viv & jas

był głodny, a lodówka była pusta xd szukał czegoś w szafkach, ale w słoiku z ciasteczkami znalazł zioło, ups!

ona jadla w pracy i nie przestawila sie jeszcze, ze musiala zadbac o syna. wrocila z czipsami bo to miala w planie jesc kiedy sie zjara. - widze, ze juz na mnie czekales - powiedziala wesolo kiedy zobaczyla, ze znalazl jej sloik. myslala, ze chce palic i byla dumna, ze sie rozkrecal xd

jak weszła do środka to odskoczył i prawie zbił ten słoik, ale ostatnim instynktem go złapał - nie, wcale nie - odstawiał słoik na stolik - szukałem czegoś do jedzenia - zawsze miał jedzenie więc nie przywykł ze może go nie być. spojrzał tęsknie na czipsy, był zdesperowany.

plakalaby jakby zbil ten sloik xd
- nie szkodzi, mozesz sie czestowac - myslala, ze sie tylko wstydzi, ze grzebal w jej rzeczach. przynioslam przekaski - podala mu paczke i zabrala sie za robienie skreta.

na szczęście go nie zbił xd
- nie chce - powiedział wprost - nie lubię - wstydził się, ze jego matka paliła zioło, jednocześnie wstydził się, że kłamie i nigdy go nie palił xd - to czipsy, nie przekąski - poprawił ją. był przyzwyczajony do bardziej fancy przekąsek. koreczków czy mini hamburgerów xd

musialby ja zatrzymac zeby nie wybierala ziola ze zbitego szkla xd za malo zarabiala na takie marnotractwo.
- nie musisz sie krepowac - chciala mu podac skreta zeby go odpalil. - czipsy to tez przekaski - w jej swiecie xd nie dziwil jej jego punkt widzenia bo chciala zeby mial dobre zycie i dlatego go zostawila z ojcem.

matka zdesperowana, a jasper byłby załamany xd
- nie krępuje się, nie chce - sprecyzował dosadniej skoro nie rozumiała - nie chcę - dodał po francusku bo może w tym języki kumała hehe - to tylko kalorie - mruknął średnio zadowolony, a w brzuchu głośno mu burkneło.

no coz, takie zycie xd
zadzialalo po francusku xd - no dobrze - odpuscila mu tym razem bo dalej uwazala, ze sie wstydzi. ona byla cool mama i z nia mogl palic xd - mogles napisac, ze jestes glodny. przynioslabym cos z pracy - chciala go zapchac resztkami xd

dobre pocieszenie xd
będzie musiał podszlifować język skoro francuski działał. nie chciał cool mamy, chciał mamę z która będzie mógł porozmawiać, albo przyznać się że chodzi na terapię! - myślałem, że masz cokolwiek w lodówce oprócz piwa - używał słowa 'masz', bo nie przywykł nadal, że to jego miejsce też.

nie wiedziala, ze tego wlasnie potrzebowal. starala sie jak potrafila!
- jutro chcialam isc na zakupy - sklamala troche, ale nie chciala sie przyznac, ze tez nadal myslala o sobie. musi sie przyzwyczaic do zmiany. zaczela szukac jakiejs kartki i czegos do pisania. - napisz mi co lubisz - jak zrobi liste to bedzie jej latwiej. o ile bedzie ja stac xd

w oczach jaspera nie starała się wcale xd
obserwowal jak się kręci, w końcu usiadł przy stole i dał się namówić do wspólnego myślenia nad daniami. tak na prawdę nie wiedział co lubi bo wszystko miał podstawiane pod nos - coś prostego, co ty lubisz - nie lubił skomplikowanego jedzenia typu krewetki czy homar! fakty z karty xd

nie docenial jej xd
dosiadla sie do niego do stolu. - spaghetti? - zaproponowala to co jej najlepiej wychodzilo xd niby pracowala z jedzeniem, ale za wiele nie robila. wszystko bylo z proszku albo do piekarnika.

porzuciła go xd jak miał ją doceniać xd
- okej? - zdziwił się jej propozycja - myślałem że coś francuskiego i domowego - w końcu jej korzenie zobowiązywały, chciał poczuć matczyna kuchnie xd

haha w sumie xd nie widziala tego jako porzucenie tylko danie mu szans na lepsze zycie xd
- masz ochote na bagietke z serem? - zazartowala. zestresowal ja tymi zyczeniami. nie gotowala dla siebie fancy francuskich dan wiec nie byla przygotowana.

odbierali to zupełnie inaczej!
zirytował go ten żart! - może być spaghetti - przewrócił oczami a potem zamknął się w pokoju i nie wychodził xd nie byli w stanie wypośrodkować oczekiwań xd

nie rozumiala czemu sie denerwowal, ale zrobila research i poszla na zakupy z rana. czyli o 12 jak wytrzezwiala xd

naya streszczała jasperowi książkę z jego studiów. on siedział przy stole i robił skrupulatne notatki!

