|1| vincent &

niedziela to dzień dla rodziny, tak właśnie stwierdziła agnes więc postanowiła odwiedzić swojego kochanego braciszka. upiekła nawet z tej okazji muffinki, które trzymała w jakimś pojemniku. przypomniało mi się, że dawno nie piekłam muffin, a jestem w tym mistrzem ;c ubrała więc jakąś odświętną sukienkę w kolorze nieba i poszła do vincenta. zapukała do drzwi i czekała, aż łaskawie ktoś je otworzy. kochana siostrzyczka!

ja też dawno nie piekłam ;c ale ostatnio odjebałam takie macaroniki, że wszyscy je od razu zjedli ;3;3;3;3
znając agnes to liczyła, że otworzy jej christopher bez gaci, ale tak nie było. vincent palił kolejnego dzisiaj skręta, bo był taki podniecony, że przeżył koniec świata wczoraj. otworzył jej z jointem w pysku i uchachany objął ją ramieniem. - siorka! - zachwycił się, że przyniosła mu jedzenie, bo dopiero teraz je zauważył więc zaraz wziął to pudełeczko i zamknął jej drzwi przed nosem.

nie robiłam makaroników nigdy. ;c
oczywiście, że liczyła na półnagiego, albo nagiego christophera, bo każdy kawałek męskiego ciała ją fascynował! uśmiechnęła się widząc zadowolonego vinca, ale mina się jej szybko zmieniła kiedy zamknął drzwi, a wcześniej ukradł jedzenie! cham! zapukała tym razem donośnie i pośpiesznie. nie ma to jak braciszek, który psuje ci humor w takim fantastycznym dniu! musi go skopać jak tylko wejdzie do środka. no ale nie załatwi go tak jak ofelka florka!

on jej też tak nie załatwi, jak theo ofelkę ;c bo nawet przeczytałam, co sie tam działo i liczylam na więcej, no ale trudno. ophelia będzie miała ponieśc konsekwencje! vincent podkręcił muzykę, by nie musieć słuchać pukania agnes i objadał się tymi muffinkami. nie chciał z nią gadać, bo była głupia i smarkata.

jej ojciec pewnie prześle florkowi jakąś rekompensatę i niech nie liczy na więcej. ;d też chciałam, żeby theo ją zmasakrował, ale lilka nie chciała, była zbyt łagodna ;d
wkurzyła się słysząc jak podkręcił muzykę. na szczęście vincent był dziś zjaranym tępakiem więc zapomniał zamknąć drzwi do pokoju. agnes zapomniała o resztkach przyzwoitości i po prostu wparowała do środka. - jesteś kretynem! - krzyknęła na niego i tupnęła nogą. nie była smarkulą!

pewnie bała się o dupę theo xd
tak tupnęła, że aż cycki jej zafalowały, bo w sumie ma fajne, jakby nie bylo i seksi avka ma. nie wygląda na nim na dziewicę... ech! vincent najpierw nie ogarnął, że ktokowliek jest z nim w pokoju, więc ułożył sobie zacną kreskę i ją wciągnął! a zaraz drugą. bo chcę szybko żeby go też gdzieś zabrali, haha. vincent do psychiatryka będzie jechał ;3;3;3;3;3

znowu z niego ćpuna robisz, effie w końcu go definitywnie rzuci. ;d
agnes była dziewicą, tylko pewnie zgrywała taką hop do przodu, bo jej wszystkie koleżanki już straciły cnotę, tylko nie ona! wytrzeszczyła oczy widząc co jej braciszek robi i załamała ręce. podeszła pewnie do niego i zabrała mu to co tam wciągał, albo lepiej wysypała za okno. zaraz moja kolejna postać dostanie. ;c - jesteś nienormalny! - warknęła.

wściekł się, jak mu to wywaliła! - oszalałaś?! wiesz, ile to mnie kasy kosztowało?! - bo teraz nie miał ani kasy ani co wciągnąc. więc tym bardziej porażka. teraz już do końca miesiąca będzie głodować. rozwalał wszystko w pokoju, rzucał książkami, pędzlami i w ogóle pewnie agnes się go bała, ale w końcu opadł na łóżko i się rozbeczał.
boże, jakie epopeje dzisiaj pisze.

no, boję się że nie doczytam do końca twojego posta. ;d
pewnie jak rzucał tymi wszystkimi rzeczami to chowała się gdzieś w kącie, żeby nie oberwać. kiedy ten zaczął beczeć jak dziecko powoli wstała i podeszła do łóżka, na którym leżał. nie pewnie usadziła swój tyłek obok braciszka i poklepała go pokrzepiająco po plecach. - po jaką cholerę bierzesz to świństwo? - zapytała troskliwym głosikiem.

