Muzeum Verlamion

lezala na kocyku na trawie za muzeum i wchlaniala slonce dopoki mogla bo niedlugo mialo zaczac padac! wsmarowywala wlasnie w siebie krem kokosowy oczywiscie bo murzyni wszyscy uwielbiaja krem kokosowy. niech sie znaja!

no to cesar! ja nawet nie pamiętam, ale on chyba też w drugiej klasie jest to tym bardziej się znają. nie wiem co mógł tutaj robić. może przyszedł sobie do muzeum chociaż to wysoce mało prawdopodobne. pewnie po prostu sobie krążył po mieście bo się nudził i nie miał co ze sobą zrobić! ale zobaczył taleishe (jezu co za trudne imie wybrałaś!!!) to do niej się dosiadł. - nasmarować ci plecki? - zapytał unosząc brew i uśmiechając się powalająco.

- juz posmarowalam - powiedziala, bo mimo ze go lubila i uwazala go za dobrego znajomego, to troche sie go czasem bala, bo kiedys jakas dziewczyna powiedziala, ze cesar jej cos dosypal do drinka! mozliwe, ze klamala, ale taleisha od tamtej pory niezbyt ufala cesarowi i czula sie nieco skrepowana w jego obecnosci, chociaz zazwyczaj byla wielka puszczalska i w ogole. - byles w muzeum? - zapytala zdziwiona bo oprocz bycia puszczalska byla tez troche gupia jezeli chodzilo o nauke i nienawidzila takich miejsc jak muzea...w ogole kiblowala 2 lata tez, to wiesz.

to tak jak cesar! on też kiblował bo miał za dużo problemów na głowie, i też nie należał do najbystrzejszych jednak... ale uważał się za zajebistego artystę to mu podnosiło samoocenę. nie sądzę, żeby cesar dosypywał coś komuś do drinków, ale nie wykluczam takiej opcji... nie jest jakoś wybitnie normalny. - i jak to niby zrobiłaś? masz takie długie ręce? - zapytał i zajrzał jej na plecy, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście je posmarowała. - w muzeum? - roześmiał się bo była zabawna, że tak myślała. - niee.... jaram sobie tutaj bo jest spokój. - wyszczerzył się

-nie ale moj kierowca mi pomogl - powiedziala bo miala wlasnego kierowce bo byla przeciez corka 50 centa co nie. teraz siedzial jak pies w goracym samochodzie i czekal az ona skonczy sie opalac. - aa rozumiem - powiedziala kiwajac glowa - nie podzielisz sie? - zapytala zaraz z usmiechem i odgarnela wlosy za ucho. fryzure zmieniala prawie codziennie bo byla murzynka to bylo jej latwo, dzisiaj miala burze lokow! - a w ogole co slychac? co robisz w te wakacje?

- pozwalasz jakiemuś spasionemu staremu kierowcy się smarować po plecach? to obleśne. - mruknął krzywiąc się lekko bo dla niego każdy kierowca właśnie tak wyglądał! - no nie wiem. a zasłużyłaś na to, żebym się z tobą podzielił? - zapytał unosząc brew. on pewnie nie wiedział kto to 50 cent bo słuchał jakiejś depresyjnej muzyki dla lepszego nastroju. - w wakacje? obijam się. w końcu po to są wakacje. najebałem się ogromnie w ciągu roku to mam prawo odpocząć. - wyszczerzył się. - no a poważnie to pewnie będę malował. może załatwię sobie jakąś wystawę. - wzruszył ramionami. takie miał zajebiste plany. - a ty ? - zapytał.

-no w sumie moze nie powinnam bo ostatnio widzialam go jak sie drapal po jajach, to w sumie nie wiem czemu pozwolilam mu dotknac moich plecow. aaa! - przypomniala sobie. - kazalam mu zalozyc rekawiczki, to nie bylo az tak ohydnie - pokiwala glowa a potem wziela lyka swojego kubusia :c ktory zamawiala specjalnie z polski. - wlasnie wrocilam z rpa, a potem chyba polece do paryza, jeszcze nie wiem. ty jestes stad, co nie? nawet nie pamietam. - nie interesowala sie innymi ludzmi tak bardzo jak soba.

- jezu mogłaś mi oszczędzić takich szczegółów. - mruknął bo jeszcze kilka ciekawostek by mu powiedziała o swoim kierowcy to by się pewnie porzygał bo miał słabą wytrzymałość na takie opowieści. - i nie wiem czy rękawiczki to tak strasznie pomagają.... skąd wiesz, że nimi też się po jajach nie macał? - dodał. pewnie chciał ją przestraszyć, żeby następnym razem dzwoniła do niego jak potrzebuje posmarowania pleców. - jeśli chodzi ci stąd, że z st.albans to nie.... jestem z irlandii. - wzruszył ramionami. miał pewnie nawet zabawny irlandzki akcent.

