ławka

no co ty mówisz.... aż tyle to nawet ja o astrid nie wiedziałam xd no i ma alojzego, który też ją ostatnio dość regularnie zabiera na zakupy xd po za tym skoro ma za macochę tylor swift to jak może być bankrutką?! xd nic nie ogarniam xd
- wcale nie jestem dziwna, tobie się tylko tak wydaje. - wzruszyła ramionami. - chyba żartujesz... nie po to mam kasę, żeby być bardziej oszczędną. - wywróciła oczami bo nie rozumiała dlaczego miałaby sobie czegoś odmawiać skoro nie musi i nikt jej do tego nie zmusza. tatuś zarabia, córa wydaje. standard. westchnęła. - za to ty nigdy nie nauczysz się zapewniać więcej sobie niz innym, co? - mruknęła bo ona na przykłąd nie była w stanie zrozumieć tego, że woli wspierać miasto niż robić sobie jakieś przyjemności małe. - maraton? a ta twoja.... - pstrykała palcami bo się zastanawiała chwilę. - audrey też będzie? bo jak tak to podziękuje... - zmarszczyła nosek. dobrze, że całkowicie nie pomyliła imienia xd

ja wiem dużo, nie aż tak dużo, ale wiem, że wszystkie te jej przyjaciółki dbają o to żeby przypadkiem nie zginęła w tym nieszczęsnym świecie xd na przykład u mnie ma evelyn, ot co. ona się umie ustawić. no cóż, widocznie taylor nie daje jej na zycie, niedobra taylor xdddd
- nie po to masz kasę, żeby wydawać ją na niepotrzebne gadżety siostrzyczko. dobrze, że nie wydajesz jeszcze na zioło czy na prezenty dla swojego chłopaka, to byś miała ciekawie - poklepał ją po kolanie. - ja zawsze wydaję na bliskich tyle ile potrzeba! a że akurat moi bliscy mają kupę kasy na koncie, to cóż. sami sobie wydają na co tylko chcą - zaśmiał się. - no może prócz mojej dziewczyny, na nią mogę wydawać sam mnóstwo kasy - pokiwał głową. - po pierwsze, aubrey nie audrey, po drugie nie, nie będzie jej bo akurat ma coś innego do zrobienia a po trzecie dlaczego nie możemy zostać w końcu sami, co? - zapytał. - jesteś moją młodszą siostrzyczką, chcę spędzić z tobą czas - wyjaśnił.

no niedobra! bezczelna wręcz, jak może nie poratować biednej astrid w tak ciężkiej sytuacji...
- oczywiście, że właśnie po to mam kasę, a po co by innego. niech inni zajmują się akcjami charytatywnymi. po za tym kiedy jestem na jakiś takich imprezach to też nie oszczędzam, ale to nie znaczy, że nie mogę na siebie wydawać. - prychnęła obrażona, że jej mówi co ma robić. a ona i tak będzie na siebie wydawać. - na twoje szczęście nie mam chłopaka i nie mogę mu kupić najnowszego ferrari w prezencie urodzinowym. - pokręciła głową, bo wydawało jej się, że nico ma ją za wariatkę, która nic nie robi tylko wydaje na swoje przyjemności. chociaż w sumie w dużej mierze właśnie tak było. - aubrey, audrey.... jeden chuj. - wzruszyła ramionami bo dla niej to żadna różnica. - no ja nie wiem dlaczego nie możemy, bo w sumie to ty nigdy nie masz dla mnie czasu bo jesteś z nią a nie ja dla ciebie. - powiedziała obojętnie.

niech sama sobie radzi. taylor nie była jakaś super właściwie w moim wykonaniu, ech te czasy one direction na forku.
- kupiłabyś swojemu facetowi nowe ferrari? serio? ja tylko zatrzymałem dla swojej dziewczyny london eye i sprawiłem jej kolację na samym szczycie. nic wielkiego... - machnął dłonią. zapewne codziennie wysyłał aubrey jakieś drobne prezenty, kwiatki, misiaki, życzenia na dobry dzień. od czasu do czasu szampana, wino. słodycze. cokolwiek co sprawiało jej radość życia, żeby przypadkiem o nim nie zapomniała. - nie jeden chuj. ona ma na imię aubrey, davino. - powiedział poważnie. czasem zastanawiało go to dlaczego rodzice dali im takie dziwne imiona xd ciekawe jak ich siostra miała na imię. - czepiasz się teraz słońce. jesteś dla mnie równie ważna jak ona. to co, idziemy czy nie? - popędził ją.

