zoe

nie mógł jej odmówić! nie miał wyboru. chciała się wyprowadzić stąd w miarę jak najwcześniej, bo szykowała się na imprezę a ona już była za dwa dni - nie znasz czasem kogoś kto chciałby wynająć mieszkanie? czynsz jest śmiesznie niski - powiedziała wrzucając kolejną rzecz do pudełka.

- nie wiem, mogę popytać - podrapał sie po policzku, bo jednak nie miał tylu znajomych, żeby mieć kogo pytać xd - mogę wrzucić ogłoszenie na naszą grupę studencką - wymyślił pomocnie. a skoro o pomocy mowa to ściągnął z siebie kurtkę i buty i ruszył ku kartonom. - bierzesz to wszystko? - zamachał wskazując na jakieś bibeloty.

- a mógłbyś? bo komuś to mieszkanie muszę opchnąć w sumie. nie zamierzam utrzymywać dwóch mieszkań na raz, nie jest mi to na rękę - westchnęła cicho. wiedziała, że nate w przeciwieństwie do niej nie ma zbyt wielu znajomych, ale na przykład patrick miał, więc o tyle o ile mogli jej pomóc razem - twoja mama bardzo jest na mnie wściekła? - zapytała spoglądając na nią - ojciec nie dał mi żyć w wigilię - wywróciła oczami niezadowolona - a nie wiem nawet co to jest w sumie - zaczęła przeglądać te rzeczy - o a to dostałam od nico w liceum. można wywalić. i to. i to też - zaczęła odrzucać parę rzeczy - albo nie chcesz tego wziąć? - zapytała rozbawiona.

- jesteś pewna, że nie chcesz tego mieszkania zostawić? tak na zapas? wiesz, jakbyś chciała jednak wrócić... - zaczął sugerować, bo jednak on wolałby, żeby została na miejscu w st. albans. niby nie wyprowadzała się daleko, ale on i tak czuł się z tym dziwnie i już podejrzewał, że ich przyjaźń się rozpadnie przez tę niewielką odległość skoro był tak kiepski w utrzymywaniu znajomości. - ach, znasz moją mamę. wystarczy, że jej coś upieczesz i od razu ci wybaczy - wzruszył ramionami. mamusia obdzwoniła wszystkie koleżanki, żeby ponarzekać na to jaka córka caspra jest niewychowana, ale teraz bardziej skupiała się na marudzeniu na obecność patricka w życiu nejta. - nie sądzę, żeby mi się to przydało - złapał jakiś kolejny bzdet, który nawet nie wiadomo do czego służył. - tego nie bierzesz? - znalazł za to coś związanego z nejtem. transparent z czasów gdy był w drużynie i mu kibicowała xd

- hmm, no nie wiem, jeżeli nie będzie nikogo chętnego na to mieszkanie, to je zostawię jako swoją metę w albans. będę miała przynajmniej gdzie spać jak będę tu przyjeżdżała - zaśmiała się - nate, przecież wiesz, że nie wyjeżdżam daleko, to nie japonia. nie zostawiam cię smyku - uśmiechnęła się do niego ciepło, bo już widziała tą panikę w jego oczach, że go zostawi. nie chciała go zostawić, co to to nie. nie jego. jednak potrzebowała ułożyć relacje też z innymi ludźmi, bo czuła, że w albans się trochę w nich zapętliła i żyła w dziwnych trójkątach, czworokątach i innych kątach. spojrzała na to co trzymał w dłoniach - oooooo nie, tego nie wyrzucamy! powieszę to sobie nad łóżkiem - klasnęła w dłonie - wywalam wszystkie pamiątki po nico a wszystkie twoje prezenty zostawiam. ooo zobacz nasze zdjęcie z jakiejś domówki - zajarała się takimi sprawami.

