tequilla boom discotheque

niech będzie, że edie przyszła tutaj na zaproszenie, bo ktoś się dowiedział że umie grać na saksofonie i chcieli, żeby zagrała jakiś fajny koncercik dla miejscowych! to właśnie go dawała, a co jej tam.

leo był oczywiście zjarany, a że dziś znowu ruchał się z niną to przy okazji ukradł jej stanik! chciał wiedzieć jaki miała rozmiar cycków, ale ta za cholere nie chciała powiedzieć więc musiał sam sprawdzić. przymierzał stanik na siebie parę razy żeby określić rozmiar i niestety chyba mu się spodobało bo teraz wleciał naćpany do klubu w staniku niny i spodenkach he he.

dalej mnie przeraża ta edie w jego lofkach ;x edie zobaczyła, że nagle na sali zrobił się jeden wielki kocioł, musiała przerwać występ przez niego. ochroniarze próbowali go złapać ale ten idiota się nie dał, to się wkurzyła troszeczkę. złapała za mikrofon - ej, mayhew! tak ty, leo, co ty wyprawiasz do cholery - zapytała.

przecież jest słodka ;x
ten biegał w kółko, a że był mały i sprawny to spasieni ochroniarze nie mogli go złapać, ups! pewnie nawet co jakiś czas unosił stanik żeby pokazać swoje "piersi", a raczej klatę i wystawiał jęzor ochroniarzom. kiedy usłyszał edie to stanął na środku i się na nia zagapił i wtedy ci go dopadli i zaraz strzelili mu w nos więc padł jak długi na podłogę.

te jej oczy zabójcze ;x jak zobaczyła, że leoś leży jak długi, zbiegła ze sceny i próbowała mu pomóc. poklepała go kilka razy po twarzy, sprawdziła czy w ogóle oddycha ale oddychał. ochroniarzom posłała złowrogie spojrzenia, bo skrzywdzili jej najlepszego przyjaciela, jak oni tak w ogóle mogli! głupi ochroniarze. dostała jakąś szklankę wody i chlusnęła mu nią w twarz - obudź się sieroto, no.. - mruczała pod nosem.

ha ha edie taka piekna! leo tak leżał przez chwilę nieprzytomny, pewnie sniły mu się jednorożce! kiedy jednak dostał wodą w twarz to momentalnie się ocucił. zobaczył jednak śliczną buźkę edie nad sobą i na jego ryjku pojawił się słodki i błogi uśmieszek - umarłem? jestem w niebie? - zapytał.

no, emily jest piękna więc wiesz ;x wiem, że jestem skromna, ale co ja ci na to poradzę. zaśmiała się tylko - nie, nie umarłeś, nie jesteś w niebie. jesteś w klubie, dostałeś w nos od ochroniarza bo przerwałeś koncert... pokaż się - złapała go za mordkę, żeby spojrzeć mu w oczy - jak zwykle jarałeś, nic nowego w sumie. ale przeżyjesz, nic się nie stało. wstawaj - pomogła mu wstać. otrzepała się sama z kurzu.

pewnie zaraz dotknął nosa, który go bolał i pewnie krew mu leciała, tak jak mi dzisiaj kiedy dostałam walizką, witam w moim świecie. wstał przerażony - krwawięęę! - jęknął unosząc ręce ku niebiosom i szukając odkupienia - a jak umrę edie? - w jego oczach było przerażenie bo jarał i wydawało mu się że od uderzenia w nos można umrzeć.

- nie umrzesz. masz tutaj chusteczkę. nie umiera się od rozbitego nosa, leo - wywróciła oczami - wystarczy, że zepsułeś mi koncert swoim głupim zachowaniem. cała ekipa siedzi teraz nad wodospadem, może pójdziesz tam do nich, co? pobawicie się, wypijecie kilka drinków, dasz mi dokończyć występ? - zaproponowała. poklepała go po ramieniu - dasz radę leo, jesteś dużym chłopcem - chciała powiedzieć do niego słońce, ale mówiła tak do matta.

