catedral neppa sandra de la

zdziwil sie gdy brat wpomnial o tej bojce. - ja? - spojrzal na niego i wskazal na siebie palcem. - moze lepiej zapytaj swojego najlepszego przyjaciela dlaczego zajebal mi za nic - powiedzial lekko poddenerwowany.

- to nie wersja, którą słyszałem. - wzruszył ramionami. anderson słyszał już kilka wersji. nie wiem co mówił marty, ale danielle opowiedziała mu to co opowiadała peggy i nie stawiało to marcusa w dobrym świetle.

- czyli jaka wersje slyszales? - zmierzyl go wzrokiem, czekajac az mu zacznie opowiadac. nie wiedzial co mu mogli nagadac, ale byl przygodowany by sie bronic. tym razem nie musial nawet wymyslac zadych wymowek tylko mowic zgodnie z prawda.

- że nieważne kto zaczął, ale rzuciłeś się na niego i napieprzaliście się na środku baru - mruknął. pewnie na marty'ego też był zły! nie podobało mu się to, że jego brat i przyjaciel się bili. powinni się przyjaźnić i razem imprezować i w ogóle.

- aha, niewazne kto zaczal? - zacisnal piesci. - szkoda tylko, ze pomineli czesc historii, w ktorej danielle zatrudnila jakas laske, zeby za mna caly czas lazila i dzialala mi na nerwy. a kiedy w koncu juz sie pogodzilem z jej towarzystwem i bawilem sie spokojnie, to pojawil sie twoj przyjaciel - dzgnal brata w klate. - i przywalil mi za nic. mialem sie nie bronic i dac sie pobic? - zapytal zly na andersona, ze wmawia mu, ze to jego wina.

- z tego co słyszałem to ty rzucałeś się do niego pierwszy. - bo teraz to marcus pominął tę część historii, w której sam miał ochotę przywalić marty'emu na samym początku. - nic nie wiem o wynajmowaniu ci ochroniarza, ale wiesz jak danielle się martwi. - wiedział przecież, że martwiła się kiedy nie mogła nawiązać kontaktu z marcusem cały dzień i ruszyła na poszukiwania. anderson się jednak wtedy nie przejął, bo wiedział, że brat chodzi własnymi ścieżkami. - mogłeś pokazać, że jesteś ponad to i odejść! tak nas uczył tata. - przypomniał mu. tyle że tata ich tak uczył, bo sam nie umiał się bić xd

- to zle slyszales - mruknal do niego. - to, ze sie martwi nie znaczy, ze musi wynajmowac dla mnie opiekunke - skrzyzowal rece na klacie. - a mama nas uczyla tego by nie pozwolic sie zastraszac - on rowniez przypomnial jemu. marcus bardziej sluchal rad mamy bo to wlasnie do niej byl bardziej podobny. jego rodzina dobrze wiedziala, ze jest nadpobudliwy i spokojne odejscie nie wchodzilo w gre. anderson powinien sie cieszyc, ze skonczylo sie tylko na kilku zadrapaniach.

- a ja uczę, żebyśmy wszyscy żyli w zgodzie. ty jesteś moim bratem, a on przyjacielem, na miłość boską. - tak a propos to spojrzał na kościół. - jeśli masz z kimś się bić to z przypadkowymi ludźmi, których nigdy więcej na oczy nie zobaczysz. - zaproponował. - a tak serio, to nie bij się z nikim. - dodał stanowczym tonem, ale było widać, że nie chce mu się kłócić, bo wolałby właśnie pić piwko na słoneczku.

- moge ci obiecac tylko tyle, ze nie bede wszczynal bojek - mruknal. - a skoro juz jestesmy w tym temacie to moglbys powiedziec swojej siostrze, zeby sobie odposcila z peggy - wywrocil oczami.

westchnął ciężko.
- no dobra. tyle musi mi wystarczyć póki co. - poklepał po plecach. - ale nie myśl, że następnym razem jak coś takiego wywiniesz to odpuszczę ci tak szybko. - zastrzegł jeszcze i pomachał palcem, żeby brat wiedział, że mówi serio i że jest groźny. - czekaj. to peggy marty'ego jest w to zamieszana? - wyłapał.

wywrocil oczami na ostrzezenia andersona i gdy wymachiwal mu tym palcem przed nosem. - peggy martiego? - powtorzyl po nim, troche zdziwiony. widzial, ze sie znali, ale ostatnio byl zbyt nabuzowany by sie domyslic, ze az tak blisko. - teraz to ma wiedzej sensu dlaczego mnie zaatakowal - podrapal sie po policzku.

