tequilla boom discotheque

- oczywiście, że są tutaj bardziej atrakcyjni. - zaśmiał się i wskazał na siebie. - co nie znaczy, że nie musiałaś patrzeć na tych tłustych. tak samo jak mi przed oczami czasami pojawiały się laski, których nigdy w życiu nie chciałbym zobaczyć. - wzdrygnął się. - i mimo że odwracałem szybko wzrok to i tak widok zostawał w pamięci. - skrzywił się marszcząc nosek bo to był okropny widok i pewnie będzie mu się to śniło w koszmarach nocnych. - wypijmy więc na piękne panie i fajnych facetów, których tu spotkaliśmy. - stuknął się z nią kolejnym kieliszkiem. on na pewno nie próżnował i wyrywał tu mnóstwo lasek korzystając z tego, że nikt go nie zna xd chociaż jemu nigdy opinia ruchacza nie przeszkadzała.

- biedny james - powiedziała ze współczuciem i poklepała go po ramieniu, po czym się zaśmiała. - teraz będą ci się śniły po nocach i będziesz mógł zapamiętać ten widok na dłużej - pokazała dyskretnie palcem na jakąś dużą babkę, której tłuszcz wylewał się z bikini. - tak, właśnie za to wypijmy - zawtórowała i stuknęła się z nim. zaraz opróżniła kieliszek, wzdrygając się. piła dosyć dużo, ale nadal nie była przyzwyczajona do smaku czystego alkoholu. - czemu to tak szybko minęło - zrobiła smutną minkę.

- żebyś wiedziała, że jestem biedny! kto mnie przytuli jak będą mi się w nocy śniły? - zapytał z wyrzutem i opróżnił kolejny kieliszek, bo takich rozmów nie był w stanie znieść na trzeźwo, szczególnie kiedy te widoki automatycznie pokazywały mu się przed oczami. - weź mnie nie strasz. - powiedział z obrzydzeniem kiedy spojrzał na tą babeczkę po czym wrócił wzrokiem do morgan - wolałbym oglądać takie widoki. - wskazał na nią. - będziesz teraz płakać nad tym, że już wyjeżdżamy? bo raczej nie najlepiej idzie mi pocieszanie kogokolwiek. - zaznaczył, żeby nie miała wątpliwości.

- na pewno ktoś się znajdzie - pocieszyła go. sama by mogła się z nim poprzytulać, ale na jego nieszczęście do takich rzeczy miała juda. a na jej nieszczęście właśnie tylko do takich ;x skoro jak na razie właściwie nie nadawał się do niczego innego, ech. - nie straszę cię, nie kłam, że ci się nie podobają takie kobiety - zmierzyła go wzrokiem, po czym pochyliła się w jego stronę. - mi możesz powiedzieć - powiedziała cicho, żeby tylko on usłyszał. - jasne, że wolałbyś - roześmiała się, po czym zeskoczyła ze stołka i okręciła się, żeby pokazać mu się w całej okazałości. - tak, będę płakać, a ty musisz mnie pocieszyć - usiadła z powrotem i pokazała na barmana, żeby nalał im kolejnego.

- tak mówisz? - uniósł brew. on też był o tym przekonany, bo kto jak nie on znajdzie sobie odpowiednią panienkę do zapomnienia o tych, które mu nie spasowały. - nawet tak nie mów, morgan. - skrzywił się. - znasz mnie na tyle, żeby doskonale wiedzieć jaki jest mój typ kobiety a nie wymyślać jakiś głupot. - powiedział poważnie, bo takie żarty wcale go nie bawiły. grube laski też go nie bawiły. mało rzeczy go bawiło. zmierzył ją wzrokiem z uśmiechem. zdecydowanie mu się podobała w takiej formie. - muszę? skarbie, ja nic nie muszę. - napił się - na pocieszenie mogę cię ewentualnie klepnąć w tyłek. - wzruszył ramionami bo to jedyna forma pocieszenia, która mu przyszła do głowy.

