mercado central

kupowała jakieś koralikowe bransoletki na straganie!

slyszal, ze tu dostanie taniej tequile, wiec tu tez zawedrowal. zauwazyl vicky, ale udal, ze jest bardzo zajety ogladaniem jakichs dupereli.

na jego nieszczęście vicky miała oczy dookoła głowy. pewnie siniaki jej schodziły, ale ciągle były widoczne. dzięki temu chociaż miała respekt na ulicach acapulco pierwszego dnia! podeszła i walnęła mu z piąchy w ramię. dobrze, że nie w twarz.

lagodnie go potraktowala. oczekiwalam, ze nabije mu limo I dolaczy do klubu poobijanych. - o, hej - spojrzal na nia I pomasowal sobie miejsce, w ktore go walnela.

to dopiero początek xd
- o hej? - zaczęła go przedrzeźniać - dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz nienormalną dziewczynę?! - zapytała z wyrzutem i kopnęła go w piszczel xd

domyslam sie xd
- bo nie pytalas - odpowiedzial glupio. jeknal gdy go kopnela I teraz macal to miejsce. nic nie powiedzial, bo jednak ogarnial, ze zaslugiwal na to.

he he.
czyli marcus jednak coś ogarniał - och przepraszam - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej - to ja mam pilnować tego czy masz dziewczynę i pytać się o to czy sam powinieneś ogarniać? - uniosła brew wkurzona - dostało mi się przez ciebie - dźgała go paluchem w ramię tak żeby go zabolało.

czasami sie zdazalo. mial swoje przeblyski. - no okej, przepraszam - przeprosil ja z nadzieja, ze to jej wystarczy. - nie wiedzialem, ze ona tak zareaguje - tlumaczyl sie. gdyby wiedzial, ze martha ja zaatakuje to by sie powstrzymal. chwycil jej palucha, zeby przestala.

wow marcus potrafił przepraszać xd
vicky to jednak nie wystarczyło i uśmiechnęła się do niego co samo w sobie było bardzo podejrzane zważywszy na sytuację xd - wybaczę ci - odparła - ale - zawsze było jakieś 'ale' - stawiasz tequile którą wspólnie wypijemy - to była dobra forma przeprosin xd co z tego, ze powinien się bujać z marthą, vicky miała to gdzieś.

I pomyslec, ze powinien miec w tym najwieksze doswiadczenie xd dobrze, ze w ogole umial sie przyznac do winy xd
zmruzyl oczy, uwaznie jej sie przygladajac I czekajac w napieciu na to co mialo nadejsc po tym 'ale'. na szczescie nie bylo to nic strasznego I taki warunek mu sie podobal. - umowa stoi - zgodzil sie. fajnie, ze pierwszy dzien na wakacjach mial zamiar spedzic z vicky, a nie swoja dziewczyna xd

to był szok, bo zazwyczaj tego unikał. może tylko rodzeństwa nie potrafił przepraszać!
- wspaniale! - objęła go ramieniem i uwiesiła się na nim. już go macała xd - w takim razie - zaczęła celować palcem na randomowy stragan - wydaje mi się, że tam możesz kupić tańszą, ale tak samo mocną tequile - spojrzała na niego wyczekująco. w ten sposób spędzą pierwszy wieczór razem, ups xd

byc moze!
usmiechnal sie widzac, ze polepszyl jej sie humor. chwycil ja w pasie. najwyrazniej juz zapomnial o grozbach marthy. moze myslal, ze co sie dzieje w Acapulco, zostaje w Acapulco. - swietnie, w takim razie chodzmy - pociagnal ja za soba do straganu, ktory wskazywala. - ta moze byc? - zlapal jakas butelke.

skomplikowany człowiek z niego xd
czyli jednak nie bał się marthy tak jak to na to wskazywało. marcus wymyślał sobie swoje zasady żeby lepiej jego wymówki potem pasowały! cwaniak! stanęła przy straganie i podejrzany meksykanim z wąsem wyjął zza koszuli kilka butelek tequili - a może ta? - spojrzała na niego prowokująco z uniesioną brwią wskazując o wiele większą butelkę tequili aniżeli on.

