buckingham palace

oj, chyba zdjęcia nie widzę. jaka szkoda. w każdym bądź razie clothilde bardzo się zdziwiła, gdy albert casiraghi zadzwonił do niej i zapytał, czy nie ma ochoty się z nim spotkać. oczywiście nie robiła nic ciekawszego, dlatego też się zgodziła. niestety po drodze się rozpadało! dlatego też teraz biegli objęci pod kurtką alberta do jakiegoś najbliższego zadaszenia. clothilde była rozbawiona cały czas, bo albert miał chyba nie najlepszą kondycję, bo złapał już zadyszkę!

wlewał w siebie hektolitry alkoholu więc jakim cudem miałby mieć dobrą kondycję? :d
w sumie to sam nie wiedział dlaczego do niej zadzwonił. chyba ostatnio tak mu się podobało, że stwierdził że lubi spędzać czas z klotką. no i kiedy dotarli już pod daszek albert odparł rozbawiony - wybacz, nie pomyślałem że może padać i nie wziąłem parasolki - tak na prawdę to pewnie nawet nie miał własnej, bo zazwyczaj chodzili za nim jego goryle i w razie deszczu trzymali parasol!

sama też się śmiała, bo ona w ogóle pozytywnie nastawiona do wszystkiego i do wszystkich jest. - ja też mogłam pomyśleć - dalej go nie puszczała, bo przyjemnie pachniał i było ciepło pod jego kurteczką, wiadomo. poza tym dawno, bardzo dawno nikt jej nie obejmował, więc to była przyjemna odmiana. - ale ostatnio zostawiłam jedną w metrze i zapomniałam kupić - pewnie żałowała, bo była jakaś markowa ta parasolka. kiedyś rozdawali po jakimś pokazie. - zresztą zawsze możemy śpiewać singing in the rain - uwielbiała deszczową piosenkę i nawet kupiła już sobie na niego bilety, bo mieli w weekend to grać w jakimś teatrze. a w każdy dołujący dzień oglądała film i od razu humor jej się poprawiał.

albert też dawno nie obejmował jakieś miłej dziewuchy. nie licząc oczywiście tych, z którymi okazyjnie pokazywał się, aby paparazzi zrobili im zdjęcia. oczywiście to wszystko na złość baśce, która na pewno śledziła każdy jego ruch!
- nie jestem dobry w śpiewaniu. wiele rzeczy wychodzi mi dobrze, ale nie śpiewanie - a wychodziło mu dobrze picie, pracowanie, obrażanie baśki, karcenie siostry, przewracanie się po pijaku w swoim apartamencie i takie tak - ale jeśli chcesz to możesz mi to zaśpiewać - zaśmiał się. w sumie chętnie posłuchałby tego w jej wykonaniu, pewnie miała głos jak anioł!

ale z niego wredny chujek! clothilde nie lubiła takich pozerów, ale niestety nie miała pojęcia, że albert jest takim wrednym człowiekiem i ma jakieś nierozwiązane sprawy. to znaczy współczuła mu, że się zadawał z tą całą barbrą, bo ona zawsze dla niej była niemiła i clothilde miała wrażenie, że jest rasistką, ale już się na to uodporniła. w ogóle jourdan mówiła w jakimś wywiadzie, że jedna laska nie chciała jej zrobić włosów przed jakimś pokazem, bo jest czarna i ona czarnuchów nie obsługuje :c to takie smutne. w każdym bądź razie ciotka klotka też niejednokrotnie tak miała. całe szczęście przestała się tym przejmować, bo to ona miała kupę forsy na koncie za samo chodzenie na wysokich obcasach po długich wybiegach na całym świecie, to ona była na okładce vogue'a i to jej robili zdjęcia do magazynów, by pokazać świetnie ubrane dziewczyny. - no coś ty, każdy świetnie śpiewa tylko musi znaleźć swój repertuar - takie bylo jej zdanie, ale jak na murzynkę przystało miała świetny głos. może nie jakiś wybitny, ale nie fałszowała. - nie będę sama śpiewać... - powiedziała z lekkim uśmiechem i zerknęła na ludków, którzy obok nich stali. pewnie się wstydziła tak śpiewać przy wszystkich.

