puerto marques

urządził tutaj randeczkę specjalnie dla tiffy. musiał nadrobić to, że pierwszego dnia poszedł zwiedzać ze swoją kumpelą, na dodatek kościoły xd miał kocyk, jakiś lokalny alkohol, jedzonko. było sympatycznie! mogli przynajmniej pobyć sam na sam.

louis zwiedzał wczoraj kościoły, a tiffany poszła na dziką imprezę z jo xd oczywiście romantyczny piknik na plaży póki co był dla niej najlepszym punktem całej wycieczki (poza tym, że pogodziła się z jo).
- nauczyłam się dzisiaj kilku słów po hiszpańsku! - chwaliła mu się pałaszując miejscowe smakołyki.

- tak? to powiedz - zachęcił ją popijając coś z kubeczka. nie wiem co to było, ale zapewne był to mocny alkohol i jemu smakowało. nie wiem czy smakowało tiffy i dolała sobie jakiegoś soku do tego, ale to on już zapewne o to zadbał - miło spędziłaś wczorajszy wieczór? - zapytał z czystej ciekawości. przynajmniej się interesował co robiła xd

- cerveza, trago de tequila, bebamos, salud - wymieniała na palcach i zachichotała. - no dobra, żartuję, tych nauczyłam się wczoraj, dzisiaj nauczyłam się, czekaj czekaj - musiała się chwilę zastanowic, żeby się przypadkiem nie pomylić. - me gusta mucho este lugar - powiedziała powoli. - to znaczy, że bardzo mi się podoba to miejsce. - wyjaśniła z uśmiechem. na pewno piła ten alkohol z soczkiem, żeby nie wypalił jej mordy. myślałam, że zdążyli już omówić wszystko o wczorajszym wieczorze przy śniadaniu xd - tak! tak się cieszę, że między mną a jo już wszystko jest w porządku. przepraszam, że poszłam z nią, a nie z tobą. - spojrzała na niego niewinnym wzrokiem. już czuła się winna, że musiała dzielić czas między wilsonów i jak spędzała czas z jednym to drugie było pokrzywdzone.

- no weź przestań, ja przecież też poszedłem pozwiedzać miasto ze swoją przyjaciółką, więc każdy spędził czas tak miło jak tylko chciał - zaśmiał się, całując ją zaraz w usta - nie, jednak ten język totalnie mi się nie podoba. jest jakiś taki, no nie wiem - nie potrafił wytłumaczyć co mu się nie podobało. musiał nad tym pomyśleć. wziął sobie jakiś przysmak - też muszę porozmawiać z siostrą, bo ostatnio jak próbowała ze mną porozmawiać to walnąłem fochem bez sensu i sobie poszedłem chociaż tak naprawdę wcale nie chodziło o mnie - westchnął - jutro rozumiem, że też masz dzień z dziewczynami? - zapytał rozbawiony miziając ją po ramieniu. w ogóle tak sobie patrzę na jego awka i wcześniej nie zauważyłam, że ma tatuaże xd

- powinnam być zazdrosna? - wydęła usteczka słysząc ponownie o przyjaciółce louisa, tym bardziej, że nie znała peggy! mogła mu pozwolić hasać gdzieś z leilą czy maud, ale jakąś obcą dziewczyną? nie wiedziała czy ta jest zagrożeniem xd - ważne, że teraz spędzamy miło czas razem. - wtuliła się w jego ramię i spojrzała na spokojne fale. - przecież jest o wiele lepszy niż francuski czy niemiecki. - była gotowa się z nim kłócić. pewnie oglądała hiszpańskie dramy na netflixie i była osłuchana z tym językiem. - myślę, że jo bez problemu ci wybaczy i wszystko będzie tak jak dawniej! no, nie do konca jak dawniej. - zachichotała, bo w tym "jak dawniej" nie byli razem, więc byli teraz w zupełnie nowej rzeczywistości, w której w sumie musieli się jeszcze odnaleźć na linii zakochańce-jo. - taak, ale nie mamy planów na cały dzień, wiec możemy coś porobić po śniadaniu. - uśmiechała się słodko. właściwie to chętnie spędzałaby całe dnie z louisem, ale nie chciała być jedną z tych dziewczyn, które tracą głowę dla faceta i urywają kontakty z przyjaciółkami. poza tym fajnie spędzały czas z dziewczynami i w pokoju już planowały kolejne przygody. heheh to nie wiem jak patrzysz, bo mi się od razu rzuciły w oczy xd