- tak, wierzę w ciebie - pokiwała głową. james był całkiem fajny, więc czemu miałby sobie kogoś nie znaleźć. sama na niego poleciała, więc była pewna, że znalezienie jakiejś panienki przyjdzie mu z łatwością. - przecież nie wymyślam głupot. nie pamiętasz już jak opisywałeś mi swój ideał kobiety i wyglądała właśnie tak jak te tutaj - powiedziała z poważną miną, ale długo nie wytrzymała, więc się roześmiała. - powinieneś to wykorzystać i zaprosić ją do siebie - szturchnęła go w boczek. - mogę być twoją skrzydłową - nawet wstała i chciała ruszyć w jej kierunku, ale pewnie james ją zatrzymał, więc zaraz sobie znowu usiadła.zachwiała się trochę, bo alkohol już skutecznie zaczął jej zaburzać poczucie równowagi. nie spadła jednak na ziemię, więc tyle dobrze - tylko na klepnięcie w tyłek cię stać? - zapytała zawiedziona.

- jezu morgan, o czym ty mówisz? nie pijesz więcej. - zarządził i wziął jej kieliszek, bo gadała głupoty przez które się wystraszył, że rzeczywiście wyląduje z tą laską w pokoju przez morgan... nigdy nic nie wiadomo co jej do głowy strzeli. zaraz jednak odłożył kieliszek na bar i zamówił dla nich kolejne szoty. - za taką skrzydłową to ja dziękuję. - chwycił ją za rękę, żeby sobie klapnęła spokojnie na dupie i napił się. - stać mnie na o wiele więcej. zastanówmy się na co ciebie stać... - mruknął unosząc brew i zmierzył ją wzrokiem.

- nie możesz mi zabronić - jęknęła i przykleiła się do niego, żeby spróbować zabrać mu jej kieliszek, bo zostało tam jeszcze trochę tequili na dnie. dla niej to było zabawne, bo ona nie musiała się bać tego, że utknie w łóżku z jakimś tłuściochem, bo miała przecież swojego juda. - gardzisz moją pomocą? - zapytała obrażona, krzyżując ręce na wysokości piersi. zaraz jednak rozweseliła się na widok kolejnych szotów. - dobrze wiesz na co mnie stać - uśmiechnęła się, przyglądając mu się. mógł sobie co najwyżej próbować przypomnieć.

- oczywiście, że mogę. jestem starszy, mądrzejszy, bardziej odpowiedzialny i wszystko mogę. - powiedział dumnie i wypiął klatę. chociaż w sumie oprócz tego, że jest straszy to chyba nic nie było prawdą, ale cii.... ona się tego nie musiała obawiać a on i owszem. wiadomo jak ludzie po alkoholu postrzegają innych... trochę się to wszystko zmienia. - w tym wypadku? jak najbardziej. nie chcę, żeby potem jakaś szalona grubaska latała za mną po st. albans - marszczył nosek. - nigdy nie wiadomo jak taka laska zareaguje na chociażby odrobinę zainteresowania ze strony płci przeciwnej. - wzruszył ramionami i się znów napił. miał szalone tempo, ale trudno go było schlać... - teraz? teraz nie wiem na co cię stać, bo minęło zbyt dużo czasu, morgan.... może coś się zmieniło i wypadłąś z formy. - powiedział poważnie, chociaż szczerze wątpił, żeby wypadła z formy.

- nie prawda, chłopcy później dojrzewają - wytknęła mu język i klepnęła go w tą wypiętą klatę. byłoby zabawnie zobaczyć go podrywającego taką brzydulę ulę. chociaż w sumie to pewnie poszła by go uratować i odbiłaby go jej. była dobrą kumpelą i wiedziała, że james na trzeźwo nawet by nie spojrzał na taką, a potem by tego żałował. - a co ci w tym nie pasuje? zamieszkalibyście razem, wzięli ślub i mieli gromadkę uroczych dzieciaczków - klepnęła go w udo z rozbawieniem. lubiła się z nim drażnić i to, że dla niego to wcale nie było zabawne bawiło ją jeszcze bardziej. - wiesz co! - zrobiła zła minę. zaraz się naprawdę na niego obrazi. - ja nigdy nie wypadnę z formy. szkoda tylko, że nie możesz się terazo tym przekonać - poprawiła sobie cycki. teraz była nawet lepsza skoro z judem się nie bzykała i była niewyżyta.

