pod ścianą

essie miała zły dzień i pewnie stała tak jak na obrazku przy drzwiach.

a casper wręcz przeciwnie. nie dość, że już z leo wypili morze alkoholu do na dodatek zjarał się w trzy dupy. nie mógł znaleźć essie, a chłopcy postanowili za niego że ma jej poszukać to znalazł tutaj. przytulił ją do siebie i lekko podniósł, żeby ją pocałować w szyję - co się stało? - zapytał zmartwiony.

- nic- mruknęła. pewnie była wkurzona, że casper się już tak nawalił a impreza dopiero się zaczynała. xd- śmierdzi od ciebie alkoholem. - skrzywiła się i odchyliła głowę.

miał nie korzystać z życia? essie faktycznie w porównaniu do ich całej paczki była bardzo sztywna xd jak widać jakimś cudem się dogadywali, może to dlatego, że byli w sobie zakochani ;x - nie przesadzaj, wypiłem może za dużo ale nie jestem kompletnie pijany - próbował się pokrętnie wytłumaczyć - no co jest? - zapytał ponownie.

zdecydowanie była najsztywniejsza ale jej to wcale nie przeszkadzało. pewnie wbiła się tu tylko dlatego, że była z chłopakami. w sensie z leo i casprem i jakoś tak wyszło, że się wkręciła xd - no nic, nie mam ochoty na szalone imprezy. - najwyraźniej właśnie się przekonywała, że nie jest tak wyluzowana jak reszta ludzi tutaj bo inni się świetnie bawili.

przestąpił z nogi na nogę i poprawił spadające mu z nosa okulary. nie wiem dlaczego, ale lee w okularach wygląda strasznie słodko ;x mniejsza z tym. przyglądał się przez chwilę essie - nie rozumiem dlaczego nie możesz się bawić równie dobrze tak jak ja - wcisnął dłonie w kieszenie spodni - znajdź ninę, ona gdzieś tutaj była, rozmawiała z nico z tego co pamiętam. zabierz ją na beer ponga, wypijcie zdrowie bliźniaków. rozluźnij się, co? - zaproponował jej.

- no i co, sądzisz, że to mi poprawi humor? - uniosła brew, bo jakoś jej się to wszystko nie widziało. mogła w ogóle nie przychodzić bo wychodzi na to, że zepsuje imprezę casprowi, wszystkim dookoła a sobie cały dzień. a może miała okres i po prostu miała dość wszystkiego, co też jest całkiem prawdopodobne. - posiedź ze mną. - jęknęła przytulając się do niego.

znając życie miała okres, bo zawsze była normalna. on nawet nie zdaje sobie sprawy, że essie to jest cholernie zaborcza. prawie doprowadziła do rozpadu jego przyjaźni, teraz ma siedzieć z nią na imprezie sam na sam. on chciał się bawić, pośmiać się, pożartować ze swoimi kumplami. tak, powinnaś stanowczo zrobić tak, że essie powinna mu wszystko ogarniczac xddd - no dobrze, posiedzę z tobą też. a potem pójdziemy pograć w ponga, dobra? - zaproponował.

essie ogranicza mu najwyraźniej wszystko i bez mojej wiedzy skoro teraz chciała, żeby z nią siedział i nie szedł do całej reszty xd - no dobra.... - przytaknęła ale niechętnie, bo wolałaby teraz siedzieć w cichym i spokojnym miejscu bez tych wszystkich ludzi, których w sumie pewnie zazwyczaj lubiła ale dzisiaj ją drażnili bo bawili się lepiej od niej.

zamknie go w złotej klatce i będzie płakał za leo, żeby go wypuścił. chociaż nie wiem, może by płakał bardziej za swoją siostrą niż za leo. jeszcze tego nie wiem ;x uśmiechnął się do niej i ujął jej twarz w swoje wielkie dłonie - essie, nie możemy stać tu pod ścianą. przecież mamy wspólnych znajomych, zabaw się. idź też się napij, zjaraj. nie będziemy się pilnować przez cały czas, chyba mi ufasz, nie zrobię nic głupiego - przyrzekł jej. nie zamierzał, to prawda. casper jest wierny, aww. chciałam napisać, że w przeciwieństwie co do niektórych ale to tam xd

i w sumie pewnie nawet nie będzie sobie zdawała spraw z tego, że go tak ogranicza bo dla niej to będzie całkiem oczywiste, że powinien z nią spędzać jak najwięcej czasu xd - nie boję się że zrobisz coś głupiego.. - zmarszczyła brwi, chociaż kto ją tam wie. i z pewnością nie martwiła się, że casper nie będzie wierny xd - nie chcę cię pilnować cały czas. - dodała jeszcze, chociaż wyglądało to w sumie zupełnie inaczej skoro musiał jej szukać po całym mieszkaniu i go tu zatrzymała xd

ona nie ogarnie, a on zacznie się od niej oddalać i znowu będzie drama. raz zakazała mu spotkań z leo, zapewne będzie potem do niego dzwonić jak będzie gdzieś wychodził, będzie mu wysyłać smsy i w ogóle xd dobra drama z tego jest. przyjrzał się je znowu - chodź, idziemy. zagramy w butelkę, będzie zabawnie. napij się drinka, zróbmy coś głupiego, idiotycznego. niech to będzie impreza idealna - zajarał się.