sprawdziłam, że ma nawet parę ich, całkiem fajnych xd nie zwróciłam uwagi xd
- zazdrosna o peggy? błagam cię, kumplujemy się od kiedy tylko pamiętam. to jest tylko moja przyjaciółka, nic więcej. z resztą, ciekawostką jest to, że jest młodszą siostrą przyjaciółki patricka - nie wiedział czy się zamota tak samo jak peggy czy nie, bo to była bardzo skomplikowana sprawa. objął ją ramieniem i przytulił do siebie - stanowczo wolę bardziej francuski. francuski to przynajmniej język miłości a nie. hiszpański chyba jest dla mnie zbyt agresywny - dla niego tak chyba to brzmiało - wiem, tylko to chodziło o to, że niepotrzebnie wciąłem się w jakąś starą dramę która była między nią a andersonem i wyszło bez sensu. nie miałem okazji nawet z nią poważnie pogadać i nie wiem czy wakacje to dobry moment - westchnął - okej, to pójdziemy rano pozwiedzać trzymając sie za ręce, co ty na to? - lubił ją trzymać za rękę xd trochę komicznie wyglądali przez różnice wzrostu ale co tam xd anderson też jest nawet od niego wyższy! przypał.

lepiej późno niż wcale xd myślałaś, że jest brudny? xd
- st. albans jest małe. - stwierdziła z rozbawieniem. ona tam nie znała przyjaciół patricka, byli dziwni. - niemiecki jest agresywny, każde słowo brzmi jak rozkaz. hiszpański jest melodyjny i podoba mi się bardziej niż francuski. - stwierdziła. jako typowa angielka nie lubiła francuzów i koniec. - o co w koncu chodziło z nią i andersonem, bo ja już się pogubiłam? - dziwne, że louis wcześniej jej tego nie powiedział, ale najwyraźniej nie chciał psuć ich miesiąca miodowego gadką o siostrze i przyjacielu, z którymi był skłócony. - wakacje to najlepszy moment, bo wszyscy są zrelaksowani, słoneczko świeci, nie ma co się czymkolwiek przejmować. - stwierdziła. - tak, chodźmy! - ubuziała go z entuzjazmem. ej przecież mówiłam, że jest niższa od niego! - a wiemy co tu warto zwiedzać? - była na spacerku po okolicy, ale tak poza tym nie wiedziała co tu jest ciekawego. ale skoro louis to taki wprawny turysta to oprowadzi ją po wszystkich kościołach xd

nie xd po prostu się nie przyglądałam. ale weszłam w google i popodziwiałam jego klatę przy okazji xd
- owszem, jakoś mi to totalnie wypadło z głowy, że mamy aż takie koneksje - zaśmiał się i ubuział ją też - niemieckiego również nie lubię, hiszpański jest zbyt głośny i agresywny, francuski jest taaaaki seksowny - pewnie jedna z jego dziewczyn byłych mówiła do niego po francusku w łóżku i mu się to pozytywnie kojarzy - wiesz co, przespali się ze sobą, ona zaczęła coś do niego czuć, a jak powiedział że nie czuje tego samego, to po prostu wkurzyła się i uciekła do afryki. to skomplikowane ale to jest ich sprawa a ja się wtrąciłem i musiałem przeprosić andersona - westchnął - ja byłem pozwiedzać kościoły i fort, ale tam nie pójdziemy. zobaczymy, jutro zdecydujemy - pocałował ją w szyję.