- sądzisz, że przez 25 lat nie zdążyłem dojrzeć? - zapytał ze zdziwieniem. chociaż w sumie śmiało można powiedzieć, że niektórzy faceci i tak nigdy nie dojrzeją.... jej zdecydowanie byłoby zabawnie. james musiałby dużo wypić, żeby coś takiego zrobić. a raczej wejść w taki zakład bo nawet po alkoholu miał dobry gust.... i oczywiście, że by tego żałował. ona też by żałowała jakby przespała się z jakimś paskudnym facetem. tego był pewien. - o czym ty mówisz dziewczyno. - zrobił wielkie oczy. - czy ja wyglądam ci na materiał na ojca? albo w ogóle na faceta, który przychodzi po pracy do domu, żeby zaopiekować się żoną, dziewczyną czy kimś takim? oszalałaś. - powiedział z powagą. chociaż był przekonany, że wie, że nic z tych rzeczy go nie kręciło. a dzieci to już najmniej. - no tak, nie mogę... - mruknął zamyślony i mimochodem pokiział ją po kolanie. - a może to ty powinnaś żałować? - mruknął tajemniczo i się napił w ogóle na nią nie patrząc.

- a zdążyłeś? - popatrzyła na niego z uniesionymi brwiami. dalej sobie z nim żartowała, bo wcale nie uważało go za niedojrzałego. na pewno by żałowała jakby rano obudziła się u boku jakiegoś oblecha. od razu by uciekła jak najdalej od niego i przestała pić, żeby więcej takiego błedu nie popełnić. albo właśnie pić o wiele więcej, żeby zapomnieć o tym co się stało. - jasne, że wyglądasz na wspaniałego ojca i kochającego męża - zarzuciła włosy na jedną stronę. nie wyobrażała sobie go w takiej roli, ale śmiesznie sobie było go takiego wyobrazić. dlatego zaraz się zaśmiała i napiła się. - dobrze wiem, że mówisz tak tylko dlatego, że ci brakuje naszych wspólnych wieczorów - rozejrzała się dookoła czy ich ktoś nie obserwuje. - ale możemy sobie chociaż trochę przypomnieć - wyjęła z kieszeni tablety i zaraz po kryjomu zjadła jedną.

- nie. - roześmiał się, bo on tam się za dojrzałego wcale nie uważał. ale dobrze mu było tak jak było. nie potrzebował przynajmniej za dużo do szczęścia. stawiam na to, ze jednak piłaby więcej.... ale prawdopodobnie zamknięta w pokoju dla bezpieczeństwa xd - ta tequila zdecydowanie poprzestawiała ci w głowie. - powiedział z rozbawieniem i pewnie zamówił od razu teraz całą butelkę, bo nie chciało mu się co chwilę wołać kelnera.... polał im i się napił od razu. james w roli ojca? trzymałby dziecko za jedną nogę do góry nogami i potrząsał, zeby przestało płakać. - mi niczego nie brakuje, widzisz... ciągle mam niezapomniane noce z pięknymi kobietami. - zaśmiał się. - ooh, o wszystkim pomyślałaś. - powiedział z uśmiechem i wziął od niej tabletkę. - to za udany wieczór. - stuknął się z nią kolejnym kieliszkiem.

albo brałaby kogoś ze sobą, kto by jej pilnował i nie dawał jej gadać do żadnego kolesia. oceniałby czy są jedynką czy dziesiątką i tylko ci najlepsi mogliby do niej podchodzić. chociaż raczej też sama nie była zainteresowana takimi osobami i nie wiem jak bardzo musiałaby być narąbana, żeby chociażby pocałować jakiegoś brzydala. - nie prawda - zachichotała, ale rzeczywiście głupawki jej się trzymały przez ten alkohol. - może i udaje ci się poderwać dużo kobiet, ale żadna z pewnością nie są aż tak dobre jak ja - wyprostowała się. miała dość duże poczucie własnej wartości, więc uważała się za dobrą partię. - oczywiście, że pomyślałam. zawsze jestem na wszystko przygotowana - stuknęła się z nim kieliszkiem i się napiła. zaraz jude do niej napisał i zaczął marudzić, więc westchnęła tylko i mu odpisała.

