martha i ciotka

przyszła do przyjaciółki i naciskała na dzwonek tak długo aż martha jej otworzy.

ciekawe czy jej ciotka była na tyle łaskawa, żeby otworzyć czy nie. bo marcie się niezbyt chciało. ale musiała podnieść swoje ładne cztery litery. wstała więc i otworzyła, niech chloe zna łaskę pana. - o to ty, siema, właź - zaprosiła dziewczynę do środka.

sama sobie zrobiła łaskę, bo inaczej chloe dzwoniłaby tak długo, że marcie i ciotce dźwięczałoby to w uszach przez kilka dni.
- no i?... odezwał się?! - weszła od razu jak do siebie i rozwaliła się na kanapie. chloe uwielbiała ploteczki i aktualnie jej całym życiem było to, że martha spotkała księcia. ten ciągle jeszcze jej nie wezwał do siebie i chloe czekała jak na szpilkach na jakąś akcję!

zmarszczyła nosek. zapomniała, że książe w ogóle ma ją wezwać do siebie. miała nadzieję, że jednak tego nie zrobi, ale zapewne zrobi. naczytała się o nim samych najgorszych rzeczy, a to że bawidamek, a to że go narzeczona rzuciła, a to że ciągle zmienia dziewczyny jak rękawiczki. ona była wolnym duchem, uwielbiała się sprzedawać za kasę no ale żeby księciowi! i co, planował ją zamknąć w wieży, czy jak? - ale kto się odezwał, o co chodzi? - wyciągnęła z barku alkohol i rozlała im do kieliszków. - a ten - pacnęła się w czoło. - nie, nie odzywał się. to jest meeeeega dziwna schiza mówię ci chloe - wypiła coś z kieliszka duszkiem.

- zaczynam podejrzewać, że go sobie wymyśliłaś. jaki masz dowód, że go spotkałaś? schizę to masz ty. - stwierdziła. martha nie miała żadnej kopii kontraktu ani nic takiego co mogłoby zainteresować chloe. to znaczy ogólnie cała akcja bardzo interesowała chloe, bo martha miewała już różne smakowite kąski, o których przyjaciółka lubiła słuchać, ale jeszcze żaden książę się nie zdarzył. lancaster jarała się ważniakami i celebrytami. jeśli martha go nie chce, to chloe go sobie weźmie!... o ile jest prawdziwy.

- czekaj czekaj, mam tutaj kontakt do tego jego całego przydupasa, który zafunduje mi kieckę, fryzjera, kosmetyczkę i takie tam jak będę już jechała do gabriela - wygrzebała z dna torebki wizytówkę, ale schowała ją z powrotem, bo nie chciała żeby jej kumpela odbiła księcia. nie ma takiego zabierania facetów. - to jest potomek burbonów z tego co pamiętam, gabriel... nie pamiętam całego środka, ale pamiętam nazwisko. ale powiedz mi, chloe, tak szczerze... czy ja jestem jakaś pojebana czy co? bo wygląda na to że ten koleś mnie kupi - walneła się na kanapę i westchnęła.

- ej! nawet nie zdążyłam popatrzeć. coś kręcisz. to była na pewno zwykła wizytówka twojej fryzjerki. - prychnęła niezadowolona, że martha wcale nie pokazała jej dowodu! tak to chloe też mogłaby rozpowiadać innym, że zaczepił ją książę i pokazywać udawane dowody i wysyłać sama do siebie kwiaty. teraz żałowała, że wcale tego nie robiła, bo na pewno wszyscy by jej zazdrościli. tak jak chloe zazdrościła marcie! - gabriel burbon... - wymamrotała, wystukując jego nazwisko w telefonie. musiała od razu wszystkiego się o nim dowiedzieć. - tak, jesteś pojebana, ale nie dlatego, że ktoś chce cię kupić. - zarechotała z miłością i upiła cokolwiek miały w kieliszkach. - powinnaś się cieszyć, że to nie jest jakiś stary obleśny dziad. - dodała i skrzywiła się, bo skoro martha sama się sprzedawała, to nie powinna narzekać na takie propozycje! wlepiła wzrok w ekran i przescrollowała parę pierwszych nagłówków. - ja pierdolę, to ten koleś? tu jest artykuł sprzed dwóch tygodni, w którym jest napisane, że narzeczona go zostawiła, a ślub miał się odbyć za trzy tygodnie. - klikała dalej. - kurwa, większość tych artykułów jest po hiszpańsku. - mamrotała bardziej do siebie, ale już włączył się w niej detektyw i zaraz będzie wszystko wiedziała o gabrielu.

