50nine

chciala spedzic troche czasu z rodzenstwem wiec przekonala ich zeby sie tu spotkali. kazdemu powiedziala co innego I nie poinformowala ich, ze to spotkanie w trojke xd

intrygantka xd przyszedł tu, bo pewnie chciał usłyszeć jak siostrzyczka mu mówi, że go kocha i jest jego autorytetem xd
- musisz sobie znaleźć jakiś znajomych - padł na krzesełko jakby robił jej wielką łaskę, że się w ogóle pojawił.

will spóźniła się najbardziej bo absolutnie jej się nie spieszyło.
była jednak zawiedziona widząc philipa - myślałam, że przyprowadzisz tą ładną koleżankę - burknęła bez przywitania uwalając się na siedzeniu obok brata.
jak zawsze uroczo się wspierali!

musiala kombinowac xd hehe.
- moze gdybys nie spal z kazda dziewczyna w miescie to mialabym wiecej kolezanek - spojrzala na niego z mina jak na awku xd - mozemy zostawic moje kolezanki w spokoju? - polozyla przed nimi karty menu. - teraz jest czas dla nas - zamachala rekoma pomiedzy nimi.

zaśmiał się na jej minę.
- nie musisz każdej przedstawiać się jako moja siostra, to ci popsuje reputację - rechotał. dbał o nią i jej reputację xd zaraz pojawiła się will i tylko utwierdził się w przekonaniu, że roxy potrzebuje więcej znajomych. - wolałbym więcej posłuchać o tej ładnej koleżance - zainteresował się. po co rodzinny bonding time.

jakby jej mina miała cokolwiek zmienić bo była taka straszna xd
- obawiam się, że nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą chwytając menu. nie chciała zostawiać jej koleżanek w spokoju. były ładne, seksowne i młode i żądne przygód i nowych doświadczeń. will mogła je zapewnić xd - ty stawiasz? - wskazała na roxy. skoro ich zaprosiła? will liczyła na darmochę! - mogę ci pokazać zdjęcie jednej, ma kolczyk w pępku i nosi prześwitujące bluzki - pewnie wystalkowała ją po foteczkach rosie z instagrama xd bonding z bratem xd

byla niezadowolona xd wiedziala, ze nie ma co ich straszyc bo nie miala takich mocy.
- albo.. zostawisz moje kolezanki w spokoju - ten pomysl jej sie podobal bardziej. chciala spedzac czas I z kolezankami I z braciszkiem, ale nie mogla ryzykowac, ze wszystkie wyrucha. - stawiam - musiala bo inaczej nic z bondingu. ktory I tak nie szedl dobrze. - tak, jest ladna - zakryla dlonia ekran telefonu will. - czy to znaczy, ze ja moge spotykac sie z twoimi kolegami? - spojrzala na philipa.

- powtarzasz się - skomentował tylko i widać żadne z nich nie chciało zostawiać koleżanek roxy w spokoju. starsze rodzeństwo miało bonding, ale przeciw roxy, ups, chyba nie taki był zamierzony efekt. - skąd masz kasę? - uznał to za podejrzane. może bał się, że dostawała więcej kieszonkowego od niego. zerknął na ekran telefonu will, ale nie zdązył nic zobaczyć - ty się trzymaj od wszystkich chłopaków z daleka - pogroził jej palcem - dobrze wiesz dlaczego - popatrzył na nią groźnie przypominając jej telepatycznie akcję z perry'm. will niestety nie była wtajemniczona xd

byli straszniejsi od niej obawiam się!
- nie możesz być cockblokiem dla starszego rodzeństwa - zażartowała z jej poważnych wywodów i poklepała ją po głowie jak zwierzątko - to chce to w takim razie - wybrała coś najdroższego skoro roxy stawiała. nie przejmowała się skąd miała kasę i dlaczego tak dużo. mogła nawet zarabiać na czymś zabronionym lub nielegalnym, byleby nie siedziała na głowie will. to znaczy pewnie gdyby zarabiała to by się przejęła, ale wmawiała sobie że ma to w dupie - nie sądzę żeby moi lub philipa koledzy byli tobą zainteresowani - uważała, że roxy nie ma szans żeby startować do starszaków. powinna startować do wesa.