- bo... bo... potrzebuję tego! - wtulił się w bok swojej siostry. w ogóle próbuję sobie przypomnieć, jak się osoba uzależniona zachowuje i tak średnio mi idzie. pewnie miał jakieś drgawki i chciał bardzo mocno sobie to wciągnąć. było to dla niego ważniejsze od effie, od powietrza, od malowania, od wszystkiego. no i nie ciągnęło się to od dzisiaj, tylko od dłuższego czasu. vincent przestał normalnie funkcjonować. od rana palił, później już mu nic się nie chciało, więc palił dalej. opuścił bardzo dużo zajęć, itd.

gdzie się podział ten pierwszy vincencik, który był taki kochany, ułożony i czarujący. ech, patka zrobiłaś z niego diabła!
agnes przytuliła go mocno, bo mimo że czasem zachowywał się jak ostatni cham to bardzo go kochała! - eej, przecież można sobie z tym poradzić. pomogę ci. - o tak, pewnie zaraz włączy w telefonie wyszukiwarkę i znajdzie kliniki odwykowe czy coś. bardzo chciała mu pomóc, nie chciała żeby kiedyś po prostu zaćpał się na śmierć!

właśnie wiem... jeju, bo tamten to był nutini i miał włosy na plecach xd
vincent pociągnął nosem i schował się pod jej śmierdzącą paszką. chciał być normalnym nastolatkiem, któremu czasem staje na angielskim, bo mieli seksi nauczycielkę. - tylko nie chcę wrcać do stanów. nie chcę zostawiać tu effie - bo bał się, że znajdzie sobie w tym czasie innego i lepszego faceta. jakiegoś prawdziwego księcia z bajki, bo on mógł być co najwyżej żebrakiem.

jaka panika, że neta nie masz. ;d
nie miała śmierdzącej paszki, kąpała się tuż przed wyjściem, pfpf! przytuliła go jeszcze mocniej i zaczęła głaskać po włosach. - nie chce, żebyś wracał do stanów - bo zapłakałaby się chyba z tęsknoty. - nie myślałeś nad jakąś kliniką odwykową tutaj? może w londynie, co? - zapytała i zerknęła na niego. wyglądał marnie. zrobiło jej się smutno kiedy zobaczyła jego żałosną minkę.

no co xd
odsunął się od niej i popatrzył groźnie. - przecież nie jestem uzależniony! tylko czasami przesadzam. kiedy będę chciał to skończę. na razie nie chcę. - prychnął przewracając oczami, bo jemu chodziło o odrobinę czułości, a nie wywalane go na odwyk. - wczoraj przeżyliśmy koniec świata, a ty chcesz mnie na odwyk wysłać? co z ciebie za siostra! - prychnął wstając i nalewając sobie soku pomarańczowego do jakiejś brudnej szklanki.

przewróciła oczami. nic mu nie pasowało, był marudny jak dziecko! to ona była młodsza, a musiała zajmować się swoim starszym bratem!
- no jasne, że możesz skończyć. widziałam to w twoich oczach, szczególnie wtedy jak wywalała to gówno przez okno. - skrzyżowała ręce, usiadła w wygodniejszej pozycji na łóżku i założyła nogę na nogę. - a co z ciebie za brat! przez miesiąc prosiłam cię, żebyś zabrał mnie na imprezę z twoimi znajomymi, a ty dalej mi odmawiasz - mruknęła. chciała poznać jakiegoś fajnego starszego chłopaka.

- ha ha ha - mruknął wychylając zawartość szklanki na raz, chociaż żałował bardzo, że to nie jest wódka po której mógłby po prostu iść spać i nic by go nie obchodziło. - nie będziesz chodziła na żadne imprezy. - od razu powiedział. zwłaszcza nie na te, na które on sam chodził! za dużo seksu, za dużo fajek, za dużo alkoholu, za dużo wszystkiego. a agnes była głupia i nie radziłaby sobie tak dobrze z tym wszystkim, tak jak on. - jesteś zbyt smarkata - mruknął siadając znowu na łóżku i patrząc na siostrę. - schowaj ten dekolt. i tak nic tam nie masz. - machnął na nią ręką i głupio się zachichrał.

a on sobie tak fantastycznie radził z tym wszystkim! wzór do naśladowania normalnie. agnes jeszcze bardziej się naburmuszyła. - jesteś najgorszym bratem na świecie! - ostatnio brat jej koleżanki zabrał je na imprezę i było super. tylko, że wszyscy faceci chcieli się ruchać, a agnes na pewno tego nie chciała. najpierw chciała poznać jakiegoś przystojniaka, pochodzić na randki, a potem oddać się mu w akademiku, czy gdzieś! liczyła na to, że vincent miał takich kolegów. - nie jestem smarkata, ty w moim wieku już dawno imprezowałeś - pamiętała jak przyszedł do domu narąbany i narzygał na dywan w salonie! zerknęła w swoje cycki. - mam na pewno więcej niż twoja dziewczyna - ehe, ehe.... małe cycki effie.