- tak wiem wiem, też to czytałam. narzeczona go zostawiła, a widziałaś te laski z którym się prowadza? wszędzie są jego zdjęcia z jakimiś dupami! nie ma co, ale księciunio z niego niezły - zaśmiała się. sama nie wiedziała czy gabriel to dobra partia czy zła, skoro ona sama dawała dupy komu popadnie, gdzie popadnie i jeszcze brała za to spore pieniądze. dolała im alkoholu, wypiła ponownie duszkiem i polała ponownie. - wiesz, generalnie podałam mu swoją cenę, on się zgodził, z resztą wszystko mu było jedno. tyle, że ja nie czuję się ładna w porównaniu to tych wszystkich księżniczek jego! same wysokie, piękne szczupłe blondynki. nie wiem co on we mnie do cholery widzi. nawet nie wiem na czym to będzie polegało! zamknie mnie w wieży i otoczy smokiem, czy będę miała wolną rękę co do ruchania się z kim popadnie? czy będę musiała tylko z nim? - rzuciła pytaniami i zapaliła papierosa.

- to są jakieś hiszpańskie celebrytki... o, a to jest ta księżniczka monako, która mieszka w st. albans. - przeglądała kolejne zdjęcia pokazując niektóre marcie i już poznawała wszystkie laski księcia, chociaż oczywiście ani on ani one nie istniały w jej życiu jeszcze parę dni temu. - powiedz, że podałaś taką cenę, że nie będziesz musiała nic robić do końca życia i sama sobie wybudujesz diamentowy pałac? - to była bardzo ważna kwestia, no ale skoro martha już się wyceniała komuś z królewskiej rodziny, to chyba nie dawała mu żadnej promocji. - a co ja, twoja asystentka? skąd ja mam wiedzieć. - też się napiła. - powinnaś spisać jakieś swoje warunki. wiesz, żeby jak cię zamknie w wieży, to żeby codziennie przynosili ci trufle i masowali stopy. - wymyślała. ona by tak zrobiła! popatrzyła znowu na jego zdjęcia. - cholera, ale jest smakowity. może chciałby mnie kupić do kolekcji? siedziałybyśmy razem w wieży, byłoby zajebiście. - zaśmiała się.

- chloe, myślisz, że ich wszystkich nie widziałam, no proszę cię - wywróciła oczami. niestety, ale widziała, wszystkie co do jednej. były prześliczne, przebogate, przeszczupłe. a ona była kurduplem na szpilkach, która ledwie sięgała gabrielowi do ramienia. ledwo ją było w ogóle widać. nie miała super długich nóg, nie była typową pięknością. jedyne co miała, to niewyparzony język i zdolność przekonywania ludzi do jej racji. skoro chciała zostać panią od pijaru. wywróciła oczami na jej głupie uwagi. - pewnie, że podałam mu taką cenę, że do końca życia jestem ustawiona. nie jestem taka głupia, chloe! - walnęła ją lekko w ramię. - przecież jak mnie zobaczą z nim na mieście to go wyśmieją... - zaśmiała się sama do siebie. - dobra, my tu gadu gadu, a on nawet nie raczył wysłać do mnie tego swojego frajera! ani nic takiego! znaku życia nie daje! - pokręciła głową z dezaprobatą.

- nic mi nie wysyłałaś! - obruszyła się, bo halo, jak martha mogła nie podzielić się z nią wszystkimi plotkami o osobach, których chloe nie znała?! powinna wiedzieć jakie to dla niej ważne. no i najwyraźniej martha nie doceniała samej siebie (a pozowała na taką przebojową!) skoro nie wiedziała co gabriel w niej widzi. najwyraźniej coś w niej dostrzegł skoro był gotów wydać sporo pieniążków, żeby zaklepać ją dla siebie. - myślisz, że ile ma takich dziewczyn? jedną na każdy dzień tygodnia? musisz poczekać na swoją kolej. - zaśmiała się. z jednej strony chciała, żeby książę się odezwał do marthy i żeby ta wszystko jej potem opowiadała, ale z drugiej strony nieładnie jej zazdrościła i trochę liczyła na to, że jednak żaden książę nie będzie się nią interesował i wrócą do porządku dziennego.

