cafe rogue

rozlozyl bezradnie rece kiedy dorothy zaczela sie czepiac romy. chcial ja obronic , ale zaraz obydwie uciekly. poszedl na dlugi spacer bo musial to wszystko przemyslec!

stresowala sie tym, ze ted nie odbieral od niej telefonow ani nie odpisywal na wiadomosci wiec musiala sie isc przewietrzyc. dotarla tutaj I czekala na swoja kawe.

przyszła razem z nią. pewnie mama już do nich wydzwaniała setki razy, ojciec do polly, leo też na pewno się denerwował gdzie jest ted. faye z nerwów wypaliła pół paczki papierosów i teraz skubała nerwowo kawałek swojego płaszczyka - nic mu się nie stało, zobaczysz - martwiła się o brata. pewnie z tyłu głowy o nico też, ale bardziej o brata niż o swojego byłego.

w takich okolicznosciach polly nawet pozwolila jej palic. sama by z checia to zrobila, ale musiala dawac dobry przyklad rodzenstwu. - wiem - usmiechnela sie probujac ukryc, ze miala najgorsze mysli I panikowala w srodku. - pewnie mu sie rozladowal telefon - probowala siebie sama przekonac.

- albo po prostu wiatr pozrywał wszystkie linie i nie ma zasięgu i trzeba je naprawić. zobaczysz, polly, wszyscy tam są bezpieczni - zapewniała ją dalej, chociaż sama nie wiedziała jak ma uspokoić siebie, mamę i siostrę - wasz tata dzwonił dzisiaj do mnie - powiedziała cicho - powiedział, że chce przyjechać do nas. znaczy do ciebie - poprawiła się od razu - nie mogę mu tego zabronić. ale mama z leo też przyjadą... - to będzie dopiero spotkanie na szczycie xd

- tak, na pewno tak sie stalo - pokiwala glowa. tez byl odpowiedzialny wiec nie olal by wszystkich bez dobrego powodu. co tylko sprawialo, ze denerwowala sie jeszcze bardziej. - och.. - zdziwila sie, ze ojciec dzwonil do faye, a nie do niej. wolala sie o wszystkim dowiadywac pierwsza! - nie mam teraz glowy na takie spotkania - powiedziala niezadowolona. jeszcze nie pogodzila sie z tym, ze stracila szanse u rivera, a ciagle pojawialy sie inne stresujace sytuacje.

- na to nie mam wpływu polly. mój tata też się przejmuje tym co się dzieje z tedem - mruknęła trochę wycofana, bo wiedziała, że nie podoba się jej ten pomysł - dzwonił do mnie bo byłam u niego na szybkim wybieraniu, poza tym do ciebie nie mógł się dodzwonić bo w tym czasie rozmawiałaś z mamą - dodała szybko - więc, nie mamy wyboru, że będzie mama, twój tata i mój tata - objęła się rękoma w talii - polly - jęknęła i przytuliła się do jej ramienia.

- swietnie. martwic sie tez mogli u siebie - mruknela pod nosem. wziela wdech zeby sie uspokoic I nie wyrzywac na faye, ktora nie byla niczemu winna. - to nic, dobrze ze bedziemy razem - usmiechnela sie starajac sie myslec pozytywnie. - tak? - pogladzila ja po wlosach kiedy sie do niej przytulila.

- nic, kocham cię i jesteś najlepszą siostrą na świecie, wiesz? - pocałowała ją w skroń kiedy tak stały do siebie przytulone - na pewno będzie dziwnie między twoim ojcem a moim ojcem, ale mama powiedziała, że spróbuje ich stonować. obiecała mi to - zapewniła ją - martwią się o nas. o ciebie, o mnie, o teda. kochają nas - westchnęła cicho.

usmiechnela sie slyszac mile slowa. - no juz, bo sie wzrusze - zasmiala sie I szturnela ja w bok. - badzmy dobrej mysli, jesli mama uwaza, ze jej sie to uda to tak bedzie - chwycila ich zamowienie I podala kubek faye. - wiem, moze takie spotkanie nam dobrze zrobi - chciala w to uwierzyc.

