praca alfonsa

bridget jeszcze nigdy nie odwiedziła alfonsa w pracy i nie narobiła mu przypału, ale teraz wymyśliła sposób, żeby robić to codziennie, bo dostała się tu na jakiś staż... nie wiem czym oni się zajmowali w ogóle, bree na pewno się na tym nie znała, ale udowodniła rekruterowi, że jest w związku z alfonsem, więc dali jej ten staż po znajomości. alfons jeszcze o tym nie wiedział, bo bree przyszła po szkole na swój pierwszy dzień i chciała mu zrobić niespodziankę!

praca alfiego była enigmą. pewnie był szpiegiem. skoro alfie studiował ekonomię to pewnie był dom maklerski i wszyscy wciągali kokę jak w wilku z wall street! dlatego nie wiem jakim cudem bree przekonała wszystkich że nadaje się do tej pracy. alphonse właśnie był w szale, siedział przy kompie i obserwował jak rosną jakieś akcje i aż skakał z radości jak ich wartość rosła bo to oznaczało więcej hajsu na jego koncie też!

jego praca była zagadką tak jak praca barney'a albo chandlera. nawet bree nie wiedziała czym on się zajmuje i czym powinna sama się na stażu zajmować (parzeniem kawy), ale już sobie wyobrażała jak będzie spędzać całe dnie z alfonsem. może nikt się nie zgłosił na staż i musieli przyjąć jedyną kandydatkę.
- cześć kochanie - wyrosła przed jego ekranem.

nie ruchał tylu duperek co barney ;c staż z parzenia kawy tak bardzo znany he he he he. na pewno ktoś się zgłosił. kto nie chciałby się uczyć obracania i manipulowania wirtualną kasą? no właśnie! zrobił wielkie oczyska widząc bree i rozejrzał się wokół. na szczęście nie skupiali zbyt dużo uwagi - cześć - uśmiechnął się - pisałem ci, że kończę dziś późno i wpadnę wieczorem. wcale mnie teraz stąd nie wyciągniesz - wytłumaczył łagodnym głosem.

bridget wcale nie nauczy się obracania i manipulowania wirtualną kasą, a co najwyżej właśnie parzenia kawy. będzie siedziała na biurku alfonsa i tylko majtała nogami, udając seksowną sekretarkę.
- ale ja się bardzo cieszę, że pracujesz dziś do późna, bo ja też. - rozpromieniła się. - a to oznacza, że spędzimy razem całe popołudnie, a potem wieczór i noc! - zachichotała.

alfons nie obraziłby się jakby nauczyła sie tylko jak kawę parzyć. aczkolwiek mogłaby jeszcze nauczyć się gotować. wtedy to byłby wniebowzięty. byłaby jego osobistą kurą domową - co? - wyprostował się zaraz - dostałaś pracę? gdzie? - zapytał. był przekonany, ze tylko przyszła się mu tym faktem pochwalić.

bridget najwyraźniej nie chciała być kurą domową, skoro postanowiła dostać staż. a nie, czekaj, jej staż wcale nie miał nic wspólnego z ambicjami zawodowymi...
- tu! - zapiszczała od razu, cała promieniująca. - hasztag współpracownicy! - zawołała i już nachyliła się i wyciągnęła rękę, żeby zrobić sobie selfie z zaskoczoną twarzą alfonsa.

no właśnie ona chciała iść na weterynarię, a wylądowała w domu maklerskim xd
westchnął i chwycił jej telefon tak żeby zasłonić aparat. nie chciał nawet żadnych zdjęć - jak to tu? przecież w ogóle nie znasz się na giełdzie i papierach wartościowych - mruknął. zaczął wątpić w swojego szefa skoro ten przyjął tutaj bree xd

wylądowała u boku ukochanego! tak jak namówiła piper, żeby szła z nią na weterynarię, chociaż ta nie chciała xd
- to się poznam. ty też się nie znałeś dopóki tu nie przyszedłeś. - odparła z przekonaniem i szerokim uśmiechem. rozejrzała się. - to co? przedstawisz mnie swoim przyjaciołom? - bo myślała, że oni tu wszyscy w pokoju są jedną wielką paczką. jak w bazie u bliźniaków i leo.

głupia piper że sie jej słucha. powinna od niej jak najdalej uciekać!
- studiowałem ekonomię - przypomniał jej w razie gdyby zapomniała bo jednak się na tym znał, a bree ciągle była głupią smarkulą - nie mam tutaj przyjaciół, to miejsce pracy, a nie jedna wielka impreza - wzruszył ramionami i poklikał coś myszką udając że jest baaardzo zajęty!

bridget i piper były nierozłączne, sorry. a przynajmniej będą do momentu, w którym bridget nigdy nie zostanie studentką xd
- a ja miałam podstawy przedsiębiorczości. - przypomniała mu, że wcale nie jest głupia, bo chodzi do szkoły. - i tak możesz mnie wszystkim przedstawić! musisz zaznaczyć swoje terytorium, żeby nikt nie chciał mnie podrywać. - zachichotała znowu, nie przejmując się obojętnością alfonsa.

