lea

- co za totalna wariatka. twoja siostra jest zdrowo kopnięta. wyślij ją może do jakiegoś psychiatryka, to się powinno sprawdzić - zaproponował. nie żartował tym razem, bo po tych opowieściach nie dowierzał, że taka dziewczyna jak ona ma taką pierdolniętą siostrę, która rozmawia z pradziadkiem rooseveltów, bo to akurat czytałam i zapamiętałam xd - poczekaj chwilę, może sprawę psa da się załatwić od razu. załatwimy mu taką treserkę, albo tresera, że nigdy więcej nie stracisz żadnej poduszki - obiecał jej. wyszedł na moment żeby podzwonić po kolegach i dostał od razu cynk w tej sprawie - mam! mam numer do jednej dziewczyny, profesjonalistka, wybadana - pokiwał głową poważnie. podał jej numer, żeby sobie zapisała. - to co, w takim razie pizza? - zarzucił pomysłem.

- a najgorsze jest to, że nie mogę się jej pozbyć, ojciec nie chce, żeby mieszkała sama albo w akademiku a sam ma jej dość. - westchnęła zrezygnowana. a ona nie była niańką. nie miała siły na zajmowanie się ellen. - wątpię, żeby psychiatra tutaj coś pomógł. od razu by ją zamknęli a mój ojciec nie może sobie na to pozwolić. - marudziła i skrzywiła się. kiedy wyszedł położyła się na sofie z głową na tym oparciu pod rękę i patrzyła przed siebie. duke pewnie poleciał za maxem to miała sekundkę spokoju. zapisała sobie numer, może zadzwoni, chociaż zdecydowanie wolałaby układać swojego psa sama. - od pizzy będę gruba. - marudziła bo nie miała najlepszego humoru.

- ona jest przecież dorosłą osobą, nie? ojciec nie może kupić jej własnego mieszkania, gdzie nie męczyłaby ani ciebie ani samej siebie? bo wątpię w to, żeby tak nagle siostrunia chciała się pojednać z tobą i tak nagle zapragnęła żyć razem z tobą w jednym mieszkaniu - skomentował jej słowa - no to co, mam coś sam ugotować? zobaczmy w takim razie co masz w lodówce - poszedł do kuchni, sprawdził co tam miała - wystarczy na sałatkę, tak myślę. do tego widzę jakiegoś dobrego szampana, też starczy... będziemy mieć kolację idealną - zaśmiał się. max nie umiał gotować, ale się poświęci dla swojej przyjaciółki.

- to nie ma dla niego znaczenia. przysłał ją do mnie bo mam się nią zająć. przecież doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ona nie ma dobrze poukładane w głowie i mnie w to ubrał. - skrzywiła się. ellen nie miała wyjścia i musiała z nią mieszkać xd lea najwyraźniej też nie miała wyjścia bo ojciec pewnie jej jakoś zagroził czy coś. przyglądała mu się uważnie ale się nie podnosiła bo jej się nie chciało. kiedy jednak poszedł do kuchni posnuła się za nim i usiadła zaraz na blacie. - sądzisz, że to będzie idealna kolacja? - zapytała i zaśmiała się. max jest wspaniały w takim razie. rzadko ktokolwiek dla niej coś gotował. szczególnie jak nie umiał bądź też nie lubił.

- jesteście obie dorosłymi kobietami, dlaczego on w ogóle myśli, że masz robić za jej niańkę? - wywrócił oczami, komentując jej słowa ponownie. nie ogarniał ich ojca, widocznie był jakimś kompletnym idiotą skoro podesłał tutaj ellen lei. tak sobie myślę, ze ellen powinna próbować odbić maxa lei w ramach siostrzanej miłości xd wyjął wszystkie potrzebne składniki, znał jej kuchnię jak własną rękę. zrobił im tą sałatkę i nałożył na talerze, otworzył szampana i nalał do kieliszków - twoje zdrowie. obyś przeżyła ten jeden wielki kryzys życiowy. a jak nie, to sam będę musiał go rozwiązać - wypiął dumnie pierś.