- musi nam pomóc, nie widzę innego rozwiązania. mama się bardzo o nas boi, więc wcale się jej nie dziwię, że przyjdzie z moim tatą a jeszcze dołączy do nas wasz tata - podrapała się po policzku i wzięła od niej kubek z kawą - wszyscy przeżyją i wrócą do nas cali i zdrowi a my będziemy tylko wspominać to jak zły sen - napiła się kawy - ciekawe do której z nas zadzwoni jako pierwszej - zachichotała nerwowo.

- masz racje - przyznala. - najlepiej zeby byla to grupowa konwersacja - zasmiala sie. uwazala, ze powinna byc pierwsza skoro jest najstarsza. obrazi sie jak tak nie bedzie xd zmienily temat I poszly sie jeszcze gdzies przejsc.

umowila sie tu z peggy. przyszla wczesniej wiec wykorzystala ten czas produktywnie i pisala cos na laptopie.

- czesc, jeszcze chwila - odpowiedziala nie podnoszac na nia wzroku. dokonczyla szybko paragraf, ktory pisala i zamknela laptopa. nie bala sie, ze ja urazi bo wiedziala, ze sie rozumieja w tych sprawach. usmiechnela sie. - maja tu dobre nowe ciasto - postukala palcem w menu pokazujac jej o czym mowila.

wow! pewnie dlatego, ze ruby nie polecalaby jej niczego jesli uwazalaby, ze nie jest tego warte wedlug jej standardow. - kawa - pokiwala glowa. swoja juz wypila, ale kolejna nie zaszkodzi. i tak nie sypia dobrze w nocy. - jak pierwszy tydzien po wycieczce? - dopila kawe.

to bylo niechcacy xd takie by jej na pewno nie polecila. i ostrzeglaby ja jesli kiedykolwiek by wyladowaly u dani w domu. albo w sumie moze by im dala sie tym najesc zeby je zmulilo i zeby mogla uciec do andersona xd
- dobrze, ze ma ciebie - zasmiala sie. nie lubila za bardzo jacka wiec uwazala, ze peggy jest od niego lepsza w kazdym aspekcie. to ona powinna byc przewodniczaca! westchnela kiedy peggy wspomniala o plotkach. - tak - odpowiedziala, ale nie wygladala na zbyt przejeta. - ostatnio spotkalam ta cala celeste, to bylo dziwne - schowala laptopa do torby zeby zrobic wiecej miejsca.

z dani by bylo trudno, ale moze jakby sie postarala to by jej sie udalo xd zamienilaby jej ciastka.
- to prawda - zgodzila sie z nia w pelni w to wierzac. hehe pamietam ze byli eksami! tym bardziej bedzie zawiedziona, ze peggy zaczela go lubic. - tak? - zdziwila sie. moze to i dobrze, ale w zyciu by nie pomyslala, ze peggy i jack az tak dobrze sie zaczna dogadywac. - nie wiem, byla calkiem mila - wzruszyla sie ramionami. - zanim sie przedstawila - dodala zeby peggy nie myslala, ze nie ma nic przeciwko rozmowie z dziewczyna, ktora podrywa jej chlopaka.

ruby sie sie musiala bardzie nameczyc zeby ja przechytrzyc.
haha ruby by nie wiedziala co odpowiedziec xd
- nie wiem, jack nie jest przyjemna osoba - mowila to z wlasnego doswiadczenia. coraz bardziej sie zaczela martwic tym, ze peggy coraz bardziej sie do niego przekonywala. - nie to nie bedzie konieczne - moze troche miala nadzieje, ze celeste tak latwo nie zostawi arnolda zeby ona miala wymowke do spotykania sie z andersonem.

szkoda ze on sie tak nie staral!
- moze nie kiedy sie spotykalismy - przyznala bo nie znala prawdziwego powodu dlaczego peggy sie tak interesowala. rowniez nic nie mowila kiedy kelnerka byla przy ich stoliku. - szczerze.. - zastanawiala sie czy powinna udawac, ze swietnie jej sie uklada z arnoldem czy powiedziec jej prawde. czula ze z nia moze byc bardziej szczera niz z dani. - od czasu kiedy spotkalismy sie z dani zrobilo sie dziwnie - zdradzila jej. wszystko jej wina xd