radiostacja st. albans

widzisz. po co było się wstydzić xd
- mam nadzieję, że ktoś taki tam jest, bo szkoda by było siedzieć tu na marne. - zauważył i upił łyka wody, żeby mu nie zaschło w gardle i żeby miał siłę na gadanie. dinozaurach xddd nie wiem, skiba coś zaczęła od nazwania lidki suką, a to przecież nie jej tytuł.

nie wstydziłam się tylko zajęłam się pisaniem posta, a nie rozmyślaniem posta. nie raz ci przecież marudziłam, że coś mi się nie podoba xd - to fakt - pokiwał głową. spojrzał na tą jego szklankę z wodą, a potem na swoją siatkę z piwem. szli do pubu, ale nigdy nie wiadomo ile im by to zajęło, więc musieli mieć jakieś zapasy. - chcesz jedno? to chyba lepsze niż woda - pokazał mu piwo.

hahahah no tak, po co rozmyślać nad postem podczas jego pisania. ja tak często mam, że chcę się o coś zapytać albo coś powiedzieć i tak przez parę postów staram się napisać, ale ciągle zapominam. rozejrzał się naokoło. w radiostacji nie było nikogo oprócz nich. nikt się przecież nie dowie, że finn sobie popija piwko, skoro nie zamierza się upijać i bełkotać przez mikrofon. a poza tym on nie ma nogi i może wszystko.
- wybawicielu! - roześmiał się. kto by pomyślał, że go tak kiedyś nazwie. piwo jednak łączy ludzi i pomaga wybaczać.

ja też, ale zostawiam to żeby wcisnąć w odpowiednie miejsce w poście, ale potem na końcu zapominam i mi się przypomina jak już wyślę xd nie ma to jak mieć dobrą pamięć.
- wiedziałem, ze się skusisz - zaśmiał się. kto by w ogóle pomyślał, że dobry jeremy będzie namawiać kogoś do picia w trakcie pracy. zdawał sobie sprawę z tego, że nikt rzeczywiście go teraz nie słucha i pewnie tylko wzdychają, bo woleliby słuchać muzyki niż jego bezsensownego gadania. dlatego postanowił go uratować. - będzie ci się przyjemniej pracować - podszedł do niego i wręczył mu piwo. rzuciłby mu je, ale jeszcze by się przewrócił i jego by musiał podnosić.

mam tak samo... albo mam milion myśli naraz na temat tego, co mam napisać i potem mi coś umyka.
- chociaż tyle będę miał z szalonej soboty. - roześmiał się. jaki roześmiany i przyjacielski, zresztą jeden z drugim... jeremy taki dobry, od razu myśli o konsekwencjach potencjalnych czynów. wziął to piwo i postukał w nie. - zamknięte. czyli nie zatrute. - zaśmiał się, rzucając aluzję do ich niesnasek. - dzięki. - posłał mu jeszcze uśmiech.

najgorzej. - zawsze coś - też się zaśmiał. alkohol jednak łączy ludzi. sam sobie wziął jedno piwo i je zaraz otworzył. jeremy myślał zawsze o wszystkim. przy nim nikt nie zginie. - oczywiście. nie ma za co - powiedział z uśmiechem. - to o czym dzisiaj nawijasz? - spojrzał na te wszystkie przyciski.

finn też swoje otworzył, bo nie będzie gorszy. upił parę łyków i od razu było bardziej miło, albo wręcz jeszcze bardziej miło.
- kiedyś też cię poratuję, jeśli będziesz musiał zostać po godzinach. - zaproponował od razu. popatrz jacy cywilizowani. jestem z nich dumna, aż się łezka w oku kręci. - coś tam gadałem o czwartym lipca, fajerwerkach i usa. wiesz, sam urodziłem się w vancouver. to prawie na granicy ze stanami. - zaczął mu opowiadać. rozsiadł się i założył słuchawki, bo zaraz musiał wejść na antenę.

- dzięki, miło to słyszeć - jemu też zrobiło się milej, bo w końcu wydawało się, że pozbyli się starych żali. też jestem z nich dumna! mały krok dla ludzkości, wielki krok dla nich. pewnie sami nie spodziewali się tego, że tak dobrze im pójdzie. - no tak, to święto - sam nie wiele o tym wiedział, bo nie interesowało go to za bardzo. pogadali jeszcze, a potem on się zwinął w końcu bo do niego co chwilę wydzwaniali.

teraz mogą być super piwkowymi ziomkami jak z tamtego zdjęcia z insta. finn nie spodziewał się, że kiedykolwiek przeprowadzi normalną rozmowę z jeremy'm, a co dopiero, że będzie z nim całkiem przyjaźnie popijał piwko. jeremy olał swoich kumpli dla finna, awww. to przypieczętowało ich bromance! finn jeszcze został w pracy, ale na szczęście szybko mu zleciało.

