mostek

przedstawiła się mu ładnie i że był przystojny to poszła z nim do tego lekarza. lubiła poznawać ludzi, a że nie miała nic innego do roboty to czemu nie. i pewnie pogadali sobie i pośmiali się trochę. tak się jej nawet spodobał, że posiedziała z nim do końca a on zapewne odprowadził ją do akademika i fajnie. nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

james postanowił w końcu wyjść z mieszkania, odpocząć trochę od komputera i się schlać.. bardzo ambitnie, wiem, ale jemu jak najbardziej to odpowiadało. a że lubił pić w otoczeniu natury to siedział sobie właśnie pod mostkiem czy gdzieś tam w jego okolicach i popijał piwo z butelki, bo puszkowane nie były takie dobre... w torbie miał pewnie jeszcze kilka, bo co to jedno piwo, nie? chociaż to zawsze dobry początek, później pewnie pójdzie do jakiegoś baru.

chciałam ci dać enrique, żeby mu obił buzię ale jednak nie. serena szła tędy ze szkoły i cieszyła się z ładnej pogody, bo wyjątkowo nie padało. była dalej trochę poobijana, bo wpadła ostatnio pod samochód jak wygłupiła się przed ablem, który odrzucił jej miłość i leczyła swoje złamane serce. pech chciał, że tym razem jej uwagę przykuł james. aż z tego wszystkiego przystanęła i zaczęła się na niego gapić. był taki męski! z tym piwem w ogóle ekstra wygladał i spod kurtki czy co tam miał, wystawały jego tatuaże. w sumie nie wiem, czy on na szyi coś nawet ma... dobra, to nie tatuaże ją zafascynowały tylko te tunele. wyglądal jak niegrzeczny chłopiec, a ona poczuła się jak lana del rey i chciała śpiewać blue jeans! życie znów nabralo barw. jeju, jak jej niewiele trzeba xd

na szyi chyba nic nie ma. boże, rzeczywiście niewiele jej trzeba do szczęścia skoro wystarczyło jej, że spojrzała na faceta i już jej się oczka swieciły... pech chciał, że nie trafiła na odpowiedniego faceta, o czym najwyraźniej nie zdołał jej przekonać jego wygląd i to, że w środku dnia pije sobie pod mostkiem piwo. i pewnie nie zwróciłby na nią uwagi, bo rozmyślał o tym czy kolejny wiedźmin też będzie taki zajebisty i już się go nie mógł doczekać, ale coś sprawiło, że jednak się rozejrzał dookoła i zauważył jak mu się przygląda. uniósł brew i zmierzył ją wzrokiem.

kiedy ich spojrzenia sie spotkały serce jej mocniej zabiło. o matko! takie miał przeszywające spojrzenie! nie dośc, że serce waliło jej jak szalone, to jeszcze w gaciach miała galaretkę. już w ogóle nie wspominam o motylkach w brzuchu i rozgrzanych policzkach. pożalowala, że ubrała cieplejszy sweterek, bo już czuła jak jej się pocą pachy i plecy. no ale ruszyła w stronę chłopaka i stanęła tuż przed nim.
- heeej, sory, że przeszkadzam - oblizała usta, bo tak zaschło jej w gardle i przeczesała dłonią włosy. dobrze, że ogarnęła je przed wyjściem ze szkoły, tak samo jak makijaż. może nie miała go jakoś wybitnie dużo, ale jej cera była tłusta to puder był obowiązkowy. przynajmniej nie waliła mu po oczach jakby się spociła. nawet jeśli się spociła i pot lał jej się nawet po rowie. jeszcze bardziej się cieszyła, że przebrała się i nie robiła sobie przypału z mundurkiem, w którym nikt nie wyglądał dobrze.
- ale chyba się zgubiłam - zrobiła smutną minkę na uroczego mopsika.

kiedy do niego podeszła uniósł brew jeszcze wyżej i chwilę przyglądał się jej w milczeniu. pewnie starał się zrozumieć jej słowa bo przecież miał tak zjarany mózg, że wszystko docierało do niego z lekkim opóźnieniem. po za tym miał ważniejsze sprawy do przemyśleń niż jakaś tam blondyneczka. z drugiej strony była całkiem niezła więc stwierdził, że może jej chwilkę poświęcić. upił łyk piwa.
- a gdzie chciałabyś dojść? - zapytał rozsiadając się wygodniej. na pewno nie był z niego aż tak dobry chłopak, żeby zaraz się zrywać i ją tam zaprowadzić. co najwyżej mógł jej powiedzieć jak powinna iść, ale coś mu się wydawało, że i tak by tego nie zrozumiała....