- nigdzie nie idę! - naburmuszył się jak bachor któremu zabrali lizaka. przycisnął chusteczkę do nosa i usiadł po turecku na środku klubu. edie chciała go wygonić bo już go nie lubiła! tak to odebrał i teraz było mu smutno strasznie! - lalalaalalalaalalalaalalala! - zatkał uszy - nie slucham cię! - chyba wcale nie był dużym chłopcem xd

zrobił jej cyrk na środku klubu, teraz to już nikt nie będzie chciał zaprosić jej tutaj nigdy więcej. usiadła sobie na przeciwko leosia, też po turecku, zabierając mu łapki z uszu - leo, co ty wyprawiasz, co? zachowujesz się jak dzieciak. robisz mi wstyd. nie mógłbyś chociaż raz zachowywać się jak facet, co? idź, pobaw się z mattem, niną, essie... casprem, codym.. czekają tam na ciebie. ja tylko dokończę koncert i obiecuję, że też przyjdę, okej? leeeo, błagam, nie rób mi tego - westchnęła cicho.

leo słynął z robienia cyrku, szczególnie kiedy był zjarany! - jestem dzieciakiem! jestem głupi i w ogóle to idź sobie do swojego chłopaka i mnie zostaw! - pociągnął noskiem i podciągnął kolana pod brodę, a potem wcisnął ryjek w te kolana żeby nie patrzeć na edie. dobrze, że się jej nie rozpłakał tak jak wczoraj mattowi xd

nie wiedziała co ma zrobić, ale serce jej sie zaczęło krajać jak leoś się tak skulił. próbowała go do siebie przytulić, pogładziła go po plecach - już dobrze, leoś, już dobrze, no, nie obrażaj się na mnie, proszę? - zrobiła słodkie oczy do niego. wszyscy się na nich gapili, edie czuła się źle z taką widownią, zastanawiali się czy leoś na pewno jest zdrowy psychicznie xd - leo, przecież jestesmy przyjaciółmi, zawsze będę cię kochać. w jakiś sposób - wzruszyła ramionami. ta, będzie go kochać jak brata xd

każdemu by się serce krajało widząc takiego biednego słodziaka! - obrażam się! - pisnął jej w twarz. pewnie zauważyła że już zdążył się rozryczeć. miał humorki jak baba w ciąży. powinien odstawić zioło, albo jego ziomeczki powinny mu zabronić to palić, ech. leoś nie jest zdrowy psychicznie przecież.... więc widownia dobrze myślała - nie chcę żebyś mnie kochała w jakiś sposób, nie kochaj mnie w ogóle - mruknął i odwrócił się do niej plecami.

miała ochotę go walnąć teraz w tą głupią buźkę. usiadła sobie opierając się plecami o jego plecy - przecież wiesz, że nie pokocham cię jak kogoś więcej niż jak brata. kocham matta i to z nim jestem szczęśliwa. dlaczego nie możesz tego zaakceptować, cieszyć się naszym szczęściem, dlaczego jesteś taki, leo? - zapytała się go ot tak. skubała swoją kieckę zdenerwowana. było jej przykro, że leo nie akceptuje jej związku.

mogła go walnąć bo leo to chyba potrzebował takiego ogarnięcia właśnie ;x - matt mi wszystko zabiera, przywykłem - bo pewnie niejedną dziewczynę mu ukradł, a potem leo musiał po nim zbierać ochłapy ech! - boli mnie, o tuuu - wskazał na serducho - jak widzę was razem i nic na to nie poradzę. przepraszam, że mam uczucia! - wstał zaraz zdenerwowany machając łapkami.

- nie przesadzaj leo... to, że wybrałam matta to jeszcze nie oznacza, że o tobie zapomnę. jesteś moim najlepszym przyjacielem na świecie, dlaczego nie możesz zrozumieć tego, że razem nie będziemy szczęśliwi - dźgnęła go w żebro - jesteśmy szczęśliwi tylko jako przyjaciele, zakochasz się jeszcze nie raz. a co z niną? nina za tobą szaleje, ona cię kocha... - zauważyła stojąc tak i gapiąc się na niego.