- no ale jak miałam ci wysyłać, jak to sama możesz znaleźć w internecie! ja sama tej samej nocy jeszcze wystalkowałam go dosłownie wszędzie gdzie się dało. musiałam wiedzieć ile ma lat, skąd pochodzi, z kim był, z kim go widywano, gdzie go widywano, no i oczywiście czy ma kupę kasy. to jest priorytet. szkoda, że nie było jego nagich zdjęć nigdzie, bo bym sobie na niego popatrzyła. ale może na żywo mi się uda jak dobrze pójdzie to ci oczywiście wszystko opowiem - uśmiechnęła się do przyjaciółki - ciekawe czy ma dużego... bo wygląda na takiego co ma dużego i umie zadowolić kobietę - zgasiła niedopałek wypalonego papierosa i poprawiła się na kanapie. - on to może mieć jedną dziennie, to prawda. w poniedziałek brunetka, w niedzielę ruda. cała feeria barw zapewne się tam przewija u niego w łóżku - zaśmiała się.

- musisz wtedy zrobić zdjęcia ukradkiem. na przykład jak będzie pod prysznicem. obiecuję, że nikomu nie pokażę! - wymyśliła. oczywiście nie było sensu wierzyć w jej obietnice, bo na pewno przy pierwszej okazji wszystkim w internecie pokazałaby książęcego kutasa. - raczej ma małego i sobie rekompensuje. - pokazała znowu jakąś fotkę w błyszczącym garniturze. - w takim razie będzie u niego miejsce dla egzotycznej piękności jak ja. - wskazała na samą siebie, dalej próbując się wkręcić do kontraktu marthy. - ej, a on będzie królem??? - przyszło jej do głowy, ale nie pytała marthy, tylko wujka google i zaraz znała już odpowiedź i mina jej zrzedła. - nudy! byłby fajniejszy jakby miał zostać królem. pokazaliby cię w hiszpańskiej wersji the crown. - już obmyślała karierę marthy jako słynnej królewskiej kochanki.

rozłożyła ręce - no co ja na to poradzę, że nie będzie królem. mnie to jakoś nie przeszkadza. byleby ten kontrakt był jakiś w miarę logiczny a nie taki jakiś bez sensu. i tak i tak to będzie jedna wielka bujda na resorach, wielkiej miłości to z jego strony nie oczekuję, najważniejsze, że hajsiwo mi będzie się zgadzało - uśmiechnęła się do siebie. zawsze chciała być obrzydliwie bogata i stać na świeczniku. - ej, ale tak naprawdę to zobacz, jestem mu bardzo przydatna, on ma problem z prasą, ja studiuję public relations, będę jego rzecznikiem prasowym a przy okazji laską której płaci za pukanie. żyć nie umierać - klasnęła na koniec w dłonie. - małego, a to z małym też się da żyć. będzie więcej obskakiwania, ale kij tam, damy radę. nie takie rzeczy się w łóżku robiło - przekonywała samą siebie. - ale ej, to znaczy że w ogóle zmienię nazwisko! - przypomniała sobie nagle.

- też chcę takie życie! czy on ma jakiegoś sexy brata? - słuchała ją piąte przez dziesiąte, bo bardziej skupiała się na własnych przemyśleniach i stalkowaniu księcia w internecie. póki co tylko gdybały, a wiadomo, że chloe najbardziej będą interesowały pikantne szczegóły ze schadzek przyjaciółki z księciem. na ten moment były dwiema wstawionymi wariatkami, które nie wiedzą o czym mówią xd - po co próbujesz jeszcze być przydatna i znajdować sobie zajęcie. nie będzie ci płacił za pracę... no, przynajmniej nie taką. - zauważyła. - stara, najpierw to ja chcę zobaczyć brylant - odparła poważnym tonem. trzeba mieć swoje priorytety!

- oj brylant brylant, będę miała taki jaki chcę! zobaczysz, wybiorę sobie największy, najdroższy i będę nim świecić ci po oczach. ale nie martw się, o tobie nie zapomnę, odpalę ci jakiś kawałek tego co mi będzie płacił. będzie mi płacić za kij w sumie to, seks, bycie jego pseudo żoną, no nie mam pojęcia. chciałabym żeby w końcu cholera jasna do mnie się odezwał, wiedziałabym na czym stoję i czy mam już zakładać pas cnoty czy nie - zaśmiała się. nie chciałaby rezygnować z takiego trybu życia jak teraz, ale może jednak dla niego warto? - jezu, chloe, wygoogluj sobie czy ma rodzeństwo, bo ja już sama się w tej całej historii zgubiłam - schowała twarz w poduszkę.

