zimowy ogród

obiecał hannie magiczną randkę, to właśnie ją na takową zabrał. rodziców nie było, siostry na szczęście też nie było, uff, thomasa tym bardziej nie. obiecał jedynie zaopiekować się psami i domem podczas nieobecności państwa wilsonów. przygotował tutaj dla nich miejsce, rozstawił stolik, przykrył go przepięknym obrusem, na dodatek w tle leciała muzyka. jedzenie przygotował sam, mieli najlepszego szampana. niczego im nie brakowało, to było pewne. nawet dla tiffy się tak nie starał! na pewno było całkiem przytulnie, dookoła było kolorowo, a na stole stały świece. przygotowywał się do tego bardzo ale to bardzo długo! przyprowadził tutaj hankę, która miała zawiązane oczy jedwabną szarfą i teraz stali już w środku. liczył na to, że jej się tu spodoba!

kiedy powiedział, że jadą na randkę poza miasto to spodziewała się kolacji w londynie, a nie długiej podróży na drugi koniec kraju. była przez to trochę nerwowa, bo przegapi ważne zajęcia na uczelni i musiała już pisać do profesorów, żeby wytłumaczyć swoją nieobecność. no i skoro zabrał ją tak daleko to sam sobie wysoko zawiesił poprzeczkę, żeby uznała, że było warto przyjechać xd nie mówiąc już o tym, że tiffy będzie smutno jak dowie się od koleżanek co się dzieje między eks a hanką i że tak się starał!
- mogę już patrzeć? - dopytywała jak ją prowadził, aż w końcu ściągnął szarfę i zaniemówiła widząc stolik i całe otoczenie. - wow. czy wbiliśmy na jakiś plan filmowy? - musiała się dopytać na początku.

wiadomo, ale chciał ją zaskoczyć. uważał, że nie może przegapić drugiej szansy, skoro z tiffy mu się nie udało. wiedział też, że tiffy stracił przez własną głupotę, to teraz nie bardzo chciał popełniać drugi raz tego samego błędu. cieszył się, kiedy jej się tu spodobało. on miał gadane, więc przegadał swoich wykładowców i przekonał ich, że mała nieobecność mu nie zaszkodzi na ostatnim roku studiów, w końcu był w samej czołówce i ludzie mu ufali. położył lekko dłoń na jej lędźwiach - podoba ci się? - zapytał z uśmiechem na ustach - to nie plan filmowy, ale obiecałem ci randkę jak z bajki, więc proszę bardzo, jest i ona - machnął ręką w zapraszającym geście - chodźmy, przygotowałem dla nas kolację i szampana, napijesz się? - pomiział ją po plecach.

hankę też stracił przez swoją głupotę. teraz próbował dostać drugą szansę u hanny, czyli zgodnie z harmonogramem niedługo będzie próbował dostać drugą szansę u tiffy xd i tak na okrągło hehe.
- tak, jest pięknie - przyznała posyłając mu miły uśmiech. niech nie myśli, że ładne otoczenie sprawi, że od razu wszystko będzie mu wybaczone xd ale na pewno plusował swoimi staraniami! - myślałam, że to znaczy, że pojdziemy na pizzę zamiast ją zamawiać na kanapę - zażartowała, bo było aż zbyt bajkowo i romantycznie co sprawiało, że poczuła presję! - czy teraz byłby zły moment, żebym powiedziała, że nie jestem głodna? - wypaliła. - zartuję - dodała od razu i ruszyła, żeby usiąść przy stoliku.

nad szansą u tiffy się w sumie nie zastanawiał, bo postanowił dać jej spokój po tym jak po prostu kontakt im się zerwał z jego powodu. próbował dostosować się do wielu nowych rzeczy, w tym do nowych relacji z własną siostrą co go czasem przerastało. tiffy go też chyba przerosła, a z hanną pasowali do siebie jak ulał. tak samo jak peggy z jackiem, czyli prawdopodobnie tylko na papierze! czyli będą nadal kręcić się w kółko xd nie spodziewał się tego, że od razu będzie miał wybaczone, co to to nie, nie była głupia! - to ja otworzę szampana - otworzył im tego szampana i nalał do kieliszków. podał jej jeden, oczywiście wcześniej odsunął jej krzesło żeby sobie usiadła wygodnie - to za spotkanie - stuknęli się zapewne kieliszkami.

