kay

- w końcu pisałam że jestem niedaleko, to przyniosłam gorącą pizzę i jakiś napój do tego - uśmiechnęła się, zdjęła płaszcz, salik i buty i powędrowali do salonu. ona od razu zabrała się za jedzenie, bo była głodna - a ty nadal pracujesz? mogę ci w końcu jakoś pomóc - zauważyła poprawiając podkolanówkę. podciągnęła nogi pod tyłek - poza tym, nudziło mi się w domu - wzruszyła ramionami. nalała sobie coli do szklanki i się napiła.

- jesteś najlepsza! - powiedział z szerokim bananem na buzi. naprawdę czuł się super, odkąd się ze sobą przespali. tym bardziej, że nie przestali się po tym do siebie odzywać tylko.. jeszcze więcej bzykać. po wczorajszej nocy razem poszli na uczelnię, bo akurat podobnie zaczynali zajęcia i odprowadził ją pod samą salę. z dumą chodził z nią za rękę i nawet całował ją publicznie. ekstra, vikuś. w każdym bądź razie poszedł za nią, zupełnie jakby to ona była gospodarzem. no ale postawił tą pizzę na stole i zaraz wziął sobie kawałek.
- już kończę. i przydałby mi się masaż... plecy mi wysiądą od tego wszystkiego. - zrobił smutną minkę.

- mój biedny vikuś, w takim razie zjedz trochę pizzy a ja ci zrobię masaż - potarła dłonie, żeby nie mieć ich aż takich lodowatych, bo na zewnątrz było piekielnie zimno. zaczęła masować jego ramiona, żeby się odprężył. miała do tego talent, z resztą już się o tym przekonał wcześniej, znaczy dokładniej wczoraj. charlotte była zadowolona, że chodzą razem za rękę, wszyscy dziwili się, że w końcu sobie kogoś znalazła - hmm, lepiej chociaż troszeczkę? - zapytała całując go w szyję - zamęczysz się niedługo - mruknęła.

- też zjedzzz... - zamruczał, bo ona od razu się za niego zabierała! na szczęście nikogo nie było w domu, to się nie krępował niczego. zdjął dlatego też koszulkę i odsunął się od oparcia tej kanapy, by charlotte miała miejsce na swoją chudą dupkę.
- bardzo lepiej... - przymknął oczy i odłożył tą pizzę, bo nie chciał się przpadkiem nią upierdolił, gdyby stracił panowanie w rękach i ją upuścił. za to położył dłonie na udach charlotte i je masował. były kościste, ale chyba takie mu odpowiadały. sam nie był jakoś wybitnie dobrze zbudowany, to nawet lepiej. wolałby nie mieć grubszej od siebie laski. czułby się przy niej głupio, a ona pewnie jeszcze gorzej.
- wcale nie, dam radę. - spuścił głowę, by miała do dyspozycji większą powierzchnię karku, który tak fajnie muskała ciepłymi usteczkami.

- mhm, zjem zjem nie martw się - uśmiechnęła się do siebie. zaczęła masować mu całe plecy, wiedziała co robić. chciała go rozgrzać, żeby nie był aż taki spięty. poprawiła się na tej kanapie bo zaczynało jej być trochę niewygodnie - skoro dasz radę to jak skończę masaż, dokończysz pracę a ja w tym czasie zjem trochę pizzy - zaproponowała nie przestając go od czasu do czasu całować w szyję albo w ramię, skoro zdjął koszulkę. odgarnęła włosy, bo wpadały jej w oczy. kiedy już skończyła go masować, co trwało dobre kilkanaście minut, zabrała się od razu za jedzenie. wzięła chociaż kęs, jadła póki gorące.

przez te kilkanaście minut, to na bank jej ta pizza ostygła. victor zapomniał o bożym świecie i gdyby nie przestała to pewnie by nawet zasnął, tak się wyłączył. no ale śwatełko mu się zapaliło, że miał dokończyć sprawy do szkoły i zając się panienką debuchy.
- smacznego, kicia. - zaśmiał się wycierając jej kącik ust od ketchupu czy innego sosu, na przykład czosnkowego, bo lubiła jak capiła jej buzia przy całowaniu. to znaczy victor nie miał nic przeciwko. nie był duchem, żeby bać się czosnku. sam dojadł swój kawałek i podrapał po swoim sflaczałym brzuchu.
- chyba dokończę to jednak jutro, albo w niedzielę. nie pali się. - wzruszył ramionami i napił się coli prosto z butelki. świntuszek.

