eiffel tower

jakimś cudem przepuścili je przez granice, nawet nie orientując się, że są naćpane w cztery dupy. całe szczęście, że postanowiły zeżreć ostatnie tabletki, bo inaczej poleciałyby sobie do więzienia zamiast paryża. zapytały kogoś o drogę i pojechały kolejną taksówką niedaleko wierzy. - patrz jak pięknie - aż otworzyła buzie, po czym wylazła z taksy. - pięknie! - wydarła się i padła na kolana.

pewnie strażnik musiał być ślepy i głupi skoro przepuścił je przez odprawę, ale dobra ich! jak tylko wysiadły z taksówki to przyciągnęła do siebie pierwszego lepszego gościa, który wygląda na paryżanina i pocałowała - wohoooooooo! - zaczeła piszczeć, bo po lsd paryż wydawał się jej jeszcze bardziej kolorowy - musimy zrobić coś żeby nas zapamiętali! - pociągnęła ją w jakiś tłum protestujących.

całe szczęście, że był ślepy. albo po prostu potrafiły się zachować jak było trzeba przez tą chwilę. głupi ma zawsze szczęście! nawet nie zwróciła uwagi na lidkę liżącą się z jakimś przypadkowym kolesiem. pewnie nawet to nie był francuz tylko jakiś turysta. sama wyciągnęła telefon i namazała jakiegoś chaotycznego smsa do juda. dobrze, że nie szła w ślady przyjaciółki i w ogóle pamiętała, że ma chłopaka. - ruszajmy! - wyciągnęła z torebki ten karton i uniosła w górę, maszerując w tłumie. - może powinnyśmy się rozebrać? - chwyciła lidkę za ramię.

pewnie przelizała się z turkiem jakimiś bo po takiej dawce używek nie odróżniała kompletnie ludzi. gość pewnie miał na głowie turban czy coś, ale yolo, raz się żyje. taką zasadę wyznawała lidka będąc naćpaną w cztery dupy! - rozebrać? - zasłoniła odruchowo cycki mimo że była ubrana - myślisz, że są godni oglądania naszych pięknych ciał? - hahaha, wtedy na pewno wylądowałyby na pierwszych stronach gazet i w telewizji! lidka zdobyłaby sławę o jakiej marzyła!

dobra lidka! przyszły tu protestować przeciwko nim, a ona się kleiła do jednego z nich. morgan to miała gdzieś i zresztą też by nie potrafiła rozróżnić czy to francuz czy co innego. - to by ich zbulwersowało! - próbowała ją przekonać, ale zaraz się skuliła i przylgnęła do jej ramienia. - a co jak nas zastrzelą? - przestraszyła się! zgubiła gdzieś po drodze nawet znak nad którym tak ciężko pracowały.

taka już jest lidka. trochę przygłupia. ale ciągle powtarzam, że nie aż tak puszczalska jak tessa! - masz rację, w ten sposób wyraziłybyśmy swój protest! - pstryknęła zafascynowana tym wszystkim i przytuliła morgan kiedy ta się skuliła - to co nie robimy tego? - posmutniała - myślisz, że mogliby nas zastrzelić!? - zaczęła się nerwowo rozglądać czy ktoś nie mierzy do nich z pistoletu.

już nie taka puszczalska, bo się najwyraźniej wybzykała na zapas. - tak myślę! - ale tak szybko jak jej to do głowy przyszło, zmieniła zdanie. - no bo oni się tu wysadzają w powietrze i do wszystkich strzelają i w ogóle - zaczynała panikować coraz bardziej i wszędzie gdzie się obracała widziała pomiędzy ludźmi turbany. - oni są wszędzie - wyszeptała.

no z romeo ostatnio przyszalała na huśtawce to może dlatego! - myślisz, że nas wysadzą? - pisnęła zaciskając rączkę na jej rączce. teraz wpadały w paranoje po dragach. gdyby były trzeźwe to pewnie jadłyby ciastka i piły herbatę, ale nie tym razem... - a jak nas tuta zabiją! - zaczeła się nerwowo rozglądać. na dodatek ktoś z przodu tłumu zaczął krzyczeć.