hahaha czyli było warto.
- tam wszyscy się znają w ten czy inny sposób. mieszkam tam całe życie to wiem. - zaśmiała się lekko. - wiesz, właściwie to pierwszy raz jestem tak daleko od domu. - przyznała się. pierwszy raz leciała tak długo samolotem i była na innym kontynencie. to było dla niej duże przeżycie. - taak? to powiedz coś po francusku. - poprosiła zaczepnie. dla niej wszystko co mówił louis wydawało jej się seksowne xd - jo i anderson? jo w andersonie? i ona... i on potem..? - wydobywała z siebie zdawkowe słówka, bo próbowała połączyć jedno z drugim. - nie mogę uwierzyć, że zrobiła mi taką imbę z powodu tego, że my się spotykamy, a sama nigdy nie powiedziała mi o tym! - ofuknęła niezadowolona. a niby na wakacjach miał być relaksik i brak obrazania się xd - okej! możemy nawet pójść przed siebie, pokręcić się po uliczkach i zobaczyć gdzie trafimy. - zaproponowała, miziając go po jego tatuażach. byle nie trafili do gangsterskiego zaułka.

no ba!
nachylił się nad nią i powiedział jej parę ładnych słówek do ucha po francusku, tak jakby to była jakaś tajemnica. może po prostu chciał ją podjarać tym, że umie we francuski! uśmiechnął się do niej szeroko - kochanie, ale spokooojnie, to jest bardzo dawna sprawa i zamknięta już dawno między nimi, daj spokój, nie denerwuj się - pomiział ją po policzku i pocałował, ale przeciągnął trochę pocałunek. jak się już od niej odkleił, to oparł czoło o jej czoło - tak możemy zrobić, a potem pójdziesz sobie poimprezować z dziewczynami. tylko proszę mi nie podrywać żadnych przystojniaków! bo jestem zazdrosny! - zagroził jej śmiesznie palcem.

zachichotała kiedy tak szeptał jej do ucha.
- okej, może i ładnie to brzmi, ale nie wiem co to znaczy. - zauważyła. znała tylko voulez vous coucher avec moi z piosenki i rozpoznała, że to nie było to. - ale to nie jest sprawa między jo a andersonem, tylko między mną a jo! - odpowiedziała od razu, bo może i między nimi była sprawa zamknięta, ale między jo a tiffy dopiero się otworzyła xd tyle było z ich pogodzenia się. przez ten cały czas czuła takie wyrzuty sumienia, że zaczęła spotykać się z louisem i jo się obraziła, a to jo trzymała przed nią różne tajemnice! (i to niejedną jak wiadomo!) całowanie z louisem było przyjemne i relaksujące, ale to nie oznaczało, że jo się upiecze xd - czy ja wyglądam jakbym chciała iść podrywać jakiś przystojniaków? - zatrzepotała rzęsami zgrywając niewinną, specjalnie trochę teatralnie i rozbrajająco.

- to znaczyło, że bardzo mi się podobasz moja piękna dziewczyno i że chcę cię całować bez końca - wytłumaczył jej to co przed chwilą powiedział - ja też pokłóciłem się o to zarówno z andersonem jak i jo, ale mówię ci, tiffy, nie warto. naprawdę nie warto rozdrapywać starych spraw, bo potem jest do dupy - przyznał sie jej. miał okropne wyrzuty sumienia co do andersona, dlatego też teraz zapewne cieszyli się ze swojego towarzystwa i nadrabiali stracony czas jak anderson się wyprowadził z domu - mam nadzieję, że nie! bo masz już jednego przystojniaka i to wystarczy - pocałował ją znowu, chcąc ją trochę rozproszyć od tematu jego siostry, bo ona nie była ważna podczas ich randki - nie rozmawiajmy już o moojej siostrze, cooo? - pomiział ją po udzie.

- to możesz mi takie rzeczy mówić częściej w różnych językach. - zachichotała jak zakochana piętnastolatka i pocałowała go. zaraz znowu zajęła się jedzeniem, bo to też ważne, wiadomo. - nie chcę się z nią kłócić, tylko wyjaśnić dlaczego nic mi nie powiedziała. poza tym jeśli ona ma prawo do obrażania się na mnie to ja też. - co oznaczało tyle, że będzie się znowu kłócić z jo, ups. a bylo już tak dobrze! tiffy wcale nie zamierzała słuchać głosu rozsądku louisa. szkoda, że nie powiedział jej o andersonie i jo wcześniej jak sam był na nich obrażony, bo wtedy mogliby razem na nich narzekać. - hmm, czyli nie mogę sobie jeszcze wziąć jakiegoś jednego do haremu? albo dwóch? - żartowała posyłając mu słodkie minki. jej zdaniem louis był takim przystojniakiem, że wystarczał jej za trzech chłopaków, ale nie chciała tego mówić na głos, żeby się nie skumał, że ona jest nie z jego ligi i żeby nie zostawił jej dla ładniejszej laski. - jo jest jedną z najwazniejszych osób w moim życiu. będziesz musiał słuchać o niej czy tego chcesz czy nie. - zapowiedziała. już wczoraj zastanawiała się jak rozmawiać o louisie z jo. będzie musiała się przy nich pilnować.

