international airport

wreszcie miał dołączyć do ziomeczków na hawajach i był podekscytowany! czekał na przesiadkę w nowym jorku i już siedział w swojej koszulki w palmy, która będzie cała przepocona, zanim tam dotrze, ale zamierzał od razu ruszyć w imprezę z kumplami. grał w gierkę na telefonie, kiedy zaczęto ogłaszać opóźnienie lotu na hawaje, więc zwlókł się z krzesełka i przespacerował do tablicy odlotów, żeby sprawdzić, o co chodzi.

ruby chciala dolaczyc do peggy I nawet nie zdazyla doleciec, a juz bog dramek jej udowadnial, ze nie powinna byc spontaniczna xd byla przy tablicach I juz sie rozgladala zeby zaczepic kogos kto pracuje na lotnisku. Anderson od razu rzucil jej sie w oczy, ale tylko stala I sie gapila zastanawiajac sie czy ma zwidy.

mogła być spontaniczna tylko z andersonem, tylko wtedy to wychodziło xd
próbował coś wyczytać z tablicy, ale nie podano tam żadnej konkretnej informacji o czasie opóźnienia, więc zrezygnowany odwrócił się, żeby paść z powrotem na krzesełko... ale wtedy objawiła mu się znajoma ruda czupryna. był zaskoczony, ale ucieszył się na jej widok.
- czy to ostatnia scena w filmie? - śmieszkował od razu. może goniła za nim na lotnisku, zeby wyznać mu miłość i dlatego opóźniła lot xd

haha tak xd
usmiechnela sie bo jednak milo go bylo widziec! jezeli miala tu z kims utknac to najlepiej z nim xd - oby w tej scenie zaraz podali, o ktorej wylatuje samolot - zerknela z poirytowaniem na tablice. jeszcze sie ludzila, ze moze tylko sie upewniaja, ze maszyna dziala I za niedlugo poleca. - co tu robisz? - miala nadzieje, ze maja takie same plany xd

wow, kiedyś uznałaby go za najgorsze towarzystwo w takiej sytuacji. trochę się zmieniło przez te parę lat.
- w filmach zwykle po prostu pokazują, że samolot już leci lub ląduje - dyskutował bez sensu. też już się zastanawiał, czy ruby leci do peggy, bo na pewno marty coś wspominał, że ruda tam jest. ale to jednak nie było w stylu ruby, prędzej spodziewałby się jej wizyty w nowym jorku, bo załatwiała sobie pracę w najlepszej kancelarii. - czekam na samolot - odpowiedział z głupim uśmieszkiem. - miałem za godzinę lecieć na hawaje - wskazał na tablicę.

troche!
szukanie pracy zamiast spontanicznych wakacji bylo faktycznie bardziej w jej stylu. Anderson ja za bardzo wyluzowal xd chociaz moze przeszlo jej przez mysl, ze powinna isc na kilka interview jesli cancelluja lot. nie wyszloby to na zle xd - tez tam lace - ucieszyla sie w duchu, ze wybieraja sie w tym samym kierunku.

ruby już znalazła sobie alternatywne zajęcie. anderson przebukowałby lot, żeby wybrać się do los angeles i wjechać z buta do pixara. nie chcieli go na studiach, to może w pixarze by go zachcieli.
- więc gdzie twoje hawajskie kwiaty? - od razu spytał, bo nie była przygotowana do wyprawy tak jak on w swojej koszuli. - dołączasz do peggy? - przestał śmieszkować, żeby ustalić już coś konkretnego. - wygląda na to, że zanim dolecimy, mam cię tu całą dla siebie - to chciał ustalić xd

to tez jakis plan xd
- daja je w hotelu - uwazala, ze to glupio wygladalo I nie czula potrzeby dopasowywania stroju do destynacji. - tak - probowala odgadnac co kombinuje, ale zaraz sie przyznal. zasmiala sie, ale w sumie nie miala nic przeciwko. - chyba tak - nie protestowala bo nie wiedzieli ile maja czasu I nie chciala go tracic xd

