Dyrektora szkoły

First topic message reminder :

W ogóle ten pokój ma dwa łóżka. ;x Pewnie na dole śpi jego tatko i go pilnuje zawsze! Albo po prostu Kenny jest najdziwniejszym człowiekiem świata i ma dwa łóżka. Jedno do seksu, to na dole, a drugie do spania, na górze. Proste!
Wrócili do domu i pewnie od progu matka zaczęła się na niego wydzierać, bo ojciec już zdążył do niej zadzwonić, a jak zobaczyła jego rozwalony nos, to już zupełnie się wkurzyła! Nie przejmowała się zbytnio obecnością Grace, a młody Hollywood nawet nie miał siły jej odpowiedzieć, więc złapał Grace za rączkę i bez słowa poprowadził ją do swojego pokoju, pewnie doskonale wiedziała, gdzie on mieszka. On ma w tym pokoju schody, to może mieszkał w takim fajnym pokoju przerobionym w piwnicy, o! Więc mogli się tu zaszyć i nikt im nie przeszkadzał. Miał straszny bałagan. I w pokoju, i w życiu!
- Nic ci się nie stało? Podczas tej szarpaniny? - spytał. Jakie to słodkie, przejmował się nią, a nie swoim nosem!

a dałaś mu jakąś wieśniacką koszulkę ;c no, nieważne. roześmiała się na jego oburzenie. - daruj sobie, kenneth. nie chce mi się w ogóle z tobą rozmawiać. jest twoja mama? - mimo wszystko spojrzała z jakąś tęsknotą na to jego lóżko. zastanawiała się czy jej choroba (rano wymiotowała) to jakiś znak z niebios, że śpi nie obok tego, obok którego powinna. ale trzymala się mocno. potrząsnęła nieco stopą, bo jej się but przykleił do skóry i było to niesympatyczne. uniosła brodę do góry i ruszyła do niego. - przyszłam po rzeczy mojego chłopaka. - powiedziała z przekąsem.

i tak wszystkie ciuszki, jakie znalazłam były wieśniackie! niech się chociaż grace cieszy, że był w gatkach, bo ich zawartości już raczej nie będzie jej dane widzieć!...ta, jasne.
- nie ma, więc ciebie równie dobrze też mogłoby nie być. - prychnął. nie wiedziałam, że tak szybko będzie w ciąży.... zmierzył ją wzrokiem. - po to, żeby nosić jego ciuchy, a nie moje? jonathan nigdy nie był w drużynie. - zmarszczył nos, podkreślając swoją większą męskość od brata. zresztą nie musiał jej podkreślać, bo skoro był w majtkach, to i tak było to widać.xddd

ja też. ale w sumie dopiero za miesiąc urodzi. razem z zoe. jak słodko. xd - ciebie również miło widzieć, kenneth. - stwierdziła, że nie może pokazać mu, jak czuje się smutno i słabo w jego towarzystwie. nie miała zamiaru odpowiadać na jego zaczepki. ani tym bardziej przy nim płakać. chociaż poczuła jakieś dziwne wahania nastrojów i najchętniej wtuliłaby się w niego i załkała. ale nie z tęsknoty, nawet jeśli ta nie dawała jej spać po nocach. - nie chodzę w jego rzeczach. nie potrzebujemy ubrań. - powiedziała patrząc mu z wyższością w oczy. pewnie chciała by dowiedział się, że uprawiają seks. nawet jeśli nie kilka razy dziennie i tylko w łóżku. - bo jest indywidualistą.

haha, będą wspólnie chodzić na spacerki z wózkami!
- skoro nie potrzebujecie, to rozumiem, że oddasz mi moją bluzę? - skrzyżował ręce, ukrywając się za maską bezczelnego kolesia, który ma wszystko gdzieś, podczas kiedy tak naprawdę widok grace wciąż wywoływał w nim wiele sprzecznych emocji. tak samo jak to, że grace rzucała teraz jakimiś aluzjami co do tej dwójki bez ubrań, co bardzo nie podobało się kenny'emu! w ogóle oni się ostatnio widzieli wtedy, jak był nachlany? pewnie nawet nie pamiętał połowy rzeczy z tej rozmowy. a już na pewno nie tego, że się na nią porzygał.