- oczywiście królowo - powiedział, oddając jej pocałunek. napił się swojego drinka, bo mu zaschło w gardle od tego gadania - jesteśmy na randce, nie chce mi się rozmawiać o jo i andersoniee, mam ich codziennie non stop. andersona przynajmniej - zaśmiał się - ale ja też o tym nie wiedziałem. byłem wręcz przekonany o tym, że anderson był dupkiem i skrzywdził moją siostrę, ale tak nie było. okazało się, że jo nie ma żadnych pretensji do niego! odpuść jej proszę. zarówno anderson jak i jo nie są niczemu winni a ja naprawdę chcę mieć przyjemną randkę - westchnął cicho - wiem, że będę o niej słyszeć. tak samo jak ty będziesz słuchać o andersonie, skoro to mój najlepszy przyjaciel. coś za coś - zauważył - tiiiifyyy no weź - zaczął znów ją całować.

- jo jest winna temu, że opowiadała mi wczoraj o wszystkich chłopakach, z którymi całowała się w czasie kiedy ze sobą nie gadałyśmy - haha louis chyba nie chciał znać szczegółów - a nie powiedziała mi, że kręciła kiedyś z naszym wspólnym przyjacielem za plecami wszystkich i że była w nim zakochana i że to przez niego wyjechała do afryki! - wyrzuciła z siebie pospiesznie. nie obchodziło ją to czy anderson był dupkiem czy nie i czy on i jo trzymali sztamę, bo ich romans nie interesował ją w takiej mierze jak samo to, że jo po prostu niczego jej nie powiedziała. i to jeszcze wtedy kiedy tiffy radziła się jej po wyznaniu miłości przez jake'a, kiedy tiffany nie chciała psuć relacji w paczce itp. wtedy byłby dobry moment, żeby jej to wszystko powiedzieć. - super, lubię słuchać o tym co nowego wymyślił anderson. - zaśmiała się. trochę się z nim droczyła, ale też trochę mówiła na serio. skoro byli w związku to mogli sobie opowiadać o wszystkim, a nie tylko patrzeć sobie w oczy. miłość nie polega na patrzeniu sobie w oczy tylko razem w tę samą stronę xddd - no dobra, wiem, wiem, za dużo gadam. - pozwoliła sobie zamknąć usta pocałunkami, bo były to bardzo romantyczne klimaty, a ona jak zwykle zachowywała się... no, jak tiffy.

- stop, nie chcę wiedzieć o tym ilu chłopaków moja siostra całowała! nie interesuje mnie to! tak samo jak jej pewnie nie interesuje co robimy kiedy jesteśmy sam na sam - zauważył. nie zamierzał słuchać ani o łóżkowych sprawach siostry ani o tym co robiła z innymi chłopakami. wolał żeby zatrzymała to dla siebie. on nie chodził i nie rozpowiadał o swoich podbojach z tiffy. jeszcze tego by brakowało. co najwyżej może powiedzieć o tym andersonowi ale nie siostrze xd - jo najwyraźniej nie zamierzała tego powiedzieć ani mnie ani tobie, ale to fakt, ma pretensje do nas że jesteśmy razem a sama jest trochę hipokrytką - westchnął cicho. ładne zdanie miał o siostrze, nie ma co! - anderson w końcu wrócił do domu i nareszcie mogę z kimś wieczorami pograć w plejkę - zaśmiał się. nie będzie jej o tym mówił, że ostatnio razem pod kocykiem zasnęli przytuleni! bo przypał. jeszcze by pomyslała, że on coś z andersonem ten tego xd - mhm, moja kochana gaduła - sprzedawał jej buziaczki.

