ośrodek kultury

po pierwsze: jeśli myślisz, że jo wymyśliła normalną randkę to się mylisz.
po drugie: tiffany będzie potem szpiegować theo ;x
siedzieli więc w jednej z sal domu kultury, miała tu wtyki i dostała klucze! pewnie jakiejś dla szachistów, co mogłoby sie wydawać najnudniejszym miejscem świata, ale wcale tak nie było! jo załatwiła dobre wino i fancy przekąski w stylu koreczków czy minikanapeczek! siedzieli teraz przy jednym z rozłożonych stolików i pili różowe wino - byłeś tutaj kiedyś? - zapytała.

pozdrawiam tiffy.
nie było aż tak źle, chociaż liczył na to, że to on wszystko tutaj ogarnie. było nawet miło! pomyślał, że mylił się co do samej jo, ale znając życie to będzie jednorazowa taka przygoda. napił się łyka wina. - wiesz co, nie mam czasu na bywanie w takich ośrodkach. większość mojego czasu pochłania moja praca i moje studia. rozumiem, że ty za to regularnie tu bywasz? - zapytał łapiąc koreczka.

taki plan uknułyśmy xd
jo nawet mu nie pozwoliła niczego ogarnąć, pewnie czuł sie bezużytecznie xd nie lubiła chodzić do fancy knajp dlatego ukryli się tutaj! - i dziewczyny - wytknęła mu od razu, ale bez większego wyrzutu. na pewno nie takiego jak ostatnio! - bywam - potwierdziła - pomagam tutaj przy paru rzeczach - napiła się wina - na przykład przy bingo dla seniorów, jodze (była giętka, dodatkowy atut!), samoobronie dla kobiet i klubie szachowym - była aktywistką z powołania najwyraźniej i dobrze organizowała sobie czas!

ale po co w ogóle go będzie szpiegować???
pewnie, że tak! nigdy kobieta za niego niczego nie ogarniała, a tu proszę bardzo, jo zrobiła dosłownie wszystko. przeczesał palcami grzywę. - niech ci będzie, że dziewczynami. chociaż nimi to się zajmuję w weekendy, bo nauka na studiach jest piekielnie pochłaniająca - wzruszył ramionami. studiował w końcu fizykę, ogrom wiedzy dzień w dzień był mu przekazywany. - o, proszę bardzo, to fajnie. a że tak zapytam, co studiujesz w takim razie, że na to wszystko masz czas? - napił się znowu wina.

żeby sprawdzić czy stał się lepszym człowiekiem i czy dalej wyrywa przypadkowe dupy. nie czytałaś tej gry!?!?!?!??!!?
chociaż w tym aspekcie jo go miło zaskoczyła xd bo pewnie w innych była okrutnie irytująca. szczególnie jak mu wytykała różne rzeczy.
- mikrobiologia - pochwaliła się, choć nie mówiła że ma rok w plecy - a czy ty mi się chwaliłeś jakiż to bardzo pochłaniający kierunek studiujesz? - nawet jeśli to jo była ostatnio pijana i nie pamiętała!

nie? xd przecież jedna randka go nie zmieni xddd
nie, nawet jej nie mówił co studiuje, nie mieli w ogóle okazji na ten temat porozmawiać. w końcu rozmawiali dwa razy w życiu a teraz trzeci. - o szacun, mikrobiologia jest trudna. ja studiuję fizykę. od kiedy pamiętam uwielbiałem takie rzeczy. liczyć, mierzyć, dowodzić. matma i fizyka nigdy nie miały przede mną żadnych tajemnic - uśmiechnął się nawet do niej. - a w ogóle jesteś stąd? - zapytał.

wszyscy o tym wiedzą, ale dziewczyny myślą że mają magiczną moc. daj im pofantazjować xd
nie pamiętałam, więc wolałam się zabezpieczyć - będziesz odkrywał tajemnice wszechświata? - spojrzała na niego dolewając im wina - czyli oboje jesteśmy w drużynie kierunki ścisłe, ekstra - wystawiła w jego kierunku dłoń żeby przybił jej piąteczkę - stąd? nie - zaśmiała się nie zdradzając nic więcej - ale ty też nie jesteś stąd - trafnie zaobserwowała. nie słychać u niego było brytyjskiego akcentu!

xddd brawo one
przybił z nią piąteczkę i szeroko się do niej uśmiechnął. - tak, nauki ścisłe rządzą - przyznał jej racje, bo czemu by nie. pomyślał, że fajna by z niej była kumpela do picia wina i rozmawiania o studiach, ale nic więcej. jo nie była dla niego. nie zmieni jego świata. no chyba, że zmieni xd - nie, też nie jestem stąd. pochodzę z kanady, wychowywałem się tam razem z moimi trzema siostrami. a tu przyjechałem kiedyś na wymianę studencką i już zostałem - wziął kolejnego koreczka.