no jasne xd a później razem się uczyć, bo skoro zoe nie przechodzi to też będzie w jej klasie xd chyba, że rzuci szkołę! kto wie. jacy oni się widzieli? on i jonathan pewnie nie. ale ona mu mowiła o tym, że kenny przyszedł go zlać. i w sumie tyle, bo jonathan nie chciał o nim mówić. rozejrzała się znowu po pokoju i w końcu podeszła do szafki, by postawić na niej swoją torebeczkę. - z przyjemnością ci ją zwrócę. będziesz mógł marzyć o powrocie do drużyny. ale nie wszystkie marzenia się spełniają, kenneth. - ona już przestała marzyć o tym, że będą razem i stworzą rodzinę. to po prostu niemożliwe. już bardziej prawdopodobne, że świat skończy się w tym roku albo że wulkan z yellowstone wybuchnie niebawem. zsunęła bluzę z ramion, odkrywając je przed nim. pewnie dalej była przy tym niesamowicie zmysłowa i seksowna. nawet jeśli to tylko bluza, a on nie mógł jej dotknąć!

kenny i jonathan się przecież widzieli! ale on z grace nie. nieważne. kenny'emu wcale nie zależało na powrocie do drużyny. był tam tylko dlatego, że to jedyna drużyna sportowa dla chłopaków w tej szkole, ale tak naprawdę nie przepadał za polo. wolałby, gdyby grali na przykład w rugby. wtedy przynajmniej mógłby się jakoś wyżywać. poza tym kenny chyba nie miał żadnych marzeń. co jest przykre! no, może marzył o tym, żeby wyrwać się w końcu z tego przeklętego domu. patrzył jak ściąga bluzę i pewnie podała mu ją, ale on wtedy skrzyżował ręce i odszedł parę kroków dalej, żeby oprzeć się o biurko.
- nie chcę jej. - mruknął. po co mu bluza przesiąknięta grace!

nie rozumiem cię! przecież to kenny się z grace kłócili? a później jonathan tu wpadł do nich. spojrzała na tą bluzę, która wisiała z jej dłoni, jakby była trupem, czy czymś takim. zrobiło się jej w sumie smutno, ale jedynie przełknęła ślinę. - to się zdecyduj. ja ją lubię, bo jest ciepła. no i jest na niej nazwisko mojego chłopca. - w końcu nazwisko się nie zmieniło tylko brat. haha! przyciągnęła tą bluzę do siebie i przytuliła. miała wrażenie, że przytula kenniego, dlatego też zaraz odrzuciła ją na jego łóżko. - możesz ją spalić w akcie swojego szczeniackiego zachowania, jak podpaliłeś szkołę. - wbiła w niego oskarżycielskie spojrzenie.

teraz to ja nie wiem, o co Ci chodzi. xdddddddd kenny się widział z grace jak był pijany, potem widział się z jonathanem, a w międzyczasie grace i jonathan widzieli się dużo razy.
- ale to nie jest bluza twojego chłopca, isn't it? - podkreślił to ostatnie i oczywiście jak zwykle po polsku nie brzmi nic tak ładnie jak po angielsku, chyba powinnam przestać oglądać seriale po angielsku, bo już nie potrafię po polsku mówić. - nie podpaliłem szkoły. zresztą nic ci do tego. - burknął, patrząc na tę bluzę, która leżała teraz na jego łóżku i którą naprawdę będzie musiał spalić.