wychodził właśnie z pracy.

a elsa wracała właśnie z imprezy xd w sumie to spotkała się z jakimiś znajomymi wczoraj i jak zaczęli pić po południu tak skończyli dopiero niedawno i na pewno nie była w dobrym stanie... zjarana, schlana i nie wiadomo co jeszcze. szła w dodatku bez butów, bo strasznie jej przeszkadzały więc postanowiła je ściągnąć. wpadła też na jeremyego, odbiła się od niego i upadła jako, że jej stan nie pozwalał jej na utrzymanie równowagi. pewnie jakby na nią wleciała biedronka to też by się przewróciła.

jaka pijaczka xd
on był trochę zmęczony całym dniem, bo dość ciężko pracował ostatnio. chciał uzbierać jak najwięcej kasy, więc nie poświęcał aż tyle czasu na imprezy co ona. patrzył akurat w inną stronę i nie zauważył, że elsa zbliża się w jego kierunku. dopiero ogarnął gdy poczuł jak coś na niego wpadło. odwrócił się od razu i pochylił nad nią. - wszystko w porządku? - chwycił ją za ramiona i starał się podnieść.

no cóż.... elsa pije całe swoje życie praktycznie xd i raczej nie miało się to zmieniać.
chyba nikt nie poświęca na imprezy tyle czasu co ona.... szczególnie odkąd zmarł jej ojciec, z którym była mocno związana. pewnie jakby chciała pobić rekord guinessa w jak najdłuższym imprezowaniu to by jej się to udało bez mrugnięcia okiem xd siedziała na chodniku i przyglądała mu się. - eee.... chyba. - powiedziała niepewnie bo nie wiedziała czy przypadkiem nie złamała sobie nogi bo przecież jeszcze nie wstała. a w sumie stwierdziła, że chodnik jest całkiem wygodny i sobie trochę posiedzi bo kręciło się jej w głowie.

morgan prawie jej dorównywała xd tylko, że ona chyba więcej czasu poświęcała na ruchanie się niż picie. ale dobrały się dobrze, bo przynajmniej miały kogoś kto jest w stanie utrzymać im kroku ;x nie był nie wiadomo jaki silny, więc nie był w stanie jej podnieść, skoro ona w ogóle mu nie pomagała. puścił ją i kucnął za miast tego przy niej. - na pewno? - przyjrzał się jej. - może potrzebujesz wody albo coś? - zapytał bo to może przynajmniej pozwoliłoby jej się choć trochę ogarnąć. chociaż jej bardziej przydałby się odwyk xd

z tego co pamiętam raz była na odwyku xd wtedy co mnie tak dlugo nie bylo i jak widać wcale jej to za bardzo nie pomogło xd nie pomagała mu bo nie miała siły i ochoty, fajnie było na ziemi przecież posiedzieć. - wódy? nie chce już wódki... - pokręciła głową bo źle go usłyszała po czym się zaśmiała. - wypiłam już sporo, chcę wrócić do domu i iść spać. - powiedziała rozbawiona.

niech pójdzie na odwyk razem z morgan! wtedy jude będzie odwiedzał ją, a jeremy elsę xdd będą mieli coś wspólnego. zaśmiał się na jej słowa i pokręcił głową. - nie wódy tylko wody - zaakcentował ostatnie słowa. nie wiedział czy ma jej to jeszcze przeliterować, żeby zrozumiała. - w takim razie wstań i cię tam odstawię - zaproponował jej.

hehe. to by było całkiem niezłe. - aaaaaa....... to nie. - zastanawiała się w sumie chwilę czy przypadkiem nie chce wody, ale jednak nie chciała. - ale nie wiem gdzie iść. - zaśmiała się i pokręciła głową, ale zrobiło jej się niedobrze, więc szybko przestała. ej a jer i elsa się znają co nie? muszą się w sumie jakoś znać nie ma mowy, że nie xd

mogłyby sobie radzić z problemami razem. hurdowie najwyraźniej przyciągają do siebie problematyczne dziewczyny. nawet ich matka była ćpunką i się puszczała, a frank ją naprawił. najwyraźniej oni byli tu po to, żeby wyciągać je z opresji, aww. na pewno się znają xd może kiedyś się nawet spotkali przez juda i morgan albo coś i teraz od czasu do czasu razem imprezowali. - ja wiem gdzie, to cię zaprowadzę - pewnie nie raz do domu ją prowadził xd

cóż.... hurdowie nie mają łatwo w życiu. dylan przecież z maddie też łatwo nie miał xd - naprawdę? - zmarszczyła brwi. chociaż pewnie pół miasta wiedziało gdzie mieszka elsa, to wcale nie powinno ją to dziwić. - okej, weź mnie. - zgodziła się i próbowała podnieść. najpierw uklękła potem powoli się podnosiła aż w końcu, pewnie z pomocą jeremyego udało jej się wstać na nogi. - trzymaj. - wcisnęła mu do ręki obcasy i zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów.