tylor nie była dobrą macochą! to straszna sprawa ;x ja się w sumie cieszę, że mnie ominęło one direction na forku, bo mogłabym tego nie wytrzymać xd
- żartowałam.. - wywróciła oczami bo najwyraźniej słabo żartowała skoro nico tego nie załapał. - och rzeczywiście, nic takiego. - machnęła ręką. ona tak w ogole pewnie swojemu facetowi rzadko by coś kupowała bo wychodziła z założenia, ze to facet ma ją rozpieszczać a nie ona faceta. aubrey pewnie wystarczyłby smsik z uśmieszkiem na dzień dobry, nie musiał jej żadnych prezentów wysyłać xd ale kwiatkami raz na jakiś czas też nie pogardzi xd - no i co z tego? to nie moja sprawa jak ma na imie. - powiedziała obojętnie bo ona pewnie nawet z nią nie rozmawiała. pewnie też jakoś dziwnie bo jak mogłaby mieć xd - no jakoś tego nie widzę. - pewnie była na niego trochę obrażona, że teraz poświęca jej mniej czasu niż wcześniej. - no chodźmy chodźmy. ale liczę na jakieś wystrzałowe filmy a nie jakieś śmieci. - zapowiedziała od razu bo mógłby jej coś głupiego puścić a ona tego nie chciała!

ja się tam cieszę z tego okresu, był tak durny że aż przezabawny xdddd a potem 1d się rozpadło, zupełnie jak na forku, jesteśmy prorokami xd a taylor to chamka i wariatka, xd
- bo może to ona właśnie będzie twoją szwagierką, nie zdziw się przypadkiem - pstryknął ją w nos a potem się roześmiał. on robił wszystko, żeby aubrey była szczęśliwa, nawet jeżeli ona nie potrzebowała tych prezentów to on potrzebował sprawiać uśmiech na jej twarzy. - będą same najlepsze filmy, co chcesz dzisiaj oglądać to będziemy to oglądać. - zaproponował.

hehe znam takie okresy. ja kiedyś miałam bila z tokio hotel i robił dziury w pomostach swoim radioaktywnym podkładem xdddd sorki w ogóle ale mnie mama zagadała troszeczkę.
- to, że będzie moją szwagierką to nie znaczy, że najlepszą przyjaciółką. nie muszę znać jej imienia. - powiedziała obojętnie. nie uważała, żeby było jej to do szcześcia niezbędne. w ogóle wolałaby, żeby nico znalazł sobie inną dziewczynę jakąś poważniejszą.... i bardziej ogarniętą. - no to w takim razie chodźmy. - wręczyła mu torby bo skoro się napatoczył to przecież nie ona będzie je dźwigać i poszli do niego oglądać filmy. jak chcesz to zacznij nim dalej albo kimś innym dawaj xd

spoko ja i tak ustalam kiedy mogę pojechać do lublina w tym miesiącu xd
to poszli do niego i oglądali filmy całą noc. zaraz zacznę kimś!

usiadła się na ławce bo już się jej nie chciało spacerować.

nie mogę nawet napisać, że spacerowała z kluską, bo cody jej ją ukradł xd powiedziała tacie, że idzie na spacer z kluską, a tak naprawdę oddała je w ręce bliźniaka i sama poszła sobie strzelać zimowe fotki w parku na nowe profilowe.
- seeelfie! - zaatakowała kylie okrzykiem i telefonem zamiast standardowego przywitania.

hehe jak szpiegujesz xd
kylie za to cieszyła się ciszą jaka ją otaczała. do momentu, w którym zaatakowała ją bree. zaraz zatknęła jej buzie dłonią i spojrzała na leilę, która zaczęła się kręcić w wózku. - jak ją obudzisz to będziesz ją usypiać - powiedziała i puściła ją.

- bardzo chętnie, lubię dzieci. - zajrzała do wózka i pomiziała malutką, ale spała jak zabita, więc wycelowała w nią swoim smartfonem i też porobiła parę foteczek małej buźki. będzie na insta jak znalazł. - co tam? - skupiła się zaraz na jej mamusi.

- skoro tak lubisz dzieci to mogę ci ją kiedyś dać - miała nadzieję, że bree lubi się bawić w dom. miała by kolejną opiekunkę do małej i więcej szans na chwilę spokoju dla siebie. - to co zawsze. mała jest nieznośna, a ja zawsze zmęczona - wzruszyła ramionami.