zjadła całe trzy kawałki pizzy, zabierając mu butelkę żeby się napić z niej też. co z tego, że obok stała szklanka, tak było o wiele ciekawiej. wcale nie był to czosnkowy sos, tylko pomidorowy bo ona nie lubiła czosnku. widocznie we wcześniejszym wcieleniu była wampirem albo innym niedobrym stworzeniem - jak już chcesz - przytuliła się do niego, obejmując go w pasie. nawet pocałowała go prosto w usta - muszę jutro jechać na kurs malarski, nie będzie mnie do niedzieli. wytrzymasz tyle? - zapytała poważnie. ale potem na jej twarzy zagościł fajny uśmiech.

słysząc o tym kursie trochę się zasmucił. zaplanował już wypad do kina, teatru a nawet zoo. mieli robic razem tyle fajnych rzeczy, a ona mu właśnie mówi, że wyjeżdża?!
- gdzie ten kurs? - uniósł pytająco brwi, bo mogła mu wcześniej o tym powiedzieć. w końcu chyba wiedziała o tym dużo wcześniej? z drugiej strony walnął się w mordę, w myślach, bo nie powinien być taki zaborczy. inaczej szybko od niego ucieknie. zgarbił się w sobie i włączył telewizor, by zerknąć na wiadomości. będzie musiał to robić cały weekend, biedaczek.

- eej, jak wrócę to ci to wynagrodzę obiecuję ale teraz nie denerwuj się, okej? kurs jest za miastem, w jakiejś dziurze. mam takiego ekscentrycznego nauczyciela, który wymyślił sobie że jutro z rana ściąga nas z łóżek i muszę jechać nawet nie wiem gdzie, gdzieś do lasu. też bym wolała zostać z tobą ale nie mogę - zrobiła smutną minkę - będę przecież do ciebie pisała, to tylko jeden dzień. wieczorem już będę u ciebie, może być? - zapytała wskakując mu teraz na kolana - zostaw ten telewizor w spokoju no, weź nie bądź taki - cmoknęła go w usta.

jak usłyszał, ze to jeszcze jakiś szalony nauczyciel to wymyślił ciśnienie mu podskoczyło. a jak jest na tyle ekscentryczny by ich wszystkich tam pomordować? a co jeśli zabiera tylko charlotte, by ją zgwałcić i poćwiartować?! nie wiem, skąd on brał takie pomysły ale chyba miał zbyt bujną wyobraźnię. uśmiechnął się do niej lekko, chociaż jego twarz dalej miała raczej kwaśny niż wesoły wyraz. napisałam wystrój i takie wut xd
- w porządku, charlotte... przecież skoro musisz tam jechać nie będę się zachowywał jak gówniarz. - przytulił ją do siebie i westchnął w jej włosy.

taaak, charlotte na szczęście nie będzie tam sama, ale będzie również spora ilość kolegów i koleżanek. chyba, że nauczyciel znajdzie sobie siekierę i nagle spróbuje wymordować całą grupę uczniów. nie byłaby to przyjemna śmierć. victor by płakał ;c to byłoby smutne. wesoły wystrój twarzy xd - niestety muszę. to warunek do następnego egzaminu - westchnęła, tuląc się do niego - zostanę dzisiaj na noc, mam nadzieję, że twoja siostra nie będzie miała nic przeciwko temu... szczególnie, że rano lubię chodzić w twoich koszulkach półnaga po domu - zachichotała.

zrobił ustka w podkówkę.
- w takim razie musisz tam jechać i dać z siebie wszystko. serio, charlotte. nie przejmuj się mną. porobię coś twórczego w tym czasie - pocałował ją w policzek bardzo szybko z takim typowym cmoknięciem, co mój chłopiec nazywa całowaniem jak dziwkę i strasznie tego nie lubi, buahaha. roześmiał się razem z nią, bo miała taki kochany, słodki chichot, jakby dalej miała z 13 lat i podniecała się chłopakami z kościoła na różańcu.
- myślę, że najmniej obiekcji będzie miał mój ojciec - i wcale nie chodziło o to, że mógłby popatrzeć sobie na seksi młódkę, a raczej, że w końcu przekona się do tego, że victor wcale nie jest gejem i ma dziewczynę.