małe szanse, że zostanie będą tak naturalnie głupią xd
- ja też - przypomniał jej bo halo też kiedyś chodził do szkoły! i na pewno był mądrzejszy od niej! - prawie wszyscy tutaj mają żony i dzieci, zapewniam cie że nikt nie będzie cię podrywał - przywołał ją do porządku. to nie frywolne spotkania towarzyskie tylko praca w końcu.

głupsze osoby są tu na studiach w st. albans xd
- czyli ja też dam sobie radę. - wyszczerzyła się, skoro posiadała taką samą wiedzę jak alfons. pewnie nawet nie umiała używać ekspresu do kawy i zaraz ją z tego stażu wyrzucą. - i tak zamierzam cały czas spędzać z tobą. - przymilała się dalej i usiadła mu na kolanach.

nie obrażaj moich postaci xd
zrobił się czerwony kiedy usiadła mu na kolanach i zaraz gwałtownie wstał. pewnie biedna bree wylądowała na podłodze he he - co ty robisz? - szepnął poddenerwowany do niej - nie możesz się tak zachowywać tutaj - zaczął ją karcić xd

nie miałam nikogo konkretnego na myśli, więc to chyba tylko pokazuje, co sama uważasz na temat swoich postaci xd
kiedy wylądowała na podłodze, spojrzała na niego smutnymi wielkimi oczętami. zaczęła się powoli zbierać i uklęknęła przed nim.
- myślałam, że się ucieszysz, że tu jestem... - zaczęła. zaraz wszedł jego szef i kopara mu opadła, bo z jego perspektywy to wyglądało jakby bree robiła alfonsowi loda.

i tak nie są głupsze niż bree czy neil ;xx
troche mu sie jej żal zrobiło bo miała takie hipnotyzujące spojrzenie - to nie tak jak pan myśli! - wycedził zestresowany. zaraz szef go zaprosił na krótką pogadankę. biedny alfie wrócił stamtąd z miną zbitego psa. pewnie niezły opierdol dostał. usiadł bez słowa przed kompem i pracował ignorując przy tym bridget.

żaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaal. obrażasz moje postaci ;xxxxx
bridget za to dostała nowe zadanie i miała skserować jakieś super ważne dokumenty, więc stała od dziesięciu minut przy kserokopiarce i próbowała powciskać wszystkie przyciski, ale nic się nie działo.
- alfieee? pomożesz mi? - krzyczała z drugiego końca sali.

he he, do usług ;x
sama z niej robisz głupią, nie dziw się więc że ją tak nazywam xd przewrócił oczyskami słysząc jej prośby. wstał i po drodze klął na siebie za to że kiedykolwiek powiedział bree gdzie pracuje - masz nacisnąć ten guzik - wskazał na wielki zielony przycisk z napisem: 'start'.

alfons jest najgłupszy w takim razie, sorry. tak jak wczoraj obok mnie w pociągu siedziała jakaś parka i dziewczyna nie chciała zdradzić chłopakowi jakim autobusem jeździ do domu xd alfons powinien brać z niej przykład.
- dziękuję misiaczku! widzisz jaka dobra z nas drużyna. - humor od razu jej się poprawił. dała mu buziaczka w policzek z tej wdzięczności. - będzie super. - zapewniała go wesoło.

- tak - mruknął od niechcenia. kiedy tylko skonczył pracę to zwiał nie uprzedzając bree he he. i nawet do niej nie przyszedł tylko zabunkrował się w mieszkaniu. next!

nie mógł wyjść z pracy bo ciągle tonął w papierach.

bree chodziła na ten staż popołudniami, bo wcześniej miała przecież szkołę. właśnie skończyła swoje obowiązki (czyli kserowanie jakiś mało ważnych papierków) i przyszła do alfonsa, żeby iść na gorącą randeczkę, czyli przytulanie się przy komedii romantycznej.
- alfieee, idziemy! - przybiegła do niego uradowana i już się na niego rzuciła z buziaczkami.

pewnie same przypały robiła mu w pracy i wszyscy się teraz z niego śmiali więc ciągle miał depresje czy tam obniżony nastrój. nawet nie mógł na nią narzekać allie bo ta przecież ją uwielbiała, ech. wystarczyło, że słyszał jej głos a już podnosiło się mu ciśnienie. to dziwne, że bree nie dostrzegała tej niechęci ze strony alfonsa - nigdzie nie idę, mam pracę - mruknął nie zwracając na nią i jej buziaczki zbytniej uwagi.

na pewno tak było. i dawali jej najłatwiejszą i najmniej znaczącą pracę, żeby nic nie spieprzyła. pewnie musieli specjalnie zatrudnić jeszcze drugą stażystkę, żeby robiła pracę bree. kay zawsze była radosna, więc alfie nie powinien się dziwić, że ta nie dostrzegała jego zniechęcenia. myślała, że w pracy był po prostu zmęczony i zapracowany... nawet nie chciał się z nią macać w archiwum, tak bardzo był pochłonięty pracą!
- jest piątkowy wieczór, wystarczy już tej pracy. - zabrała mu jakieś papierki, na które właśnie patrzył.