- wiem to - westchnął, bo nawet jeśli to wiedział to jego mózg już wszystko wykrzywiał. - ale jak już zaznasz wielkiego życia londyńskiego to co ci będzie po naszym nudnym st. albans? - spytał patrząc na nią poważnie. nate uważał, że jedyny powód, dla ktorego przyjaźni się z zoe i leilą był taki, że wychowywali się razem i że zawsze mieli siebie obok, dlatego jeszcze go nie zostawiły. wyjazd zoe mógł wiele zmienić i jednak martwiło go to. - daj spokój, to ci się już nie przyda - on trzymał wszystkie swoje piłkarskie rzeczy w pudle na strychu, żeby przypadkiem czegoś nie znaleźć i żeby nie było mu smutno. zerknął na to zdjęcie - to było bardzo dawno temu. w innym życiu - podsumował, bo to pewnie było jeszcze ze szkoły przed chorobą nejta jak był gwiazdą drużyny i chętnie chodził na domówki.

- właśnie, więc nie bądź smutny, bo nie chcę mieć smutnego nate'a - podeszła do niego i go przytuliła do siebie, tak jak zwykle to robiła kiedy chciała go pocieszyć. lubiła się przytulać do ludzi na których jej zależało - i tak już studiuję w londynie, to że tam wyjeżdżam, to nie znaczy że porzucam was. nie zostawię ani ciebie ani patricka ani leili, ani faye bo wiem, że mnie potrzebujecie - zapewniła go o swojej lojalności i wierności co do przyjaciół - nate, nie mów tak, że to było w innym życiu. to nie jest w innym życiu, to jest nadal to samo życie co masz i ciesz się nim - pocałowała go w policzek - w innym życiu to jak pamiętasz już dawno jesteśmy małżeństwem i mamy co najmniej dwójkę dzieci, więc... - zażartowała wracając do ich poprzedniej rozmowy.

- nie będzie cię tu, więc nie będziesz widziala czy jestem smutny - wymyślił wymówkę na bycie smutnym xd czego oczy nie widzą tego sercu nie żal! przytulił sie do niej z westchnięciem, bo naprawdę czuł, że kończy się jakiś rozdział w ich życiu. coś się kończy, coś się zaczyna. ile przysłów naraz xd - studiujesz w londynie, ale zawsze wracałaś tutaj. teraz będzie inaczej - zauważył. jeszcze przez to wszystko nate będzie musiał ruszyć swój tyłek i jeździć do londynu, no dramaty, do czego ona go zmusza. uśmiechnął się lekko na jej żart, ale jednocześnie zmusił go ten żart do zastanowienia się nad czymś. - jesteś zła? że... to nie jesteś ty? w tym życiu? - spytał niepewnie, zerkając na nią znad kartonu. jeszcze niedawno nate był przekonany, że nigdy z nikim nie będzie, więc hamował rozwój relacji z zoe idącej w bardziej romantycznym kierunku. teraz nie wiadomo do czego by ich ona zaprowadziła.

jakim cudem z tematu zoe zawsze obraca sie na temat smutnego nejta xd każda ich rozmowa brzmi jak jakaś psychoterapia któregoś z nich! 
- nie przesadzaj! londyn to jednak nie jest aż tak daleko, będziesz mógł do mnie czasem przyjeżdżać i nocować ze mną, będziemy sobie urządzać pidżama party z butelką dobrego soku pomarańczowego i pizzą i będziemy oglądać netflixa! - zaproponowała takie spędzanie czasu, bo to był jej na pewno sposób na wychillowanie się. problem zoe polegał na tym, że sama nie wiedziała czego chciała od związków i od drugiego człowieka. nigdy w życiu nikogo nie kochała, jedynie kochała ludzi którzy byli jej bliskimi przyjaciółmi ale żeby się zakochać to nigdy. nie wiedziała jak to jest komuś to powiedzieć. zaśmiała się na jego słowa - zła? no coś ty. nie jestem zła, kibicuję tobie i patrickowi przecież - dźgnęła go w ramię palcem - ja to ja, kiedyś na pewno mi się coś trafi - puściła do niego oczko i wrzuciła kolejną duperelę do pudełka.