- twoja siostra się całuje z chłopakami, musisz się z tym pogodzić. nie mówię ci przecież z iloma, z kim i w ogóle co robi. jak widać ona też mi nic nie mówi! - sam louis zaczął temat i opowiadał jej o relacji jo i andersona, więc był sam sobie winny. - widzisz! teraz rozumiesz! - ucieszyła się, że louis przestał ją uspokajać i zaczął krytykować jo razem z nią. tym razem tiffy i louis trzymali razem sztamę przeciw jo, następnym razem będą to tiffy i jo przeciw louisowi albo jo i louis przeciw tiffy. - możesz grać ze mną w plejkę. - stwierdziła. jeśli lubił wygrywać przeciw słabemu przeciwnikowi to proszę bardzo, mogli tak spędzać czas. tiffany byłaby zazdrosna jakby wiedziała! - juz nic nie mówię. obiecuję. - no ale mówiąc to gadała dalej między pocałunkami.

- tak wiem wiem, że moja siostra całuje się z chłopcami mniej więcej od wieku nastoletniego! i bóg wie co jeszcze, ale nie chcę sobie tego wyobrażać ani o tym myśleć, błagam tiffany, jesteśmy na randce - wymamrotał niezadowolony, ale i tak nie przestał jej całować. tym razem przeniósł się na jej szyję - rozumiem, wszystko rozumiem. nie może mieć do nas pretensji. poza tym, my to się chyba troszeczkę lubimy, tak troszeczkę troszeczkę, nie? - zawachlował śmiesznie brewkami i pomiział nosem po policzku - z tobą zawsze. jednak z andersonem to już moja tradycja, że gramy całe noce w plejkę i pijemy piwo, palimy skręty a potem zasypiamy na kanapie - nie dodał, że przytuleni do siebie najczęściej xd anderson zajmował w jego sercu szczególne miejsce, gdyby był gejem byłby jego facetem na milion procent xd - nie obiecuj nie obiecuj - przesunął palcami po jej plecach i złapał za tyłek.

- to ty sobie coś wyobrażasz, ja tylko o tym wspomniałam. ale jesteś czepliwy. - zaśmiała się z tego i dźgnęła go palcem w klatę czy tam koszulę i zaraz ubuziała w tym samym miejscu. - troszeczkę - pokazała palcami to "troszeczkę" i zachichotała, ale ciągle patrzyła na niego rozmarzonym wzrokiem i obdarowywała go całusami. - doooobrze, rozumiem, musisz mieć swój bro time w męskiej jaskini, nie będę się wtrącać. - zaśmiała się. - nie będą też jedną z tych dziewczyn, które zakazują chłopakom chodzić na piwo z kolegami. - dodała. nie miała przecież ku temu podstaw skoro louis mieszkał z andersonem i nie miała wpływu na to jak spędzają czas. poza tym louis też był wyrozumiały i pozwalał jej latać z koleżankami co drugi dzień. anderson i louis w alternatywnej rzeczywistości na pewno są parą xd kiedy złapał ją za tyłek to wgramoliła mu się na kolana i zaczęła poruszać się sugestywnie mimo że jeszcze byli w ubraniu. pogłębiała pocałunki.

- mhmm - już nie komentował jej słów, bo nie zamierzał się z nią więcej spierać o to co i kto sobie będzie wyobrażał a czego nie. już się nie krępował, bo wcześniej ją tylko zaczepiał i wsunął jej dłonie pod sukienkę, skoro wpakowała mu się na kolana. oddawał jej pocałunki, nakręcając się na nią jeszcze bardziej niż wcześniej. gdyby był kotem to zapewne zadowolony by mruczał, a tak to teraz próbował ją najzwyczajniej w świecie rozebrać. dał się jej zdominować.

nie była taka niegrzeczna, żeby bzykać się z nim na plaży, więc po krótkim dry humpingu zebrali się i na skrzydłach napalenia polecieli do hotelu. musieli korzystać, bo następnego dnia dostała okres, ups. next!