everything £1

stała przed sklepem na fajeczce na przerwie! bo ten obrazek kłamał i tak na prawdę było wyjście na zewnątrz xd

chcialam dac nari, ale ona sie w takie getto nie zapuszcza hehe
ashley za to sie nie wstydzila bo wszystko za funta to dobry deal. - hej, masz ognia? - zatrzymala sie obok niej i wsadzila do ust papierosa.

hahahahahahaha, spotkają się na zajęciach z baletu i pokocha od razu mirę!
dla przypomnienia były przyjaciółkami z ash! wow! pomacała się po kieszeniach swoich obcisłych jeansów i wyjęła z nich zapalniczkę z gołą panią po czym odpaliła fajkę ashley - zawsze jestem przygotowana - i to pewnie na wszystko bo nawet gumki nosiła ze sobą w razie gdyby facet nie ogarnął. wskazała na bransoletę którą miała na sobie - to moje, ale możesz zatrzymać - pewnie x czasu temu jej pożyczyła - rozumiem, że błyskotka przyciąga facetów? - puściła jej oczko. pewnie miała takich którzy kazali jej trząść bransoletkami podczas seksu, te dziwne fetysze.

pamietam hehe
oslonila plomien dlonmi zeby go nie zwialo i zaciagnela sie. - za to najbardziej cie lubie - zasmiala sie i wydmuchnela dym w bok. spojrzala na bransoletke i usmiechnela sie. - mozna tak powiedziec - powiedziala z rozbawieniem. benowi sie spodobala i sie nawet bawil. waznych rzeczy nie pamietam tylko takie randomowe szczegoly ech.

uff! ashley bez przyjaciółek została xd
- za to i to, że załatwiałam kokę w promocyjnej cenie - wytknęła jej. pewnie zamawiała jej tak dużo na imprezy, że miała zniżki już! albo dała się dilerowi pomacać po cyckach kiedyś w ramach gratisu - jakieś szczegóły poproszę? - strzepnęła popiół z papieroska licząc na pikantne szczegóły, a nie opowieść o prawiczku benie xd

ups xd czerwonych zabraklo to ze slodkimi sie trzyma.
- za to jeszcze bardziej - zazartowala. dobra znizka nie jest zla wiec na pewno sie cieszyla, ze mira potrafi takie okazje wyczaic. bylo warte macania po cyckach. - nudna historia - zaciagnela sie. nie wstydzila sie juz tak bardzo pokazywac w towarzystwie bena, ale nie miala zamiaru opowiadac nikomu o tym co robili.

no właśnie mało czerwonych dziewczyn ech!
- pamiętasz, że jesteśmy jutro na to umówione - przypomniała jej i dotknęła czubka swojego nosa wskazując, że jutro idą na imprezę, a przed będą miały before z kokainą!
- nudna? - zaśmiała się - niemożliwe? co na to twój ojciec? - zażartowała. pewnie mike był bardzo bezstresowy w podejściu do ash i jej wybryków! ciekawe czy o nich gadali xd natomiast rodzice miry co niedziele namawiali ją na wspólne pójście do cerkwi!

trzeba dorobic.
- nie moglabym zapomniec - usmiechnela sie. potrzebowala wiecej czasu spedzac ze swoimi bardziej szalonymi znajomymi wiec nie miala zamiaru sie wykrecac z zadnej imprezy. - o tym moj ojciec sie na pewno nie dowie - zasmiala sie. pewnie z ojcem rozmawiala czesciej na takie tematy niz z matka, ale gdyby mu opowiedziala o swoich kolegach to by sie z niej nabijal. chociaz w sumie nie powinien skoro sam zwiazal sie z rosalie.

no ja już zrobiłam he he.
- to dobrze - zgasiła papieroska i smyrnęła ją po policzku śmiejąc się niby to uroczo, ale jednak bardziej podjaranie faktem że jutro idą na imprezki. mira dużo pracowała więc nie mogła sobie na to aż tak czesto pozwolić bo inaczej kończyła z kacem w pracy i dostawała opierdziel od właścicielki. pewnie jej też nie przedstawiła bena bo nie chciała stracić poczucia prestiżu u miry xd - jeśli się nie dowie, to znaczy że nie jest wart twojej uwagi - zauważyła i machnęła do niej na pożegnanie bo już jej azjatycka właścicielka wściekała się, że za długo tu stoi. mike byłby dumny z każdego podboju skoro sam związał się z rosalie! next!

szukał jakiegoś prezentu dla dani, żeby zanieść jej do szpitala. kochany braciszek!

uroczo! szkoda ze za funciaka, ale liczy sie gest. wpadla tu po zel antybakteryjny bo szpitale ja troche przerazaly. weszla do alejki, w ktorej byl Anderson. od razu go rzucil sie jej w oczy wiec odwrocila sie I udawala, ze go nie widzi.

nie stać go na nic więcej xd poza tym niedługo bliźniaki mają urodziny i będzie musiał kupić większy prezent. akurat podniosł wzrok znad jakiś tandetnych breloczków (które uznał za dobry pomysł dla dani) i zauważył tył ruby. rozpoznawał ją po tyłku hehe.
- cześć - zaszedł ją od tylu i wymruczał do ucha. myślał, że są na etapie kiedy może tak robić.