nate zawsze był smutny i nie umiał o niczym opowiadać xd dlatego wolał, żeby ona gadała!
- albo ty będziesz przyjeżdżać tutaj - upierał się przy swoim, ale jednak wiedział, że będzie musiał się poddać i pojechać do londynu raz czy dwa. oczywiście po to, żeby upiec pizzę własnego wyrobu, żeby mieć pewność co do zdrowych składników. - może w londynie? na przykład przystojny sąsiad? - zaczął gdybać. liczył na to, że zoe wyśle mu foteczki jeśli trafi na przystojnego sąsiada. miał patricka, ale halo, też mu się od życia coś należało i mogł popatrzeć xd zamknął pełen karton i odstawił go na bok. - bierzesz coś z mebli? - zmienił temat rozgladając się naokolo.

biedny mały smutny nate xd
- owszem, będę przyjeżdżała tutaj nawet codziennie jak tylko będziesz chciał, okej? - zaproponowała mu również takie rzeczy, bo miała dobrą duszę jednak i nie chciała go zostawiać całkowicie bez opieki - przystojny sąsiad - zaśmiała się - ciekawe który... nate, prawda jest taka, że ja nie mam żadnego szczęścia co do miłości, dobrze o tym oboje wiemy - powiedziała mu poważnie, pakując kolejne pudełko, które będzie potrzebowała - nie, meble zostają. tam już mam meble - odpowiedziała mu na pytanie.

'xd' wskazuje na to, że wcale mu nie współczujesz!
- to równie dobrze możesz się w ogóle nie wyprowadzać zamiast ciągle jeździć w tę i z powrotem - wymyślił. naiwny, myślał, że jeszcze uda mu się ją namówić, żeby została, nawet jeśli była na etapie pakowania i sam jej w tym pomagał. potrząsnął glową - wcale nie masz pecha do miłości tylko nigdy jej nie szukałaś - zauważył, bo jednak zoe zawsze tylko przeżywała przelotne przygody z chlopakami i nie angażowała się w nic więcej. pokiwał głową na jej odpowiedź i zajął się pakowaniem kolejnego kartonu.

ależ ja mam mnóstwo empatii w sobie do nejta!
- to też akurat prawda - zgodziła się z nim - ale dostałam to mieszkanie na urodziny od rodziców, więc zamierzam to wykorzystać. najbardziej mnie jara świadomość, że spędzę tam pierwszą noc już niedługo! - była podekscytowana tą wyprowadzką - no i jeszcze urodziny, impreza, ale będzie cudownie - klasnęła w dłonie jak małe dziecko - no dobra, to fakt, nie szukałam jej nigdy ale szczerze powiedziawszy, każda moja relacja zaraz kończy się tym, że albo ktoś ze mną zrywa albo traktuje jak laskę na jedną noc - westchnęła - życie - wzruszyła ramionami na swoje życie miłosne. zoe najwyraźniej nie była taka super, a przydałby się jej jakiś chłopak, to pewne. ale w jej środowisku to wszyscy już albo zajęci albo ją rzucili xd

hehe. przecież to chujek xd
- będziesz jeszcze potrzebowała pomocy z wprowadzką? urządzeniem się? zorganizowaniem urodzin? - był gotowy spełniac swoje obowiązki najlepszego przyjaciela nawet jeśli to oznaczało wychodzenie z domu. powoli uczył się angażować w różne działania. poza tym udowodnili z zoe, że są dobrą drużyną kiedy razem działali w samorządzie i zorganizowali coś tam na początek roku. - po prostu trafiałaś na nieodpowiednich chłopaków. miłości nie znajdziesz na tinderze - radził jej tak jakby on znał się na miłości i podrywie xd poza tym on też klasyfikował się jako jeden z tych nieodpowiednich chłopaków, którzy potraktowali ją jak dziewczynę na jedną noc xdddd wszyscy albo zajęci albo ją rzucili albo byli tedem xdd

