dino kingdom

rodzice anderson wyjechali i wszystko w domu randolphów wróciło do normy. łącznie z tym, że sally olała kilka egzaminów i skupiała się znowu na rodzinie. wybrali się na rodzinną wycieczkę, głównie po to, żeby desperacko ratować to, co pozostało z ich małżeństwa. oczywiście nie było czasu na powazne rozmowy, bo corey lizał dinozaury, a millie zamiast je oglądać, ratowała ślimaki na drodze.

jak chcieli poważnie rozmawiac to trzeba było wynająć opiekunkę i pójść na kolacje we dwoje. tu nie było jak rozmawiać.... plus ian trochę niecierpliwił się zachowaniem dzieciaków. przebywał z nimi rzadziej niż sally i nie był uodporniony - corey... - jęknął odciągając go delikatnie od dinozaura - wiesz ile to ma bakterii? - nie chciał żeby wylądował w szpitalu, znowu!

myślę, że wcale nie chcieli poważnie rozmawiać, dlatego zapychali sobie wolny czas wycieczkami z dziećmi. gdyby mieli poważnie rozmawiać, ian podjąłby temat małżeńskiej terapii, którą sugerowała wcześniej sally.
akurat skupiała się na pokładającej się na ziemi ze ślimakami millie, więc kiedy się podniosła, jej oczom ukazała się nawet urokliwa scenka iana obejmującego corey'a.
- jak ładnie wyglądacie! zrobię wam zdjęcie - mówiła swoim specjalnym szczebioczącym głosem.

nie dopuszczał do siebie mysli, że jego małżeństwo nie jest idealne. choć faktycznie tak było bo nawet jeśli siedział w domu to już najczęściej 'przypadkiem' zasypiał na kanapie.
może to było urocze, ale ian tracił powoli cierpliwość do syna, który upadł się że musi polizać tyłek diplodoka - może innym razem? - zasugerował łagodnie, ale sally zaraz cyknęła fotkę - zajmij się millie! - powiedział donośnie i wskazał na córkę która już prawie całowała ślimaka xd

a sally głupia myślała, że jeśli porzuci własne marzenia i ambicje, to rodzina znów będzie szczęśliwa.
- niech się wyszaleją, po to tu jesteśmy - wzruszyła ramionami, bardziej odporna na szaleństwa dzieciaków. wiedziała jak to jest, kiedy komuś każe się tylko siedzieć w domu i nie może się wyszaleć xd poza tym wolała, żeby wybiegały się tutaj i padły w domu.

znowu będzie żałować xd
- nie będziesz tak mówić jak któreś się przewróci i rozbije sobie głowe - już widział najgorsze kiedy nagle millie podbiegła do coreya i skoczyła na niego, a ten walnął się w łeb i już coś pyskował do siostry. ian już próbował ich odciągnąć xd

skończy się na tym, że naprawdę będzie studiować ze swoimi dziećmi xd
sally starała się podchodzić do sprawy optymistycznie i myślała, że rozbijanie głowy czy inne wypadki mają już za sobą, ale jednak okazało się, że każdy nowy dzień może przynieść nowy wypadek. dobrze, że rodzice znali pierwszą pomoc xd dzieci nie chciały słuchać iana, ale sally zaraz się wtrąciła i zrobiła swoje mama voodoo razzle dazzle i się uspokoiły. ruszyły wspólnie za rękę do przodu do kolejnego dinozaura i sally z ianem zostali z tyłu.
- tak jak mówiłam, daj im się wyszaleć - poklepała go po ramieniu.

jak tak dalej pójdzie xd
dobrze, że oboje rodziców ogarniało pierwszą pomoc, powinni się czuć trochę pewniej. ale czy tak było? ian czuł się pewnie będąc rodzicem na odległość, a tej sytuacji było trochę inaczej.
- daję, ale musze też myśleć o konsekwencjach - stwierdził, że sally o nich nie myśli wcale! i oczywiście już wziął się za bardziej odpowiedzialnego rodzica, wiadomo xd

ups!
- czy nie mogą mieć po prostu chwili beztroskiej wakacyjnej dziecięcej zabawy bez myślenia od razu o konsekwencjach? - może i wychodziła na tę mniej odpowiedzialną, ale nie chciała zamykać dzieci w złotej klatce. corey i tak gorsze rzeczy wyczyniał, a ian po prostu nie był tego świadomy xd

- mogą, ale czy nie powinniśmy uczyć ich odpowiedzialności? - miał trochę inny punkt widzenia. może to dlatego że jego azjatyccy rodzice trzymali go krótko xd więc ian też miał mniej beztroskie podejście niż sally i trochę szedł w kierunku rodziców - jak chcą zobaczyć coś nowego w wakacje to mogą kiedyś spędzić ze mną dzień w pracy - zasugerował. już chciał z nich zrobić lekarzy i uodparniać na flaki xd

- nie robili nic takiego - patrzyła na to z innej perspektywy. wychowała swoje młodsze rodzeństwo i uważała, że wyszli na ludzi xdddddd może jednak niech przyjmą sposób wychowania a'la randolphowie. - dobrze wiemy, że nie będziesz miał dla nich czasu i będą tylko siedzieć z pielęgniarkami w szpitalnej stołówce - burknęła. nie podchodziła z entuzjazmem do tego pomysłu. może była zazdrosna, bo sama chciała być pielęgniarką i opiekować się dziećmi lekarzy xd

jeśli uważała, że wyszli na ludzi to musi zrewidować swoje możliwości wychowawcze xd
- masz świetne zdanie o mnie skoro tak uważasz - skwitował i zrzucił wine na nią. nie chciał dalej dyskutować więc poszedł dyskutować z dzieciakami, a raczej opowiadać jakieś ciekawostki ze swiata, którymi ich zanudził xd