- powinnaś teraz korzystać i ruchać kogo popadnie, bo jak się do ciebie odezwie to skończą się hulanki i swawole. - stwierdziła. dopowiadały sobie już historie do tego spotkania z gabrielem i nakręcały się nie mając pojęcia co książę zamierza. była w tym swego rodzaju słodka tortura. - mówiłaś, że już wszystko o nim wygooglowałaś. - przypomniała jej i oczywiście zaraz już obczaiła jego rodzinę na wikipedii. miał tylko młodszą siostrę, więc nie była to informacja warta uwagi. - będziesz księżniczką, a marudzisz jakbyś miała zostać mormonką. polej jeszcze, bo nie mogę tego słuchać. - zamachała pustym kieliszkiem. nagle wstała. - nie mogę tu siedzieć bezczynnie jak ty czekasz na wiadomość od księcia! ja też chcę czekać na wiadomość od księcia! wychodzimy! - zarządziła i martha musiała z nią bez gadania iść do klubu, ale pewnie nie narzekała. oczywiście żadnego księcia tam nie spotkały, ale i tak znalazły sobie towarzyszy na noc.

znając życie gabriel wcale nie będzie chciał z nią sypiać, tylko każe jej podpisać jakieś papiery, da jej wolną rękę i za chwilę szybki rozwód o ile dojdzie do jakiegokolwiek małżeństwa. tak będzie, bo coś wyczuwam i marta również jakiś plot twist. tak było, ale był fun i bawiły się świetnie w swoim towarzystwie całą noc.

siedziały u marthy i upijały się różowym ginem! dodatkowo sabrina przyniosła zestaw do szydełkowania i tak oto na białym płótnie wyszywała kamasutrę słuchając narzekań marthy.

narzekań marty? martha nie miała na co narzekać, chyba, że na tą głupią sukę viktorię, która ostatnio ją pobiła! przynajmniej tak uważała marta. ale ona miała poprzestawiane najwyraźniej w głowie. dobrze, że ciotki dzisiaj nie było w domu to miały spokój. napiła się ginu, obserwując co robi sabrina - powiem ci, całkiem niezły ten gin - poprawiła się na kanapie - co tam w ogóle, opowiadaj - klepnęła ją w ramię.

pewnie na to właśnie narzekała i do tego się odnosiłam! ciągle uważam że nowa martha ma dziwne usta xd - wszystko co różowe jest zawsze lepsze - zaśmiała sie przyglądając różowemu płynowi w swojej szklance - wyglądasz odjazdowo - wskazała na jej ślady po bójce i dalej zajęła sie wyszywaniem, szalona xd - a co ma być? - zaśmiała się - dawno nie wylądowałam z nikim w łóżku - pożaliła się. musiała iść kogoś wyrwać, bo bez odpowiedniej ilości seksu możliwe że mogła oszaleć.

pfff... a mnie się podobają i koniec. xd - co nie? ale tamta wygląda dużo gorzej ode mnie. to było ekscytujące doświadczenie ale przez to mam dożywotni zakaz wstępu do tamtego klubu. no cóż, bywa i tak - rozłożyła bezradnie ręce. czuła się już lepiej, jednak nie do końca kryształowo, bo siniaki sprawiały że nie mogła spać wygodnie na poduszce - ja za to mam odwrotnie. nareszcie mam tyle seksu ile tylko chcę - przeciągnęła się - jak chcesz, mogę ci opchnąć gabriela, nadal mam do niego numer - zażartowała.

okej xd - w porządku, pomalujemy ci włosy na blond i spokojnie będziesz mogła tam wejść - przymierzyła swoje jaśniejsze włosy do włosów marty - nawet by ci pasowały - stwierdziła - och tak? - oparła podbródek na dłoni - marcus wyrabia w zaspokajaniu cie? - dopytała będąc wyraźnie zaciekawioną - nie dzieki - wrociła do szydełkowania - wolę sama wybierać swoje cele. pewnie po prostu gabriel jej się nie podobał!

narzekasz xd - musiałabym włożyć chyba perukę, ale to się na pewno da załatwić! tylko musiałabym sobie jakąś kupić. i ubrać się bym musiała nie w swoim stylu, tylko bardziej stonowanie - jej styl to sprzedajna zdzira, więc no cóż, musiała by chyba ubrać spodnie czy coś. poprawiła włosy - i to jeszcze jaaak - rozmarzyła się - robimy wszystko to co mi się zamarzy i jemu. a że jest młodszy i niewyżyty no to sama wiesz jak jest - napiła się znowu - dobra dobra. skoro tak mówisz. ale faktycznie, niekoniecznie byś pasowała do niego - westchnęła. ona też do niego nie pasowała. ale wyszlo jak wyszlo.