kontakt z tiffy zerwał mu się z powodu porwania, ale to inna sprawa xd na pewno peggy nagadała louisowi coś o tym, że powinien być z kimś z kim jest kompatybilny i ma ten sam charakter i zainteresowania, więc nakręcił się znowu na hankę. a potem widząc porażkę peggy i jacka zrozumie, że to wcale nie jest taki dobry pomysł, żeby spotykać się ze swoim żeńskim odpowiednikiem xd
- za spotkanie - stuknęli się kieliszkami i napiła się szampana. - więc z iloma dziewczynami w liceum zadziałał ten trik? - spytała beztrosko i rozejrzała się znowu po ogrodzie. nie spodziewała się, że to jego pierwsze rodeo xd

no tak, nawet do jej ojca ją wychwalał, że jest jego żeńskim odpowiednikiem xd mieli właściwie bardzo podobne charaktery, peggy musiała mu nagadać przez telefon czy coś kiedy się jej radził w sprawie randki, żeby szedł w tą relację jak burza skoro ona szła w stronę jacka. nigdy nie wiadomo jak to się dla nich obojga skończy, czy czasem nie skończą z innymi sympatiami! tymczasowo nie myślał o tiffy ale o hance i o tym, żeby sprawić jej sporo przyjemności tą randką. napił się z kieliszka - właściwie to jesteś pierwszą dziewczyną dla której zrobiłem aż tyle jeżeli chodzi o randkę - przyznał się jej. czyli mogła wywnioskować, że żadna z jego byłych nie zaznała aż takiego zaszczytu, ups!

nie wiem czy to sprawi, że thomas ją zaakceptuje skoro nie lubili się z louisem xd hanna nie radziła się nikogo czy warto przeć w relację z louisem. prawda była taka, że sypiała z wieloma kolegami, więc miała wiele furtek otwartych! poza tym nie mogła o tym pogadać z jo, z którą aktualnie były na wojennej ścieżce.
- jakoś ciężko mi w to uwierzyć - popatrzyła na niego zza kieliszka. po chwili odłożyła kieliszek i klasnęła w dłonie. - już mam! - oznajmiła jakby dokonała wielkiego odkrycia. - to dlatego, że nigdy nie musiałeś się starać, bo ten cały uśmieszek załatwiał sprawę - zamachała ręką pokazując na jego twarz.

louis się bardzo starał, żeby się jednak polubili dla jego siostry xd ta cała relacja była w ogóle mega skomplikowana, a wszystko przez to, że louis się uparł żeby spotykać się z każdą przyjaciółką swojej własnej siostry. nie jego wina, że miał jakiś taki typ zielonej rozrywkowej w miarę dziewczyny, nie ważne czy blondynka czy brunetka, ale lubił takie bardziej szalone niż słodziutkie. zaśmiał się z jej słów - schlebiasz mi, ale bez przesady. naprawdę specjalnie dla ciebie się postarałem, obiecałem, to spełniłem twoje marzenia - zaczął się tłumaczyć chociaż w sumie nie musiał - dla każdej mojej dziewczyny się starałem, ale nie aż tak, żeby lecieć z nią na drugi koniec kraju - niech to doceni! może tiffy kiedyś też kopnie ten zaszczyt xd