ona nigdy nie paliła fajek, a co dopiero jeśli chodzi o narkotyki. nigdy zresztą nie miała styczności z kimś, kto by bral to świństwo, więc myslała, że on taki po prostu jest. poza tym śmierdział piwskiem, ale uznała, że to tym lepiej. z przyjemnościa pomoże mu wyjść z nałogu. chciała być taka samą filantropką jak jej matka i wszystkie kobiety u niej w rodzinie, więc problem chłopaka był jak najbardziej ok. to znaczy nie twierdziła, że od razu jest alkoholikiem. może to artysta? wiadomo, że czują wszystko mocniej i bardziej, a uzywki pomagają im się z tym uporać. chociaż on bardziej wyglądał na tatuażystę albo muzyka rockowego, zamiast wrażliwego poety, no ale dobra. o matko! wlosy jej stanęły dęba na karku, gdy usłyszała jego glos. o matko! nie mogła uwierzyć, że z nim w ogóle rozmawia. czuła, że zaraz zacznie piszczeć i skakać z radości ale chyba to nie byłoby w najlepszym guście.
- emmm, na georgie st. - palnęła bezmyślnie, bo to przyszło jej pierwsze do głowy.

dobrze, że james nie wiedział o tych jej szalonych przemyśleniach, bo by szybko stamtąd uciekał. nie uważał, żeby potrzebował jakiejkolwiek pomocy, a na pewno nie od jakiejś nieznanej mu blondyneczki, której imienia z pewnością i tak nigdy nie zapamięta... nie był w tym najlepszy. artysta to raczej z niego marny, chociaż...? w sumie może grafikę komputerową też można pod to podciągnąć. może umiał szkicować i zawsze najpierw robił sobie takie szkice a potem przerzucał to na komputer... lepiej, że jednak się powstrzymała, bo wtedy james na pewno nie byłby w stanie z nią wytrzymać ani sekundy dłużej.
- no to musisz... - zastanowił się chwilę, napił piwa i nawet jeszcze zdążył odpalić papierosa. wcale mu się nie spieszyło z udzielaniem jej odpowiedzi. zaraz jej jednak wytłumaczył wszystko licząc na to, że to pojęła. - teraz mi powiedz, co będę miał z tego, że ci pomogłem? - uniósł lekko kącik ust.

doskonale znała tą trasę, którą jej opisywał, bo wielokrotnie tak chodziła. czy to sama czy ze swoimi przyjaciółkami z liceum. w ogóle często przychodziły do tego parku w weekend i obczajały facetów, których mogłyby wyrwać. serena chyba najbardziej nieśmiała ale bee już jej dawała korki z podrywania studentów. w końcu tamta była w tym mistrzynią, skoro poderwała jakiegoś seksi gościa na ostatniej imprezie!
- o rety... chyba się zgubiłam przy drugim skręcie w lewo - pacnęła się w czoło i znowu zarumieniła, gdy ten chciał od niej coś w zamian. nie potrafiła nic wymyślić, czym nie zraziłaby do siebie tego seksolka.
- mmm, chyba niewiele, bo słabo mi pomogłeś. więcccc... - wydęła usta w dzióbek.

w sumie to james na szczęście nie ogarniał, że dziewczyna doskonale sobie zdaje sprawę z tego jak dostać się do tego miejsca. wtedy by się pewnie wkurzył, że zajmowała jego jakże cenny czas, w którym nic nie robił. wywrócił oczami i westchnął cicho. bo przecież tłumaczył wszystko powoli i całkiem dobrze mu to szło! jak mogła się pogubić i nic nie zrozumieć...
- no to potem idziesz prosto i prosto i zaraz skręcasz w prawo i jesteś na tej ulicy. - powtórzył. może tym razem załapała bo mówił o wiele wolniej i wyraźniej.
- słabo ci pomogłem? - zdziwił się. wytłumaczył jej całą drogę i ona mówi, że słabo jej pomógł? przecież to jakieś kłamstwo.... niefajnie, niefajnie.