były pomysłowe!
jak się okazało, że theo nie jest taki głupi na jakiego wygląda (a obstawiała że jeśli coś studiuje to coś bardzo nieangażującego typu filozofia, czy kulturoznawstwo) to stwierdziła, że nawet mogłaby go polubić! nie żeby nagle poczuła, że mógł być boyfriend material, ale na pewno cieplej będzie się o nim wyrażać! - masz trzy siostry? nie wierzę - zaśmiała się biorąc kolejny łyk wina. rozejrzała się po sali i nagle wpadła na genialny pomysł - potrafisz grać w szachy? - w jej głowie to był genialny pomysł xd

bardzo xd
wiadomo, że pozory mylą! on też miał o niej mylne zdanie, bo uważał ją za lekkoducha, który tylko chodzi z głową w chmurach a tu jednak proszę bardzo. coś dziewczyna jednak potrafiła. na pewno zyskała w jego oczach. - ta, trzy siostry. wszystkie mocno zakręcone i wszystkie średnio ogarnięte. znaczy, wybacz, że mam takie zdanie o nich, ale tak jest. ciągle coś z nimi jest nie tak - uśmiechnął się do siebie. - w szachy? no umiem, a co? - zapytał.

jo była lekkoduchem, ale była też superogarnięta. taka bardziej rozrywkowa wersja peggy chciałoby się rzec!
- a ty byłeś ich kochanym starszym braciszkiem, który musiał je ogarniać? - uniosła brew. ona też miała starszego brata, więc doskonale wiedziała jak to jest być młodszą siostrą i jak to jest być uważaną za nieogarniętą - jak to co? gramy, to będzie ciekawy pojedynek - zaraz chwyciła jeden zestaw szachów i zaczęła rozkładać. chwyciła białą i czarną figurę, po czym wyciągnęła w jego stronę zaciśnięte dłonie, gdzie były figury - wybieraj - zarządziła.

nie istnieje nic takiego jak bardziej rozrywkowa wersja Peggy xdddddd
- tak dokładnie, żebyś wiedziała. jestem od nich wszystkich straszy, dlatego też musiałem dziewczyny pilnować. z resztą, rodzice mi kazali. a ja chciałem być dobrym braciszkiem. kocham te trzy diablice jak cholera - pokiwał głową. - dobra, wszystko jedno, wezmę czarne - wziął jednego pionka i ogarniał całą sytuację. - dlaczego chcesz grać ze mną w szachy? zakładamy się o coś? - zapytał.

pewnie nikt tego tak nie nazwał xdd
- znam to - odparła kiedy tak opowiadał o siostrach - sama mam starszego brata więc jestem w stanie postawić się w ich sytuacji - już nawet nie chciała dopowiadać że czasami te młodsze siostry okazują się bardziej ogarnięte niż starsi braciszkowie. może to wpłynęłoby na ego theo, kto wie!
kiedy rozłożyła wszystkie figury na szachownicy zerknęła na chłopaka - białe zaczynają - i ruszyła jako pierwsza - może to moja gra wstępna? - odparła zadziornie unosząc brew ku górze - czy masz jakąś konkretną propozycję, która chodzi ci po głowie co do zakładu? - bo skoro o to pytał to musiał mieć!

Peggy to wcielenie zła ;x i niszczy siostrze życie xd
pokręcił zaprzeczając głową - nie mam żadnego pomysłu na zakład. myślałem, że ty masz - zauważył i skończył wino ze swojego kieliszka. - hmm, starsi bracia są super przyjaciółmi zawsze dla sióstr - roześmiał się. - dobra, to grajmy bez żadnego zakładu, co ty na to jo? - zignorował tekst o grze wstępnej. po co dyskutować o czymś, co i tak nie będzie miało tutaj miejsca.

siostrze, patrickowi, martiemu!
ech, nie dał się prowokować jo. był mądrym chłopakiem jednak. jo się nie spodziewała takiego oporu. myślała, że skoro wyrywał laski na prawo i lewo to i tym razem spróbuje ją poderwać, ale był odporny - okej, niech tak będzie - pokiwała głową i skupiła się na graniu. była w tym na prawdę wytrwała i widać było że lubiła rywalizować, ale koniec końców przegrała więc theo na pewno mógł dostrzec jej niezadowolenie na twarzy - liczę na rewanż! - wskazała na niego palcem - nie daruję ci - zaśmiała się. po tej partyjce dokończyli wino i zaczęli się zbierać. theo był taki miły że przynajmniej ją odprowadził!