- nie wiem, max. - wzruszyła ramionami. - może dlatego, że ona nie nadaje się do życia w społeczeństwie a już na pewno nie na własną rękę... - mruknęła. hehe tak. to świetny pomysł. trzeba wspomnieć o nim karoli. lea przyglądała mu się, ale pewnie nawet nie kiwnęła palcem, żeby pomóc. wolała patrzeć, to było fajniejsze. kiedy wszystko podał usiadła do stołu i od razu napiła się szampana. uśmiechnęła się na jego słowa. - jesteś najlepszy max. - powiedziała poważnie, bo naprawdę poprawił jej humor. i zrobił jej kolację i kupił poduszkę i co najważniejsze przyszedł do niej! chociaż może powinien pracować. nawet ona to doceniała.

- dlatego mówię, że trzeba ją zamknąć w psychiatryku z dala od wszystkich ludzi a nie pozwolić jej żyć w społeczeństwie - pokiwał głową zadowolony ze swojego pomysłu. nie znał jej siostry ale już uznał ją za wariatkę, dobry z niego psychiatra nie ma co xd - zawsze do usług. smacznego - zaczął się zajadać sałatką, która mu nawet bardzo dobrze wyszła. popił szampanem, to jedyne co miała z alkoholi w lodówce a ciepły alkohol nigdy jakoś go nie jarał xd - teraz będę musiał zostać albo zostawić samochód na parkingu - zaśmiał się.

wzruszyła ramionami. -to już nie moja decyzja i obawiam się, że nie będę w stanie nic na to poradzić. - powiedziała obojętnie. z bezsilności nie chciało się jej nawet po raz kolejny wykłócać z ojcem kiedy ten do niej zadzwonił zapytać jak jego córka. oczywiście nie lea... pewnie wiedział, że ta sobie nieźle radzi. jadła więc tą sałatkę, którą przygotował. była całkiem dobra, o czym oczywiście mu powiedziała, żeby nie było, że się męczył a ona tego nie docenia. - zostań. - poprosiła. zazwyczaj pewnie kazała mu wracać do domu taksówką,ale potrzebowała jakiegoś normalnego towarzystwa, więc max nie mógł tak po prostu wrócić do domu.

duke, chciałam napisać duffy z rozpędu xd, zachowywał się przy nim dużo spokojniej niż przy nim. nie wiem jakim cudem, ale widocznie max działał na każde psy uspokajająco. uśmiechnął się do niej i był w ogóle dumny z siebie, że jej ta sałatka smakowała - ella powinna zniknąć z twojego życia jak najszybciej. nie interesuje się ani twoim życiem ani życiem innych - wzruszył ramionami. dobra, to pogadali, pojedli i super było, next w takim razie! zacznij, bo ja chwilkę dosłownie muszę iść na zw.

lea zasiedziała się trochę u maxa i dopiero z dukiem wróciła do domu.

ellen za to szalała w nocy po mieście i dlatego o tej godzinie jeszcze spała. tyle, że na golasa na zimnej podłodze, bo w łóżku było jej za gorąco.

i pewnie do tego w salonie.... więc kiedy lea weszła do domu to od razu ją zauważyła. duke za to od razu podleciał się przywitać i lizał ją po twarzy. z jakiegoś niewyjaśnionego powodu ją uwielbiał. - ellen wstawaj. - powiedziała głośno bo nie miała zamiaru jej targać do łóżka. nie miała tyle siły.

chwyciła duka za obrożę i przyciągnęła do siebie. zmusiła go żeby się położył i wtedy ułożyła sobie na nim głowę jak na poduszce. nie zwracała uwagi na leę, bo dalej spała i nawet nie słyszała, że w ogóle coś do niej mówiła. nie spała przez trzy dni, więc teraz miała mocny sen.