- już nie. - przytaknęła przełykając ślinę. zerknęła w jego oczy. w swoich nie miała już tego samego blasku. jej oczy były jakby zgaszone, w końcu przeżywała cierpienia młodej grace, bo nie mogła być z tym, którego kocha! no dobra, w jonathanie też się zakochiwała, ale nie był to ten sam sposób kochania. kiedy widziała kenniego miała motyle w brzuchu i gęsią skórkę. a przy jonathanie po prostu była szczęśliwa i wiedziała, że to jest dobre. bo jonathan był wymarzonym facetem! mądry, przystojny, naprawdę kochany i oddany. no i wierny. chociaż akurat kenny nie miał z tym problemu, raczej ona. wzruszyła ramionami, jakby rzeczywiście ją to nie obchodziło. chociaż chciała mu dać za to po mordzie, że jest takim idiotą. jak ash zresztą. - widziałam się z ashem. - wyznała mu i nogi zaczynały ją boleć i w sumie nie wiem, jakie oprócz wymiotów są symptomy ciąży. pewnie jakieś osłabienie? no, nieważne. usiała na jego łóżku przez zmęczenie stóp.

podrapał się po czole, pochylając trochę głowę, żeby na nią nie patrzeć i zająć się obserwowaniem swoich stóp w przetartych skarpetach. musiał cały czas udawać, że to wszystko nim nie rusza, że wcale nie chciałby teraz, żeby zamiast tego, że siedziała na jego łóżku, to żeby oboje na nim leżeli. i to prawda, to grace zawaliła, on był cały czas wierny, naprawdę się w niej zakochał. a to właśnie on cały czas się opierał i nie chciał tego związku, a okazało się, że ona, która podobno tak go kochała, wcale nie potrafiła dochować wierności.
- i co, teraz przyszłaś na pogaduszki ze szwagrem? - prychnął, bo nie rozumiał, czemu ona jeszcze tu siedzi.

zmarszczyła nos i spojrzała na niego oskarżycielskim tonem. - wiesz, co? jesteś dzieciakiem, kenneth! wspaniale, że ophelia to znosi, ale nie musisz dalej się na mnie wyżywać. skoro tak ci z tym dobrze, że nie jesteś już ze mną i nie męczysz się, tylko jonathan przejął pałeczkę to nie rozumiem twojego żalu, który dalej w sobie masz. - wstała z tego miejsca i ruszyła do wyjścia z jego pokoju ale się potknęła w tych obcasach i praktycznie upadłaby na podłogę, gdyby nie przytrzymała się ściany albo jakiegoś mebelka. zakręciło się jej w głowie! i w sumie całkiem pobladła. ona myślała, że to kolejny znak by jednak zostać z kennim. ale spoko! będzie wytrwała w wierności jonathanowi.

- o co ci chodzi? to ja ciebie nie rozumiem, przychodzisz tutaj, udajesz, że szukasz mojej matki, a tak naprawdę chcesz posiedzieć na moim łóżku i pogapić się na mnie, bo nie możesz się przyznać przed sobą samą, że żałujesz tego, co zrobiłaś i tego, że jesteś teraz z tą ciotą! - odpowiedział jej i był na tyle nieczuły, że tylko gapił się na nią, jak łapie się ściany, a nie rzucał jej się na pomoc.

stała tak chwilę, aż w końcu kompletnie się tam osunęła na podłogę i zemdlała! pewnie jego słowa tak na nią podziałały, bo poczuła się zdemaskowana. chociaż to w sumie nie było do końca prawdą. przyszła naprawdę do jego mamy i taty też. z kennim w sumie nie miała już nic wspólnego, oprócz przyszłego nazwiska xd

jak zemdlała, to zaraz podskoczył do niej i ukucnął i zaczął jej się przyglądać, bo myślał, że umarła z wrażenia, że on się na nią nie rzuca i już jej nie kocha czy coś. już miał mówić, żeby nie robiła wokół siebie jak zwykle widowiska, bo nim to nie rusza, ale ona raczej by go nie usłyszała. klepał ją po policzkach jakoś LEKKO, żeby się ocknęła, bo ogólnie nie wiedział, co się robi w takich sytuacjach i co właściwie się dzieje. przeklinał pod nosem, bo już chyba nic innego mu nie pozostało. przecież nie będzie jej robił usta-usta!

