dom ming

wyobrazam to sobie tak, że marcus przyprowadził ruby i andersona do domu ming i mama ming skakała wokół nich gadając po chińsku i nikt nie wiedział o co chodzi, a ming poprosiła ruby, żeby usiadły w ogródku. no i teraz ming parzyła im herbatkę podczas gdy hurdowie musieli uśmiechać się ładnie do mamci li. ruby stanęła oko w oko z kobietą, z którą jej ojciec miał romans, awkward.
- jako ci siebie podobują chińczyki? - pytała o chiny ogólnie.

nie chciala rozmawiac z ming, a tym bardziej poznawac jej rodziny. ostatnio byla za mila skoro dawala sie wciagac w takie akcje, ech. zlitowala sie nad marcusem po dlugich prozbach.
- jest tu ladnie - powiedziala bez entuzjazmu. rozgladala sie po ogrodzie. nawet podobalby sie jej ten viby gdyby nie byla w domu ming.

marcus ją namówił, a to anderson będzie musiał pokutować. dobrze, że ruby nie widziała pokoju ming, który był wyklejony mapą świata, photoshopowanymi zdjęciami i pocztówkami, które mama ming wysyłała do niej jako ojciec udając, że przeżywa wielkie przygody. ten światopogląd trochę runął w anglii, więc może lepiej będzie jak jednak się wyniesie i nie będzie musiała mieszkać w swoim pokoju pełnym kłamstw.
- myślujesz, że fajniejszej siebie żyju w chińczykowiu czy w angoli? - taka tam pogawędka bez podtekstów.

poswieci sie dla brata. gdyby zobaczyla jej pokoj obklejony fake pocztowkami od ojca to mogliby zapomnec o rozmowie. od razu by wyszla. nie potrafilaby ukryc tego, ze jeszcze sie z tym nie pogodzila pozadnie. - to zalezy dla kogo. ja wole anglie - odpowiedziala troche znudzona. jeszcze nie zaczely rozmawiac, a ona juz myslala o wyjsciu.

zaraz się okaże czy marcus przekonał ruby w domyśle, że ma stanąć po jego stronie.
pokiwała głową i chwilę nic nie mówiła, rozlewając im herbatę. zerknęła przez okno na sekundę sprawdzając czy hurdowie dalej rozmawiają z mamą i wróciła wzrokiem do siostry.
- marikus powiadał mni, że przyjuchaliście tutej, żeby mni wracać - juz uznała, że misje marcusa i ruby się pokrywali.

ruby nie robila niczego za darmo, pewnie myslala czy ta przysluga jej sie na cos przyda xd nie potrzebowala w zyciu ming i dobrze bylo jej bez niej. przeszlo jej przez mysl, ze moze powinna sie postarac z nia dogadac skoro przez przypadek znalazla sie w chinach, ale odgonila od siebie te mysli.
- yhym - dotknela delikatnie jakiejs roslinki. - zdecydowalas juz czy z nim wracasz? - zapytala. moze musiala sie przygotowac mentalnie ze bedzie musiala ja znosic w samolocie. powinna sie cieszyc ze dolaczy kolejna dziewczyna.

ruby nie wierzyła w przeznaczenie i to, że nie znalazła się tu bez przyczyny. ming za to myślała, że jes spora szansa, że ruby będzie ją namawiać tak samo jak marcus. skoro przyjechała tu specjalnie dla niej!
- ni - odpowiedziała od razu. ruby nie dostrzegała pozytywów tej sytuacji i solidarności jajników. - a ti chcisz, że ja wracała? - wbiła w nią wzrok.

nie miala w planach jej namawiac. jedyne na co mogla miec nadzieje ming to, ze ruby bedzie obojetna na jej powrot i nie bedzie jej namawiac zeby zostala.
spojrzala na nia gdy poczula na sobiej je wzrok. - dlaczego mnie o to pytasz? - probowala sie wykrecic od odpowiedzi.

po wczorajszych wyznaniach marcusa ming była nastawiona na większą wylewność ze strony ruby i to, że po tej rozłące w końcu zrozumiała, że chce zbudować z nią relację.
- bo przyjuchałaś do mni - przypomniała jej, jakby nie zauważyła. - czi to znacza, że jako pójdu do angoli to zacznimy nowe zaczątek w naszym relce? - oczekiwała jasnych deklaracji.