- ja jestem facetem. i jestem mądrzejszy. a ty nie dość, że młoda to jeszcze głupia! - syknął na nią, bo dla niego nie było tematu. nie będzie chodziła na żadne imprezy i tyle. - możesz iść do kościoła, a nie o imprezach mi tu gadasz! - bawił się kantem swojej koszulki, która była już niepierwszej świeżości i śmierdziała fajkami, no i jakimiś takimi innymi rzeczami. - O NIE! od effie się odpierdol. ma idealne ciało. a nie to co ty. jakieś wały przeciwpowodziowe - wskazał na jej boczki. gruba agnes!

- jesteś głupszy ode mnie - syknęła naburmuszona. jak mógł mówić, ze jest głupia. w szkole miała same piątki, a on ledwo na dwójach ciągnął. cham! - oczywiście, że będę chodzić na imprezę, nie muszę mieć pozwolenia od ciebie - pewnie dzisiaj też szła gdzieś z koleżankami. nawet podrobiły sobie dowody, żeby wpuszczono je do klubu, ahaha! spojrzała na swoje ciałko. no może nie dbała super o linię, ale ostatni schudła dwa kilo i ogólnie była szczupła! więc nie rozumiała dlaczego się jej czepiał. nawet łezki stanęły jej w oczach, bo niefajnie się poczuła kiedy nazwał ją grubą. - spieprzaj, twoja effie wygląda jak anorektyczka. kość na kości, nic apetycznego, fuj! - warknęła.

nieprawda. życiowo na pewno agnes była mocno upośledzona! za to vincent? on radził sobie idealnie, wiadomo xd miał piękną dziewczynę... e, no i chyba na tym by się skończyło. nie był wiele lepszy od kenniego, co jest dziwne. muszę wrócić tego wrażliwego, skromnego vincenta. najpierw zacznie chodzić na jakąś grupę wsparcia może. - skąd mozesz wiedzieć co jest apetyczne, a co nie? jesteś siedemnastoletnią dziewicą, agnes. jakby ktoś ciebie chciał to by cię miał już dawno temu. możesz teraz iść tylko do zakonu! - i wybuchnął jakimś demonicznym śmiechem, bo uwielbiam sobie robić takie żarciki ze swojej siostrzyczki.

wypadałoby, żeby był taki kochaniutki i słodki! wtedy był najfajniejszy!
no i czara goryczy się przelała, agnes wybuchła płaczem. łatwo było ją urazić i jej brat właśnie to zrobił. - jesteś okropny! obyś się zaćpał tym gównem na śmierć. - zabrała mu babeczki i wyszła trzaskając drzwiami. odechciało jej się nawet iść z koleżankami na imprezę. vincent skurwiel po prostu!
no to ten, idę do kina, pa!

effie była wściekła! na cały świat, ale w szczególności na vincenta i lilkę. wypiła wcześniej ze trzy kieliszka wina na odwagę i dała upust emocjom. nawet nie płakała! i wyglądała świetnie, obcisłe jeansy opinały jej zgrabny tyłeczek, a czerwone szpilki dodawały wzrostu. do tego zmontowała jakąś fajną koszule! nie będę się bawić w lookbooka, to i za dużo czasu zajmowało. no i stała teraz przed drzwiami do pokoju vinca i pukała donośnie!

vincent był w wybornym humorze i nawet miał jedną suczkę na pokoju, bo christopher teraz szalał z grace i łazili wszędzie na romantyczne randki, to on mógł tutaj się zabić ostro! otworzył i się roześmiał na widok effie. przez tyle czasu nie mogła się zebrać by spytać, czy żyje, a teraz? proszę bardzo. - oo! więc jednak wiesz, gdzie mieszkam. - obejrzał się przez ramię by zerknąć czy ta jego dziunia jest bez stanika. była! i miała zdecydowanie większe cycki niż te effie. jakieś pełne, cudowne D. otworzył dlatego też drzwi na oścież i zrobił krok do tyłu. - zapraszam, rozgość się! - i ruszył w stronę łóżka, gdzie pocałował tą dziewczynę i objął ją w tali.

cham, cham, cham. gdzie ten kochaniutki vincent? ;c
skoro effie wtedy była wkurzona to gdy zobaczyła tą dziewczynę była wkurwiona, była wręcz w furii. na dzień dobry strzeliła mu w ryj z liścia co by zniknął z jego twarzy parszywy uśmiech, a potem wparowała do pokoju. popatrzyła z politowaniem na tą laskę i zabrała jej rzeczy, które rzuciła prosto w jej twarz. - wyjdź - pewnie ta lasia coś mruknęła niezadowolona, ale eff dziś to kompletnie nie obchodziło. - wrócisz sobie później i przeruchasz tego kretyna - tłumaczyła jej spokojnie, ale kiedy ta dalej siedziała po prostu wrzasnęła - wypierdalaj! - pewnie ta dziewczyna się przestraszyła, bo eff miała teraz szalone oczy. no i wyszła przynajmniej na korytarz, tyle miała godności. - na przyszłość vincent... - oparła się w tym momencie o jego biurko czy coś - jeśli zrywasz z dziewczyną to uświadom ją o tym słowami "zrywam z tobą", "to koniec", "nie chcę cię więcej widzieć" mam dalej wymieniać? - warknęła w jego stronę.