to w sumie też nie byłaby zbyt dobra opcja, bo to co komuś może się wydawać dziesiątką dla niej byłoby o wiele niżej.... no chyba, że znalazłaby kogoś z takim samym gustem. - a skąd możesz to wiedzieć? nie widziałaś jakie kobiety podrywam. - uniósł kącik ust. był przekonany o tym, że podrywa same najlepsze partie. chociaż oczywiście morgan się do nich zaliczała. bez żadnych wątpliwości. - na wszystko? - zaśmiał sie i znów im polał. teraz to nawet on już mocno odczuwał skutki picia ale się nie przejmował. - hej, nie baw się telefonem jak ze mną rozmawiasz. - mruknął zabierając jej komórkę. dobrze, że nie wpadł na pomysł napisania do kogoś...

wyszukałaby zdjęcia i pokazała tej osobie, że tylko takich kolesi ma do niej dopuszczać. ale musiałaby być trzeźwa, żeby czasem też nie zaburzyła sobie wizji. - widziałam cię kiedyś z jedną, która wcale nie była taka urodziwa - uśmiechnęła się. to oczywiste, że morgan uważała się za lepszą i ładniejszą od niej. i wcale nie miała zamiaru tego ukrywać. james musiał wiedzieć co traci. - na wszystko - pokiwała głową, pisząc smsa. zaraz jednak westchnęła, kiedy jej go zabrał. - no weź, to jude. znowu zacznie panikować i wmawiać sobie, że coś mi się stało - wywróciła oczami i sięgnęła w jego stronę, żeby próbować zabrać mu telefon.

jakby była pijana, to w ogóle by to nie miało sensu. - tak? jestem ciekaw kiedy.... coś mi tu kręcisz... - pogroził jej palcem. on nie spotykał się z nieurodziwymi dziewczynami, powinna o tym doskonale wiedzieć. na pewno powtarzał to na każdym kroku. james pewnie doskonale wiedział co traci, ale to nie przez swoją głupotę, tylko przez głupotę morgan, która postanowiła się związać z nieudacznikiem, bo na pewno za takiego miał dżuda, którego ledwo znał. albo tylko z opowiadań, to bardziej prawdopodobne. - ani trochę mnie to nie obchodzi. - powiedział obojętnie. - mieliśmy się dobrze bawić, co wcale nie oznaczało wyciągnijmy telefony i smsujmy. - dodał i polał im kolejny kieliszek. - pij, teraz jesteś ze mną, zapominasz o nim. - machnął ręką jakby to miało spowodować, że zapomni.

- mówię tylko prawdę. pewnie ci teraz głupio się przyznać, ale ja wszystko widziałam, james - dalej upierała się przy swoim. jasne, że wiedziała, że ma wysokie standardy, ale próbować mu to wmówić zawsze mogła. przestraszy się i będzie bardziej uważać xd o tak, zdecydowanie przez jej głupotę, bo przecież jude zupełnie nie był w jej typie. i doskonale o tym wiedziała, ale zakochała się i co zrobić.. - to że jak o nim zapomne, to nie znaczy, że on o mnie. przyjdzie mnie szukać i będzie po zabawie - wzruszyła ramionami, wzdychając. - zróbmy coś fajnego - zmieniła zaraz temat i teraz ona im nalała.

- nie jest mi się głupio przyznać, bo coś kręcisz mała... mam zbyt dobry gust, żeby pokazać się gdzieś z jakimś maszkaronem. - wzruszył ramionami bo był przekonany, że mówi jakieś głupoty, chociaż zaczął się nad tym poważnie zastanawiać bo kto wie do czego był zdolny po zbyt dużej dawce alkoholu. - och słodziaczek. - mruknął poirytowany i oddał jej telefon bo pewnie nie dałaby mu spokoju. po za tym ostatnie czego chciał to taka ciapa kręcąca się po tym barze. i jeszcze w dodatku przy nim, skoro szukałby morgan... - co masz na myśli, mówiąc coś fajnego? chcesz się rozebrać i popilnować ubrania? nie będę protestował. - zaśmiał się i napił, skoro polała.