na pewno dlatego! - ja nie wiem, lydia. nic już nie wiem! - panikowała coraz bardziej, kolory w oczch jej się zaczęły mienić, a wierza eiffela się wyginać na boki. miała ochotę się zrzygać na środku ulicy. - a jak nas naprawdę dopadną? - pisnęła jak ktoś zaczął się drzeć i momentalnie wtuliła się w przyjaciółkę jeszcze bardziej. gdyby umiała się modlić to pewnie właśnie to by zrobiła.

- boże, boże! - zaczeła wyciągać ręce ku niebu desperacko próbując sobie przypomnieć słowa jakiejś modlitwy, ale to wszystko na marne. widziała za to latające, grube i białe słonie. ale nawet ich nie odróżniała, bo myślała że to samoloty z bombami - jezu, bombardują nas, kryj się! - kucneła i zatkała uszy bo widziała, że tak na filmach robią xd

- pomocy! - zaczęły się wydzierać jak głupie, zwracając na siebie uwagę wszystkich dookoła. jak ludka krzyczała, że ich bombardują, to już w ogóle przestała panować nad sobą i swoimi emocjami. porzygała się na jakąś babkę przed nią i zaraz rzuciła się na ziemię, chowając głowę między kolanami. w ich ślady poszła pewnie połowa osób z tłumu, bo wyglądały wiarygodnie xd nie mówiąc już o tym jaką panikę zasiały.

ludka xddddddddddd
no to wybuchła zbiorowa panika, wszyscy zaczęli po sobie deptać, łazić i uciekać. w końcu faktycznie jacyś konserwatywni islamiści się wkurzyli i zaczęli bić się z białą rasą! ;o lidka tylko kuliła się obok morgan i jej rzygów - zginiemy tu! - pisnęła.

haha xd
ktoś jej nadepnął na nogę i teraz to już w ogóle miała ochotę się rozbeczeć. chwyciła lidkę za rękę i pobiegły slalomem w jakimś nieokreślonym kierunku. pewnie w tym, z którego wszyscy uciekali. - ratunku! zginiemy! - zatrzymała się obok jakiegoś muslimskiego mahommeda i zaczęła go ciągnąć za rękaw, bo też nie odróżniła, że to od takich osób powinny uciekać ;x

a obok mahommed nagle pojawiło się trzech innych mahommedów i krzyczeli jakieś allah akbar czy coś! lidka się rozpłakała - sprzedadzą nas do pakistańskiego burdelu w zamian za stado kóz! - chlipała w rękaw morgan, a jeden z mahommedów zaczął je oglądać jak jakiś towar na sprzedaż!

spoko, że morgan miała jeszcze wystarczająco ogarnięcia w sobie, żeby zdawać relację dżudowi przez smsy. może szybciej je znajdą! - ja nie lubie nawet kóz! - też się rozryczała razem z nią. chciała uciekać, ale nogi jej na to nie pozwalały, bo czuła się jakby stała na szczudłach. zachwiała się i runęła na ziemię, a jeden z wyznawców allaha podszedł do niej i próbował ją sobie zarzucić przez ramię, to się zaczęła wierzgać i drzeć wniebogłosy.

brawo morgan!
- a kto lubi kozy!? śmierdzą i robią pod siebie! - zawyła w jej ramię rozmazując przy tym całym mejkap. drugi mahommed podlazł do niej i próbował ją chwycić jakoś i zabrać, ale ugryzła go w rękę i rzuciła się na tego, który trzymał morgan. próbowała mu wydrapać oczy paznokciami.