- nie mogę się doczekać! - mówił szczerze. szkoda, że się nie doczeka xd - to co robimy? kładziemy się na taśmie bagażowej i jeździmy w kółko? - rzucał głupimi propozycjami, żeby sprawdzić jej poziom beztroski zagranicą. zwykle poza anglią była bardziej wyluzowana xd w sumie to teraz mi się przypomniało, że ostatnio się pokłócili, jak ruby chciała mu pomóc w związku z powtarzaniem roku, a on był nabuzowany. widać też zapomniał o tym poza granicami xd

usmiechnela sie, entuzjazm andersona byl uroczy. - wolalabym isc do ksiegarni zobaczyc jakie maja ksiazki - pokazala na sklep. nie mowila serio tym razem, udzielily jej sie zarciki xd ale nie byla na tyle spontaniczna zeby bawic sie na tasmie bagazowej. haha za granica nic sie nie liczylo xd

był pełen entuzjazmu na wyjazd, bo rodzice w końcu go puścili i chciał jak najszybciej dołączyć do ekipy.
- eeeeej, stać cię na więcej - skarcił ją i jej pomysły. nie akceptował zwiedzania księgarni. - masz walizkę na kółkach? wyścigi na walizkach? - zaczął się rozglądać za jej bagażem, chociaż on miał tylko plecak. nawet nie nadawał bagazu, bo kupił najtańszy bilet w najtańszych liniach lotniczych. wiadomo, za granicą się nie liczy, ich dewiza życiowa.

szkoda, ze przegapil mila czesc wycieczki.
- jak sie zajmiemy sciganiem to przegapimy lot - nie byla az taka zabawowa zeby sie zgadzac na jego pomysly. to, ze sie wybrala na hawaje wystarczylo. spojrzala w strone ekranu, na ktorym lecialy wiadomosci. - mialo tam byc jakies swieto? - zmartwila sie, ze nadawali z wyspy, na ktora mieli leciec. chwycila go za reke I pociagnela blizej zeby przeczytac o co chodzi.

może siedzenie na lotnisku z ruby było najmilszą częścią wycieczki.
- daj spokój, mamy mnóstwo czasu - spojrzał znowu w stronę tablicy odlotów, gdzie zaczęły się pojawiać nowe informacje. w tym czasie ruby zaczęła oglądać wiadomości, a anderson przeczłapał za nią. - nie wiem, ale to musi być niezłe święto, skoro nasz lot został właśnie odwołany - powiedział powazniejszym tonem i spojrzał na ekran, gdzie własnie zaczęto podawać informacje o wulkanie.

- nie tak mnustwo - nie chciala zeby wykrakal I musieli czekac za dlugo. chociaz to nie byloby najgorsze skoro teraz miala go do towarzystwa. - co?! - zestresowala sie kiedy powiedzial, ze odwolali lot. - to jakis specjalny pokaz? - chwycila go za ramie. nie chciala uwierzyc, ze stalo sie cos powazniejszego I ich przyjaciele byli w niebezpieczenstwie.

jeszcze przed chwilą nie bał się długiego oczekiwania na opóźniony lot i chciał się dobrze bawić z ruby na lotnisku, ale teraz atmosfera zrobiła się o wiele bardziej poważna. drugą ręką złapał ją za dłoń na swoim ramieniu, żeby ją ścisnąć w tym stresującym momencie. martwił się o przyjaciół i naprawdę dobrze się stało, że odnaleźli się z ruby na lotnisku, dzięki czemu mogli się wspierać zamiast oglądać wiadomości w samotności i panice.
- ruby... - powiedział słabym głosem, być może pierwszy raz słyszała jak trzęsie mu się głos. - nie sądzę, abyśmy polecieli na hawaje - wykrzesał z siebie.

w tym momencie jeszcze bardziej cieszyla sie, ze na siebie wpadli. - musze usiasc - pociagnela go do krzeselek. widzac go w takim stanie jeszcze bardziej zaczela sie martwic, ale nie chciala zeby zakladali najgorsze. - to na pewno czesto sie zdaza - chciala pocieszyc go I siebie. spedzili caly czas na sledzeniu wiadomosci I probowaniu dodzwonic sie do znajomych.