przyszły tu na jakiś niskobudżetowy spektakl wystawiany przez studentów.
- cóż, to było interesujące - skomentowała kiedy już się skończyło i chciała w ładny sposob powiedzieć, że to byla szmira.

ruby nie byla zbyt chetna na takie wycieczki, ale dala sie wyciagnac.
- tak.. - westchnela. - moze umowmy sie, ze nastepnym razem pojdziemy po prostu do kina - poprosila ja. nie bylaby w stanie czesciej przychodzic na takie wystepy.

a jak anderson stawiał to jeździła z dani do teatru w londynie pfpf xd no dobra, nie było co porównywać superprodukcji z west endu ze studenckim spektaklem.
- ale to nie to samo co obcowanie z żywą sztuką. - zaśmiała się. annie była artystką i chodziła na takie rzeczy mimo że rozsądek podpowiadał jej co innego. - wyobrażasz sobie, że prawie w tym wystąpiłam? byłabym tą dziewczyną śpiewającą w klatce. dobrze, że nie miałam czasu na próby. - najwyraźniej nie miała też czasu na czytanie scenariusza, skoro nie wiedziała, że to będzie tak bardzo złe.

jak stawial to szkoda by bylo nie skorzystac xd no i wlasnie. spektakl w londynie byl bardziej interesujacy niz cokolwiek tu probowali pokazac studenci.
- chyba jednak tym razem sztuka na ekranie bylaby lepsza opcja od tej na zywo - zasmiala sie. ruby pewnie tylko chodzila gdy annie w nich grala. albo gdy ja dlugo i ladnie prosila by dotrzymala jej towarzystwa. - na prawde? - rozesmiala sie. - chociaz moze gdybys ty w tym wystapila to bylo bardziej znosne - przyznala. nawet lubila ogladac annie. i to nie tylko dlatego zeby ja wspierac.

- z kina przynajmniej mogłybyśmy wyjść nie urażając niczyich uczuć. - przyznała. z teatru nie wychodziła skoro sama była artystką i wiedziała, że autorzy spektaklu bardzo ciężko nad nim pracowali, więc nie chciała ich zranić otwarcie pokazując jak bardzo jej się nie podobało. lepiej było skomentować wszystko po. - tak myślisz? - zrobiło jej się bardzo miło, ale sama podchodziła do siebie krytycznie, więc stawiała swoją sztukę na równi z tą szmirą, którą oglądały dzisiaj. - wszyscy by mnie wyśmiali. - stwierdziła więc.

- no wlasnie. bezpieczny wybor - skoro annie sama tak uwazala to jest nadzieja, ze juz nie bedzie ruby ciagnela po tych teatrzykach. uczucia innych jej zbytnio w tym wypadku nie obchodzily, ale nie wyszlaby bo nie chciala zeby wszyscy sie na nia patrzyli. - tak - potwierdzila. - dlaczego mieliby cie wysmiac? - zdziwila sie. nikt nikogo teraz nie wysmiewal, a tym bardziej gdyby sztuka okazala sie lepsza dzieki zasludze annie.

skoro ruby nie doceniała tego, ze annie chciała ją ukulturalniać, to znajdzie kogoś innego do znęcania się nad nim kiepską sztuką.
- powiedzieliby, że ten spektakl był beznadziejny, a najgorsza byłam ja. - stwierdziła. nie ma to jak poświęcić swoje życie na dążenie do tworzenia muzyki, a jednocześnie uważać siebie za najgorszą xd

ruby nie potrzebowala pomocy annie jesli chodzi o ukulturalnianie. szczegolnie gdy robila to poprzez ciagniecie jej po szkolnych teatrzykach.
- nie przesadzaj, na pewno nikt by tak nie powiedzial - zapewnila ja. skoro uwazala, ze jest taka kiepska to po co nadal to robila xd mogla zmienic kierunek. dopoki jeszcze miala na to czas. chociaz w sumie ona taka stara, ze moze nie bylo juz sensu xd

annie nie studiowała nawet xd nie dostała się do żadnej dobrej szkoły muzycznej, ale stwierdziła, że pisanie piosenek i śpiewanie i tak ma sens. była umęczoną artystką, która jednocześnie wierzyła w swoje marzenia, ale nie wierzyła w siebie.
- przynajmniej nie mi w oczy. my też nie powiedziałyśmy autorom, że ten spektakl był słaby i zaklaskałyśmy na końcu. - wzruszyła ramionami. - mam pytanie. dobrze znasz tego francoisa? - zmieniła temat.