-boze nie strasz mnie! nie chce dostac jakiejs opryszczki na plecach. - zrobilo jej sie smutna na samosc mysl o tym, bo bardzo o siebie dbala i chodzila do spa 3 razy w tygodniu zeby miec idealna skore, miala tak po tatusiu, 50 cencie. - aa to dlatego masz taki dziwny akcent - ona miala fajny, bo wychowala sie w jamajskiej dzielnicy LA z mama. - nie tesknisz za swoim krajem? - zapytala poprawiajac blyszczyk. - bo ja bardzo! dlatego prosze tate o prywatny samolot, bo chce tam czesciej latac, a nie lubie z innymi ludzmi...

- no widzisz..... trzeba było myśleć zanim pozwoliłaś mu się posmarować.. - zmarszczył nosek ale zaraz się zaśmiał bo wydawała się taka przejęta tym wszystkim, że aż go to rozbawiło. - dziwny? co jest dziwnego w moim akcencie? - zapytał zdziwiony bo on w ogóle nie wiedział o co jej chodzi. uważał, że mówi całkiem normalnie. a tutaj taki psikus... takiego czegoś nigdy nie usłyszał i to mu pewnie złamało serce! o ile je miał. - nie.. raczej nie. całkiem dobrze mi się tu mieszka. - stwierdził. jakoś nie spieszyło mu się do powrotu do swojego miasteczka. - prywatny samolot? jezu. - wywrócił oczami.

-czemu? myslisz ze odrzutowiec bylby lepszy? - zapytala nieco zagubiona bo ona wychowala sie w bogactwie i tak dalej bo dla niej nie bylo nic w tym dziwnego. - nie no jest w porzadku twoj akcent, ale czasem nie rozumiem niektorych slow. nadal jestes z miss amelia? - zapytala bo slyszala od kogos plotke ze mial romans z nauczycielka.

- helikopter. - mruknął i pokręcił głową bo nie ogarniał tego. jemu też kasy raczej nie brakowało, ale nigdy się nie zastanawiał nad tym czy kupować sobie odrzutowiec, samolot czy jeszcze jakiś inny środek transportu. no ale co kto lubi. - nie rozumiesz? - znów się zdziwił. to jest dzień niespodzianka dla niego najwyraźniej. a zaraz to już mu pewnie w ogóle oczy wyszły na wierzch z tego wszystkiego. - cooooooooooooooooooooooooo................. - prychnął. - skąd ty do cholery czerpiesz takie dziwne informacje, he? - uniósł brew.

- oj no bo wiesz.. moze tutaj sa przyzwyczajeni do irelijczykow ale ja nie - zdazyla juz zapomniec jak sie jego kraj nazywal bo byla taka ignorantka. ale przynajmniej byla ladna to zawsze cos, no i byla corka 50 centa to juz w ogole - no wiesz, ludzie w szkole gadaja. - wzruszyla ramionami. - czyli to nieprawda?

- do czego są przyzwyczajeni? - zapytał bo nie zrozumiał tego co mówiła. - co ty masz z angielskiego? - zapytał bo skoro nie radziła sobie z odmianą to nie mogła mieć zbyt wysokich ocen, bo on sądził, że właśnie się pomyliła w tym, a nie że w ogóle nie ogarniała skąd on pochodzi, chociaż przed chwilą jej to mówił. - gadają, że mam romans z nauczycielką od literatury? jezu nie mają co robić. - mruknął niezadowolony. - oczywiście że to nie prawda.... - powiedział

-dobrze wiedziec. w sumie nie powinienes sie obrazac o to, bo dziwniejsze rzeczy sie dzialy! i zaloze sie, ze ktos romansowal z nauczycielami w tej szkole. - powiedziala kiwajac glowa zeby nie bylo mu smutno ze biora go za takiego chlopaka. nie wiem w ogole jestem zjarana to pisze jak jakas psychopatka. ale dobra. - wiec nie masz dziewczyny? - zapytala bo jak juz pisalam byla bardzo puszczalska wiec zawsze chciala wiedziec kto jest potencjalnym kolega od lozka. zignorowala jego pytanie bo nawet nie zwracala uwagi na swoje oceny.

- jeden nauczyciel za to wyleciał. - stwierdził kiwając głową, chociaż chwilę się nad tym musiał pewnie zastanowić bo on zazwyczaj jakoś wybitnie ogarnięty nie był i trochę więcej czasu mu zajmowało pomyślenie nad czymś. niby mu smutno z tego powodu nie było, ale nie lubił słuchac takich plotek na swój temat. - nie. - odpowiedział na jej pytanie. i na pewno nie pchał się w żadne związki bo to dla niego straszna sprawa była i wolał jednak trzymać się od tego z daleka bo trochę się bał lasek, które chciałyby się zakręcić koło niego w postaci potencjalnej dziewczyny. no i świetnie się bawili pewnie się seksili skoro ona puszczalska on raczej też... a potem wrócił do siebie malować.