kort tenisowy

przyszła tu bo był jakiś super event dla bogatych ludzi i udawała, że umie grać w tenisa. wiadomo, przystojny trener i takie tam.

arthur musial to przyjsc za kare, ze wczoraj wystraszyl swoich ochroniarzy I prawie sie utopil. troche zle sie czyl po narkotykach, ktore mu dala siostra, ale nie mial innego wyjsca niz przyjscie tu. stal w z brzegu I przygladal sie katii.

katia nie była zainteresowana arthurem, ale kojarzyła go z jakichś imprez no a poza tym był braciszkiem georga. podeszła do niego widząc że się gapi - chcesz z nami zagrać? - zaproponowała wciskając mu rakietę do rąk.

on jej niestety w ogole nie kojarzyl. co nie byl zreszta niczym nowym bo zadko kiedy ogarnial. spojrzal na rakiete, ktora mu wreczyla. chwile sie jej przygladal, ale zaraz jaj jej oddal. - nie - po wczorajszych przygodach mial dosyc nowosci na jakis czas.

- nie? szkoda. w takim razie po co tutaj przyszedłeś? - zapytała poprawiając swoją spódniczkę, która odsłaniała jej chude nogi. miała na sobie ten specjalny strój do gry w tenisa - chcesz może jakiegoś drinka? porozmawiać? tabletki? - rzucała propozycjami - jak na ciebie wołają? - zapytała.

- nie twoja sprawa - odburknal. nie mial ochoty sie przez nikim tlumaczyc I nie za bardzo przejmowal sie byciem milym. mimowolnie spojrzal na jej nogi gdy poprawiala spodniczke. hector pewnie gadal mu teraz jakies zboczone rzeczy. - nie wiedzialem ze maja tu drinki - podniosl wzrok na jej twarz. - Arthur - odpowiedzial, czekajac az mu wyjawi gdzie trzymaja alkohol.

- ale nie musisz być wobec mnie taki niemiły, arthur - zauważyła odgarniając włosy do tyłu. ach ten hector! niedobry hector xd pewnie stalkował żywego też żeby być z nim blisko - mają, a i owszem, tam w tamtej altanie, a co, chcesz? - zapytała - katia - przedstawiła się również.

- nie jestem niemily - powiedzial obojetnie. po akcjach gdzie czul sie gorzej psychicznie zawsze mial trudnosci z integracja sie z ludzmi. pewnie nawet nie odroznial pozadnie bycia sympatycznym od bycia wrednym. - chce - odpowiedzial I ruszyl w kierunku altany.

- poczekaj na mnie - musiała za nim podbiec, bo był całkiem szybki jeżeli chodzi o chodzenie. a ona musiała nadrabiać swoimi nóżkami - mogę się z tobą dzisiaj napić? może masz coś do polecenia? - zagaiła, bo jeżeli chodzi o alkohol to ona lubiła go w każdej postaci.

nie spodziewal sie, ze pojdzie za nim. spojrzal w jej strone, zbytnio nie zwalniajac kroku. - jak chcesz - bylo mu to obojetne, ale skoro najwidoczniej zalezalo jej by sie do niego przylaczyc to w koncu sie zatrzymal by nie musiala juz za nim tak leciec. - nie - zmruzyl oczy, probujac sobie przypomniej wszystkie rodzaje alkoholu, ktorych zdazyl posmakowac. nie bylo ich za wiele! - nie pije za czesto, bardziej liczylem na twoje propozycje - dodal zaraz.

- okej, nie ma sprawy. w takim razie to ja ci coś polecę - poklepała go po ramieniu - nie bądź taki sztywny arthur - poprosiła swojego nowego kolegę. doszli do altanki, gdzie był urządzony jakiś mini barek - dobra, na początek to ja może polecam ci jakąś dobrą wódkę, na zimno. a do tego sok żurawinowy - poprosiła barmana o zrobienie takich dwóch drinków.

wyprostowal sie jeszcze bardziej gdy zauwazyla, ze jest sztywny. nie umial inaczej sie nosic! w palacu pewnie kladli mu ksiazki na glowe zeby prosto chodzil, a teraz okazuje sie, ze jest za sztywny. - okej - pokiwal glowa. - brzmi niezle - stwierdzil kiedy barman zaczal sie za nalewanie drinkow.