z tą różnicą, że dylan wcale nie miał zamiaru nawracać maddie i się nią opiekować xd chociaż jeden potrafił się cieszyć życiem i wolnością. chociaż w sumie nie powinien skoro miał dziecko. - naprawdę - potwierdził. nie zdziwiłabym się gdyby jeremy znał adresy większej ilości dziewczyn tylko dlatego, że był opiekuńczy i nie potrafił żadnej zostawić na pastwę losu. na zawsze w friendzonie jak majk. - czego szukasz? - chwycił jej buty w jedną rękę, a drugą podtrzymywał ją i zajrzał do jej torebki, bo może jemu uda się znaleźć to prędzej.

dylan wcale nie chciał się nią opiekować, zdecydowanie. no i ma dziecko i właśnie bardzo chciał się opiekować annie ale to nic nie dawało bo maddie się nie zgadzała na to. - super. - ucieszyła się. przynajmniej trafi do swojego łóżka i odpocznie a nie będzie spała na chodniku xd - fajek, chce zapalić. - mruknęła marszcząc brwi i prawie włożyła głowę do tej torebki sądząc, że dzięki temu szybciej je odnajdzie.

takie dramaty w rodzienie hurdów. jakby nie był takim chujkiem od początku to pewnie dałaby się mu zajmować małą. jeremiego dopuszczała do małej annie, a jej własnego ojca nie xd jakby jej nie znalazł to pewnie rzeczywiście by się już nie podniosła z tego chodnika i by tak usnęła, a przechodnie mieliby ją za bezdomną. w dodatku by ją okradli i kto wie co jeszcze. - tu są - były pewnie na wierzchu, więc je jej podał. - gdzie się tak porobiłaś? - chwycił ją mocniej, bo pewnie kołysała się na boki ;x

dramaty, dramaty. pewnie tak... za to jak już się starał i chciał się spotykać z małą to mu nie pozwalała. nienormalne. pewnie tak by się to skończyło. chociaż w sumie dużo osób w st albans ją znalo to może nie uznałoby jej za bezdomną i ktoś by się nad nią zlitował xd - ooo - ucieszyła się, że jeremy je znalazł i wyciągnęła sobie jednego a potem dała jeremyemu zapalniczkę, żeby jej odpalił bo przecież ona by sobie włosy podpaliła.... - u znajoomyyych. - zaśmiała się. - siedzieliśmy od wczoraj i taaaak.... - zmarszczyła brwi i przytuliła się do niego bo czuła, że zaraz się wywali.

najwyraźniej było już dla niego za późno. jakby go poprosił, to zabrałby małą na dzień i mu ją pokazał. albo w sumie może nie bo wtedy i jemu by zabroniła się z nią widywać i już wtedy w ogóle by nikt z ich rodziny nie wiedział co się dzieje. a tak przynajmniej mógł namawiać maddie, żeby mu trochę odpuściła jak w końcu zaczął okazywać zainteresowanie annie. - no ładnie - zaśmiał się i zaraz podpalił jej tą fajkę. jakiego służącego sobie znalazła xd trzymał jej buty, ją i odpalał papierosy. dobrze, że się nie wywróciła znów bo musiał ją na chwile puścić. miał tylko dwie ręce niestety ;x - gotowa? - zapytał i objął ją ramieniem.

tak to przynajmniej jeremy może jej dawać prezenty, które kupuje dylan.... ona się pewnie cieszy, że to od wujka a tak naprawdę nie wie, że to tatuś tak o nią dba... ale przynajmniej maddie o niczym nie wie, to w sumie nie tak źle, a jer pewnie potem zdaje dylanowi relacje. sądzę, że dzięki temu ich relacje są pewnie o wiele lepsze niż kiedyś xd - ale było fajnieee. - zaśmiała się, a to przecież najważniejsze. stała w miejscu kiedy ją puścił i zastanawiała się czy przypadkiem nie zbliża się do chodnika, ale na szczęście utrzymała jakoś równowagę. - nie wiem... - jęknęła bo trudno było jej się zdecydować czy była gotowa czy nie. - wiesz gdzie mieszkam, tak? bo ja nie wiem... - zmarszczyła brwi.