zdecydowanie relacje mieli pokręcone! louis miał jasno określony typ dziewczyny. szkoda, że jednocześnie był to dokładnie ten sam typ jaki jego siostra miała przy doborze przyjaciółek xd
- dziękuję. też mi schlebiasz, że tak się postarałeś - przyznała. była pod wrażeniem tego co przygotował, ale jednocześnie trochę przestraszyło ją to jak bardzo się postarał. naprawdę teraz czuła presję, że wszystko musi być idealnie skoro już przyjechali na ten drugi koniec kraju. - zapominasz, że mogę o wypytać twoją siostrę i wszystkiego się dowiem jeśli kłamiesz - zażartowała, chociaż na pewno słyszała o tym, że louis przyjechał tu na weekend z tiffy, jo opowiadała jej o tej katastrofie. ale śmierć ugrzązł jej w gardle, bo przypomniała sobie, że wcale nie może już plotkować z jo. - miałam na myśli, że już mi wszystko powiedziała. nie będę z nią o tym ani o niczym rozmawiać - odchrząknęła.

taka przypadłość louisowa xd a miał to być z założenia spokojny, zrównoważony człowiek, a wyszło że nie dość że jest apodyktycznym bratem, to zdradza swoje dziewczyny i nie akceptuje decyzji i wyborów innych osób. uśmiechnął się do niej, dobrze, że jego uśmiech był uroczy i działał na wszystkie dziewczyny bez wyjątku. położył swoją dłoń na jej i delikatnie zaczął ją po niej miziać kciukiem. ach ta śmierć, która jej ugrzęzła w gardle! niebezpiecznie sie tutaj zabawiają! - hanna, wiem, że ze sobą nie rozmawiacie, już zdążyłem się o tym dowiedzieć. nie chcę jednak rozmawiać o swojej siostrze ani o swojej rodzinie ani o tym jak było co było i gdzie było - zauważył, bo to nie byłaby fajna rozmowa na randce - moja siostra nie ma bladego pojęcia o moich byłych, ale czy musimy naprawdę? - jęknął niezadowolony.

myślał, że jak ma ładny uśmiech to wszystko mu wolno! nieładnie, toksyczna męskość i te sprawy! czepiasz się literówek xd
- twoja siostra to moja najlepsza przyjaciółka, która ostatnio przestała nią być, więc ciężko mi to od siebie oddzielić - zauważyła marszcząc nos. sprawa z jo ciągle zaprzątała jej głowę. brakowało jej przyjaciółki, ale jednocześnie była wściekła z powodu jej wyborów i nie zamierzała pierwsza wyciągać ręki na zgodę. zamiast tego beztrosko chodziła na słodkie randki z jej bratem, brawo hania! - o czym innym chcesz rozmawiać na drugiej pierwszej randce jeśli nie o byłych? to pozwoli wyłapać wszystkie sygnały ostrzegawcze dla nas - zażartowała, żeby zmienić temat. i pewnie zaczęli jeść, bo inaczej wystygnie!

akurat ta śmierć mi się spodobała jakoś xd
mimo wszystko jest przyszłym politykiem, więc na pewno miał w sobie toksyczne zapędy do niszczenia życia innym ludziom. nie był kryształowy, bo gdyby był, to by był kompletnym nudziarzem i nie miałby niczego ciekawego do powiedzenia. poza tym, nie byłoby go tutaj w ogóle w albans xd - wiem o tym. rozmawiałem ostatnio z twoim ojcem - przyznał się w końcu. nie tak planował spędzać czas z hanną podczas randki ale chyba nie dawała mu innego wyboru. na pewno zaczęli jeść, a on dolał im szampana bo dopili oboje pierwszy kieliszek - uwierz mi, nie mam ochoty wymieniać wszystkich swoich byłych, z resztą i tak nie było ich zbyt dużo - louis zapewne był bardziej długodystansowcem niż latał z kwiatka na kwiatek więc do tej pory to mógł co najwyżej mieć z góra 4 dziewczyny na stałe.