zaśmiała się z niego kiedy stał jak ten kołek. ona pochodziła z kompletnie innego świata, nie chodziła według zegarka, nikt jej nie uczył tego jak siedzieć prosto. rosjanie mieli tendencję do robienia co tylko chcieli, więc katia była rozpuszczoną dziewczynką swojego tatusia. wzięła drinka i podała jemu a drugiego wzięła dla siebie - twoje zdrowie - stuknęła się szklanką z jego szklanką.

szczesciara! tutaj niestety nie mieli tak wesolo I babka trzymala ich ostro zeby nie narobili jej wstydu. stuknal sie z nia szklanka, po czym posmakowal drinka. - wiec.. lubisz tenisa? - zainteresowal sie nia nawet skoro juz tak sie rozgadal. zwykle w ogole z nikim nie rozmawial bo nie wychodzilo mu udawanie, ze go interesuja sprawy innych.

ojciec katii pozwalał jej na wiele, ale w końcu jak przesadziła i ukradła sporo kasy z konta jakiejś jego firmy, to wysłał ją tutaj do albans za karę. żeby się uspokoiła. a ona dalej kradła kasę, tyle że z kart ojca, który sie jeszcze najwyraźniej nie zorientował że to robi - nie, wolę balet - przyznała mu się szczerze, bo tak było - i kulturę francuską - wzruszyła ramionami i napila się znów.

wszyscy w st albans za Kare heh. chociaz Katia chyba wcale zle sie nie bawila. ojciec bedzie mial niespodzianke jak sie skapnie, ze go okradla. - ciekawe - stwierdzil bo nie wiedzial co ma na to odpowiedziec. jego interesowala tylko muzyka, wiec zadne z jej zainteresowan mu nie zaimponowalo. moga sobie co najwyzej pogadac po francusku.

- a ty, czym się interesujesz arthur? - zapytała. próbowała jakkolwiek utrzymywać rozmowę ale jej nie szło, bo arthur nie był zbytnio rozmownym chłopakiem. co innego jakby próbowała go zaciągnąć do łóżka, ale by sie pewnie nie dał - powiesz coś więcej, czy mogę sobie iść? - zapytała.

nigdy nie wiadomo! mogla sprobowac xd
- mozesz sobie isc - pozwolil jej laskawie bo rozmowa z hectorem byla jednak bardziej interesujaca. moze mial halucynacje I wyobrazil sobie, ze prawdziwy do niego przyszedl xd odwrocil sie od niej I poszedl sie schowac do czasu az bedzie mogl stad uciec. zaczne cos next!

poszła się dalej bawić xd

umówiła się z louisem na granie i właśnie się rozciągała bo braciszek się spóźniał!

najwyraźniej louis potrafił grać w tenisa, a to nowość xd przyszedł spóźniony, bo siedział w domu i chwilę ogarniał sprawy remontowe, miał ważne powody żeby się spóźnić odrobinę. przyszedł jednak w końcu i się przywitał z siostrą - cześć jo - pocałował ją w policzek na przywitanie.

tak zdecydowałam xd albo grał jak pierdoła i jo się z niego śmiała he he. anderson mu nie pomagał to zakopał się w tym remoncie! jak pocałował ją w policzek to mógł dostrzec szwy na jej policzku - cześć! już myślałam, że nie przyjdziesz bo boisz się porażki - pokazała mu język.

nie, nie grał jak pierdoła bo to louis xd co najwyżej gra na średnim poziomie xd nie zwrócił uwagi na te szwy - wybacz siostrzyczko, ale mam ważniejsze sprawy teraz na głowie niż granie w tenisa - wzruszył ramionami, bo naprawdę chciał już skończyć remont mieszkania bo tymczasowo to tułał się gdzie bądź albo mieszkał w hotelu - gramy? - zapytał wyciągając rakietę do tenisa i piłki ze sportowej torby.

tak bardzo martwił się o siostrę, że nie zauważył. doskonały brat xd
- tyle czasu poświęcasz temu remontowi, potrzebujesz jakiejś rozrywki też - zauważyła i już stanęła po jednej stronie siatki - gramy! - odbiła piłkę rakietą w jego stronę - tiffany pomaga ci w remoncie? - zapytała badając zaangażowanie tiffy i to jak między nimi się uklada skoro ostatnio dość mocno panikowała.