mogl jej narysowac laurke xd
przeszedl ja dreszcz kiedy zamruczal jej do ucha. niestety byl przyjemny. wolalaby czuc do niego niechec, a nie podniecenie. wtedy jej zycie byloby o wiele latwiejsze. - czesc - odwrocila sie do niego przez co ich twarze byly bardzo blisko siebie. - spiesze sie - odlozyla na byle jaka polke rzeczy, ktore miala zamiar kupic.

zrobić o niej animację xd
uśmiechnął się kiedy się odwróciła i była tak blisko. musiał się naprawdę powstrzymywać, żeby od razu nie rzucać się na nią z pocałunkami. wywoływała w nim takie intensywne reakcje.
- dotrzymam ci tempa - zapewnił ją, nie dając się zbyć tak łatwo. - byłaś u dani? będziemy mogli pójść razem jutro - zaproponował. to wcale nie będzie podejrzane xd

tak xd
obecnosc andersona zdecydowanie testowala jej silna wole. na szczescie zaraz przed oczami pokazala sie jej poszkodowana dani, ktora skutecznie sprawila, ze niegrzeczne mysli uciekly. - nie trzeba - zapewnila go I ruszyla w strone wyjscia. - teraz szlam do dani. I nie pojdziemy tam razem - powiedziala powaznie.

najwyraźniej dani nie byla godna xd
- mam wolny wieczór, mogę iść z tobą. przecież i tak oboje troszczymy się o tę samą osobę. - zauważył lekkim tonem. dotrzymywał jej kroku, przez co niebezpiecznie zbliżali się ku wyjściu ze sklepu, a on jeszcze nie wybrał żadnego podarku.

ups xd
- nie - odpowiedziala szybko. - nie - powtorzyla I polozyla reke na jego klacie by go zatrzymac. - nie bedziemy nigdzie chodzic razem. I zapomnimy o tym co sie stalo na imprezie I wszystko wroci do normy - powiedziala troche nerwowo. - do normy, w ktorej ty jestes bratem mojej przyjaciolki I to jedyne co mamy ze soba wspolnego - dodala dla wyjasnienia.

przystanął i patrzył na nią swoimi oczętami. sprawiła, że z jego twarzy zniknął charakterystyczny uśmiech! jeśli to chciała osiągnąć to mogła być z siebie dumna.
- ruby - wymruczał nieświadomie seksownym głosem. to był jego smutny głos! tak, posiadał taki. - już to przerabialiśmy. - przypomniał jej. właściwie to rozmawiali o tym tuż przed tym jak uprawiali seks, więc uznał temat za zakończony.

wcale nie chciala mu sprawic przykrosci, ale musiala byc stanowcza.
- wiem I bledem bylo to co zrobilismy ostatnio - mowila dosyc ostro, nie wymiekajac przez seksowny glos andersona. - od czasu kiedy zaczelismy sie spotykac dzieja sie zle rzeczy. najpierw klotnie, teraz dani jest w szpitalu. to zly znak - upierala sie przy swoim. czula sie jakby los ich karala za seks tym, ze dani zostala poszkodowana.

zmarszczył czoło słuchając jej tłumaczeń, które brzmiały tak jakby szukała wymówek i chciała sie go pozbyć za wszelką cenę.
- naprawdę uważasz, ze to był błąd? spójrz mi w oczy i powiedz, ze to był błąd. - skrzyżował ręce i patrzył na nią wyzywająco. też nie zamierzał tak łatwo wymiękać. on uważał, że było bardzo fajnie i od tamtego czasu działy się dobre rzeczy, np. pogodził się z marty'm! wypadek dani to oddzielna sprawa, która nie miała nic wspólnego z tym gdzie anderson wsadza swojego penisa. tu raczej chodziło o penisa gabriela.

troche ja zatkalo kiedy zarzadal by spojrzala mu w oczy I powtorzyla. wcale tak nie uwazala, ale musiala go jakos przekonac, ze ich spotkania rzeczywiscie nie byly dobrym pomyslem. wziela wdech I spojrzala mu w oczy. - to byl blad - sklamala, po czym odwrocila sie I poszla sobie. w tego stresu zrobilo sie jej niedobrze I nie mogla w nocy spac bo zle sie czula z tym jak potraktowala andersona. nie miala innego wyjscia!

skłamała na tyle przekonująco, że jej uwierzył.
- załapałem - mruknął i poszedł w drugą stronę, to znaczy z powrotem w głąb sklepu, żeby coś wybrać dla dani, ale juz nie mógł się skupić i też nie czuł sie dobrze z tym co ruby mu powiedziała.

spędzała weekend w pracy więc jej mina wyrażała niezadowolenie w czystej formie. właśnie kasowała zakupy jakieś wrednej, starej babci która kupiła dużo porcelanowych figurek kotków. przesuwała je powoli po skanerze i słysząc komentarz babci: 'czy nie można szybciej' zerknęła na nią chłodnym, morderczym wzrokiem - nie można, czekam aż pani umrze przy kasie - burknęła na nią xd

arnold akurat stanął w kolejce za babcią, bo kupował jakieś przybory kuchenne. słysząc komentarz sprzedawczyni aż go pot zalał.
- bardzo zabawne - zaśmiał się głośno i nienaturalnie. - a widziała pani te serwetki? może wybrałaby pani jakieś dla siebie? - zaczął pokazywać staruszce jakieś pierdoły, które były wyeksponowane przy kasie i miały skłonić ją do zakupów.