- nie o taki los przyszłam walczyć! - dalej wyła jak syrena i lamentowała, machając rękoma na wszystkie strony. jak lidka się tak rzuciła na porywacza morgan, to ten ją upuścił na ziemię. całe szczęście sobie niczego nie zrobiła, więc szybko wstała. adrenalina jej podniosła się do granic możliwości i teraz zaczęła się jej faza agresywności. zauważyła, że ktoś do nich biegnie, więc kopnęła trzeciego ciapka prosto w jaja, po czym również rzuciła się na tego, z którym walczyła lidka. zaczęła go naparzać pięściami, a jak już miały chwilę spokoju to pociągnęła ją. - uciekajmy! - biegła ile sił w nogach.

no to ruszyły przed siebie w stronę ciemnego zaułku. lidka prawie buty pogubiła! pogubiły za to inne rzeczy: telefony, kasę i dokumenty. nie miały gdzie się podziać więc wylądowały pod mostem z innymi bezdomnymi. znalazły własny karton w którym spały bo były takimi sierotkami, że nawet nie mogły znaleźć komisariatu policyjnego.

morgan przynajmniej zdążyła nieudolnie wysmarować smsa ostatniego do dżuda, kiedy telefon jej się wysmyknął i wpadł do rzeki. chciała go ratować, ale ich nowi znajomi wraz z lidką ją powstrzymali, więc ułożyła się na tych kartonach, opatuliła jakimś brudnym i śmierdzącym kocem, który im podarowali i wtuliła się w lidkę i tak zasnęły.

frank miał już chyba z pięćdziesiąt lat, ale to nic, nadal miał mnóstwo energii i wyglądał jak młody bóg. zresztą przeżywali z mercedes drugą młodość, odkąd wszystkie dzieciaki wyjechały do st. albans! przed chwilą dzwonił do niego jude, który już od kilku dni żalił się, że morgan nie daje znaku życia. franeczek od razu wybrał się na akcję ratowniczą! wiedział, jak wygląda dziewczyna syna, bo wysyłał mnóstwo zdjęć, a może nawet kiedyś się poznali na skype, skoro jude i tak cały czas do nich dzwonił.

na pewno poznali się przez skypa i nawet chwilę pogadali razem. dlatego ona też wiedziała jak wygląda tata juda, więc łatwiej będzie im się znaleźć. po drodze pod wieżę weszły jeszcze do jakiejś drogerii, żeby się trochę ogarnąć w kibelku i popsikać testerami. nadal nie wyglądała za dobrze, ale teraz przynajmniej pachniała trochę lepiej. siedziały sobie z lidką i jadły suchą bułkę z makiem, popijając ją wodą.

frank rozglądał się i chodził wokół tej wieży eiffla, ale nigdzie nie mógł dojrzeć morgan! akurat przechodził koło jakiś bezdomnych, którymi były właśnie morgan i lidka i rozmawiał przez telefon.
- jude, jesteś pewny, że dostały wiadomość? może wcale ich tu nie ma... albo zrobiły ci jakiś żart! pamiętasz, jak dzieciaki dokuczały ci w szkole, a ty zawsze wierzyłeś we wszystko, co ci mówili! - mówił do słuchawki. był przejęty, bo to była bardzo dziwna sytuacja!

one nawet się nie rozglądały i pewnie były pochylone nad tymi bułkami, bo od wczoraj rana nic nie jadły, więc nawet nie było widać ich twarzy. dosłyszała jednak znajome jej imię i tyle co zrozumiała, bopewnie mówili do siebie po francusku. podniosła szybko głowę i chwyciła lidkę za ramię, bacznie się przyglądając frankowi. po krótkiej chwili już była przynajmniej w 90% pewna, że to on. - panie hurd? - szybko wstała i podskoczyła do niego.

pewnie jak się wypsikały tymi perfumami to jeszcze bardziej śmierdziały bo zapachy się zmieszały. lidka podążyła za morgan zajadając się tą suchą bułką i tylko kiwnęła głową do franka bo zapchała sobie całą buzię, taka była głodna! wyglądały jak żebraczki ogólnie, to mógł faktycznie ich nie poznać xd