ściana, o którą opierają się wkurwieni single
- st. albans
- st. albansgod save the queenwe love our queen109
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
william był opiekunem dzisiejszego balu... albo raczej miał nim być. nie szło mu to najlepiej, bo bal się jeszcze dobrze nie zaczął, a william już się schlał. i to nie tak, że leciutko... siedział sobie pod ścianą teraz i popijał dalej alkohol, który sobie przyniósł, przy okazji rozglądając się dookoła.
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
debbie akurat poszła do łazienki, więc daniel miał chwilę dla siebie, żeby zagadać jakiegoś nudnego gościa z samorzadu o zbliżające się wybory na przewodniczącego i o program daniela. taak, nawet na balu pracował. skończył właśnie rozmawiać z tamtym i zauważył swojego brata. przymaszerował do niego szybkim krokiem.
- hej, czy to nie ty powinieneś się tym zająć? - wskazał na jakieś zakazane puste butelki po alkoholu, które stały niedaleko. daniel należał do tej garstki studentów, którzy dzis nic nie pili.
- hej, czy to nie ty powinieneś się tym zająć? - wskazał na jakieś zakazane puste butelki po alkoholu, które stały niedaleko. daniel należał do tej garstki studentów, którzy dzis nic nie pili.
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
te wszystkie butelki pewnie były willa, który w tym momencie użalał się nad sobą, nad tym, że jest stary, samotny i chyba w ogóle ma kryzys wieku średniego.
- coooo? - mruknął unosząc na niego oczy. - o co chodzi? - wymamrotał niewyraźnie i patrzył na niego nieogarniętym wzrokiem. zaraz powędrował oczami w punkt, który pokazywał mu daniel i się roześmiał po czym poklepał się po brzuchu dając mu znać, że przecież się tym zajął.
- coooo? - mruknął unosząc na niego oczy. - o co chodzi? - wymamrotał niewyraźnie i patrzył na niego nieogarniętym wzrokiem. zaraz powędrował oczami w punkt, który pokazywał mu daniel i się roześmiał po czym poklepał się po brzuchu dając mu znać, że przecież się tym zajął.
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
hahahaha <3
wybałuszył oczy i mina mu zrzedła totalnie, kiedy zobaczył, jak william się zachowuje. czasami widział go w takim stanie, kiedy na przykład spotykali się w kuchni, bo raczyli wynurzyć nosy ze swoich pokoi w tym samym momencie. wiedział, że will ma problem z alkoholem, ale żeby tak się zachowywać na balu? na którym miał byc opiekunem i pilnować, żeby studenci nie pili? pewnie zabierał im butelki i sam je opróżniał...
- jesteś pijany?! - stwierdził oczywistość. a właściwie jeszcze spytał o potwierdzenie.
wybałuszył oczy i mina mu zrzedła totalnie, kiedy zobaczył, jak william się zachowuje. czasami widział go w takim stanie, kiedy na przykład spotykali się w kuchni, bo raczyli wynurzyć nosy ze swoich pokoi w tym samym momencie. wiedział, że will ma problem z alkoholem, ale żeby tak się zachowywać na balu? na którym miał byc opiekunem i pilnować, żeby studenci nie pili? pewnie zabierał im butelki i sam je opróżniał...
- jesteś pijany?! - stwierdził oczywistość. a właściwie jeszcze spytał o potwierdzenie.
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
william tylko się roześmiał na jego słowa.
- nie nie nie... ciii... nie jestem. - chichotał pod nosem i próbował wstać, ale raczej mu to nie wyszło, upadł z powrotem na tyłek. - chyba sobie posiedzę, wiesz? - wymruczał ciągle rozbawiony patrząc na daniela słodkimi oczkami, żeby się nie darł i nie robił mu więcej problemów. i tak głowa go bolała od tej cholernej głośnej muzyki.
- nie nie nie... ciii... nie jestem. - chichotał pod nosem i próbował wstać, ale raczej mu to nie wyszło, upadł z powrotem na tyłek. - chyba sobie posiedzę, wiesz? - wymruczał ciągle rozbawiony patrząc na daniela słodkimi oczkami, żeby się nie darł i nie robił mu więcej problemów. i tak głowa go bolała od tej cholernej głośnej muzyki.
