pokój nauczycielski

nie wiem co robiła tutaj mira. możliwe że przyszła tu z ashley! w każdym bądź razie zabłądziła trochę i z drinkiem w ręku patrzyła na tablicę ogłoszeń.

arnold był tu opiekunem, więc miał na sobie stosowną piżamkę, a nie swoje standardowe gacie tak jak w domu xd koszulkę też miał z logiem uczelni, taki lokalny patriota. przyszedł tu, bo zarekwirował trawkę od studentów jako odpowiedzialny opiekun i teraz musiał ją schować do schowka z dowodami zbrodni. a tak naprawdę dla siebie na później!
- zmieniłaś karierę? - zdziwił się widząc mirę. myślał, że studenci nie mają tu wstępu. a co dopiero osoby postronne.

lokowanie produktu widzę!
arnold jaki cwaniak, zabrał trawkę studentom i sam chciał ją wypalić xd
- nie rozumiem? - zaśmiała się nie czując się przyłapaną i spojrzała na niego i trawkę w dłoni - masz zamiar wypalić to sam? - zapytała wprost wskazując na to co zarekwirował. sama chętnie by mu pomogła w paleniu.

może chciał podkreślić swoją wyższą pozycję xd ale jednocześnie chciał się bawić ze studentami. taki rozdarty! przynajmniej tym razem nie mogli wyrzucić go z tej imprezy skoro płacili mu za to, żeby na niej był heheheh. tyle wygrać.
tak! opłacało się być wykładowcą! ostatnio wyrzucił jointa za okno, więc teraz karma wracała.
- jesteśmy w pokoju nauczycielskim - wyjaśnił jej na spokojnie. spojrzał na trzymaną torebkę. - właściwie to miałem zamiar to odłożyć do szafki przedmiotow zakazanych. - wyjaśnił jej, udając, że jest taki porządny. ale jednak chęć zaimponowania jej wzięła nad nim górę! - masz szczęście, zawsze załatwiam ci trawę. - postanowił pokazać jej jakim jest świetnym dodatkiem do jej życia xd

jak wybór zofii prawie xd
alexander mógł go przyłapać i sam zarekwirować to zielsko. miał szczęście arnold! alec akurat chodził i patrolował korytarze he he he.
- wygląda na bardzo starodawny - powiedziała rozglądając się po starych, wyblakłych i wysiedzianych fotelach - ale jestem szczęściarą - odparła nieco z przekąsem i podeszła bliżej żeby zabrać mu paczuszkę z trawą i zacząć skręcac jointa. to potrafiła. robiła to i patrzyła jednocześnie z uśmiechem na arnolda. moze specjalnie go prowokowała!

arnold wszędzie trawkę wyniucha xd
- tak jak wielu profesorów na tej uczelni - przyznał jej rację. oni też byli starzy, wyblakli i wysiedziani. a jednak nadal się trzymali i nie dawali młodemu pokoleniu wykładowców dojść do głosu. pozwolił jej przejąć trawę i nawet nie zastanawiał się czy jest studentką i czy nie powinien w takim razie i jej pilnować. - następnym razem znowu będziesz mogła mi się odwdzięczyć drinkami - zaproponował taki układ, mimo że ostatnio nawet nie wypił tego ostrego drinka, a ona uciekła. próbował się z nią pokracznie dogadać na umówione spotkanie zamiast wiecznych przypadkowych.

- dinozaury są chyba teraz modne - zauważyła widząc asortyment w sklepie w którym pracowała. a najwyraźniej triceratopsy pojawiły się u nich w sklepie teraz. mira wyglądała na pewno dojrzalej i zuchwalej aniżeli nie jednak studentka na uczelni! wystarczyło popatrzeć w jaki sposób zawija trawkę - myslisz, że chce odwdzięczać się drinkami? - zapytała wprost. nie miała potrzeby ani chęci odwdzięczania się za cokolwiek. nie czuła się zobowiązana i nie wyczuła tego co próbował osiągnąć.

impreza trwała w najlepsze gdy nagle zgasły wszystkie światła, na korytarzu przestała grać muzyka, na auli wyłączył się film. nastąpiła totalna ciemność. drzwi automatyczne się zatrzasnęły, zamykając wszystkich przebywających w pomieszczeniach. ktoś na korytarzu krzyknął, że to bomba rozsiewając panikę. nastąpił chaos!

- wolę insekty - poinformował ją tak jakby rozmawiali o tym na poważnie. co poradzic, był w duchu trochę nudziarzem i lubił rozmawiać o owadach. nie zdązył odpowiedzieć na jej kolejne pytanie, co może i było dobre dla ich relacji, bo arnold wolał wierzyć, że ma u niej jakieś szanse. kiedy zgasło światło od razu poczuł lekki niepokój i wyciągnął telefon, żeby poświecić naokoło. - co jest? - mruknął i przeszedł do drzwi, które próbował otworzyć, ale jednak były zamknięte!