- oczywiście, że zapomnisz! - burknął - penis matta wywierci ci dziurę w pamięci! - hahahaaahahaa, tak! penis matta jest najbardziej winny. leosiowi było przykro, edie chyba pierwszy raz dała mu dobitnie do zrozumienia że nic między nimi nie będzie! - nie chcę się zakochiwać, to beznadziejne skoro nie można być z tym kogo się kocha! - tupnął nogą - co znowu nina!? - westchnął przewracając oczyskami - sama mnie rzuciła, nie kocha mnie, nikt mnie nie kocha - padł zrozpaczony na kolanka bo jak widać musiał kontynuować tą szopkę.

przytuliła go do siebie, dała mu się wypłakać czy tam co on robił teraz, bo robił okropną szopkę z ich rozmowy. pogładziła go po głowie - nie zawsze możesz mieć to czego chcesz leo. nina cię kocha, szkoda, że ty jej nie. tworzyliście naprawdę uroczą parę razem. może spróbujecie jeszcze raz, co? ja cię nie kocham, nie pokocham i nie będę z tobą, kiedy to w końcu zrozumiesz. leo, do cholery, ogarnij się! - dała mu w twarz, czy po prostu go uderzyła.

nie spodziewał sie, ze dostanie w ryj! pewnie był niezły chlast he he. złapał się za policzek i zaczęły mu drżeć wargi - uderzyłaś mnie........... - jęknął i się rozryczał, a potem uciekł. bo może był jak rozwydrzony bachor, ale na pewno nie zasłużył do bicie! przecież nawet się do niej nie dobierał!

aż jej się smutno zrobiło, że go uderzyła - leo, ja nie chciałam! - krzyknęła za nim, no cóż. wyszła z klubu i udała się na długi samotny spacer.

przyszli razem z morgan właśnie tutaj. było jej smutno, że to już ich ostatni dzień tutaj, więc musieli się nawalić i wlać w siebie tyle alkoholu ile się dało. w dodatku zdenerwowała się jak zwykle na juda, bo zachowywał się jak dzieciak, więc musiała odreagować. - nie mogę uwierzyć, że to już koniec - westchnęła i wychyliła szota.

james cały ten czas spędził na poznawaniu barów i klubów i innych miejsc rozrywki. w głowie mu się nie mieściło, że można coś zwiedzić czy wylegiwać się na plaży, chyba, że na imprezach wieczornych. teraz też trochę żałował, że to koniec ich zabawy na seszelach, ale z drugiej strony to trochę tęsknił do swojego komputera xd - aż tak żal ci opuszczać te upały i widok tłustych facetów bez koszulek na plaży? - zapytał unosząc brew i też się napił. jemu ten widok aż mroził krew w żyłach i od razu robiło mu się słabo. to pewnie dlatego, że sam był super wysportowany xd

morgan za to zwiedziła ile mogła i wyleżała się na plaży za wszystkie czasy. to nic, że jude prawie w ogóle nie wychodził, żeby nie spiekł się jeszcze gorzej. o ile to było możliwe. bawiła się bez niego bardzo dobrze. trochę szkoda, że nie mógł się włóczyć z nią, ale co zrobisz. - tak, bo nie przeszkadzają mi upały - odłożyła kieliszek na bar. - poza tym nie ma tu tylko tłustych facetów. ją inni bardziej atrakcyjni - zwróciła mu u wagę, bo wyhaczyła kilkunastu w trakcie ich pobytu tutaj. - zresztą nie możesz marudzić, bo mogłeś sobie popatrzeć na fajne laski a nie tłuściochów - dodała, prostując się. miała na sobie górę od bikini i spodenki. wiadomo, że mówiła o sobie, bo była tu najlepsza xd