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
- tak, tak, lepiej nie będę o tym mówić na głos, bo jeszcze jakiś opiekun cię przyłapie. - mruknął pod nosem. jaki daniel ironiczny i żartobliwy. miał ochotę przywalić williamowi i zedrzeć ten przygłupawy uśmieszek z jego twarzy. - ale przecież to ty jesteś opiekunem! - nerwy mu puściły. nie krzyczał, ale mógłby, bo i tak muzyka była głośna i nikt by nie słyszał. zresztą na każdym kroku jakieś laski się kłóciły o identyczne sukienki albo facetów.
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
- właśnie.... znajdzie mnie i wywali. - powiedział z powagą i zrobił smutną minkę, bo nie chciał być wyrzucony. świetnie się przecież bawił! - coooooooo? - zapytał zdziwiony jakby daniel mówił do niego o tym, ze kosmici właśnie wylądowali przed uczelnią. - no co ty mówisz... - dodał łapiąc się za policzki i otwierając usta.
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
hahahahahahhahahahahaha, jaki william <3 chciałam dać plusika, ale daniel ma minusową reputację za to, że czasem dba bardziej o debbie, a czasem o aggie... ech.
- william, do cholery! - zawołał. zauważyłam, że daniel zawsze mówił do niego pełną wersją imienia, tak oficjalnie. - ogarnij się! już do reszty ci się pomieszało i wydaje ci się, że jesteś studentem? - miał ochotę mu przywalić w głowę.
- william, do cholery! - zawołał. zauważyłam, że daniel zawsze mówił do niego pełną wersją imienia, tak oficjalnie. - ogarnij się! już do reszty ci się pomieszało i wydaje ci się, że jesteś studentem? - miał ochotę mu przywalić w głowę.
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
zajebisty jest wiem xd dzisiaj jest w dobrej formie xd o bardzo dobrze, że mówi do niego pełnym imieniem bo chyba nie znosi jak mu się skraca. albo mi się coś pomieszało.
- ups, ktoś się zdenerwował. - zachichotał. - masz. - mruknął konspiracyjnie i wyjął zza pleców jakieś resztki alkoholu, które miał. spojrzał na butelkę smutnym wzrokiem ale wyciągnął rękę w stronę daniela. - rozluźnij się, zabawa jest! - kiwał głową chwilę aż zrobiło mu się niedobrze, więc przestał.
- ups, ktoś się zdenerwował. - zachichotał. - masz. - mruknął konspiracyjnie i wyjął zza pleców jakieś resztki alkoholu, które miał. spojrzał na butelkę smutnym wzrokiem ale wyciągnął rękę w stronę daniela. - rozluźnij się, zabawa jest! - kiwał głową chwilę aż zrobiło mu się niedobrze, więc przestał.
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
naprawdę w dobrej formie, śmieję się cały czas xd bardziej pijany od wszystkich głupich studenciaków.
- nie chcę tego. - odpowiedział surowo, ale i tak wziął butelkę, żeby ją trzymać i żeby william tego nie pił. gorzej, jak jakiś opiekun się przypierzy, że daniel trzyma alkohol. trochę się bał konsekwencji złamania regulaminu, ale z drugiej strony sam właśnie gadał z jednym z opiekunów... w dodatku pijanym! - dla ciebie już chyba koniec zabawy. dzwonię po taksówkę, nie ma mowy, żebyś został tu w takim stanie i przynosił wstyd. - wyciągnął telefon i zaczął szukać numeru. zaraz będziemy miały gości w grze, więc czekaj!
- nie chcę tego. - odpowiedział surowo, ale i tak wziął butelkę, żeby ją trzymać i żeby william tego nie pił. gorzej, jak jakiś opiekun się przypierzy, że daniel trzyma alkohol. trochę się bał konsekwencji złamania regulaminu, ale z drugiej strony sam właśnie gadał z jednym z opiekunów... w dodatku pijanym! - dla ciebie już chyba koniec zabawy. dzwonię po taksówkę, nie ma mowy, żebyś został tu w takim stanie i przynosił wstyd. - wyciągnął telefon i zaczął szukać numeru. zaraz będziemy miały gości w grze, więc czekaj!
- debbie grayson
- los angelesdziennikarstwopierwsza dama32
debbie w końcu uwolniła się od rozmów ze swoimi kumplami z roku, miała samych kumpli, bo dziewczyny jej wprost nienawidziły. nie dość, że byłą rudą wredną małpą to na dodatek była dziewczyną daniela. zauważyła rozmawiających braci to do nich zadowolona podeszła. była lekko wstawiona, bo kumple namówili ją na dwa drinki, które szybko wypiła. nie miała niby słabej głowy ale alkohol był mocny ;x - cześć wam. co tam? jak się bawicie? - zapytała obejmując daniela.
