. zaraz jednak edie się wymknęła, a leo nie mógł się oprzeć żeby nie powędrować za nią. zapukał do łazienki - wszystko dobrze? - zapyta.

nie będą mu się kłaniać, bo jakby nie było to miał najgorzej. oni przynajmniej nie musieli czuć aż takiej krępacji w swoim towarzystwie. w sumie to piper może powinno być głupio, że spała z obydwoma chłopakami, ale nie przejmowała się tym za bardzo. miała gorsze problemy. - ja nie widzę nic - wywróciła oczami kiedy przyglądał się jej tyłkowi. - podobno tak lubi piec i taki jest w tym dobry, a wszystkich zagania do pracy - podążyła wzrokiem za edie i leo, ale zaraz znów wróciła do zajęcia.

matt chyba się nie przejmował całą sytuacją, w końcu wszyscy byli w jednej paczce, spędzali razem czas. co prawda nigdy wcześniej nie mieli jakiś krzywych akcji i wielokątów miłosno-seksualnych, ale kto by się przejmował. póki on i edie nie byli oficjalnie razem, wszystko powinno być jeszcze normalne. tak uważał. zabrał się za pracę nad ciasteczkami bez narzekania, bo wizja zjedzenia ich tylko go motywowała. zaraz edie i leo zniknęli, ale on zajmował się ciasteczkami i nie pilnował tego, co robią i dlaczego.
- co nie! - przytaknął piper z rozbawieniem. - jeżeli chciałaś się załapać na ciasteczka na tacy, to źle trafiłaś. inna sprawa, gdybyś chciała dostać obiad. - zauważył zaraz, bo leo może i był od pieczenia, ale za to matt od gotowania.

edie siedziała w tej łazience, aż wyrwana z zamyślenia usłyszała pukanie do drzwi. za nimi jednak nie było matta, ale leo, który bardziej się przejął tym że zniknęła niż jej własny przyszły chłopak z którym własnie przed chwilą była na randce! otworzyła drzwi. spojrzała na leosia smutnym wzrokiem i po prostu się do niego przytuliła. nie mogła wytrzymać, musiała przytulić do siebie swojego najlepszego przyjaciela. sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ups - teraz już dobrze. nie chcę tam wracać leo. posmutniałes, nie chcę żebyś był smutny przeze mnie - pogładziła go po policzkach - chyba już pójdę. tak będzie lepiej, nie? - zapytała cicho.

westchnął na słowa edie - nie jestem smutny przez ciebie - wytłumaczył szybko - nigdzie nie idziesz - zaraz chwycił ją pewnie za rączkę i poprowadził do kuchni. nie chciał żeby były jakieś kwasy, nie chciał żadnych smutków, chciał się dobrze bawić. a teraz bawił się dobrze! uśmiechnął do edie i zostawił jej rękę kiedy była koło matta - nie ma rączek, nie ma ciasteczek nie znacie tej zasady? - zerknął na piper i caplana - ciastka gotowe? to świetnie - chwycił blaszkę z ciasteczkami i włożył ją do pieca - świetnie, spisaliście się na medal - pochwalił ich, a potem zerknął na piper - masz ciasto we włosach - zaśmiał się wyciągając jej ciastowego farfocla z włosów.

w ogóle piper chyba rzeczywiście na co dzień wyglądała jak chłopak, a nie tylko się zachowywała, skoro nawet nikt się nie przejął tym, że była ubrana w ciuchy leo xd
- w takim razie następnym razem muszę wpaść na obiad, a nie na podwieczorek - zaśmiała się. wycięła już wystarczająco ciastek, więc zaczęła rysować wesołe minki na tych gwiazdeczkach i serduszkach. - jasne, to ja tu miała przyjść na gotowe, a nie ty - mruknęła niezadowolona. chwyciła resztki ciasta i zaczęła sobie lepić z nich bałwanka. - gdybyś mnie nie ubrudził to bym nie miała - pomacała się po włosach, żeby zobaczyć czy czasem coś tam jej jeszcze nie zostało.

matt nie czuł się w obowiązku, żeby latać za edie, kiedy ta szła do łazienki. nie byli jeszcze aż tak nierozłączni. zresztą rozumiał ją, sam w kinie opił się coli i będzie biegać szczać. skąd miał wiedzieć, że edie czuje się niezręcznie. tak samo jak ja nie wiem skąd mam wiedzieć, ze piper jest ubrana w ciuchy leo. pewnie to zauważył i dlatego zrobił się trochę zazdrosny i terytorialny. kto go zrozumie... powinien przestać jarać.
- koniecznie! drzwi są zawsze otwarte. - zapewniał ją. pewnie naprawdę zawsze mieli drzwi otwarte, bo pogubili klucze. telewizor i tak już im ukradł dostawca pizzy. - daliśmy radę bez ciebie. - pokazał leosiowi język. przeszedł do lodówki i zaczął wyciągać butelki z piwem. - kto reflektuje? - spytał, juz otwierając pierwszą.

ona wcale nie chciała tutaj zostawać. poprawiła nerwowo włosy, zakładając niesforne pasma za ucho. najbardziej niezręcznie czuła się ona, skoro wiedziała że i matt i leo się w niej podkochują. reszcie było wszystko jedno. wzięła sobie jedno piwo od matta i je otworzyła. z nerwów wypiła pół butelki. poszła do salonu, nie była w ogóle w temacie. zajęła się pisaniem do braciszka z zapytaniem czy na pewno nie będzie mogła wrócić do sydney xd