- uważaj, bo jeszcze zaszyję się w pokoju i nigdy z niego nie wyjdę w samej koszulce, chociaż tobie to by pewnie pasowało - puściła do niego oczko - a jak wrócę, to możemy gdzieś wyjść. na kolację albo do kina, co ty na to? chyba, że będę taka padnięta, od razu rezerwuję sobie miejscówkę w twoim łóżku - zarządziła. charlotte po prostu dawno nikogo nie miała i myślała, że jak już są razem to będzie się rządzić, a tu nie o to chodziło. oblizała powoli usta - a co będziesz takiego twórczego robił? będziesz coś pisał może? - zapytała zaciekawiona.

rozmarzył się, co od razu było widać na jego twarzy. po jej wystroju, haha. pewnie wyobrażał sobie, jak udają, że ich nie ma, całymi dniami siedzą pod kołdrą i się obmacują. wtedy nawet nie potrzebowałby studiowania, które przez to, że nie miał zbyt wielu rozrywkowych znajomych, z braku zajęcia lubił się uczyć. teraz za każdym razem, gdy coś pisał na zajęcia okrutnie mu się dłużyło. poza tym wolał napisać smsa do charlotte albo nawet do niej zadzwonić i usłyszeć jej głos. był taki kochanyy. jak ona cała.
- nie mam nic przeciwko - mrugnął do niej i porapał się po policzku. chyba powinien się ogolić, bo jeszcze podrapie zarostem jej gładką pipkę. tak właśnie sobie pomyślał i kiwnął głową.
- raczej tak. - bo co innego miałby twórczego robić? nawet nie umiał grać na gitarze, a już w ogóle nie był kompletnie uzdolniony manualnie. więc tak, tylko pisanie mu zostawało.

- haha, wiedziałam że by ci to pasowało - zaśmiała się, wtulając się w jego ramię. nadal był bez koszulki, mogła go sobie macać ile tylko chciała. a jego zarost uważała za bardzo seksowny, chociaż faktycznie trochę ją drapał - to oboje będziemy robić coś twórczego - zauważyła, poprawiając się na jego kolanach. nie chciała mu się wbijać kośćmi w uda, ale już i tak to robiła. przeciągnęła się lekko - idziemy się położyć? - zapytała drapiąc go po podbródku. ona jutro musiała wcześniej wstać, to tak samo jak ja. ale nie przeszkadzałby jej jakiś miły seksik na dobranoc. pociągnęła go w takim razie do jego pokoju, skończyło się jak zwykle a potem wzięli razem prysznic, rano zjedli śniadanie i on ją nawet odprowadził do szkoły na zebranie, aww.

usychał z tęsknoty za charlotte i montował jakiś materiał do radia ;c

nie wiem co miała tutaj robić. pewnie kupiła mu coś ekstra w hiszpanii i chciała mu to koniecznie przywieźć. była kretynką skoro stwierdziła, że w ogóle chce ją widzieć, ale miała dobre serduszko i nie chciała się w ogóle kłócić. szkoda, że tak szybko znalazł po niej pocieszenie skoro jeszcze nie dawno upierał się, że ją kocha xd pewnie zapukała i czekała.

wpadł w ramiona charlotte, więc teraz zapomniał już o szmacie sophie, którą miał gorszą od ruby! więc mogła mu teraz lizać buty. usłyszał pukanie do drzwi, więc wziął ze sobą telefon bo czekał na wiadomosć od charlotte i otworzył sophie. zaśmiał się gorzko na jej widok.
- nie jesteś tu mile widziana, na razie. - i zamknął jej drzwi przed nosem, a jak pukała czy dzwoniła dalej to podkręcił muzykę na cały regulator i dał jej do zrozumienia, że jest tu intruzem!