- aggie holtzman
- berlinmechatronikagrown up now?29
aggie za to była w dość podobny i wesołym humorze jak william. wypiła miliony szotów ze swoimi kolegami z roku. dlatego teraz zdjęła buty, które przez cała imprezę ją uwierały i szła chwiejąc się. a właściwie to nie chciała się chwiać tylko próbowała iść prosto, może nawet robiła jaskółkę kiedy spostrzegła wesołą gromadkę - cześć wam - zachichotała głupiutko, widać było że jest pijana.
- harry windsor
- londynmechanikaksiążę32
harry chciał się uwolnić od jakiejś natrętnej laski, która za nim latała cały wieczór, więc zaszedł akurat tutaj. znudziło mu się tylko towarzystwo ochroniarza, więc od razu ruszył w ich stronę i jak gdyby nic stanął sobie obok aggie. - cześć - popatrzył na wszystkich. nawet się do daniela uśmiechnął też, bo miał dobry humor.
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
- nie chcesz ale bierzesz!? - zapytał zdezorientowany, bo to oznaczało, że resztki jego alkoholu się skończyły i będzie musiał poszukać sobie więcej... a w tym stanie to już nie będzie takie proste. - sam ty wstyd jesteś. - mruknął. trochę mu się pomieszała kolejność słów więc przymknął oczy, żeby poukładać to sobie w głowie a kiedy je otworzył i miał powiedzieć to poprawnie okazało się, że są tu aggie i debbie i harry. - osz kurwa... - mruknął i zamrugał kilka razy. - umiecie się teleportować?! - zapytał. zdziwił się tym nagłym przyrostem wszystkich tych ludzi, bo skąd oni się tutaj mogli wziąć wszyscy w tak krótkim czasie! jeszcze sekudnkę temu był tutaj sam daniel...
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
wszyscy byli radośni oprócz daniela. ups. serio nie mogę z williama, który zamyka oczy i nagle wokół pojawia się milion osób. daniel cały czas wywracał oczami i szukał numeru na taksówkę (pewnie w internecie, bo nie miał zapisane) i już nawet nie komentował zachowania williama.
- cześć... wszystkim. - sam był zaskoczony nagłym tłumem i potarł się nadgarstkiem o czoło, wymachując telefonem w powietrzu. - możecie nikomu nie mówić o williamie i pomóc mi go ogarnąć? - spytał. wiadomo, co cztery głowy to nie jedna. każdy za jedną kończynę go pociągnie i załadują go wspólnymi siłami do taksówki.
- cześć... wszystkim. - sam był zaskoczony nagłym tłumem i potarł się nadgarstkiem o czoło, wymachując telefonem w powietrzu. - możecie nikomu nie mówić o williamie i pomóc mi go ogarnąć? - spytał. wiadomo, co cztery głowy to nie jedna. każdy za jedną kończynę go pociągnie i załadują go wspólnymi siłami do taksówki.
- debbie grayson
- los angelesdziennikarstwopierwsza dama32
debbie też była zaskoczona że nagle przed nimi pojawiło się jeszcze więcej ludzi. zamrugała kilka razy, spoglądając na pijaną aggie, na księcia, potem na pijanego williama, na daniela który był niezadowolony. zastanawiała się co tu się w ogóle dzieje. przestąpiła z nogi na nogę - ej, daj spokój, zabawa jest, trzeba sie bawić a nie - pocałowała daniela w policzek - jeżeli chcesz go ogarniać to woda mu się przyda... ewentualnie kawa - zaproponowała proste rozwiązanie.
- wilk
- ma bardzo ostre klywilczekjest bardzo zły109
uuu, tutaj była duża grupa! roman wymierzył w debbie, bo rude to wredne, a ta najbardziej go wkurwiała! (powybierajcie sobie postaci i tematy i napiszcie posty pod tymi wilka kogo trafił i gdzie, bo nie chce wybierać za was ;xxxx) i teraz piszę aggie!!!
- aggie holtzman
- berlinmechatronikagrown up now?29
och, nie, roman psychopatyczny morderca! nie wiem co się stało, czy to przypadek czy też świadome działanie, ale kiedy wymierzył w debbie to aggie stanęła na wysokości zadania i ją zasłoniła. i to nie debbie dostała, a aggie w brzuch! zawsze tam była poszkodowana xd biedaczka, poczuła ostry ból i próbowała zatamować krew, ale to nic nie dało bo zaraz krew zaczęła jej wypływać ustami i padła na podłogę.