ech!
skrzyzowala rece na cyckach, troche obrazona, ze polaczyli sie przeciwko niej! nie tak to mialo wygladac xd nie sprzeciwiala sie kiedy will klepala ja po glowie bo to zawsze jakis dotyk xd wiedziala, ze na przytulaski nie ma co liczyc. - gdybys spedzal ze mna wiecej czasu to bys wiedzial - nie odpowiedziala na jego pytanie. zachowala kieszonkowe, ale nie miala zamiaru sie przyznac jesli to znaczylo, ze jest minimalna szansa na to, ze Philip sie nia zainteresuje. skrzywila sie na wspomnienie o Perrym. prawie ja przekonal, ale slowa will potraktowala jak wyzwanie. - tak? to zobaczymy - juz sie zastanawiala, ktorzy chlopacy jej sie podobaja.

roxy brała każdy okruszek czułości i bliskości xd
- teraz spędzam z tobą czas - uznał, ze to wystarczające - i też chcę to - zawtórował will. musieli korzystać skoro młoda się wyrywała do płacenia. faktycznie jej próba bondingu sprzysięgła się przeciw niej xd roześmiał się kiedy roxy próbowała udowadniać, że może podrywać starszaków. zapomniał, że jego koledzy są głupimi i wiecznie nietrzeźwymi babiarzami, więc szansa na to, że ją poderwą, była bardzo duża. myślał, że roxy ma wymalowane na czole, że jest małolatą nie do tykania. - prędzej will ich przekona, żeby się dla niej rozebrali - nabijał się z obu sióstr.

cieszyła się tym co miała!
mieli bonding pełną gębą jeśli chodzi o dokuczanie młodszej siostrze i zdzieranie z niej resztek kasy. bezlitośni xd a to oni powinni się nią zajmowac, ups!
will i tak uważała, że nie ma szans. nie miała bladego pojęcia jak podrywać facetów lub na jakich gości lecą laski, ale uznała że roxy to siksa, a koledzy philipa czy jej to zwykłe głupki i się nie zainteresują. w jakimże błędzie była w takim razie - już przekonałam kilku - poprawiła go, bo jej statystyki szły w górę - albo zamawiamy, albo stąd ide - oznajmiła słysząc jak głośno burczy jej w brzuchu. zaraz zamówili, roxy się wykosztowała, a oni pewnie zamiast okazywac jej czułość to jej dokuczali. słodkie rodzeństwo!

nic innego jej nie zostalo.
wykorzystywali ja I nie zajmowali sie nia, a potem sie dziwili, ze prawie szla do lozka z innym bratem xd wydala na nich cala kase, ale przynajmniej miala okazje przypomniec im, ze ich kocha xd

umówili się z treyem w breakfast club, ale leonowi się pomieszało i czekał na niego w lokalu naprzeciwko. po piętnastu minutach stwierdził, że chłopak go olał. było mu przykro! wyszedł z knajpy i próbował się zorientować, w którą stronę do domu xd

haha brawo leon xd
trey byl na czas i on tez myslal, ze chlopak go olal. czekal cierpliwie, ale zaczelo mu sie nudzic. zerknal na zegarek i stwierdzil, ze dal leonowi wystarczajaco czasu by sie pojawic. gdyby sie komunikowali to by wiedzieli co sie stalo xd zaczal sie ubierac i spojrzal przez okno. zauwazyl leona na zewnatrz i zaczal pukac w szybe i do niego machac zeby wszedl do srodka.

jak dobrze, że nie miał orientacji w terenie i znalazł się po drugiej stronie ulicy pod drugą knajpą, bo mógł zobaczyć pukającego w szybę treya. wszedł do środka ze zdziwioną miną.
- co ty tu robisz? - spytał tak, jak za pierwszym razem jak zobaczył go w st. albans. takie samo zaskoczenie xd jeśli trey chciał olać ich spotkanie, to mógł przynajmniej wybrać miejsce oddalone od tego, gdzie mieli się spotkać xd

gdyby chcial olac ich spotkanie to by do niego nie pukal xd
zasmial sie slyszac jego pytanie. - no czekam na ciebie. bo sie tu umowilismy? - przypomnial mu z rozbawieniem. - raczej ja powinienem zapytac dlaczego zamiast wejsc do srodka byles na zewnatrz - sciagnal szalik i polozyl go na stol.