marcus przyznal, ze ruby przyjechcala w takim samym celu dlatego, ze nie spodziewal sie, ze zechce z nia tez rozmawiac. myslal, ze on jej wystarczy xd
- zalezy ci na tym? - odpowiedziala pytaniem na pytanie. spojrzala w kierunku hurdow zastanawiajac sie czy bedzie w stanie tak sie poswiecic.

przecenił się chłopak.
- teraz widzim, że tobiu leży - nie odpowiedziała na jej pytanie. dokladnie takiego samego słowa użył wczoraj marcus, aby przedstawić swoje uczucia, więc wiedziała, że miało dużą moc. tak samo jak marcus uważał, że sam jego przyjazd był dowodem na to, że mu zależy, więc z ruby musiało być podobnie, przynajmniej według ming - myślowałam, że mni ni chcisz w sobie życia i dlatemu wypuściłam albani - wyjasniła jej swój punkt widzenia.

nie podobalo jej sie, ze ming przykladala tyle uwagi do ich siostrzanej relacji. powinna sie skupic na chlopaku i kazdy by mial spokoj. musiala sie ugryzc w jezyk zeby od razu nie zaprzeczyc i nie popsuc staran marcusa. sama miala teraz osobe, na ktorej jej zalezalo wiec byla w stanie sie chociaz postarac. - myslalam, ze to przez marcusa? - przypomniala jej o zdradzie.

powinna stracić głowę dla chłopaka i byłoby lepiej dla wszystkich xd ming próbowała być rozsądna i zadecydować co ma dalej zrobić ze swoim życiem. nie mogła spać, bo myślała o tym całą noc.
- duże rzeczów się nie uleżyło tak jak powinni - westchnęła smutno wspominając swój trudny okres, który ostatecznie doprowadził ją do decyzji o przyspieszonym wyjeździe. objęła dłońmi swój ceramiczny kubek do herbaty i okręcała go w jedną i drugą stronę. - jiśli ti ni chcujesz, żeby ja jeździła to staję - los ming w rękach ruby i mogła zrobić tak jak było jej najwygodniej.

ruby powinna byc dumna z siostry, ze nie rzucala swojego zycia dla chlopaka, ale w tej sytuacji nie potrafila xd
westchenela i pomasowala skron. moze wysylala andersonowi sygnaly sos i miala nadzieje, ze zrobi cos zeby odwrocic uwage ming. wtedy moglaby uciec bez odpowiedzi. chociaz raz nieogar hurda by sie na cos przydal xd - nie powinnas patrzec na to co mysle i zrobic jak uwazasz - polecila jej.

jednak miały w sobie ten sam gen rozsądnego pana fletchera.
anderson z zafascynowaniem słuchał historii pani li, z czego nie rozumiał ani słowa, ale opowiadała z taką pasją, że nie zwracał uwagi na rudą i nie wiedział, że potrzebuje ratunku. mogli ustalić przed przyjściem, że ma być na straży. chociaż może ustalili, ale już się rozproszył xd
- paczam - odpowiedziała szybko i stanowczo - jesteśmy siestry - dodała z naciskiem - ale wim, że ni chciłaś mni znawać i moja obecnowość ci przeszkawała - to nie była żadna tajemnica xd - ali teraz latałaś tu i to mi bardzu miłno - ułożyła dłon na sercu pokazując jak wzruszyła się gestem pojednawczym siostry.

pewnie ustalili, ale wtedy ming wyciagnela ruby na dwor i anderson zapomnial jaka mial misje, ups. marcus sie pewnie cieszyl, ze mu towarzyszyli bo nie musial na sobie skupiac calej uwagi mamusi.
- tak - mruknela pod nosem. ming mogla to potraktowac jako odpowiedz na swoje pytanie xd glupio bylo jej sie teraz przyznac, ze jej wycieczka do chin nie miala z nia nic wspolnego.

oby mamusia nie polubiła andersona bardziej od marcusa.
- dzinkuje - złapała ją za dłoń przez co wspięły się na wyżyny siostrzanego bondingu. wróciły do środka gdzie ming robiła za tłumaczkę, a potem ogłosiła, że wraca z nimi do anglii, więc spakowała się i polecieli. a mama została z niedojedzonym deserem xd