lea

- już mi się znudziło - powiedziała spokojnie. teraz miała ochotę pomieszkać sobie trochę jak normalny człowiek. na tyle ile to możliwe w jej przypadku. odłożyła obraz i kucnęła, żeby zacząć tarmosić zwierzaka. też nawet lubiła go o dziwo.

- znudziło ci się..... więc będziesz sobie tak wychodzić na całe tygodnie kiedy ci się podoba, a potem będziesz po prostu wracać do domu bo możesz, tak? - prychnęła. - nie, ellen. tak nie będzie. nie mieszkasz u siebie i nie możesz sobie robić co ci się żywnie podoba. - warknęła. przyglądała się tej dziwnej miłości ellen i duka.

- tak - odpowiedziała zgodnie z prawdą. uważała inaczej niż lea i będzie robiła co jej się tylko chce. nie znała żadnych zasad i nie miała zamiaru ich teraz przestrzegać bo ona tego chciała. - teraz to też mój dom, więc mogę robić co chcę. tata tak powiedział - przypomniała jej.

- nie interesuje mnie co on powiedział! - krzyknęła na nią. - to jest moje mieszkanie i mieszkasz tutaj tylko dlatego, że na to pozwoliłam. jeszcze jeden taki wyskok i będziesz mieszkać na ulicy. - warkneła. będzie musiała poważnie porozmawiać z ojcem bo miała juz dość.

- powinno - zaśmiała się. - co cię obchodzi to gdzie byłam i co robiłam? - zapytała bo nie za bardzo to rozumiała. przecież jej nie lubiła, więc przynajmniej mogła się cieszyć chwilą spokoju jak jej nie było. usiadła się na ziemi i głaskała duka po brzuchu.

- bo się szlajasz nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim a potem przychodzisz tutaj jak gdyby nigdy nic. - prychnęła. może jednak się o nią martwiła chociaż nie umiała tego okazywać.

- szlajałam się sama, czasem z wendy - oznajmiła jej. - w prosektorium jest całkiem miło - wzruszyła ramionami. pewnie to tam właśnie spała. pośród trupów, bo czemu nie.

- to fantastycznie. naprawdę poczułam się o wiele lepiej. - mruknęła z ironią i wywróciła oczami. - to ostatni raz, ellen. następnym razem zobaczysz swoje walizki za drzwiami i nie będę się przejmować ojcem, tobą ani nikim innym. - skrzywiła się.

- okej - zachichotała, zupełnie sobie nic nie robiąc z jej słów. które i tak do niej prawie nie docierały. podniosła się z podłogi, zabrała obraz i powędrowała do swojego pokoju, tak jak chciała z początku.

a lea oglądała chwilkę jeszcze a potem poszła spać.

lea pewnie już zapomniała, że ellen z nią mieszka bo ta pewnie więcej czasu szlajała się po mieście niż siedziała w domu. lea zrobiła sobie dzisiaj wolny dzień, spędziła go u fryzjerki, kosmetyczek i tak dalej. w każdym bądź razie był bardzo przyjemny i lea na pewno miała bardzo dobry humor.

ellen za to leżała na ziemi obok kanapy i patrzyła co pod nią jest. dzisiaj kupiła sobie tarantulę, która właśnie jej zwiała i próbowała ją zlokalizować.

dobrze, że lea jeszcze o tym nie wiedziała. na pewno nie będzie zadowolona jak zobaczy pupila swojej siostry. - ellen do cholery co ty robisz? - zapytała wracając z kuchni z jakąś zieloną herbatką.

ellen za to była strasznie ucieszona swoim nowym przyjacielem. szkoda tylko, że tak szybko od niej uciekł. albo bawiła się z nim w chowanego i za dobrze się ukrył. - szukam czegoś - włożyła rękę pod kanapę bo miała nadzieję, że tak go wyczuje.

- co tam zgubiłaś aż tak ważnego, co? - uniosła brew. na pewno była ciekawa bo skoro była tak tym zainteresowana to musiało to być coś istotnego, a jeśli było to dla niej ważne to z pewnością lea nie będzie zadowolona. tyle już zdążyła się nauczyć mieszkając z ellen.

odwróciła głowę, żeby spojrzeć na leę, ale jej uwagę przykuło coś za nią. szybko się podniosła z podłogi i pobiegła w tamtym kierunku. miała już wprawę w łapaniu dzikich zwierząt, więc całkiem sprawnie poszło jej złapanie pająka. - szukałam chimery - odwróciła się do siostry i pokazała jej swoje zwierzątko. nawet nadała mu już imię. akurat takie bo fajnie byłoby mieć swojego własnego potwora, ale niestety one nie istniały.

kiedy lea zobaczyła "zwierzątko" ellen pisnęła tak, że pewnie będzie słyszeli ją na drugim końcu miasta. - co to jest?! - krzyknęła na nią - wyrzuć to paskudztwo, ale już! w moim mieszkaniu nie będzie żadnych paskudztw, które mają więcej niż cztery kończyny! - darła się, bo się pewnie bała tego pająka....

wywróciła oczami gdy lea się zaczęła drzeć. - to nie jest paskudztwo. czemu ty możesz mieć zwierzaka, a ja nie? - pogłaskała pająka. pies był bardziej przyjaźnie nastawiony do jej pupilka, więc kucnęła, żeby go powąchał i położyła mu go na grzbiecie. - widzisz, oni się lubią - zaśmiała się.