co zrobic xd
on wszystko rozumial po swojemu hehe. zreszta marta nie wspominala chyba nic o tym, ze nie mogl z nia pic. raczej chodzilo jej o calowanie sie z nia. a tego w planach nie mial, wiec jego zdaniem nie robil nic zlego. spojrzal na ta duza butelke. - w takim razie niech bedzie ta - pokazal na butelke, ktora trzymal pan z wasem. wyjal z kieszeni hajs I zaplacil. cala kase wyda w jeden dzien xd

a nie wygląda!
pewnie do całowania też wymyśliłby pokrętną zasadę, czyli że na przykład w godziny nieparzyste, albo pod kołdrą się nie liczy czy coś!
- i wypijemy dziś całą - wyjaśniła mu od razu żeby nie miał wątpliwości. miała zamiar wypić to na plaży i tam paść prawdopodobnie! hahhaa, jak wyda cały hajs to danielle mu pożyczy bo co innego ma zrobić. była dobrą siostrą i marcus to wykorzystywał.

na pewno tak by bylo. jesli nikt tego nie widzi to sie nie liczy.
- jasne. jestem za - zasmial sie. bardzo podobal mu sie ten pomysl. w st albans takich luksusow nie mieli, wiec pasowalo mu spedzanie calego czasu na plazy. dobrze ze nikt sie nimi tu nie interesowal I mogli robic co chca. - w takim razie kierunek plaza? - spojrzal na nia. Danielle siostra roku. ciekawe ile kasy juz jej wiseli z andersonem.

biedna martha xd
- ekstra, no to płać i lecimy - poklepała go po tyłku żeby się pośpieszył. nie, wcale jej złość nie przerodziła się w obsesyjne macanie. ech, vicky po prostu obsesyjnie macała wszystkie twoje postacie najwyraźniej! nikt ich nie pilnował bo thomas miał gorsze problemy na głowie, czyli mary! - tak! - pociągnęła go w stronę plaży!
pewnie tyle, że mogłaby nie pracować do końca życia xd
jak chcesz to zacznij na plaży, a jak nie to next!

szwendał się tutaj w poszukiwaniu pamiątek dla rodziny.

ona też się tutaj kręciła w poszukiwaniu jakichś fajnych rzeczy dla siebie! przymierzała właśnie kapelusze i próbowała coś wynegocjować ale pani sprzedająca się wkurzyła i zaczęła się szarpać z charlie xd

philip właśnie przechodził koło stoiska gdzie sprzedawczyni szarpała się z jakąś turystką.
- stawiam dziesięć pesos, że meksykanka wygra. - stanął przy jakimś randomowym panu prowadzącym stoisko obok.

spojrzała na niego z gromami w oczach - no chyba cię pojebało. nie ma szans, że ona wygra - odpowiedziała mu po angielsku i wyrwała meksykance ten kapelusz, rzucając jej pieniędzmi gdzieś na stoisko - głupia pizda - warknęła na meksykankę, która i tak jej nie zrozumiała - aż taki jesteś odważny? - zapytała spoglądając na niego spode łba.

roześmiał się kiedy charlie mu odpowiedziała i wygrała.
- widzę, że motywuje się chęć udowodnienia innym, że się mylą. - podsumował. w ogóle nie kojarzył jej z uczelni, więc myślał, że to jakaś randomowa turystka. wyglądała raczej jakby przyleciała tu z azji. - to nie ja się szarpię ze sprzedawcami. - wzruszył ramionami i odpalił papieroska. nie zapłacił dziesięć pesos panu, bo nie zdążyli się nawet dobrze założyć, a zresztą tamten i tak go nie zrozumiał.

- oczywiście, robię to wręcz zawodowo! - nie bez przyczyny była prawą ręką przewodniczącego. założyła sobie ten kapelusz na głowę i go poprawiła w lusterku przy następnym stoisku. charlie należała do walecznych dziewczyn, które wiedziały jak osiągnąć swój cel - czyli nawet nie potrafisz się targować o to co ci się podoba, słabiutko, kolego słabiutko - wzruszyła ramionami. - masz może fajkę? - zapytała skoro on już palił. też się jej zachciało.

- mogę się targować używając swoich słów, a nie rąk. - zaśmiał się pod nosem, bo nawet on uważał jej sposób zakupów za ekstremalny, a przecież łatwo mu się włączała agresja. - jeśli ci żadnej nie dam to będziesz się ze mną szarpać aż wyrwiesz mi ją z ręki? - spytał, unosząc pytająco brewkę.