może jej ugrzęzła w gardle, w st. albans nigdy nie wiadomo gdzie czyha śmierć xd
jako przyszły polityk wiedział jak mydlić ludziom oczy i udawać porządniejszego niż jest w rzeczywistości, a jednocześnie tuszować swoje grzeszki. w st. albans nie ma miejsca dla nudziarzy hehehe.
- z markiem? - zdziwiła się myśląc od razu o ojczymie, ale dopiero wtedy uświadomiła sobie jakie to byłoby bez sensu i że louis miał kogoś innego na myśli. mina jej zrzedła. - ach. nie nazywaj go tak - mruknęła poprawiając się na krzesełku. też nie chciała zagłębiać się w tematy jo czy thomasa, ale nie mogli udawać, że te tematy nie istnieją i że nie wiszą nad nimi. louis chcąc nie chcąc został do tego całego zamieszania wkręcony w momencie kiedy zaczął znowu spotykać się z hanną. - okej, zachowamy ten temat na drugą drugą randkę - zapowiedziała z nieprzeniknionym uśmieszkiem, ale chyba jednak trochę przeniknionym skoro wyraziła chęć ponownego spotkania. teraz poprzeczka była wysoko, louis będzie musiał się starać cały czas xd

czyli teraz hanna będzie musiała oszukać przeznaczenie! ojej! i louis też! i gra się zaczyna xd
dlatego też wiedział jaki zawód wybrać. oficjalnie robił to dla ludzi i dla ich potrzeb, nieoficjalnie robił to dla siebie i dla sławy, którą niesie ze sobą bycie politykiem. lubił być w świetle fleszy i lubił zdobywać popularność, szczególnie wśród dziewczyn, dlatego też nawijanie makaronu na uszy niewinnym ludziom szło mu idealnie xd trochę nieświadome splótł ich dłonie razem - nie, nie z markiem. okej, w takim razie przepraszam, nie będę już wspominał o thomasie - westchnął. wplótł się w tą dziwną relację bo sam chciał mieć relację z hanną a to że jego siostra już spotykała się wcześniej z jej ojcem, no to wszystko wywróciło jeszcze raz do góry nogami - mhm, czyli druga randka się odbędzie - uśmiechnął się do niej zadowolony - rozumiem, że oczekujesz równie bajkowego otoczenia i pizza na kanapie już cię nie zadowoli? - zauważył rozbawiony.

zdecydowanie nie był porządny skoro mial takie pobudki ku temu! też nie zauwazyła kiedy splótł ich dłonie, bo za bardzo przejęła się myśleniem o thomasie.
- po prostu on nie chce mnie znać i wygląda na to, że za bardzo się pospieszyłam i za bardzo naciskałam machając mu wynikami testów przed twarzą... więc to chyba tyle z naszej relacji - wyjaśniła mu pokrótce jak to wygladało. na szczęście zaraz rozmawiali o przyjemniejszych rzeczach i dopiero wtedy zauważyła, że ich dłonie od dłuższej chwili są splecione. - sorry, ale sam na siebie ściągnąłeś za wysokie wymagania, możesz winić tylko siebie - zaśmiała się.

on kompletnie nie zwracał na to uwagi, że ich dłonie były splecione, ale tylko dlatego, że po prostu wydało się to dla niego bardzo naturalne i niezbyt myślał o tym, co się dzieje. rozmawiali na te ważne tematy, które prędzej czy później i tak by się pojawiły, nieważne czy na randce czy na zwykłym spotkaniu - nie wiem czy to jest tak do końca że nie chce cię znać. pytał o ciebie, pytał o to jaka jesteś, ile się znamy, skąd się znamy. był wyraźnie zainteresowany twoją osobą - zaraz jej powiedział o tym ostatnim spotkaniu z thomasem - mnie to nie przeszkadza, możemy się spotykać na samych bajecznych randkach - zaśmiał się.

zabrała dłoń kiedy potrzebowała jej wolnej do złapania kieliszka i upicia kolejnego łyka.
- cóż, za każdym razem jak go widziałam dawał mi jasno do zrozumienia, że nie chce mnie znać - powiedziała. może thomas się dopytywał co hanna lubi robić, żeby wiedzieć w jakich miejscach bywa i jakich miejsc unikać. - i od tego czasu ani razu nie próbował skontaktować się ze mną sam. więc mam swoją odpowiedź - wzruszyła ramionami. - nie skończą ci się pomysły? - śmiała się dalej. prędzej mu się odechce starać xd