ah te dramy. pewnie się rozstaną w końcu a ona ręki nie wyciągnie pierwsza bo nie będzie w tym widziała swojej winy i nikt jej do tego pewnie nie przekona. smutna historia. westchnęła i przeczesała dłonią włosy. - no dobra... - zgodziła się, ale nie była tak podjarana tym wszystkim jak casper. więc poszła za nim dobrze się bawić. albo udawać, że się dobrze bawi. ktoś inny zacznij ;d

będą do siebie wiecznie wracać i się rozchodzić, bo casper napisałam leo tak łatwo w koncu nie odpuści xd poszli grać w alkochińczyka, joł.

był już zmęczony całym dniem, więc teraz sobie tylko leżał pod ścianą i śpiewał do siebie sam jakąś piosenkę, która akurat leciała.

było widać, że to już koniec imprezy. dużo ludzi zaliczyło zgona na środku mieszkania albo w kiblu, niektórzy się zmyli, jakieś niedobitki próbowały jeszcze pić i tańczyć i nie wiadomo co robić.
- siema matt - przybił mu piąteczkę i się zaśmiał. szybko oparł się o ścianę obok niego, bo też już nie miał siły.

nie chciał nawet myśleć o tym co będzie jutro i kto to będzie musiał sprzątać. był zresztą na to za bardzo pijany. - siemka cody - roześmiał się i przesunął się trochę, żeby mu piąteczkę przybić. - poszło nam świetnie - dalej się śmiał.

to nie oni zorganizowali tę imprezę. organizatorzy powinni sprzątać xd specjalnie uciekną z domu, żeby zostawić wszystko na głowie biednego leosia.
- ani jedna osoba - pokazał mu mały palec u dłoni, żeby podkreślić powagę chwili. zarechotał głupawo. - mam nadzieję, że nie zrobiłeś nic głupiego. - powiedział ten, który chodził w samych gaciach, ubabrany farbą, tortem i pewnie jakimś błotem.

biedny leoś zdradził dzisiaj dwie osoby, więc może mu się należy xd będzie podczas sprzątania miał czas przemyśleć swoje zachowanie. - ani jedna - powtórzył za nim. był w sumie trochę zdziwiony tym, ale najwyraźniej byli bardzo dobrymi aktorami. pomijając fakt, że rzeczywiście trudno ich odróżnić. - chyba nie zrobiłem a ty? - ziewnął.

będzie miał takiego kaca moralnego, że wszystko wysprząta na błysk!
- myślisz, że powinniśmy im powiedzieć? - roześmiał się dziko, myśląc o tym, jak bardzo wszyscy będą zaskoczeni, gdy uświadomią sobie, że zawsze tak bardzo chwalą się tym, że bez problemu ich rozróżniają, a teraz przez cały wieczór bliźniakom udawało się ich wkręcać. to był ich największy wkręt jak do tej pory. zwykle wymieniali się tożsamościami tylko dla chwilowego żartu. - wszystko pod kontrolą. - wzruszył ramionami.

LEO JUZ POKUTUJE KUPUJĄC BILET DO BANGLADESZU ŻEBY NIKT GO NIE ODNALAZŁ, ŻEGNAM. OD POCZĄTKU WIEDZIAŁAM O WKRĘCIE, A WY ROBIŁYŚCIE ZE MNIE GŁUPA!

pewnie tak.
- jak im powiemy to potem nigdy nam nie zaufają i nie będziemy mogli już robić takich żarcików - zamyślił się. z jednej strony chciałby zobaczyć ich reakcję, ale z drugiej może miał rację. chociaż powinni być przyzwyczajeni. - bardzo dobrze - wyciągnął jeszcze raz rękę, żeby mu przybił piąteczkę. - ale dowiedziałem się przy okazji czegoś na swój temat - zaśmiał się.

leo ucieka do bangladeszu, żeby wykręcić się od sprzątania. żal.
- racja. zresztą żadna krzywda się nie stała. z nikim się nie przespałem w twoim imieniu. - zaśmiał się. pewnie myślał, że laseczka od razu się skuma, że to nie ten bliźniak co trzeba, skoro różnili się penisami! byłoby po żarcie! chciał przybić cody'emu piąteczkę, ale nie trafiał już i zamiast tego macał go po twarzy. - taaak? bawiłeś się w podwójnego agenta? - śmiał się dalej.

bardzo żal.
- też się z nikim nie przespałem - zaśmiał się głupkowato. skoro porozumiewali się telepatycznie to na pewno też nie zrobił dlatego, żeby nie rozpoznali ich po penisach. spryciarze. śmiał się dalej jak go macał po twarzy aż w końcu zgarnął jego rękę. - nie, przez przypadek dowiedziałem się, że byłem z wziązku z bridget i że ona uważa, że jestem o nią zazdrosny - zdał mu relację.