- nie mówiłam, że była maszkaronem, bo może i nie była taka brzydka, ale do najpiękniejszych nie należała. miałeś o wiele ładniejsze - odgarnęła włosy z ramion. przyglądała mu się jak tak myślał i się roześmiała. chwyciła telefon i dalej coś tam pisała, ale zaraz schowała go, bo zaczął ją irytować jeszcze bardziej. oddaliła się od niego ostatnio przez to, że ją zostawił. - pilnowanie ubrania nie brzmi interesująco - zaśmiała się. zaraz jednak telefon jej znów zawibrował, więc spojrzała na ekran. - myślisz, że my do siebie pasujemy? ja i jude? - oparła się o bar, przyglądając się mu. wzięło ją na poważne rozmowy.

- to żeś powiedziała... - wywrócił oczami. cóż, nie zawsze mógł sypiać z laskami, które wyglądają jak modelki, musiał sobie urozmaicać życie. - dobry wybór. - mrunął kiedy odłożyła telefon i nalał im kolejny kieliszek. na jej pytanie się roześmiał i pokręcił głową. - zdecydowanie nie. - powiedział od razu. - do nikogo nie pasujesz. - wzruszył ramionami. - i to nie dlatego, że nie wiem, jesteś brzydka czy coś... po prostu lubisz być wolna i związki nie są dla ciebie. - wytlumaczył jej jakby byl osobą, która na całym świecie zna ją najlepiej.

przypał, że musiał się ograniczać i brać laski, które nie były aż takie piękne. dobrze, że ona nie miała takich problemów. westchnęła, bo wiedziała, że james ma racje. a przynajmniej tak jej się wydawało po takiej ilości używek, które dzisiaj spożyła. szczególnie, że ostatnio brakowało jej czułości z jej strony, bo przez to, że się spalił nawet nie mogła się do niego poprzytulać. do tego dochodziło to, że nadal bolało ją to, że ją tak zostawił na pastwę losu po strzelaninie. - masz rację - przyznała. - mam wrażenie, że on mnie ogranicza, james - położyła głowę na jego ramieniu.

cóż zrobić. trzeba poszerzać horyzonty. to, że nie wyglądały jak modelki to nie znaczy, że nie miały takiej figury i nie były znośne chociażby z twarzy. w końcu musiał dbać o reputację. jasne, że miał racje. james ma zawsze rację! a przynajmniej tak mu się wydawało. - więc coś z tym zrób. nie pozwól się ograniczać. - powiedział wzruszając lekko ramionami, żeby nie wytrząść jej tej mądrości z głowy i poklepał ją po udzie. - wróć do bycia sobą, on to przełknie. - dodał. z resztą jego kompletnie nie przejmowało to co pomyśli czy poczuje jude.

- próbuje, ale on jest nadal taki sam i nic do niego nie dociera - spojrzała na jego dłoń, którą macał ją po udzie. pewnie już się zrobiła mokra, bo była taka napalona, że nawet taki mały gest tak na nią działał. no dobra, wcale nie. brakowało jej po prostu takiej bliskości, bo z dżudem za bardzo nie mogła poszaleć, bo się bała, że znowu złamie mu penisa. chwilę siedziała zamyślona, ale zaraz się ocknęła. - myślisz, że powinnam to zakończyć? - odkleiła się od niego. zrobiła to tak szybko, że aż się jej zakręciło w głowie, więc się przytrzymała blatu baru, żeby nie zlecieć. spojrzała na niego uważnie.

- no to musisz mu to powiedzieć nie wiem... stanowczo. jak psu, którego się kara za złe zachowanie. - powiedział pierwsze co wpadło mu do głowy. po za tym do niczego innego nie byłby w stanie tego porównać i uważał się za super mądrego, że wpadł na coś takiego. pewnie cały czas ją smyrał delikatnie, bo czemu nie, szczególnie, że go nie odtrącała. - w ogóle nie powinnaś tego zaczynać, jeśli chodzi o moje zdanie. - wzruszył ramionami i przytrzymał ją w talii, żeby nie zleciała przypadkiem z tego krzesła a jak się upewnił, że siedzi już pewnie to polał im znów. nie ma co się oszczędzać to ich ostatni dzień beztroskiej zabawy!