- masz farmę mrówek w domu? - zażartowała skoro wyskoczył z tymi insektami. tak sobie wyobrażała jego mieszkanie. jeśli miał mrówki lub jakiekolwiek insekty to był spalony u niej bo niestety ale to ją obrzydzało, ups. zaraz jednak zgasło światło i mira zaczęła się rozglądać próbując dostosować widzenie do ciemności wokół - może to tylko chwilowa awaria - powiedziała pośpiesznie idąc przed siebie, w zasadzie w stronę drzwi i wpadła na plecy arnolda.

- nie, salę z terrariami tu na uczelni. w domu mam koty i kameleona. - opowiadał jej dalej. chciał jej zaimponować swoim zwierzyncem, ale chyba odniósł odwrotny skutek xd ją obrzydzały owady, a on się zawodowo zajmował gapieniem na nie. - oborzeoborzeoborze, nie możemy stąd wyjść - przykładał kartę do drzwi i naciskał na klamkę obsesyjnie, ale drzwi cały czas się nie otwierały. poczuł jak już mu łomocze serce. ciemność i zamknięcie nie działały na niego dobrze.

- och - westchnęła słysząc o jego zwierzęcych nabytkach. kota by zaakceptowała, ale kameleon był dla niej zbyt dziwny i obleśny. faktycznie fakt, że gapił sie na owady byl odrzucający! zaśmiała się stojąc za nim - to nic takiego, zaraz nas otworzą - ona nie miała z tego powodu ataków paniki. tylko z powodu kilograma więcej na wadze xd - mieliśmy zapalić - przypomniała o ziole, które jej obiecał. egoistka.

przestał szarpać się z drzwiami i potarł po spoconym czole. dobrze, że było ciemno i nie widziała w tej chwili jego miny.
- mhm - nie był co do tego przekonany, już miał w głowie najgorsze scenariusze, że utkną tu na całą noc albo na zawsze. co jeśli jego brat będzie go potrzebował? musiał wyjść w tej chwili! te wszystkie myśli działy się jednak tylko w jego głowie, bo dusił to w sobie nie chcąc pokazać przed mirą jakim jest słabeuszem. - trawa, jasne - wymamrotał mało przekonany. zaświecił sobie telefonem drogę i zaczął przerzucać jakieś rzeczy na stoliku w poszukiwaniu swoich tabletek. co za pech, jego plecak został przy stanowisku opiekunów.

obserwowała jak szarpie drzwi. jednak nie uznała tego za podejrzane. faktycznie dobrze, że nie widziała jak się poci, byłby przypał.
mira nie miała takich myśli. jej myśli kręciły się wokół trawy, wokół imprezki, wokół dobrej zabawy. nie zauważyła (jeszcze!). czekała aż ogarnie im skręta, ale arnold krzątał się przy biurku i nic z tego nie wychodziło. podeszła więc do niego zniecierpliwiona opierając się o biurko - no i? - zapytała zerkając na niego, a przynajmniej tak się jej wydawało.

był zbyt zajęty szukaniem tabletek, więc zupełnie nie myślał w tej chwili o trawie. myślał, że ona się tym zajmowała skoro wcześniej skręcała blanta. jego myśli teraz odleciały gdzieś zupełnie indziej. co prawda trawa by go zrelaksowała, ale w pierwszej kolejności liczył na pomoc farmakologiczną.
- nie ma tego tutaj, zostało przy auli. - mamrotał niby w odpowiedzi do miry, ale tylko on wiedział o co chodzi. - ciągle nie włączyli. ile to już trwa? - świecił teraz latarką z telefonu na wszystkie strony i jego lęki tylko się potęgowały. zaczął ciężej oddychac, nakręcając własną panikę.

mira może i była egoistką, która chciała tylko trawy i pewnie tak było do czasu. nie wiem czy skręcała cokolwiek wcześniej, już nie ogarniam he he.
- jak to przy auli, mieliśmy to przed chwila - odparła nie wiedząc że chodzi o leki. głupia! - spokojnie, siedzimy to jakieś pięc minut - spojrzała na komórkę, a potem zaświeciła latarką i spojrzała na arnolda, który powinien im skręcać blanta ale zamiast tego kręcił się - ejjj - odparła nieco z pretensjami nieco ze zmartwieniem słysząc jego ciężki oddech. podeszła do niego - żyjesz? - zapytała wprost. nie było tego słychać bo choć chciała zajarać to martwiła się, martwiła o to że jej umrze tutaj xd

tak, przejęła od niego trawę i skręcała xd dlatego arnold zupełnie się tym nie zajmował. a teraz wymagała od niego, ze to on będzie miał blanta! ach, te kobiety! nierealne oczekiwania!
- kurwa, zostawiłem wszystkie rzeczy - mamrotał ciągle. dobrze, że miał przy sobie telefon, ale nie było z tego żadnego użytku w tej chwili poza jakimś tam światłem, które i tak niewiele dawało. - to za długo. .już powinni coś z tym zrobić - upierał się i zaczął dreptać w tę i z powrotem. kiedy spytała czy żyje to poczuł się rozdarty między zachowaniem swojej męskości przed dziewczyną, która mu się podobała a totalną paniką, że faktycznie zaraz umrą. - wszystko w najlepszym porządku. jaramy? - powiedział z trudem i zanim zdążyła odpowiedzieć to już zsunął się po ścianie i usiadł jakoś pokracznie próbując uspokoić oddech.