leżała tak dobre kilka grubych minut. było jej tak błogo i sympatycznie. pewnie po prostu się zdrzemnęła! otworzyła oczy właśnie w momencie, kiedy kenny pochylał się nad nią i macała po ustach, jakby chciał je otworzyć. walnęła go mocno w twarz, bo nie kontaktowała specjalnie dobrze i działa 'bodziec-reakcja'. - kurwa! kenny! spieprzaj ode mnie! zabieraj swoje brudne łapy! - wstała na równe nogi jeszcze chybocząc się na obcasach i wstała otrzepując swój tyłeczek. posłała mu wkurzone spojrzenie i poszła do pokoju jonathana, bo ostatnio jak tu byli to jej pokazał i czuła się tam w sumie jak u siebie.

on się naprawdę przestraszył, że powinien coś zrobić i już wyciągał telefon, żeby zadzwonić na karetkę, żeby go potem nie oskarżyli o to, że zabił grace z zimną krwią. nie chciał być jak will! bo will kiedyś był chłopakiem właśnie w stylu kenny'ego! więc hollywood miał już przed oczami czarne scenariusze. tak jakby to było ważniejsze od tego, że w tych obrazach grace nie żyła, aha. dla kenny'ego byłoby najłatwiej, gdyby nie żyła albo wyjechała na zawsze. nie miałby żadnych problemów!
- taaak, kurwa, bo próbowałem cię zgwałcić! - ręce mu opadły, bo już nie miał siły na tę dziewczynę! polazł za nią i zajrzał do tego pokoju trochę niepewnie, bo bał się, że grace będzie się masturbować na starym łóżku jonathana czy coś! - co to było? - spytał i skinął głową w kierunku swojego pokoju.

prychnęła jedynie na ten gwałt. teraz stała przed szafą jonathana i z namaszczeniem jakimś wybierała dla niego ubrania. spojrzała w jego stronę i zacisnęła pięść na uchwycie od szafy. - mam cię dość! nienawidzę cię, kenneth! gdybyś był normalny dalej byśmy ze sobą byli - jasne... to ona jest najnormalniejsza, bo każda dziewczyna na świecie odwala takie rzeczy jak ona. - przestań mnie wyzywać i się do mnie kleić i patrzeć TYM - pokazała na niego palcem - wzrokiem. jesteś z twoim bratem czy tego chcesz czy nie. - wierzyła, że kiedyś się pobiorą i zamieszkają na obrzeżach st. albans albo jeszcze na większej wsi i będą mieli farmę albo coś fajniejszego. zawsze była wieśniarą xd

- jasne, bo to była moja wina, że nie byłem normalny, bo przecież kochałem dwie inne dziewczyny na boku i to ja wyjechałem bez słowa, masz rację. - zmarszczył czoło. jak ona śmiała! to wszystko była jej wina. on ją naprawdę kochał! najwyraźniej bardziej, niż ona go! kto by pomyślał. - nie mam żadnego wzroku. - wywrócił oczami, bo sam nie zdawał sobie sprawy, że ma specjalne spojrzenie zarezerwowane tylko dla niej. - i tym bardziej się do ciebie nie kleję. chyba byś chciała! też cię nienawidzę. bardziej, niż ty. bo przeciez ty nie jesteś zdolna do ludzkich uczuć. tak! cały czas myślałem, że to ja nie jestem zdolny do uczuć, ale tak naprawdę to ty jesteś bez uczuć! - wyciągnął w jej stronę palec. - więc nie rób z siebie teraz jakiejś ofiary i nie udawaj, że mdlejesz, bo nic mnie to nie obchodzi! mogłabyś tam umrzeć. słyszysz? dla mnie umarłaś! - wybuchnął już zupełnie i zbiegł po schodach do swojego pokoju, mając nadzieję, że grace sama się odprowadzi do drzwi.