miala byc w pracy, ale zrobila sobie wolne wymowka, ze potrzebuje dzien dla swojeo mental health. wrocila z zakupami, ale oczywiscie nie kupila nic zdrowego. - jasper! jestes? - weszla do kuchni z siatkami I usmiechnela sie szeroko na widok dziewczyny. - czesc dzieciaki, nie bede wam przeszkadzac. powinna byc dumna, ze jasper pilnie sie uczy, ale myslala, ze to wymowka zeby przyprowadzic laske. - przynioslam przekaski - polozyla zakupy na blacie I zaczela dla nich wyciagac chrupki I slodycze.

naya nie dostrzegała nic podejrzanego w tym spotkaniu i szczerze zaangażowała się w studia jaspera. z przyjemnością zajęła się czytaniem o czymś innym niż medycyna, to było miłe distraction. tak samo jak przebywanie z jasperem.
- dzień dobry pani - przywitała się grzecznie i znowu zanurzyła nos w notatkach.

viv sobie zbyt dużo dopowiadała, a ani naya, ani jasper nie traktowali tego w randkowych kategoriach! nie spodziewał się jej w środku dnia więc momentalnie się spiął, zestresował i od razu zaczął z nerwów gryźć końcówkę długopisu - co tu robisz? - zapytał i nawet się nie przywitał. zerknął na przekąski - nie jesteśmy głodni - wolałby gdyby ugotowała normalny obiad aniżeli dawała im słodycze! - na czym skończyliśmy? - zapytał dziewczyny próbując się ponownie skupić.

ona byla bardziej rozrywkowa I jej doswiadczenia byly inne wiec nie pomyslala, ze jej syn jest spokojniejszy. wedlug niej byl po prostu niesmialy I nie zwierzal jej sie dlatego, ze dlugo byli osobno. - wrocilam z zakupow - nie widziala nic dziwnego w tym, ze powinna byc gdzies indziej. - potem pewnie zglodniejecie - zasmiala sie. zakladala, ze beda musieli uzupelnic kalorie, ktore spala po tym jak ich zostawi. - vivien - przedstawila sie imieniem bo byla cool mamuska. przyzwyczaila sie, ze byla ze studentami na ty I trudno bylo jej zaakceptowac, ze teraz beda mowic do niej pani przez jaspera. - co czytacie? - otworzyla paczke czipsow I zajrzala im do ksiazek.

zerknęła na jaspera, kiedy wyraźnie zaczął się spinać przez obecność mamusi. naya też by się pewnie tak spinała, gdyby nakryła ich khai i wygadała jej rodzicom, że nie dość, że naya spędza czas sam na sam z białym chłopakiem, to jeszcze nie zajmuje się tematami z zakresu medycyny, tylko politologii.
- dziękujemy - była dobrze wychowana. - przyniosłam chlebki puri - skinęła głową na blat, gdzie leżały chlebki przygotowane przez khai. - miło panią poznać. jestem nayanadini - przedstawiła się, nie pozwalając viv na skrócenie dystansu. - lektury na studia - nieważne, że nie na jej studia.

nie pomyślała o tym, że jasper był na nią zły za to jaką mamą była i był zły na to w jakiej sytuacji teraz wylądował! nie chciał wcale tu być. miał inne plany na przyszłość - no właśnie, mamy chlebki - powtórzył za nayą. chlebki były bardziej pożywne niż słodycze jednak - uczymy się - odpowiedział krótko wracając do zeszytu i dając do zrozumienia viv że nie chce z nią gadać. chciał chwycić długopis, ale przypadkiem smagnął dłoń dziewczyny kiedy po niego sięgał - sorki - powiedział zawstydzony.

byl minelo, teraz sie starala. poza tym zostawila go u ojca zeby mial lepsze zycie! nie byla zupelnie delusional I wiedziala, ze nie byla w stanie dac mu tego co potrzebuje. teraz byl dorosly wiec bylo inaczej I mogli odnowic relacje. khai by sie ucieszyla gdyby wiedziala czym zajmuje sie naya. nie wydalaby jej, ale czulaby sie spokojniej wiedzac, ze tez nie przestrzega zasad.
nie podobalo jej sie kiedy naya kontynuowala mowienie do niej per pani. zaczela sie zastanawiac czy teraz wszyscy studenci beda ja postrzegac jako stara matke. - dobrze - skomentowala krotko ich nauke. nie umknelo jej uwadze to smyrniecie. - zaraz wychodze wiec nie bede wam przeszkadzac.. w nauce - usmiechnela sie. odwrocila sie zeby I udawala, ze zajmuje sie odkladaniem zakupow zeby nie czuli sie niezrecznie, ze sie im przyglada, ale I tak zerkala.