napoleon nie ogarniał xd 
zmarszczył czoło, zastanawiając się, czy faktycznie umówili się w innej knajpie. istniała szansa, że to trey się pomylił... ale nie oszukujmy się, nawet leon wiedział, że to mało prawdopodobne i że to on znalazł się nie tam gdzie trzeba.
- czekałem na ciebie cały kwadrans - odpowiedział wymijająco. wolał, żeby trey myślał, że napoleon czekał na niego na zewnątrz jak głupek niż że siedział po drugiej stronie ulicy. - ale już się spotkaliśmy - podsumował i zaczął ściągać z siebie zimowe ciuchy.

ups xd
- ja tez czekalem - odpowiedzial zeby nie bylo, ze leon tam sterczal tyle czasu, a on sie spoznial. - dopiero teraz cie zauwazylem - dodal na swoja obrone. sciagnal kurtke i zawiesil ja na krzesle obok, po czym chwycil menu i zaczal je czytac.  - na co masz ochote? - musial wiedziec czy spotkali sie tylko na kawe czy moze wybrac cos do jedzenia.

- myślałem, że mnie olałeś - zaśmiał się niezręcznie. trey miał wszelkie powody, żeby go olać... oprócz tego, że napoleon cały czas był przekonany, że przyjechał tu z nowego jorku specjalnie dla niego, więc nieprzychodzenie na spotkanie zupełnie mijałoby się z celem. - wezmę rozgrzewającą herbatę - spojrzał na menu i zaburczało mu w brzuchu, bo nic nie jadł cały dzień ze stresu przed ich spotkaniem - i jakiegoś tosta - dodał szybko, żeby zagłuszyć pracę swojego żołądka.

- wiesz, ze to nie w moim stylu - usmiechnal sie lekko. myslal o tym, ze to leon go olal dla st albans, ale nie wypominal mu tego na glos. mogl sie domyslic co mial na mysli. juz mial odkladac menu, ale leon wspomnial o jedzeniu. - tylko tosta? wygladasz na bardziej glodnego - zasmial sie. - czy jesli wezme sniadanie bedziesz chcial fasolke? - spojrzal na stolik obok przy ktorym zajadali sie full english. fasolka go troche przerazala bo nie wygladala zbyt apetycznie. skoro leon byl tu dluzej to moze sie juz przyzwyczail do angielskiego jedzenia. no i skoro chcial samego tosta to akurat fasolka by pasowala. chcial sie podzielic, kochany!

- przyjazd bez zapowiedzi też nie jest w twoim stylu - próbował zażartować, ale tak naprawdę od razu wszedł na grząskie tematy. cały czas zastanawiał się nad pobytem treya w st. albans i musiał uzyskać odpowiedzi! - angielskie tosty są duże, uwierz mi - robił mu za przewodnika, bo nie wiedział, że chłopak już się zdążył tu w miarę zadomowić. uśmiechnął się na pytanie o fasolkę. - mogę, ale jeśli nie zjesz fasolki, to nie będziesz miał pełnego english experience - stwierdził. leon wychowywał się w anglii, to był przyzwyczajony do fasolki i groszku xd

- nie wiedzialem, ze powinienem cie poinformowac - zerknal na niego znad karty. zaczal sie zastanawiac czy leon byl na niego zly za to, ze pojawil sie w jego miescie. to nie byla wina treya! gdyby mogl wybierac to pojechalby do londynu, ale rzucili go tutaj. - wieksze niz amerykanskie? - zazartowal z amerykanskich porcji. tesknil za nimi xd - powili sie oswajam. najpierw duze tosty, a potem fasolka - zasmial sie. nie zalezalo mu na angielskim experience bo fasolka wygladala dla niego ohydnie xd

- eee, to jak chciałeś to zrobić? - podrapał się po policzku. zastanawiał się, czy to, że wpadli na siebie, zepsuło szykowaną przez treya niespodziankę. co jednocześnie było jeszcze bardziej przerażające, bo nie wiedział, że byli na aż tak zaawansowanym etapie znajomości, żeby robić wielkie gesty. - zdrowsze - uśmiechnął się. amerykańskie tosty były bardziej tłuste i zapychające, tu przynajmniej można było jakieś warzywko dostać. - i jeszcze fish&chips, zanim wyjedziesz z powrotem do nowego jorku - myślał, ze to wkrótce xd