oj, chyba zapomnialam sie przelogowac ;c
kiwała ze zrozumieniem głową, gdy tłumaczył jej drugi raz, gdzie ma iść.
- aaa! dobra, teraz już wiem. - powiedziała zadowolona, chociaż wolałaby, żeby jej tłumaczył to jeszcze z tysiąc razy, bo uwielbiała słuchać jego głosu. zresztą on caly był taki świetny.
- to co chcesz? mógłbyś być przewodnikiem po mieście, tak w ogóle. - dała mu świetny pomysł na pracę, w której się nie napracuje. wedlug niej i tak czegokolwiek by się dotknął zamieniłby to w złoto! zwłaszcza jej nietkniętą waginę. chociaż to oczywiste, że jeszcze niczego nie chciała z nim robic. musieli się bliżej poznać.
- jestem serena, tak w ogóle. - przedstawiła się uroczo robiąc pierwszy krok do ich bajecznego związku.

- to dobrze. - zaciągnął się po raz ostatni papierosem i rzucił go gdzieś w trawę. nawet gdyby kosz stał 5 metrów od niego to by mu się nie chciało ruszyć dupy, zeby do niego podejść. ewentualnie starałby się dorzucić, ale pewnie by nie trafił.
- to chyba ty powinnaś wymyślić bo mogę dostać w zamian za pomoc... - stwierdził wzruszając ramionami. - przewodnikiem? - roześmiał się i pokręcił głową. - nie, dzięki, to z pewnością nie jest dla mnie. - powiedział z rozbawieniem. on i przewodnik? wiecznie naćpany albo podpity nie byłby najlepszy.
- james. - też się przedstawił chociaż uważał to za trochę bez sensu bo on na pewno nie zapamięta jej imienia.

- mmm - zamysliła się, bo serio nie miała żadnych pomysłów. w sumie trochę się go bała, bo był taki silny, męski i mógł jej zrobić krzywdę, gdyby zaprosiła go na spacer po lesie, powiedzmy. dlatego musiało to być miejsce publiczne. chyba, że chciał po prostu dziesięć funtów za przysługę, za co kupi sobie piwsko, albo jakieś wino. bo nie miała pewności, czy w ogóle on chce dalej z nią gadać czy coś! różnie to bywalo.
- możemy iść na kawę? - bardziej się zapytała i zaśmiała się, jakby opowiedział największy żart. a raczej ona go opowiedziała, z tym przewodnikiem. w sumie miał rację. starsze kobiety raczej by nie darzyły go zaufaniem i jeszcze bliżej swoich ciał trzymały torebki. było w nim coś surowego. no i kiedy powiedział, jak ma na imię w ogóle go pokochała na maksa! james, jak james dean. symbol męskości, seksu i w ogóle zajebistości. odebrało jej mowę, dlatego gapiła się na niego rozmarzonym wzrokiem xp

patrzył na nią wyczekująco i zastanawiał się czy w tej blond głowie coś jej w ogóle świta. kiedy w końcu usłyszał co miała do powiedzenia wzruszył ramionami.
- wolałbym na przykład iść do baru na drinka. - stwierdził. przecież po co mu kawa, jak może napić się wódki, co nie! z resztą dochodziła już taka pora, że nie musiał mieć wyrzutów sumienia, że pije. nie, żeby kiedykolwiek je miał. starsze kobiety przechodziłyby pewnie na drugą stronę ulicy widząc go, więc raczej powodzenia w tym zawodzie by nie miał. odpalił kolejnego papierosa i wstał.
- więc jak, idziemy? - uniósł brew. trochę go przerażał ten rozmarzony wzrok, ale z drugiej strony stwierdził, że przynajmniej będzie łatwiejsza, więc tym lepiej dla niego!