ale i tak go lubię!
- będę potrzebowała ciebie do tego wszystkiego, skąd wiedziałeś! - zaśmiała się, bo przecież nie sądził chyba, że go sobie tak łatwo odpuści. nate nie miał wyboru jej nie pomagać, nawet jakby miał przenosić do samochodu przeprowadzkowego po jednej rzeczy żeby się nie nadźwigał! byli drużyną doskonałą, bo zoe uważano za kumpelę a nie za dziewczynę do związków. swoją drogą, ja sobie jej nie wyobrażam w jakimkolwiek związku... dziwne by to było - nie korzystam z tindera, za kogo ty mnie masz. jestem z tych staromodnych, które chodzą na imprezy i tam kogoś poznają - była staromodna! - tak właśnie poznałam między innymi patricka ale nie będę ci opowiadać tego co było dalej bo to byłoby dziwne - i tak z oboma spała więc mogła sobie ich porównać xd no, dokładnie! zajęci albo ted. chociaż ted by do niej pasował. są siebie warci. nate był inną kategorią! jego lubiła.

można mu wiele wybaczyć xd
- czy ja się właśnie wkopałem? - posłał jej zbolałą minę, w których był specjalistą, ale dla odmiany strzelał ją w ramach żartu, bo mimo wszystko chętnie jej pomoże! i tak nie miał nic lepszego do roboty xd ja też sobie nie wyobrazałam nejta w związku, ale stało się inaczej xd - prosze, nie - skrzywił się kiedy zasugerowała co mogło sie wydarzyć z patrickiem, nawet jeśli już wcześniej wiedział, że to miało miejsce. teraz było to jeszcze dziwniejsze. powinni mieć trójkąt hehehehehe. - w takim razie będziesz chodzić na imprezy w londynie i poznawać chłopaków w staromodny sposób - potwierdził. akurat z tym nejt jej nie pomoże, co najwyżej mógł z nią chodzić na spacery po hyde parku. ted by jej nie dorównał kroku xd nawet jesli byli mamusią i tatusiem dla swojej paczki znajomych xd

jemu tak!
- owszem, sam siebie wkopałeś, teraz będziesz musiał już z tym żyć do końca życia - pokazała mu język, bo co, sam chciał no to teraz niech tu siedzi z nią! no popatrz, a ja nadal i tak nie widzę szans na związek zoe, skoro wszyscy są zajęci xd trójkąt byłby ciekawy w ich wykonaniu, nie sądzę żeby którykolwiek z nich by się nią zajął! zajęliby się sobą a zoe by mogła wyjść na godzinę na spacer xd - stało się - rozłożyła ręce - przynajmniej wiem jak sobie obaj radzicie z dziewczynami - zaśmiała się, jakby to był najlepszy żart ever - to będzie ciekawe doświadczenie - skomentowała jego słowa o wyprawach na imprezy w londynie. ej, ale by się świetnie zgrali właśnie w temacie opieki, skoro to matka teresa i pomocny pan ted xd i ship it. ale shipuję też nejta z zoe, więc xddd i patricka z nejtem. ups.

dlatego był chujkiem xd wszystko uchodziło mu na sucho.
- dobrze, że to niedługo - wowowowow, zażartował pierwszy raz w zyciu ze swojej nieuchronnej śmierci xd widocznie wizja pomagania w przeprowadzce była tak straszna, że wolałby paść na zawał xddd no ale to dobrze, że potrafił sie trochę zdystansować i zacząć żartować. widać, że się rozwijał! antydepresanty działały! tyle postaci, a ty mówisz, że wszyscy zajęci xd może powinni żyć w związku-trójkącie hehehehe. - nie będę pytał kto lepiej jeśli myślisz, że to się stanie - zmarszczył czoło. ważne, że wiedzieli jak się zajmować sobą nawzajem. - tylko uważaj tam na siebie, co? - popatrzył na nią zatroskany. skoro małe st. albans takie niebezpieczne to co dopiero mówić o wielkim zatłoczonym londynie. naaaah, nie widzę tego. może się spiknęli właśnie przez to wspólne ogarnianie innych, ale potem zoe się odwidziało. skomplikowane szipy xd