sorry, to baśka zerwała z nim zaraz po seksie! on tylko się mścił! więc to baśka jest szmatą, a on jest kochanym albercikiem.
widzę, że bardzo ci się nudzi skoro wywiady z modelkami oglądasz. ja nawet nie włączam bo się boję, że mnie to wciągnie i wtedy na amen popsuję sobie wzrok, a teraz już mam średnio dobry xd
- chyba mnie to nie dotyczy - pewnie jak był mały i jego matka szukała mu jakiś dodatkowych zajęć to zapisała go między innymi do chóru. jednak nawet to, że był księciem nie uchroniło go przed wywaleniem stamtąd. więc musiało to o czymś świadczyć. na szczęście szybko znalazł inne hobby i zapomniał o porażce ze śpiewaniem. - dlaczego nie? jeśli masz dobry głos to powinnaś się tym chwalić, nie wstydzić się - odparł i wzruszył ramionami. on się nie przejmował żadnymi ludźmi i tak przez większość czasu oczy wszystkich były skierowane właśnie na niego. więc przywykł do gapiów.

sobie tak tłumacz. są po prostu siebie warci i tyle xd
nie oglądałam wywiadu tylko na jakimś gifie było xd
- na pewno przesadzasz - poklepała go jedynie gdzieś w okolicach tyłeczka, ale raczej nad, bo jednak nie jest takim perwersem. ale mogła jej się łapka obsunąć, he he. - wolę śpiewać pod prysznicem i do snu mathieu - powiedziała rozbawiona bo jednak nie czuła się na tyle pewnie by śpiewać przed taką publiczką pod pałacem bakingam. ale podjechał pod przystanek jakiś wielki autobus, który wjechał tam z wielką prędkością i ochlapał ich! - O MÓJ BOŻE! - jęknęła wystraszona i była cała mokra. nie bardziej niż albert, który nawet miał brudną wolę z kałuży na ryjku, ha ha.

w sumie to są oboje podli po prostu xd
spodobało mu się kiedy przypadkowo łapka jej się obsunęła i miała okazję dotknąć jego super tyłka! - będę cię musiał kiedyś podsłuchać jak się kąpiesz, albo jak usypiasz synka - bo był trochę ciekaw jaki ma głos. czarnoskóre laski zawsze miały fajne głosy. na przykład taka beyonce, albo rihanna nawet! i wtedy ochlapał ich ten autobus, na co albert się wkurzył bardzo, bo jak zawsze miał na sobie szykowny i mega drogi garnitur - kurwa - przeklął cicho pod nosem i zaczął się wycierać. - wyglądamy nie najlepiej - zwrócił się do klotki i zaśmiał donośnie. w jej obecności czuł się bardzo zrelaksowany.

toć mówię xd i antoinette się od nich uczy złych rzeczy :c
oby nie czuł się aż za bardzo zrelaksowany i nie zaczął dłubać w nosie albo pierdzieć... mój chłopak się tak przy mnie czuje i to nie jest jakoś szczególnie podniecające xp chociaż on sobie to trochę inaczej tłumaczy. także pozdro dla maćka. - może kiedyś będziesz miał okazję - mrugnęła do niego w momencie gdy dostał z wody w oko, więc nie mogła dać, że ewentualnie się nagra i mu wyśle to. wtedy mógłby to puszczać, jakby baśka do niego wpadała i by ją wyganiał mówiąc, że ktoś z nim jest. taki patent w stylu kevina samego w ny. - o matko - jęczała dalej i wytarła go rękawkiem bluzy, bo przecież nie ubierała się elegancko, to miał być zwykły spacer. nie była jak baśka, wiecznie wypielęgnowana i ubrana w ciasne sukienki, buty na wysokim obcasie i diamenty. może też dlatego była taka urocza i normalna, ale w fajnym stylu. - chodź, jedziemy do mnie - złapała go za rękę, wbiegli w ostatniej chwili do autobusu, który ich ochlapał i pewnie całą drogę się chichrali. zacznij u niej <3