murek przy wejściu

....

opierała się o murek i paliła papierosa. uśmiechała się do ludzi, którzy przychodzili i wchodzili, bo co innego miała robić! takie jej zadanie.

carter nie chciał tu przyjeżdżać. ale kumpel z klasy samanthy był jednocześnie jakimś jego kolegą... no i zmusił go niejako do poznania gorących lasek. miało być tyle ludzi, że samamtha nie miała mieć pojęcia o tym, że on tu jest. i tak w sumie było. bo od przyjazdu, a był tu już jakiś czas, nie widział sam. jednak teraz wyskoczył na papierosa. w ogóle to kupił jej prezent! jakiś wisiorek z literką C, z jakimiś klejnocikami. nie podpisał tego, ale miał nadzieję, ze samantha nie wyrzuci go do kosza. a przynajmniej będzie wiedziała, że to od niego. przystanął gdzieś z boku i nawet nie widział jej. zaciągał się mocno fajkiem.

Ale na nią dmuchnął więc odwróciła się w jego stronę. Założyła dłonie na piersiach i uniosła brew. - po co tu przyszedłeś, Carter? - zapytała wzdychając ciężko. Wcale nie chciała go widzieć. bo serce jej waliło jak oszalałe i od razu miała łzy w oczach. wyglądała oczywiście olśniewająco. No i starała się wyglądać obojętnie w tej chwili.

odwrócił się przez ramię i zmrużył oczy. - witaj, sam. wszystkiego najlepszego. - mruknął na wstępie, nawet z dosyć miłym uśmiechem. ale zaraz się ogarnął i stwierdził, że nie może być sympatyczny, tylko dalej prowadzić okrutną grę. - z kumplem. mowił, że będą tu jakieś łatwe dziewczyny, więc stwierdziłem... czemu nie. warto jakąś poznać. - uśmiechnął się chamsko i zaciągnął papierosem.

- dzięki. - mruknęła i westchnęła ciężko. zaciągnęła się i spojrzała w dół na chodnik. usłyszała jego kolejne słowa i prychnęła. - jasne, na pewno kogoś sobie znajdziesz jak tylko się zorientują, że jesteś znany. - mruknęła i pokręciła głową. było jej cholernie przykro!

- wiem - zaśmiał się gardłowo, a jednak wcale nie było mu do śmiechu. rzucił peta pod stopę i przydepnął go. wsunął ręce do kieszeni swoich jeansów. było mu zimno, bo nie zakładał kurtki. nie chciało mu się jej szukać. - jak się bawisz? - zapytał nie mogąc oderwać od niej wzroku, była taka smutna! najchętniej by ją przytulil i obiecal, że wszystko się ułoży. i to on tego dopilnuje. ale nie mógł.

Samantha najchętniej by się rozpłakała i uciekła z tej imprezy gdzieś daleko ale nie mogła, bo przecież musieli jej zaśpiewać sto lat a ona musiała udawać, że bawi się świecie. - Ja? Wspaniale się bawiłam póki nie pokazałeś mi się na oczy. - mruknęła obojętnie i objęła się bardziej rękami. pewnie nie było jej zbyt ciepło, ale była super aktorką. a obiecała sobie, że się z niego wyleczy. Nie patrzyła nawet na niego tylko w chodnik albo w gwiazdy. bala się na niego spojrzeć, bo jak zawsze był ogromnie pociągający.

- to przykre. mam się czuć jako intruz, sam? w zasadzie jeśli ci tak bardzo przeszkadzam mogę pójść. - prychnął spoglądając gdzieś w bok, by zaraz znowu wrócić do niej wzrokiem. pochylił się w jej stronę i położył rękę na jej ramieniu. - masz jakiś problem? nie wygladasz na wesołą. - westchnął.

- Nie musisz iść. - burknęła, wcale nie chciała go wyganiać. Kiedy do niej podszedł odrzuciła peta i westchnęła. - Mam same problemy, Carter, rozumiesz? Same problemy. - warknęła. odkąd pojawił się w jej życiu wszystko się burzyło! Ależ to smutne. Ale co poradzić. Kochała go mimo wszystko chociaż wiedziała, że musi się z tego wyleczyć bo źle skończy. Strzepnęła jego dłoń ze swojego ramienia, bo nie chciała by było jej jeszcze ciężej.

oparł się tyłkiem o ten murek i przyglądał jej przez jakąś chwilę. - jakie problemy? - zapytał w końcu. nie chciał by było jej smutno. nie chciał by miała jakiekolwiek problemy! był teraz w stanie jej ze wszystkim pomóc. ale kiedy spojrzał w bok znowu przypomniało mu ię, ze jest osobą publiczną i takie sympatie nie są dobre dla jego kariery. nie stawiał jej może na peirwszy miejscu, ale była dla niego ważna. no i nie chciałby w ciągu jednego dnia wszystkiego stracić.

Prychnęła. - okropne problemy, Carter. Zaczynając od ciebie! A jesteś największym problemem jaki mnie w życiu spotkał. Pomijając ciążę, którą usunęłam, żeby nie mieć jeszcze więcej problemów! - powiedziała poirytowana i zaraz tego pożałowała, bo nie powinna mu chyba o tym mówić. pokręciła głową i westchnęła ciężko.

- jaką ciążę?! - nie chciało mu się gadać już na swój temat. jakoś nie miał ochoty tłumaczyć jej tego, czemu nie mogą być sobą. dlatego zainteresowało go to o tej ciąży. - sam? kurwa! - bo pomyślał sobie, że dopiero o teraz chodzi. a nie o jakiegoś zjeba oscara,, co jej zrobił dzieciaka. chociaż nie wiem... w sumie może być, że wtedy już się znali i ruchali.

- Nieważne Carter, nie twoja sprawa. - warknęła w jego stronę i założyła ręce na piersiach. - Nie powinnam ci w ogóle o tym mówić, więc się lepiej tym nie interesuj. - dodała zaciskając usta i spojrzała w księżyc. chciało jej się płakać!

- jakie kurwa nieważne! - złapał ją za ramiona i postawił przed sobą, zmuszając jednocześnie do gapienia się w jego oczy. - samantha, do chuja, mów o co chodzi z jebaną ciążą! - wkurwił się nie na żarty, bo nic mu o tym wcześniej nie mowiła! a przecież kochał się z nią. nie wiem, czy nie powinien się czasami cieszyć, że już nie ma ciąży xd ale był w szoku.

- puszczaj mnie! - warknęła na niego bojowo i zacisnęła usta. - nieważne! to nie było na pewno twoje dziecko więc nie wiem o co ci kurwa chodzi! byłam w ciąży tak?! Wpadłam! I co ci do tego?! Poszłam do kliniki i usunęłam, bo byłabym kurwa najgorszą matką na świecie! - popłynęła jej po policzku jedna łezka bo jednak strasznie było jej z tym, że to zrobiła i tylko stwarzała pozory silnej!

puścił ją więc. - jak sobie kurwa chcesz! - warknął jeszcze na nią obrażając się i poszedł stąd.

Została jeszcze chwilę spalając całego papierosa w krótkim czasie z nerwów i wróciła na imprezę, żeby się schlać i zeszmacić do końca.