pewnie się rozryczała i uciekła. i wyjebała jego prezent do śmieci, chlip chlip.

dobrze jej tak!

bridget zrobiła sobie maraton jakiegoś serialu i tak siedziała całe popołudnie i go oglądała, aż spojrzała na zegarek i okazało się, że już jest tak późno. wykąpała się, przebrała w piżamkę, a przechodząc obok pokoju brata wzięło ją na sentymenty, więc wlazła jak do siebie.
- już nie masz dla mnie czasu, vicky! - oznajmiła na wstępie i usiadła na jego łóżku, machając nogami ubranymi w wielkie kapcie z głowami misiów. nie obchodziło ją to, co robił victor i czy była mile widzianym gościem.

pewnie fapał do zdjęcia charlotte, bo nie miała dla niego czasu i się uczyla czy coś. albo nawet do zdjęcia elsy, bo ostatnio ją spotkał i wspomnienia wróciły. dobra! jakby się masturbował, to pewnie zamknąłby drzwi na klucz, a tak słuchał jakiegoś jazzu i czytał notatki na kolokwium. podniósł głowę słysząc otwierające się drzwi i myślał, ze to już mama z kolacją ale nie. tylko bee. - co? - zdziwił się, że w ogóle chce z nim spędzać czas. normalnie miała go w dupie i się go wstydziła! na pewno to był jakiś podstęp! dlatego patrzył się na nią podejrzliwie.

tak myślałam, że się masturbował, mogłabym o tym napisać w ciemno xd
- czuję, że oddalamy się od siebie. - powiedziała z ciężkim westchnięciem i wzięła do ręki parę kartek z notatkami, które leżały na łóżku. udawała, że je przegląda, ale wcale jej nie interesowały. nie udawała przecież studentki dziennikarstwa, nie musiała nic z tych rzeczy wiedzieć. - czemu nie poznałam jeszcze tej całej charlotte? wstydzisz się naszej rodziny? ostatnio w ogóle cię nie widuję. cały czas się z nią spotykasz? jak się poznaliście? - zasypała go pytaniami. trochę było jej smutno, że jej brat znalazł sobie dziewczynę szybciej, niż ona chłopaka. to niesprawiedliwe!

:c
ahahha, charlotte była tu już z milion razy, ale pewnie wtedy bee siedziała u piper i tylko poznała matkę i ojca. słodko. victora od tych pytań aż rozbolała głowa.
- jezu, bee. co cię wzięło? nie odkryto u mnie białaczki jak u tego gościa z filmu - otworzył szerzej oczy, bo bridget potrafiła się zaczynać martwić o niego, gdy w jakimś filmie albo serialu coś złego przytrafiało się jakiemuś przykremu facetowi, którego utożsamiała z victorem. ci wszyscy zajebiści byli jej przyszłymi mężami, pewnie. - jestem z charlotte i mamy się dobrze... i znamy się już od dawna. rety, bridget. nie musisz zrobić projektu z geografii? - zamknął oczy.

bridget zawsze przegapia wszystko, co najfajniejsze! dramat. pewnie latała gdzieś kupując sobie szpilki, żeby wyjść na wyższą i dojrzalszą, a potem uczyła się w nich chodzić, łamała nogi i lądowała w szpitalu. a oni tymczasem sobie rodzinne obiadki organizowali. no ładnie!
- u którego gościa? co za film widziałeś ostatnio? - zainteresowała się od razu. pewnie rzeczywiście oglądała jakiś serial, w którym utożsamiała siebie z główną bohaterką, a wszystkich naokoło ze znajomymi osobami. może obejrzała właśnie modern family i dlatego ją wzięło na rodzinne więzy. - nie będę go robić teraz, kto normalny zajmuje się szkołą w środku sobotniej nocy? - spytała szybko, po czym uświadomiła sobie, że victor jest taką osobą i nawet tego nie skomentowała. - to kiedy ją poznam? - spytała i nagle złapała go mocno za ramię. - wiem! chodźmy na podwójną randkę! - zawołała radośnie tak głośno, że obudziła rodziców.