opadła na łóżko jonathana po tej jego scenie. nie miała nawet czasu ani szansy cokolwiek mu powiedzieć. wróciła jego mama, więc zostawiła u niej swoje papiery, chwilę pogawędziła z nią o jakiś słodkich sprawach pokroju jakieś plany na przyszłość z jonathanem (w końcu był dojrzałym facetem i poważnie myślał o swojej przyszłości), a później pojechała do londynu jakąś taksówką. albo ojciec kenniego go odwiózł, bo tak bardzo ją lubił.

przylazł się pochwalić, że dostał robotę w jakiejś restauracji i będzie zmywał tony naczyń za jakieś marne grosze, ale przecież nie może pozwolić by jego dzieciaczkowi coś brakowało! wlazł przez okno do jego pokoju. - co jest, złamasie? - wyszczerzył się, bo jakoś dziwnie mam dobry humor.

on akurat robił wielkie plany na imprezę roku, czyli swoje zbliżające się urodziny! musiał zadbać przecież o odpowiednią ilość alkoholu, trawy, dziwek. ale zabawa! spojrzał na niego kątem oka.
- ja jestem złamasem? lepiej mów, czego się napaliłeś wczoraj. - stwierdził. bo nie sądził, że elwood mówi o tym dziecku poważnie! stelle podszedł do niego i przywitali się jakoś po swojemu, przybijając sobie milion piąteczek i żółwików.

albo po prostu całując się soczyście w oba policzki! albo nawet usteczka? ooo taaak. okej. jednak nie. pewnie wcale się z nim nie przywitał, bo kenny był zbyt głupi na niego i przyszedł tu tylko zerwać ich znajomość! przy nim usunie go ze znajomych na fejsie czy coś! - spierdalaj. dostałem robotę. - mruknął siadając na łóżku, ale zaraz z niego wstał, bo czuł się jak pedał na łóżku kumpla. tym bardziej, że wiedział, ile razy dziennie kenny wali sobie konia.

okej, już kiedyś proponowałaś taką formę ich przywitania, więc chyba chcesz za wszelką cenę ich do siebie w taki sposób zbliżyć. ech!
- serio? gdzie? - zainteresował się bardzo. jak wiemy biedny kenny był dosłownie biedny i spłukany! - na dilerce? to najlepsza fucha świata! mówię ci, wróciłbym do tego, gdyby nie pieprzony kurator. - mruknął. ciągle nie wymyślił sposobu na jakiś łatwy zarobek. bo normalnej pracy nie szukał! był na to zbyt śmierdzącym leniem.

oni już są do siebie zbliżeni xd - wydoroślej w końcu! - poradził mu, bo sam czuł się superdojrzale odkąd zoe powiedziała mu, że jest w ciąży. jakby instynktownie chciał stać się jakąś grubą rybą. będzie najlepszym pomywaczem, jakiego świat widział. a przynajmniej tak sobie obiecał. wolałby obierać ziemniaki, ale bał się, że zoe by nie pozwoliła mu się do siebie zbliżać, gdyby miał brudne łapy od warzyw. - w tej knajpie koło sklepu z rowerami. - wzruszył ramionami. - będę zmywał. ale nie jest podobno aż tak źle. - uśmiechnął się lekko.

ale nie aż tak.xd
- tak jak ty? myślisz, że to, że zoe jest w ciąży, od razu oznacza, ze jesteś taki dorosły? - mruknął, krzyżując ręce. nadal nie rozumiał postawy elwooda i tego, że nie chcą usunąć tego dzieciaka. bo po co im on? jego zdaniem oboje się na rodziców kompletnie nie nadawali. poza tym potrzebował elwooda do imprezowania, a nie chodzenia na spacerki z wózkiem. - i co, dużo płacą? - spytał, bo chyba to najbardziej go interesowało. może miał nadzieję, że elwood się z nim podzieli zarobkiem!