lea naprawdę starała się przy niej być oazą spokoju, no ale się nie dało. skoro ellen nie wstała kiedy ta ją o to prosiła to puściła radio na cały regulator. pewnie puściłaby jakiś metal gdyby nie to, że tego nie znosiła i nie była w stanie tego słuchać nawet cicho, a co dopiero tak głośno. stała nad nią i czekała aż się obudzi, a przy okazji tupała nóżką z nerwów.

zaczęła się wiercić gdy puściła muzykę, próbując dalej spać. niestety jednak lea ją wybudziła na dobre, co nie było dobrym posunięciem. niewyspana ellen to zła ellen. zaczęła jęczeć i warczeć, po czym się podniosła. - zostaw mnie w spokoju!! - wydarła się na nią, po czym ruszyła w stronę kuchni, tupiąc przy tym jak najgłośniej potrafiła.

kiedy ellen się w końcu obudziła lea posłała jej chłodne spojrzenie. - nie drzyj się na mnie bo jak na razie mieszkasz pod moim dachem. - warknęła do niej, bo co się będzie smarkula rządzić. nie obchodziły ją jej fochy. - i po domu masz chodzić ubrana. nie obchodzi mnie co robisz po za nim, ale tu masz się zachowywać jak człowiek. - dodała nie przejmując się tym tupaniem.

- nienawidzę cię! - wydarła się jeszcze głośniej, po czym cisnęła szklanką o podłogę. była teraz w jakimś dziwnym transie, który wcale nie był podobny do jazd jakie miała na co dzień. zaczęła wywalać wszystkie naczynia z szafek na podłogę, drąc się przy tym na cały głos. w końcu jednak skończyła i przeszła na boso po rozbitym szkle. przeszła do salonu, zostawiając ślady krwi na podłodze i wyskorzyła oknem. chciała uciec gdzieś do lasu, ale złapała ją policja i zamkęli ją za latanie nago po mieście. next xd

lea pewnie próbowała ją zatrzymać, ale ellen jej przywaliła i miała teraz pod okiem siniaka ;x

to sobie siedziała i oglądała telewizję bo nie miała nic konkretnego do roboty.

była w kościele i malowała szatana na krzyżu zamiast jezusa. dopiero wróciła, a pewnie szwendała się gdzieś przez tydzień i mieszkała w kostnicy. biedna lea pewnie myślała, że będzie miała spokój, ale jedna nie xd weszła do domu i z obrazem pod pachą ruszyła do pokoju.

lea cieszyła się spokojem i kompletnie się nie martwiła czy coś jej się stało czy też nie. - co tam masz? - zapytała mierząc ją wzrokiem. nie przeszła niezauważona, może by chciała. a może właśnie paradowała przed leą dumnie;x

pewnie by się ucieszyła jakby ellen wpadła pod samochód czy coś. wtedy by miała spokój przynajmniej już na zawsze. - obraz - odpowiedziała. była dumna ze swojego lucyfera, więc zaraz go jej pokazała.

- skąd to masz? - zapytała od razu krzywiąc się. obraz był paskudny i wcale jej się nie podobał. nie, żeby ellen nie malowała ładnie bo może i talent miała ale tematykę wybrała sobie niezbyt ciekawą. - nie było cię cały tydzień, gdzie się szlajałaś, co? - zadała kolejne pytanie.

- namalowałam - odpowiedziała dumnie. akurat malarstwo to było jedyne co jej wychodziło dobrze, ale rzeczywiście tematu nie wybierała sobie za ciekawego. lubiła rysować bardzo dziwne rzeczy, które często nie podobały się normalnym ludziom. - wszędzie - wzruszyła ramionami.

- skoro dobrze czujesz się w roli bezdomnego kota błąkającego się po śmietnikach to może powinnaś właśnie tam zamieszkać. - warknęła bo nie podobało jej się to, że wpada tutaj jak do jakiegoś hotelu. po za tym miała dość jej wybryków. potrzebowała spokoju a mieszkając z ellen zdecydowanie nie mogła na to liczyć. duke ją usłyszał więc się obudził i od razu poleciał się z nią witać bo on ją uwielbiał w przeciwieństwie do lei.