- harry windsor
- londynmechanikaksiążę32
harry stanął jak wryty i już miał się rzucać aggie na pomoc, ale chwyciło go dwóch ochroniarzy. próbował się im wyrwać, ale nie miał co się siłować, więc z łatwością zaciągnęli go do auta, którym od razu odjechali.
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
a william.... william chyba w momencie wytrzeźwiał jak usłyszał strzały a sekundkę, dosłownie sekundkę później zobaczył jak aggie pada na ziemię! rzucił się jej na pomoc, chociaż sam był w szoku i chyba zapomniał co powinien robić.w każdym bądź razie przegrzebując swoje pijane myśli przypomniał sobie, że trzeba zatamować krew. - karetka, policja! - krzyknął do daniela licząc na to, że zrozumie, że ma po nich zadzwonić ;x - aggie... słońce nie zamykaj oczu, patrz na mnie. - mruczał do niej licząc na to, że jeszcze nie umarła ...
- daniel roosevelt
- st. albansprawopracoholik32
skiba, zapomniałaś napisać, że roman oddał tu dwa strzały, więc sorry, ale kula przeszła przez aggie na wylot, a że daniel też jakimś dzikim instynktem rzucił się na ratunek debbie i aggie i najwyraźniej aż miał nogę w powietrzu, bo w nią dostał kulką po aggie. pogrooom. a william jeszcze kazał mu dzwonić po karetkę! pewnie dlatego, ze daniel udawał, że nic się nie stało, bo musiał się upewnić, że debbie i aggie żyją.
- tak, tak, tak... - mruczał i zaczął wybierać numer na karetkę, ale nie mógł sobie przypomnieć jak on brzmi i wpisywał przypadkowe numerki i stracił przytomność z bólu.
- tak, tak, tak... - mruczał i zaczął wybierać numer na karetkę, ale nie mógł sobie przypomnieć jak on brzmi i wpisywał przypadkowe numerki i stracił przytomność z bólu.
- debbie grayson
- los angelesdziennikarstwopierwsza dama32
debbie była w takim szoku, że kazała williamowi najpierw mocno trzymać ranę aggie, potem sama wzięła się za opatrywanie rany daniela. urwała kawałek swojej kiecki, zawiązując go dookoła rany daniela. wybrała numer karetki, prawie że płakała. nie spodziewała się takiej reakcji po aggie. chciała ją obronić. daniel tak, ale żeby aggie? zaczęła się modlić, żeby ani jedno ani drugie nie umarło ;x
- aggie holtzman
- berlinmechatronikagrown up now?29
nie napisałam w ogóle ile oddał strzałów więc się nie czepiaj. daniel pewnie lewitował jakoś skoro tak dostał w nogę, ale wyłączamy realne myślenie na forku więc faktycznie dostał! aggie w ogóle nie ogarniała. widziała jak przez mgłę moment kiedy ochroniarze zabierali harry'ego, a potem znikąd pojawił się nad nią william, który coś do niej mówił ale nie słyszała co, bo odpływała. próbowała normalnie oddychać, ale każdy oddech wiązał się z bólem, a to równało się kaszlaniu, a kiedy kasłała to z jej ust wydobywało się tylko więcej krwi. próbowała nie zasypiać, ale powieki robiły się coraz bardziej cięższe. na szczęście zaraz przyjechała karetka, prawda?
- william roosevelt
- st.albanshistoria sztukifuck off40
dobrze, że debbie była na tyle ogarnięta, żeby zadzwonić po karetkę i pamiętać numer.... z drugiej strony nie ma się co dziwić danielowi. a william... william był w takim szoku, że miał pustkę w głowie i martwił się cholernie o to, żeby oboje z tego wyszli. w dodatku jeszcze obok była debbie w nie najlepszym psychicznym stanie. - będzie dobrze, debbie. -mruknął, bo nie wiedział co ma powiedzieć ;x
przyjechało chyba całe stado karetek biorąc pod uwagę ilość rannych i umarłych no i zabrali ich wszystkich do szpitala...
przyjechało chyba całe stado karetek biorąc pod uwagę ilość rannych i umarłych no i zabrali ich wszystkich do szpitala...
|
|