- naprawdę? byłoby cudownie! - oczy jej rozbłysły. myślała, że z dziećmi to sama zabawa. pokołysze małą, pośpiewa jej piosenkę, pozaczepia za paluszki, porobi zdjęcia i już miło minie czas. - ale były święta! - przypomniała jej zaraz, bo uwielbiała ten czas. jak małe dziecko. którym była...
1000 <3

- w takim razie z chęcią ci ją oddam - ożywiła się trochę, bo to była dobra wiadomość. to nic, że bree pewnie nie umiała się w ogóle opiekować małymi dziećmi. kylie też nie umiała, więc improwizowała. bridget przynajmniej w razie czego będzie miała rodziców do pomocy. - ale już się skończyły - zauważyła.
gratulacje, czas tak szybko leci.

jakbyśmy nie zamulały co jakiś czas, to już u wszystkich byśmy miały po 1000.
- super! zgłaszaj się o każdej porze dnia i nocy. - zajarała się. oczywiście nie myślała o tym, że ma szkołę, obowiązki i nie potrafi za bardzo zajmować się dziećmi, ale kylie na pewno i tak chętnie skorzysta, jak już będzie zdesperowana, by gdzieś wyskoczyć bez małej. - teraz sylwester! - klasnęła w dłonie.

pewnie tak.
- na pewno szybko zostaniesz ulubioną ciocią małej - zaśmiała się. bree poprawiła jej na tyle humor, że aż zachciało się jej żartować. szkoda tylko, że nie uważała, że tak się rzeczywiście stanie. nie dlatego, że wątpiła w to, że leila polubi bridget, ale dlatego, że była o wiele za mała, żeby w ogóle  myśleć. - co mi po tym skoro i tak jestem uwięziona z tym małym potworkiem - pogłaskała małą po policzku.

- oczywiscie, że tak! tym bardziej, że ma głównie samych wujków naokoło. - zauważyła, bo chyba głównie opiekowali się nią faceci, jak tak sobie myślę. była ich małą księżniczką. - ale sylwester to nie tylko czas imprez, ale też czas podsumowań. - powiedziała filozoficznie, bo pracowała aktualnie nad kolażem wspomnień na instagrama. oczywiście ciężko było wybrać parę najważniejszych zdjęć z tych wszystkich przez nią napstrykanych. - to był szalony rok, co? - zaśmiała się.

- to fakt - pokiwała głową. uroczo. będą ją bronić, a kylie i bree będą mogły z nią robić sobie pijama party z pamper sessions jak już trochę podrośnie. kylie powinna też się bardziej zakumplować z maddie, żeby ją nauczyła kraść. miała by jeden powód mniej do narzekania, bo to że wydaje całą kasę na małą już nie byłoby problemem. - nie wiem czy chce mi się nad tym wszystkim rozmyślać i podsumowywać - powiedziała bez entuzjazmu. - i to jeszcze jak szalony - zgodziła się z nią.

madeline to bff szwagierki kylie, więc wiesz. kylie wciąż ma możliwość wkupić się w łaski klubu czarownic, szczególnie, że większość była dzieciata.
- przyszły będzie jeszcze lepszy! - zapiszczała. co ją tam obchodziły podsumowania roku kylie, która urodziła dziecko, skoro to bree planowała w 2016 roku dostać się na studia i odzyskać alfie'go xd pogadały jeszcze, porobiły foteczki, było fajnie.

przyglądał się wszystkim drzewom w mieście bo musiał wybrać jakieś, które idealnie by się nadawało na wybudowanie domku na drzewie.

wracała tędy z pracy do akademika, ale kiedy zobaczyła cody'ego spanikowała i postanowiła zejść z drogi i przebiec środkiem trawnika na ukos, żeby uniknąć spotkania z nim.

cały czas myślał nad tym co jej powiedzieć gdy ją spotka, ale i tak nic nie wymyślił. nie było z tego dobrego wyjścia. i tak będzie niezręcznie. zawsze mógł iść za radą matta i udawać, że to był on, ale nie chciał jej oszukiwać. zauważył ją, więc pobiegł za nią i zagrodził jej drogę. nie wiedział jednak jak ma zacząć, więc patrzył się na nią i próbował coś wymyślić.

kiedy zagrodził jej drogę, spanikowała tym bardziej. rozejrzała się na wszystkie strony z taką miną, jakby była właśnie atakowana przez jakiegoś podejrzanego typka. równie dobrze mogłaby zacząć wołać na cały głos "pomocy, pomocy". podobnie by to wyglądało. spojrzała na niego z przerażoną miną i zaczęła biec w drugą stronę ile sił w płucach.

westchnął tylko i zaraz znowu za nią pobiegł. miał kolejną szansę, żeby uniknąć krępującej rozmowy, ale im dłużej będzie to odkładał, tym dłużej będzie go to męczyło. złapał ją więc z ramię, żeby ją zatrzymać. - będziesz tak przede mną uciekać za każdym razem gdy mnie zobaczysz? - spojrzał na nią.