- wiem, ale może jednak coś się niedługo zmieni? daj mu szansę, ewentualnie daj mu czas na przepracowanie tego co się właśnie w jego życiu stało. pojawiłaś się znikąd, nagle, więc dlatego ten szok i próba odrzucenia. zupełnie tak samo jak jo która mi go przedstawiła i oznajmiła że się spotykają - skrzywił się na to wspomnienie i napił się z kieliszka. dokończył swoje danie i posprzątał ich talerze, podał im deser, którym był creme brulee - smacznego - puścił do niej oczko - a co do tego, czy mi się skończą pomysły, to uwierz mi, jestem bardzo ale to bardzo kreatywny - ona już i tak o tym wiedziała do czego był zdolny.

- ja dałam mu szansę i czas. to on nie dał nic od siebie - zauwazyła. thomas przy każdym spotkaniu zaprzeczał temu, że mogła mieć rację ze swoimi rewelacjami i nie wierzył nawet w niezbite dowody jakie przedstawiła, więc kiepsko widziała rozwój tej sytuacji! miała ochotę dopytać go o to czy jo naprawdę jest szczęśliwa z thomasem. i jaki jest thomas. ale powstrzymała się, bo nie chciała teraz już dłużej rozmawiać o swoim biologicznym ojcu czy jego siostrze kiedy byli w takich romantycznych okolicznościach. - chcesz mnie utuczyć - zbeształa go, ale chętnie zabrała się za pałaszowanie deseru. - taaaak? tylko ostrzegam, kolacja w nowym miejscu nie liczy się jako coś nowego tylko recykling pomysłu - oznajmiła wesoło, żeby nie czuł się za pewny siebie.

- rozumiem, nie rozmawiajmy już w takim razie na ten temat. cieszmy się swoim towarzystwem - uśmiechnął się do niej ładnie, żeby już się rozchmurzyła. deser na pewno jej smakował, jemu smakował! - tak, chcę zrobić z ciebie taką ładną okrągłą kuleczkę, która będzie tylko moja - zażartował. nie planował jej tuczyć, co to to nie, po prostu chciał żeby miała randkę inną niż zwykle. wiadomo, że lubiła się prowadzać z różnymi facetami, więc no cóż, to była na pewno miła odmiana - to ja w takim razie następnym razem włączam netflixa, zamawiam pizzę czy burgery i zapraszam cię na kanapę do naszego pokoju filmowego - zaśmiał się, no ale co miał powiedzieć!

- jestem za - przytaknęła ochoczo, bo nie po to przyjeżdżali tak daleko, żeby dopadały ich problemy i dylematy z st. albans. - i co, może jeszcze zrobisz ze mnie swoją niewolnicę? zapędzasz się - zamachała w jego stronę łyżeczką. teraz będzie musiała się pilnować jeśli chodzi o jedzenie deserów xd ale tak, smakował jej deser, jak i cała kolacja, co gdzieś tam w międzyczasie na pewno pochwaliła. - myślałam, że już ustaliliśmy, że pizza na kanapie mi nie zaimponuje - zaśmiała się znów. tym bardziej pizza z andersonem pomiędzy nimi na kanapie xd

pizza z andersonem na kanapie byłaby okropnym pomysłem! - żartuję przecież. mam dla ciebie już kompletnie inne propozycje niż siedzenie u mnie na kanapie w pokoju filmowym - zauważył rozbawiony - w takim razie nie rozmawiajmy już o tym wszystkim - machnął łyżeczką. porozmawiali zapewne jeszcze przy deserze, a potem się zebrali do środka, gdzie dokończyli szampana i rozeszli się do osobnych pokoi bo louis był dżentelmenem!

była trochę zawiedziona, że przejechali taki kawał drogi, a wylądowali w osobnych pokojach hehe.