jak zawsze!
mira nie do końca rozumiała co mówi i dlaczego. nie znała jego odlotów więc nic dziwnego. poza tym szukała prostych relacji, a nie jakiś skomplikowanych ekscesów jak się okazało, że z arnoldem tak jest - to zajmie im tylko chwilę - powiedziała spokojnie i nonszalancko - jaramy - chwyciła blanta którego dostrzegła bo był jednak gotowy na krańcu biurka. zaraz jednak arnold osunął się na ścianie więc mira zaniepokojona razem z nim - ejjjj - klepała go po twarzy lekko - odpływasz? dlaczego? - dopytywała patrząc na jego twarz.

chciała się tylko z niego ponabijać i załapać się na darmową trawę, a zamiast tego dostała taki przypał. nie był najlepszym towarzystwem na blackout! z kimś innym mogłaby palić trawę i uprawiać seks w ciemnościach. przestał zwracać uwagę na mirę i złapał się za głowę, która mu pulsowała. ze stresu cały świat wokół wirował, tyle że świat wokół był totalną ciemnością, co potęgowało poczucie niepokoju.
- mam napad lęku... leczę się na to - wyłumaczył się, bo już dawno stracił szansę na zaimponowanie mirze. teraz chciał tylko przetrwać.

jak chciała tylko zjarać trawę i uprawiać seks to powinna ogarnąć flynna xd
niestety wylądowała z arnoldem więc na informację o tym, że miał napad lęku sama zaczeła panikować - o nie - mruknęła - nie wiedziała jak reagować w takich sytuacjach. była tak samo zdezorientowana i przestraszona jak on. przynajmniej jej się tak wydawało - wszystko w porządku, ja.... - mruknęła spoglądając na niego bo cały czas była gdzieś obok, na przeciwko. nie wiedziała co ma zrobić więc kiedy znowu się zapowietrzył to po prostu się do niego przyssała całując go. scena niczym z teen wolf xd

przegapiła szansę!
arnold nakręcał się myśląc już o tym, że na pewno tu zginą. jego umysł tak funkcjonował, jedna mała rzecz, mała myśl urastała do rangi problemu rozsadzającego mu głowę. po wszystkim będzie wiedział, że to było niedorzeczne, ale w tej chwili był już za bardzo nakręcony. ale wtedy ona go pocałowała zrównując jego oddech i uspokajając myśli. awww stiles i lydia! pozostali w tym pocałunku przez chwilę dopóki arnold nie poczuł, że wszystko w jego mózgu wraca do normy. gdy się od siebie oderwali oddychał już normalnie i patrzył na mirę z lekkim uwielbieniem, ale i wstydem po tym co się wydarzyło.
- przepraszam - mruknął.

ech!
arnolad faktycznie wpadał w lekką paranoję więc dobrze, że skończylo się to pocałunkiem a nie jakimś ogromnym atakiem paniki nad którym mira nie mogłaby zapanować. totalnie stiles i lydia! ten pocałunek raczej był dla niej formalnością, aniżeli przyjemnością (przynajmniej teraz w jej głowie tak się wydawało!). całowała wielu chłopaków, w tym rankingu arnold był jednym z nich. miał jednak taką minę że chyba faktycznie mu współczuła! - w porzadku - odpowiedziała stonowanie będąc blisko niego - jest lepiej? - zapytała trochę martwiąc się o niego, a trochę jednak o siebie. nie chciała utknąć z wariatem xd

arnold był jej wdzięczny za jej kojące oddziaływanie. mira niby czerwona, ale jemu będzie się teraz zupełnie inaczej kojarzyła. poza tym teraz naprawdę myślał, że jej się podoba i że jego flirt jest skuteczny! heheh nie ma to jak podryw na atak paniki!
- będzie lepiej jak spalimy tego blanta - zaśmiał się trochę niemrawo, ale faktycznie trawa mogła mu teraz pomóc się uspokoić. wtedy jakoś przetrwa resztę nocy. tym bardziej w towarzystwie miry hehe.

mira to kolejny kryptosłodziak po ashley i tobiasie xd he he.
- niech będzie - uśmiechneła się i zajęła się blantem. spalili go i faktycznie było lepiej!