Szkielety

zgodzil sie bo myslal, ze branie na litosc dzialalo i znajdzie mu naprawde laske xd przeliczyl sie xd

- to cos lepszego! - mial dzis dobry humor to sie z wszystkiego cieszyl. jeszcze nie potrzebowal dolewki. - biore tego z duzymi klami! - podlecial do szkieletu I probowal wskoczyc na niego.

- może z tego też można pić? - doskoczył do jednego ze szkieletów i oglądał czaszkę z każdej strony, zastanawiając się, z której strony wlać piwo, a z której je wypijać.

wdrapal sie na swojego szkieleta I rozgaldal sie za czyms co by tez mogl uzyc to picia. - kto pierwszy zlapie glowe zyrafy ten wygrywa cala beczke - wymyslil. I tak pili razem, ale tak bylo zabawniej. zeskoczyl na ziemie I polecial sie wdrapywac na zyrafe.

- nie możesz być pierwszy! - poczuł ducha rywalizacji, ale zamiast wdrapywać się na żyrafę albo ściągać flynna za nogawkę, to zaczął się siłować z nogą żyrafy, bo myślał, ze ten sposób obniży jej głowę, co da mu zwycięstwo.

Anderson mial calkiem niezla strategie. jak poleci noga to moze reszta tez. byl jeszcze bardziej zmotywowany widzac jak kumple kombinuja. wdrapal sie na grzbiet zyrafy. - wygram! - rzucil sie na szyje, ale zamiast sie na nia wspinac to zlecial z nia na podloge.

razem z flynnem poleciały kości, więc na ten huk anderson się przestraszył i cofnął do tyłu, przez co wleciał plecami prosto na inny szkielet, który też się posypał pod naporem jego ciała.
- ups - skomentował, widzac, co się stało. jeśli mnie pamięć nie myli, to nie pierwszy raz, kiedy anderson i marty nabroili w tym muzeum.

nie pierwszy I mozliwe, ze nie ostatni xd chyba, ze powiesza ich twarze na liscie osob, ktore nie maja wtepu.
lezal a brzuchu I patrzyl na nich. sie zaczal smiac kiedy polecialo wiecej szkieletow. tez nie ogarnial, ze to zle xd - jeszcze nie - pokazal na czaszke, ktora sie pokulala w kat. szybko wstal I chcial pobiec, ale zaczal sie potykac o kosci. przytrzymal sie szkieletu obok majac nadzieje, ze pomoze mu utrzymac rownowage, ale urwal zwierzakowi glowe I znowu wyladowal na ziemi.

śmieszkował razem z nimi, ale jak ciężko mu było się wydostać spod góry kości, to zorientował się, że chyba coś jest nie tak.
- eee, chłopaki? czy to nie było wszystko połączone razem? - musiał się autentycznie wysilić i zastanowić. wstał i złapał kilka kości, próbując je ułożyć jak domek z kart, ale zaraz znowu się posypały.

spojrza na glowe, ktora trzymal. - ja wiem gdzie to bylo - wstal I ostroznie polozyl czaszke na plecach szkieletu, do ktorego nalezala. rozejrzal sie dookola I tez skumal, ze Anderson mial racje. - to tak bylo - przyznal martyemu racje. - I na pewno powinnismy isc - wyciagnal reke do singletona by mu pomoc wstac.

andersonowi i marty'emu udało się uciec, ale flynnowi drogę zagrodził ben, który zobaczył ten obraz zniszczenia za jego plecami.
- co tu się stało?! - wykrzyknął przerażony. myślał, że podczas imprezy w muzeum wszyscy będą podziwiać eksponaty, a nie je rozwalać.

spojrzal na odbiegajacych kolegow. tak pedzili, ze nie zauwazyli, ze flynn zostal w tyle xd
- nie wiem - rozejrzal sie dookola udajac, ze nie wie o co mu chodzi. - a to - pokazal na rozwalone kosci. - to juz tak bylo I to nie my je rozwalilismy - pokiwal glowa, dumny ze swojego tlumaczenia.

widział, że flynn się plącze w zeznaniach, ale niestety pech chciał, że flynn zawsze wyglądał, jakby nic nie ogarniał, więc nie było wiadomo, czy mu wierzyć, czy nie.
- flynn - złapał go za ramiona. - jeszcze raz, co tu się stało? - dociekał. patrzył na niego bardzo poważnym wzrokiem. obawiał się, że kuzyn mógł być w to zamieszany.

zamrugal, przygladajac sie jego minie. nie lubil klamac, a ben nie wygladal jakby sie denerwowal za bardzo za ten balagan. - no dobra - zgodzil sie powiedziec mu prawde. - rozwalilo sie - nie tlumaczyl jak xd

puścił jego ramiona i aż się zapowietrzył. jeśli flynn myślał, że ben się nie denerwował, to zaraz się bardzo zdziwił.
- żartujesz sobie ze mnie?! to są szczątki mające po kilkadziesiąt tysięcy lat! przeżyły tyle czasu, a nie przeżyły tego, że mój kuzyn znalazł się w ich obecności?! - wyrzucił z siebie. - ja będę za to odpowiedzialny! ja! - postukał palcem w pierś. myślał, że trafi za to do więzienia.

jeszcze nie przejal sie jego zloscia. - przeciez przezyly, trzeba je tylko poskladac - dowrocil sie do kosci zeby na nie spojrzec. - jestes dobry w puzzlach - widzial pozytywy. benek powinien sie cieszyc, ze zrobili mu taka niespodzianke I ma okazje dotykac prawdziwych starych kosci xd

- trzeba tylko poskładać? tylko? poskładać?! - ręce mu opadły. beztroska flynna w tym momencie tylko pogarszała sprawę. - pochowaj mnie wśród tych kości, bo dla świata muzealnego już i tak jestem martwy! - tyle z jego kariery w paleontologii. będzie musiał zostać wodzirejem na rejsach.

- no, przeciez ktos juz to zrobil wczesniej - pochylil sie zeby podniesc jedna kosc z ziemi. - znasza sie na tym, posprzatamy I nikt sie nie dowie - laskawie zaoferowal swoja pomoc. pokazywal mu, ze jest odpowiedzialny xd

- to wymaga profesjonalistów! - nakrzyczał na niego. chociaż bardzo by chciał, to nie uważał się za profesjonalistę w tym zakresie. bał się jednak konsekwencji rozwalenia wystawy, więc zgodził się spróbować wszystko poskładać. niestety nie szło im, więc nakrzyczał na flynna, że jest najgorszy na świecie i uciekł. pewnie już chciał wyjeżdżać z kraju xd