dobrze, że się jako tako prowadzi jeszcze
- a weź się - rzuciła w niego poduszką, którą właśnie miała schować do pudełka bo wygadywał znów kompletne głupoty - a co by było jakbym to ja na przykład wpadła jutro pod samochód i bym sobie umarła, co? przestań pieprzyć że za chwilę umrzesz bo mi się to nie podoba - westchnęła cicho. związek-trójkąt xddd to byłaby zupełna nowość! wiesz, nie widzę nikogo dla zoe xd - szkoda, bo mam swoje uwagi do każdego z was - zażartowała, bo każdy z nich był zupełnie inny. obaj na pewno nie dbali tylko o własne potrzeby ale o nią też więc mogła ich pochwalić - ojejku, no będę na siebie uważała, nate, obiecuję! - przyrzekła mu - przyrzekam na brata - na mamusię i na ojca nie mogła bo to byłoby złe. hehe skomplikowane szipy są najlepsze. i widzisz, dlatego zoe nie jest w związku. bo nie ma z kim xd

- nawet tak nie mów - pokręcił głową. on mógł mówić o tym, że zaraz umrze, ale nie chciał, żeby inni mówili tak o sobie. to było zarezerwowane tylko dla niego xd chciał wszystkich dobrodusznie przygotować. poza tym planował umrzeć pierwszy, żeby nie musiał płakać po śmierci innych, idealnie xd może ktoś się trafi niespodziewanie, nigdy nie wiadomo. - nie będziemy ich potrzebować, dzięki - bo teraz zajmowali się sobą nawzajem i uwagi dziewczyny na niewiele im się zdadzą. pomógł jej zapakować wszystko i gadali jeszcze o wszystkim i o niczym i na końcu pewnie coś dobrego zjedli i odpoczęli po wysiłku. zacznę next!

może został u niej na noc, bo oboje byli zmęczeni tą robotą ale przynajmniej było miło.

przywędrowali do niej, skoro już mieli takie plany bez planów. otworzyła drzwi i zrzuciła z siebie na wejściu płaszczyk i buty - rozgość się - machnęła do niego - pójdę po wino - zniknęła na chwilę w kuchni. wiedział doskonale gdzie co jest, więc mógł ogarnąć na przykład muzykę.

po drodze napisał do mamy smsa, że 'musiał' iść, żeby nie myślała, że znowu miał wypadek i że znowu nie będzie z nim kontaktu. rozgościł się u zoe i rozglądał się sprawdzając czy coś się zmieniło. pewnie tak skoro wszystko spakowała i rozpakowała z powrotem. pisałam mu w karcie, że lubi wybierać muzykę na imprezach, więc to samo tyczyło się innych sytuacji i już zaraz połączył się bluetoothem z jej głośnikiem i puszczał własną muzę (zacofaną o parę lat, nie orientował się w najnowszych hitach). a potem usiadł na kanapie i czekał niczym król aż zoe przyjdzie z winem. nie oferował pomocy xd

tak i sprzedała wszystkie pamiątki po swoich byłych, więc na pewno coś po oscarze również. musi zajrzeć do lombardu, żeby się przekonać czy coś tam jeszcze zostało. otworzyła wino i przyniosła im je do pokoju, a z kanapę do łóżka to niedaleko mieli xd - proszę - podała mu jeden z kieliszków i usiadła sobie obok - za spotkanie - wzniosła za nich toast.

oscar przypomni sobie, że czegoś mu brakuje i będzie zawiedziony jak się okaże, że zoe tego jednak nie przechowała. pewnie jak tak siedział na tej kanapie to już zdążył popatrzeć na łóżko heh.
- za spotkanie - podjął toast, stuknęli się kieliszkami i upił łyka wina, które odłożył od razu na stolik. to nie był jego ulubiony trunek, ale był tylko wymówką do odwiedzin. - co dalej przewidywał plan? tańczenie do białego rana? - spytał, ale już ułożył dłoń na jej udzie i nie zamierzał się trzymac planu.