- ale ja go nie lubię! idę z dukiem a kiedy wrócę ma tego czegoś tutaj już nie być! - zarządziła, wzięła psa na spacer zrzucając wcześniej z niego tego pająka.

ukryła pająka w kartonie pod łóżkiem i udawała, że go wypuściła.

lea pewnie za szybko nie szła bo od latania po mieście w szpilkach już ją nogi bolały bo pewnie narzuciła sobie jakieś szalone tempo, żeby jak najszybciej znaleźć psa. poszli pod drzwi mieszkania gdzie czekał duke, który na widok swojej pani merdał ogonkiem. był pewnie cały z błota bo świetnie się bawił w przeciwieństwie do niej. - duke! - krzyknęła i podleciała do niego go wyściskać mimo tego, że śmierdział mokrym psem co w sumie przyjemnym zapachem nie jest ;x ubrudziła się przy tym i ona, ale najwyraźniej jednak naprawdę się o niego martwiła. teraz przynajmniej wiedziała, że pies zna drogę do domu. otworzyła szybko drzwi i wpuściła alfiego do środka. już była zadowolona. - przygotuj jakieś drinki a ja się pójdę przebrać i ogarnąć tego brudasa, co? - poprosiła go wskazując na swoje zabłocone od psa ubrania. przecież nie może tak siedzieć w jego towarzystwie...

odetchnął z ulgą widząc psa na wycieraczce bo to oznaczało, że nie będzie musiał słuchać żali lei. wolał z nią zdecydowanie normalnie gadać, o pierdołach, czy czymkolwiek innym - nie ma problemu - uśmiechnął się i ruszył do kuchni. wiedział gdzie co jest bo przecież bywał tutaj miliony razy dlatego zaraz się zabrał za robienie drinków. oczywiście, że lea nie mogła taka brudna siedzieć przed nim, to byłoby niegodne! długo mu nie zajęło robienie drinków. już po chwili siedział na kanapie, a na stoliku przed nim stały dwa kieliszki wstrząśniętego, niemieszanego martini z oliwką.

alfie musiał się bardziej cieszyć z tego, że duke jest pod drzwiami niż lea ;x ona za to chwilę się ogarniała. w końcu znaleźć coś odpowiedniego do ubrania się to nie jest taka prosta sprawa! po za tym najpierw musiała przepłukać pod prysznicem psa, co też jej chwilę zajęło bo duke nie był fanem kąpania się. no ale wróciła najszybciej jak mogła, nie muszę chyba dodawać, że wyglądała oszałamiająco w krótkiej dopasowanej sukience i wysokich obcasach, bo to oczywiste. - przepraszam, że tak długo. - powiedziała dosiadając się do niego. upiła łyk martini i spojrzała na niego. trochę przykre, że był wolny i tak samo przystojny bo ją kusił, a obiecała sobie, że więcej nie będzie z nią pogrywać jak wcześniej! - więc co cię tak w pracy zmęczyło? - zapytała. gdyby wiedziała, że bree z nim pracuje pewnie to by obstawiała, ale niestety takich informacji nie posiadała.

pewnie tak było i w duchu faktycznie cieszył się bardziej niż lea ;x widząc ją ubraną w obcisłą kieckę to prawie mu ślinka pociekła. potrafił się opanować, jednak to było pewne. lea dalej mu się bardzo podobała, jak zawsze zresztą. alfons miał po prostu słabość do ładnych dziewczyn. dziwne gdyby miał słabość do brzydkich xd - nic się nie stało - zaraz podał jej kieliszek martini - praca mnie zmęczyła w pracy - zaśmiał się gorzko - no i była dziewczyna - odparł wzruszając ramionami i wzdychając. bree jako stażystka najbardziej go z tego wszystkiego męczyła.

troszeczkę rzeczywiście byłoby to dziwne, jakby alfiego pociągały brzydkie dziewczyny, ale wszystko jest przecież możliwe.... różne są gusta co nie xd usiadła pewniespecjalnie tak, żeby go jeszcze bardziej kusić. - ah no tak. coś słyszałam.- mruknęła. - widziałam ją ostatnio w klubie, wyglądała na zadowoloną. - stwierdziła, chociaż to raczej nie była prawda bo bree jej koleżanki załamywały się rozstaniem z alfiem, ale on nie musiał tego wiedzieć przecież. poprawiła włosy i upiła łyk z kieliszka.