- czemu? zrobiłeś coś peggy? - tej części historii nie słyszał. no to się zainteresował, wiadomo! anderson najwyraźniej był łasy na ploteczki. tym bardziej, że świat był taki mały i koleżanki ich siostry podrywały jego i jego kolegów xd

- co mialem jej zrobic? - oburzyl sie, ze brat oczekuje po nim najgorszego xd - to danielle kazala jej za mna chodzic. i poszla za mna na impreze - zaczal mu opowiadac. haha, wybrali sie tak daleko i zamiast zaznac lokalnej kultury to wszystko dzialo sie miedzy nimi.

- no nie wiem, ale najwyraźniej miał powód, żeby się na ciebie wkurzyć. - anderson nadal upierał się, że cała akcja była winą marcusa i nawet jeśli nie przywalił jako pierwszy, to marty'ego sprowokował. - te koleżanki danielle to są takie nieodgadnione, nie? niby nie chcą z tobą iść na imprezę, ale potem idą i się dobrze bawią, ale jak już powiedzą na głos, że się dobrze bawią, to się zaraz obrażają. - zaczął gadac, bo myślał, że to podobna sytuacja xd

- moze to jemu powinienes teraz dawac kazanie o tym, ze ma sie nauczyc kontrolowac swoja zazdrosc - przychnal. - mam dziewczyne, wiec nie robilem z peggy niczego co byloby warte bojki - przypomnial bratu. nie zeby to mu wczesciej przeszkodzilo. najwyrazniej uczy sie na bledach. - nie wiem o kim teraz mowisz, ale chyba nie o mnie i peggy - spojrzal na niego pytajaco.

- masz dziewczynę? - zdziwił się tak jakby słyszał to po raz pierwszy. - nie sądziłem, że to tak na serio. - dodał więc, bo niby coś tam juz słyszał o nowej towarzyszce życia marcusa, ale wydawało mu się to dość dziwne, że jego brat nagle był w związku. nie wiedział jeszcze, że martha jest damą do towarzystwa xd tym bardziej nie wziąłby tego związku na poważnie. zaraz wyprostował się i odchrząknął. - co? ty coś mówiłeś. - udał głupa.

- tak, mam dziewczyne. i tak, to na serio - sam sie dowiedzial, ze to na serio gdy dostal zjebke po tym jak sie calowal z vicky xd niby sie przejal, ale chyba nie az tak skoro jeszcze nie widzial sie z marta.. i zamiast tego podrywal zakonnice, ups. - o nie, nie, braciszku.. - zatarl rece, bo skumal, ze nie chcial sie do czegos przyznac. - podrywaz kolezanki danielle? - spytal wprost, szczerzac sie szeroko. tego jeszcze nie slyszal!

- wow nieźle! jestem pod wrażeniem. - poklepał go po plecach. nie to, że nie sądził, że marcus może poderwać jakąś dziewczynę... bardziej chodziło o to, że ta chciała zostać przy nim na dłużej xd no i że sam chciał się ustatkować. a przynajmniej z pozoru xd - to kiedy ją poznamy? - miał na myśli siebie i danielle. nie wiedział, że siostra miała już za sobą bliskie spotkanie z marthą. roześmiał się na tekst marcusa. - wcale nie podrywam, ja tylko miło spędzam czas. - rozłożył ręce niewinnie.

zdziwi sie gdy sie dowie, ze to martha xd zadna inna nie chciala by marcusa haha. - niedlugo - machnal reka. sam nie wiedzial, ze danielle juz ja zna. a tym bardziej, ze martha byla zwiazana kontraktem wlasnie z ksieciem, ktorego zdjecie pokazala mu peggy. - milo spedzasz czas? interesujace - zamachal brewkami. myslal, ze przez zabawe mial na mysli seks.

najwyraźniej marcus bardzo dużo jej płacił skoro go chciała xd
przecież danielle ich przyłapała, marcus był przy tym xd lepiej ogarniam twoje gry niż ty, ech.
- to nie tak. poza tym nie interesuj się! - dał mu kuksańca w bok. przemoc = zła, kuksańce = akceptowalne. no ale wiedział co marcus ma na mysli, a andersonowi jak do tej pory jeszcze nie przyszło do głowy, że właśnie w ten sposób mógł spędzać z ruby czas. a wymyślał przecież tych sposobów sporo.

placil jej swoim cialem xd
hahahah coraz gorzej ze mna ups. jak probuje szybko odpisac to nie mysle co pisze xd
- sam zaczales! trzeba bylo o tym nie wspominac - pomacal sie po boku. troche jeszcze go probowal wypytac, ale w koncu zostawil ten temat i poszli na piwko.