- och... drinka. - trochę się zestresowała. piła tylko na swojej osiemnastce albo od czasu do czasu wino z przyjaciółkami, ale to i tak raz na ruski rok. zresztą zawsze jak piła później rzygała i miała kaca. nawet po mikroilości alkoholu.
- jasne, brzmi super. - zagryzła wargę i poszła z nim gdzie tam chciał. zacznij.

elodie stała na tym mostku i rozmawiała przez telefon. była już po pracy, chociaż studenci przysporzyli jej dzisiaj sporych kłopotów, to ona miała doskonały humor. nawet jej pupil odwiedził ją potem w gabinecie, żeby ją przelecieć, co dało jej wyśmienitą satysfakcję że ma nad nimi przewagę. od czasu do czasu się rozglądała czy nikt na nią nie czyha.

ale się wysiliłam w jej relacjach... tylko romans z masonem, ale nim cię dzisiaj męczyłam to paul! paul sobie tędy szedł, szedł aż napotkał czarną dziurę na swojej drodze i się wypierniczył o szczekającą do telefonu nygaskę.
- o kurdę, sory, bardzo... - prawie się wyjebał przez ten mostek, przy którym to jakiś mój ziomeczek kiedyś wpadł w gówno, czy coś. wiem, że taka akcja była! w kazdym bądź razie kątem oka obczajał laseczkę, która była nawet nawet. czarne ponoć ostre. miał nawet kilka, ale marzyła mu się taka bijąsę albo niki minaż. duża dupka, duże cycki to jest to!

no to fakt ze wszystkich postaci chciałaś tylko romans z masonem xd też w sumie dobrze, ona sypiała ze wszystkimi i była wredną małpą. elodie w tym momencie o mało co nie straciła telefonu, dobrze że też mocno się przytrzymała bo by wpadła razem z nim - jak ty łazisz człowieku, nie zauważyłeś że tutaj stoję czy coś? - spojrzała na niego z góry. odsunęła się od chłopaka, zgasiła papierosa. musiała się trochę ogarnąć, bo żyła teraz w innym świecie - patrz pod nogi chłopcze - powiedziała do niego prawie że tonem rozkazującym.

liska jeszcze moze jej nie znosic, bo jest zazdrosna o lydie xd i niech podrywa vincenta, ooo. beda miec romans xd
- izi pizi, gurl - próbował swagować swoim murzyńskim angielskim i zaśmiał się krótko. chyba to wcale nie było zabawne i powinna go kopnąć w jaja, ale był podpity i nie wiedział, że to zakrawa o rasizm, chociaż i tak naiwększym murzynem świata jest eminem, więc heloł! a paul trochę się czuł jak taki eminem, bo przecież miał też tragiczne życie, poza tym słuchał od czasu do czasu rapu. albo nawet wiecznie tego słuchał i sobie później nucił, jesteś bogiem uświadom to sobie.

elodie wytrzeszczyła oczy - może jeszcze dasz mi banana i każesz mówić slangiem? wypraszam sobie rasistowskie teksty pod moim adresem, uważaj dziecko bo to zakrawa już pod pewne paragrafy. poza tym jesteś chyba pijany chłopcze. mamusia cię szuka - zauważyła spokojnym tonem. uniosła głowę wysoko i zaczęła iść przed siebie.

zacisnął usta powstrzymując śmiech. prychal pewnie co chwilę nie mogąc wytrzymać i dopiero gdy się odwróciła wybuchnął śmiechem praktycznie się opluwając.
- paragrafy... dzieciaku... chyba pójde do poprawczaka - chichrał się do siebie i gapił na jej zadek, gdy odchodziła. miał jakąś głupawkę, więc nie wiem czy to tylko alko było.
- może ty chcesz być moją mamusią?! - krzyknął do niej dalej się śmiejąc, bo nie mógł wytrzymać z tego wszystkiego. niech się nie oszcza!

pokazała mu faka i poszła do domu bo ją wkurwił xd

a on dalej się śmiał i tak jeszcze z godzinę, aż straż miejska mu powiedziała, że straszy okoliczne robale i ma iść do domu, to poszedl. przecież się z panami władzami nie będzie kłócił!

szedł sobie elegancko, bo czemu nie. popijał nawet sobie jakiegoś kubusia, przegryzał długiego na metr kabanosa i nawet czuł się elegancko przyjemnie, bo w życiu mu się ostatnio zaczynało układać.

nie wiem co tutaj elsa robiła, może miała nadzieję, że gdzieś tutaj będzie dzisiaj jakaś mała impreza, ognisko.... fajnie by było na pewno by nie pogardziła! przechodziła sobie tędy z piwem w ręce, ale piwo miała w butelce, nie puszce, bo uważała, że butelkowane jest lepsze! no i w drugiej ręce miała papierosa i tak się rozglądała co się dzieje...