salon

siedział w salonie i pił piwo, skoro to była taka luźna domówka.

bridget zazwyczaj była party animal, ale dzisiaj siedziała gdzieś w kącie i nawet z nikim nie rozmawiała, tylko siedziała na telefonie i czytała stare smsy z alfie'm. co chwilę pociągała łyka wódki, którą ktoś przypadkiem obok niej postawił. za każdym razem, gdy wracali, by dolać sobie wódki do drinków, zawartości butelki było coraz mniej.

on pisał smsy z alice, którą próbował tutaj ściągnąć ale być może była zajęta. tak czy inaczej, wymieniali się jakimiś słodkimi bzdurkami, skoro już byli na etapie chodzenia na randki. w przeciwieństwie do bree ben był szczęśliwy z obecnego stanu rzeczy. ben zauważył bree, która wyglądała na coraz bardziej załamaną. wziął swoje piwo i usiadł obok niej. zabrał jej butelkę. - co ty znów wyprawiasz, bree... jesteś kompletnie pijana. - westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem.

spojrzała na benka jak na totalnego idiotę.
- tylko siedzę i nic nie robię, na jakiej podstawie niby twierdzisz, że jestem pijana, hm? - spytała dość logicznie, bo przecież nie tańczyła na stole. co prawdopodobnie zrobiłaby nawet na trzeźwo, no ale wiadomo o co chodzi.

- widzę przecież ile wypiłaś z tej butelki. - zamachał przed nią prawie pustą butelką wódki. - coś się stało? no i w ogóle dlaczego jesteś tutaj sama... nie przyprowadziłaś swojego chłopaka? - napił się piwa z butelki. rozejrzał się dookoła, połowa ludzi była już zjarana i pijana. a ledwie było południe.

- to nie jest moja butelka, dziewczyny robią sobie z niej drinki. - skinęła głową w stronę jakiś koleżanek. nic dziwnego, że butelka była praktycznie pusta, skoro tyle osób z niej korzystało. - a co cię obchodzi mój chłopak? - zdenerwowała się, bo wszyscy o niego wypytywali, tak jakby nie mogli zostawić jej w spokoju i zająć się swoimi sprawami. oczywiście zazwyczaj to bree gadała o nim bez przerwy...

- dobra, spokojnie. skoro tak mówisz, to tak jest. - uniósł ręce do góry w obronnym geście, bo bree stała się nagle dla niego niemiła i agresywna. odchrząknął niezręcznie i podrapał się po policzku. - tak tylko pytam, bo wszędzie z nim chodzisz na imprezy, dużo o nim mówisz... no nieważne. pewnie jest w pracy. - powiedział spokojnie. zapadła niezręczna cisza a on odpisał na kolejnego smsa do alice.

alfie tylko raz przez cały rok dał się wyciągnąć na imprezę paczki i zaraz tego pożałował. z przyjaciółmi bree spotykała się sama, co najwyżej chodzili razem na jakieś większe wydarzenia, na które przynosiła chłopakowi wstyd. nie odpowiedziała benkowi, bo nawet nie miała siły milionowy raz opowiadać o tym, że się rozstali. już miała tego dość. tym bardziej, że nadal chciała do niego wrócić i miała już niezawodny plan. też gapiła się na telefon dłuższą chwilę, wyskoczyło jej na tablicy jakieś zdjęcie.
- hasztag selfie time! - zawołała, nagle z wielkim entuzjazmem i radością na twarzy i zrobiła sobie szybką foteczkę z benkiem, po czym znowu wróciła do siedzenia w telefonie i wybieraniu odpowiedniego filtru do zdjęcia, żeby zaraz je wstawić i pokazać alfie'mu jak się doskonale bawi bez niego.

alfie i tak jest przeznaczony bree. bree tak łatwo nie odpuści alfiemu. benkowi przynajmniej odpuściła, on miał już nowy obiekt zainteresowań o czym bree zapewne nie wiedziała. nie spotykali się aż tak często, nie wiem czy słyszała o tym z kim sie teraz on widywał. uśmiechnął się do zdjęcia, skoro już je robiła i wrócił też do telefonu. - noo, to sobie pogadaliśmy. a tak w ogóle to co tam u ciebie? - zapytał.

- idę do domu, tata już po mnie przyjechał. - oznajmiła, chociaż to nie była prawda. przynajmniej raz tatko był dobrą wymówką. zebrała się i poszła dalej płakać w pokoju, skoro już zrobiła sobie zdjęcie na dowód, że tu była i się tak świetnie bawiła.

bawił się dalej ze swoimi znajomymi.